.◜21◞.
.◜✸◞.
Przyjemne ciepło pachnącej kwiatami pościeli otaczało jego rozluźnione ciało, napawając go spokojem i harmonią. Promienie słoneczne przedzierające się przez ciemniejsze chmury padały na bladą twarz Hyunjina, na której dało się zobaczyć spore, ciemne plamki pod kocimi oczami. Pogrążony we śnie wyglądał tak niewinnie i delikatnie, kompletnie nie przypominając siebie.
Chłód owiał jego odkryte kostki jak i kark, przyprawiając go tym samym o nieprzyjemne dreszcze. Cichy dźwięk otwieranego okna, dźwięk stawianego naczynia na szafeczce tuż obok, przyjemny zapach perfum i wyjątkowo ciepła dłoń na jego czole. Wszystko to powoli wybudzało go z miłego transu. W końcu poruszył się pod pierzyną, wzdychając cicho na dzień dobry.
Yeonjun przywitał go delikatnym uśmiechem, odgarniając czarne, sztywne od użytego wczoraj lakieru włosy z jego twarzy, szepcząc lekkie powitanie. Hyunjin zmarszczył brwi, jednakże po chwili w końcu usiadł na miękkim materacu, spoglądając zaspanym wzrokiem w stronę Choia, który sięgał po szklankę pełną wody. Młodszy podał mu ją z uśmiechem, pociągając nosem.
Hwang próbował coś powiedzieć, jednak bolesna flegma ugrzęzła w jego gardle, przez co ucichł, odbierając od wyższego bruneta naczynie.
- Wybacz, że cię budzę, ale jest już piętnasta.
Yeonjun podał mu drobną tabletkę na ból głowy, głaszcząc chłopaka po ramieniu. Hyunjin podziękował mu cicho, odstawiając szklankę na szafeczkę. Rozejrzał się po pokoju, zauważając dziwny porządek, który praktycznie nigdy nie miał miejsca w tym pomieszczeniu. Z zaskoczeniem śledził wzrokiem ciało Choia, które ułożyło się wygodnie obok niego z cichym westchnieniem.
- Mam coś dla ciebie.
Hyunjin zwrócił uwagę na dłonie swojego przyjaciela, w których odnalazł małą, ciemną fiolkę oznaczoną kolorem fioletowym jak i skrótem jakiegoś słowa, którego Hwang nie potrafił pojąć. Odebrał od Yeonjuna tajemniczy przedmiot, spoglądając w jego oczy z pytającym wzrokiem.
- Schowaj to na czarną godzinę. Może ci się przyda. Twój ojciec kazał mi to tobie przekazać.
- Co to jest?
- Tojad. - Yeonjun widząc zdezorientowanie malujące się na twarzy Hwanga uśmiechnął się delikatnie, siadając po chwili. Odebrał od chłopaka fiolkę, samemu rzucając na nią okiem. - Z tego co wiem jest silnie trujący. Ma w sobie akonitynę. Coś, co początkowo pobudza nerwy, a później je paraliżuje. Tak mówił pan Minhyun.
Hyunjin spoglądał w oczy Yeonjuna skupionego na przedmiocie, uśmiechając się szeroko do samego siebie. Złapał go za dłoń, zaciskając na niej swoje palce.
- Jesteś niesamowity Junnie.
Yeonjun zmarszczył brwi na tę niespodziewaną pochwałę, patrząc prosto w błyszczące oczy Hwanga. Poczuł ciepło na swoich policzkach, dlatego szybko wywinął swoją rękę z tej starszego, podał mu truciznę, po czym wstał jak poparzony, znikając za drzwiami z cichym mruknięciem.
- Twój tata chciał z tobą pogadać.
.◜✸◞.
Gabinet Minhyuna znajdujący się w mieszkaniu państwa Hwang od zawsze był zamknięty na klucz. Hyunjin nie pamiętał, czy kiedykolwiek wszedł do tego pomieszczenia, nawet za dziecięcych lat.
Stojąc wraz z Yeonjunem przed ciemnymi drzwiami odczuwał dziwny niepokój, który zniknął w momencie, kiedy przekroczyli próg ciemnego, dużego pokoju. Hyunjin rozglądał się wokół, obserwując stosy teczek, które zdobiły większość drewnianych gablot wraz z pojedynczymi pudełkami. Czarny, puchaty dywan okrywał ciemne panele przy biurku jego ojca, który w tym momencie patrzył na dwójkę nastolatków chłodnym spojrzeniem. Choi ukłonił się nisko, od razu zajmując jeden z przygotowanych dla nich foteli, zaciskając nerwowo palce na własnych kolanach. Hyunjin natomiast z delikatnym uśmiechem przyglądał się każdemu obrazowi jego autorstwa, które swobodnie zdobiły puste, szare ściany pomieszczenia wraz z rodzinnymi zdjęciami.
Chłód wkradający się do środka przez spore okno owiał jego ciało wraz ze zdenerwowanym spojrzeniem ojca, dlatego w końcu usiadł obok Yeonjuna, chwytając go za dłoń; wiedział, jak bardzo młodszy bał się jego ojca.
- Hyunjin. Ja naprawdę rozumiem wszystko, wszystko, jednak prosiłbym cię o zachowanie większej ostrożności przy następnym razie odcinania komuś głowy. - jego chłodny, oziębły ton rozbrzmiał w uszach nastolatków. Minhyun ze zrezygnowaniem rzucił w stronę chłopaka gazetę, jak i swój telefon. Czerwone nagłówki błysnęły w jego oczach, przysparzając go o zawroty głowy. - "Tragedia rodziny Pham. Włamanie, brutalne morderstwo". Hyunjin, wiesz, że będę po twojej stronie za każdym razem, o to nie musisz się martwić. Ale proszę, nie sprawiaj więcej żadnych kłopotów. Nie chcemy, by mama się dowiedziała, prawda?
- Ludzie wiedzą, że to ja?
Minhyun odetchnął ciężko, odbierając od syna plik papieru, jak i swój telefon. Z lekkim uśmiechem przyglądał się wystraszonej dwójce, bawiąc się własnymi palcami.
- Nie martw się, Hyunnie. A co do ciebie, panie Choi.. - odchrząknął po chwili, wstając z wygodnego, obitego czarną skórą fotela, spoglądając na malunki swojego syna. - Minęły cztery miesiące odkąd zawarłem z twoimi rodzicami umowę.
Wydawałoby się, że młody Yeonjun momentalnie przestał oddychać, a jego twarz diametralnie zbledła. Hyunjin zagryzł swoje usta perliście białymi zębami, zaciskając dłoń swojego przyjaciela jeszcze bardziej niż dotychczas. Widział w jego oczach czyste przerażenie przykryte błyszczącą warstwą łez.
- Rozmawiałem z Hyunjinem i z tego co mi wiadomo, spisujesz się niesamowicie. - powiedział z uśmiechem, przybliżając się do roztrzęsionego nastolatka z kopertą między kościstymi palcami. - Hyunnie poprosił o pieniądze, byś kupił sobie coś, o czym tylko marzysz. Proszę.
Minhyun widząc brak odzewu ze strony bruneta westchnął ciężko, odkładając białą, idealnie zagiętą kopertę na biurku tuż przed nim. Oparł się o kant mebla, założył ręce na piersi po czym spoglądając w rozbiegane oczy Choia uśmiechnął się szeroko, delikatnie się nad nim pochylając.
- Twoi rodzice żyją. Tylko i wyłącznie dzięki tobie.
Yeonjun opadł plecami na miękkie oparcie fotela, po czym zakrył twarz w dłoniach, oddychając ciężko. Hyunjin z dziwną troską pogładził go po udzie, nie do końca wiedząc jak ma się zachować w towarzystwie panikującego przyjaciela i sztyletującego go wzrokiem ojca. Prychnął pod nosem, wyciągając w końcu własny telefon z włączonymi wcześniej zdjęciami w galerii. Podał urządzenie ku starszemu mężczyźnie, patrząc prosto w jego ciemne oczy.
- Zabij ją.
Hyunjin bez żadnego wyrazu wskazał na fotografię dobrze znanej już mu szatynki, obserwując delikatny grymas pojawiający się na twarzy Minhyuna. Mężczyzna zaśmiał się nieznacznie, oddając szybko telefon w ręce nastolatka.
- Kim ona jest? Nie ma mowy.
- To matka Felixa. Przeszkadza mi.
Minhyun posłał w jego stronę karcące spojrzenie, nareszcie wracając za biurko. Zasiadł na fotelu, sięgając po stos papierów, jak i długopis, zaczynając swoją pracę. Machnął dłonią w stronę wyjścia, wypraszając nastolatków za drzwi; Yeonjun ukłonił się, szybko wychodząc z pomieszczenia, Hyunjin natomiast przepełniony złością wstał i opierając się o biurko, wlepił spojrzenie w twarz swojego niewzruszonego ojca.
- Zabij. Ją. Mam ci zapłacić jak rodzice Yeonjuna, czy zrobisz to dla mnie, tato?
Oczy Minhyuna błysnęły złością przez brak jakiegokolwiek szacunku w słowach jego syna. Podniósł się z fotela, mordując go wzrokiem.
- Nie tym tonem, Hyunjin. Wyjdź.
Młodszy brunet fuknął niczym dziecko, zaciskając pięści w złości. Opuścił gabinet Minhyuna z przyśpieszonym oddechem, napotykając po chwili zmartwiony wzrok Yeonjuna, którego od razu zamknął w delikatnym uścisku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top