Rozdział 3

Od jego wizyty minęło sporo czasu. Na tyle dużo by o niej nie myśleć , jednak nie na tyle by całkowicie zapomnieć.

Wspomnienia niestety nie są ulotne i krótkotrwałe niczym życie motyla, szczególnie te złe i niezrozumiałe. Potrafią dręczyć jak zły sen powtarzający się każdej nocy. Wracają niespodziewanie jak zmory z dzieciństwa i maltretują psychicznie.

Potem odchodzą. Niespodziewanie. Tak jakby poprzez pstryknięcie palcami. Nastaje cisza. Cisza. Cisza? Potworna, długa, zatruta jakby jadem węża cisza.  Niszczy nas jeszcze bardziej. Nielicznym udaje się przetrwać ten etap. Depresja? Samookaleczanie? Masochizm? Samobójstwo? Śmierć? Dlaczego akurat to jest ucieczką od problemów? Dlaczego? Czy nie lepiej byłoby.... Nie! Wcale nie było by lepiej. Nie! A może....Nie!

Podczas walki z samym sobą wracamy do przeszłości. Przyszłość? Teraźniejszość? Kogo to obchodzi? Po co? Dlaczego? Dlaczego by zaczynać nowy rozdział kiedy nie zakończyliśmy starego? Czy warto zaczynać swoje życie na nowo kiedy za sobą ma się niezamknięte sprawy?

-Zostaw mnie proszę!-moje rozmyślanie przerwał damski krzyk. Czyżby błaganie o litość? Serio? Za każdym razem to samo. Czy oni nigdy się nie nauczą.

-Daj sobie spokój.-odpowiedziałam zachowując w sobie resztki opanowania.-Czy ty się słyszysz?

-Zrobię co chcesz, ale błagam nie rób mi krzywdy.-kąciki moich ust uniosły się ku górze. Może jakiś facet poleciał by na jej propozycję, ale ja...Co ona może dla mnie zrobić?

-Oj przestań tak biegać! Stój w miejscu bo nie mogę cię trafić.-powiedziałam wypuszczając w jej stronę kolejny strzał z pistoletu. Wiązało się to z przerażającą salwą krzyku mojej ofiary.-Nie musisz się bać...ani żyć.

-Co takiego ci zrobiłam?!-dziewczyna znowu próbuje znaleźć nową linię obrony.

-Oh no tak...Ale czy morderca zawsze musi mieć motyw? Może po prostu sprawia mi to przyjemność?-jak szkoda,że nie porozmawiamy dłużej. No cóż, niektóre znajomości, trwają zbyt krótko.

Po chwili brunetka już nie żyła. Zginęła przez strzał w tył głowy. Leżała w kałuży własnej krwi, w której moim zdaniem wyglądała lepiej niż zwykle. Popatrzyłam na nią ostatni raz by dobrze zapamiętać to zdarzenie. Przecież każda zbrodnia jest inna.

Wyciągnęłam z kieszeni mojej wojskowej torby białą butelkę z benzyną. Odkręciłam korek po czym powąchałam jej zawartość. Nie wiem dlaczego, ale ten zapach doprowadza mnie do szaleństwa. Nie zwlekając wylałam równomiernie ciecz na zwłoki  19latki. Zapałki, zapałki, zapałki...Gdzie one są? Jak zwykle...kobieca torebka. Czego ja oczekiwałam? No nareszcie są! Czy zawsze muszą być w kieszeni, którą sprawdzam jako ostatnią?

Odpaliłam zapałkę i rzuciłam w wiadome miejsce. Kilka sekund wpatrywałam się w płomień, który jakby wiedział, że wykańcza moje dzieło. Odwróciłam się by ruszyć w kierunku samochodu. Zamarłam. Pół metra obok stał on. Jakby nigdy nic. Spokojny. Poważy. Nie odzywał się. Stał i patrzył. Czego on znowu chce? Nie mam zamiaru zawierać z nim żadnego paktu. Nie ufam mu, ale...

___________________________________________________________________

Hej kochani!!! :*

Udało mi się skończyć rozdział szybciej niż myślałam, to chyba dobrze.

Także no czytajcie, gwiazdkujcie, komentujcie i udostepniajcie.

Do następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top