2
Biegnę już bez przerwy dwa dni i jestem wykończona. Stanęłam na grubej gałęzi i usiadłam na niej, opierając się o drzewo za sobą. Pogrążyłam się w swoich myślach, a raczej taki miałam zamiar. Jakaś część mnie polubiła Orochimaru, zawsze był wobec mnie taki delikatny, poza eksperymentami oczywiście. Jako jeden z nielicznych, był miły dla mnie i dbał na swój sposób o mnie, a raczej o swojego szczura laboratoryjnego. Spojrzałam na zachodzące słońce, zamykając powoli oczy. Nie czuję żadnej czakry w pobliżu i wyciszyłam swoją, bym mogła spać spokojnie. Sen jest potrzebny, muszę zregenerować siły.
Czując ranne słońce na mojej twarzy, powoli otworzyłam oczy, patrząc przed siebie. Liście z korony drzewa chowały mnie przed słońcem w większości, ale to cholerstwo musiało przebić się przez nie i świecić mi centralnie w oczy. Rozciągnęłam się na gałęzi, chcąc ruszyć dalej jak najszybciej. Jak będę na miejscu, będę musiała coś zjeść. Ciekawe czy młody nadal mnie lubi? Jak był mniejszy nie miał ze mną problemu i lubił ze mną przebywać, nawet gdy w pobliżu nie było jego strasznego brata. Możliwe, że mnie nie pamięta, w końcu to było dawno, jednak teraz potrzebuje on kogoś znajomego. Przygotowując się do biegu, ustawiłam się w mój najwygodniejszy sposób i puściłam się pędem. Może uda mi się rano dostać do Konohy? Zobaczymy, na razie muszę przyspieszyć jeszcze bardziej. Koncentrując czakrę w stopach w ten sposób, bym mogła wyżej i dalej skakać. Trochę to zajmie.
Stanęłam w pobliżu muru do wioski, obserwując śpiących ninja. Obijają się, a potem się dziwią, dlaczego ktoś zostaje zamordowany lub nagle pojawiają się w wiosce złodzieje. Jest już noc i nikt nie strzeże murów, tak mówi mi moje przeczucie i typowy sensor ninja. Zaczęłam bezszelestnie iść w stronę części Uchiha, którzy zostali zepchnięci na obrzeża wioski. Obserwowałam wielkie i grube ściany przede mną, starając się wychwycić każdą czakrę lub po prostu obecność, jeśli ktoś ją dobrze ukrywa. Trochę mi zajęło dostanie się w odpowiedni rejon i bycie pewnym, że nie zostanę schwytana, pojawiające się jedynie na terenie wioski. Używając czakry zaczęłam wspinać się po murze jak jaszczurka. Na górze wyjrzałam ostrożnie, skanując otoczenie. Nie ma nikogo silnego, a raczej w ogóle nikogo, poza jedną osobą. Zeszłam na dół w ten sam sposób, tylko głową w dół, wstając dopiero, gdy dotknęłam ziemi. Rezydencja Uchiha, bywałam w niej częściej niż we własnym domu. Panią Mikoto nazywałam "ciocią Miko", a Pana Fugaku "wujkiem Fu", zawsze udawał irytację gdy to słyszał, choć każdy wiedział, że powstrzymuje uśmiech. Powoli ruszyłam do pierwszego lepszego wejścia, podążając za jedyną czakrą na terenie. Przeszłam przez długi korytarz, idąc na górę, do pokoju Sasuke. Mimo tych lat, nadal pamiętam cały rozkład rezydencji. Stanęłam przed drzwiami pokoju, zastanawiając się, czy powinnam tam wejść. Mógł mnie zapomnieć lub nie chcieć mnie widzieć. Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania, może mieć do mnie żal, za to co zrobiłam. Jednak wolę być pewna. Delikatnie pociągnęłam drzwi, widząc od razu małego chłopca o czarnych włosach, skulonego na łóżku. Szybko się odwrócił, trzymając w dłoni kunaia, zaalarmowany dźwiękiem otwierania drzwi. Miał czerwone oczy, które dokładnie widzę w tej ciemności, dzięki Orochimaru. Zrobiłam pierwszy krok, by wejść do pokoju i zamknęłam drzwi za sobą. Lewą ręką zapaliłam światło, gdzie włącznik był z tej właśnie strony. Sasuke szybko zakrył oczy, mrugając kilka razy, nim na mnie spojrzał. Podeszłam kilka kroków do łóżka, widząc jak otwiera swoje czarne oczy szeroko. Ponownie zebrały się w nich łzy. Puścił swoją broń i rzucił się na mnie, mocno się wtulając. Objęłam go tak, by poczuł w końcu bliskość kogoś znajomego, kto da mu teraz ochronę i pomoc.
— I-Ichi-nee-san... — usłyszałam pomiędzy jego chlipaniem przez płacz.
— Jestem tu i cię nie zostawię. — położyłam policzek na czubku jego głowy, gdy ten nadal stał na łóżku.
Usiadłam razem z nim na kolanach, lekko nim kołysząc, by uspokoił się, czując już po chwili jego miarowy oddech. Zasnął, wykończony tym wszystkim. Jutro powiem mu prawdę, na temat jego brata i za pewne będę zmuszona odpowiedzieć na mnóstwo jego pytań. Teraz śpij, Sasuke, zasłużyłeś. Położyłam się z nim do jego dużego łóżka, opierając się o framugę i kładąc go na swoim brzuchu, choć sam upodobał sobie moje piersi za poduszkę. Głaskałam go po jego włosach, samej nie mogąc spać. Głównie sypiam raz na cztery dni, choć za pewne skróci się to teraz do trzech, patrząc na moje wyczerpanie czakry tymi skokami cały dzień. Przynajmniej mam widok na gwiazdy, tyle dobrego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top