.◜16◞.

.◜✸◞.

Yeonjun opuścił mieszkanie państwa Hwang dwie godziny temu, by w towarzystwie ojca Hyunjina odwiedzić swoich własnych rodziców. Z grymasem zostawił starszego od siebie nastolatka, jednak wiedział, że żeby ich plan jakkolwiek wypalił, potrzebuje pomocy pana Choi. Minhyun z uśmiechem zaprowadził Yeonjuna za dłoń do drogiego, ciemnego auta, wkrótce całkowicie opuszczając dzielnice, w której mieszkali.

Wieczór, który z początku przeznaczony był na picie wspólnie wytrawnego, tak bardzo ohydnego dla Hyunjina czerwonego wina okazał się być nudnym, samotnym i jakże przygnębiającym dla niego momentem.

Cisza panująca w mieszkaniu przez brak obecności kogokolwiek innego dudniła mu we wrażliwych uszach, przysparzając o ból głowy. Ciemność otulająca go swobodnie swoimi ramionami jakby kołysała go do snu, dlatego też Hwang ułożył się na niezaścielonym łóżku, wsłuchując się w swoje głośne niczym krzyki bicie serca. Wydawałoby się, że każde uderzenie było niczym wybuch pośród spokojnego, pochłoniętego w śnie i harmonii lasu.

Chłopak chwycił za swój telefon, mrużąc ciemne oczy przez silne, białe światło wyświetlacza, który od razu zaatakował go po stuknięciu dwukrotnie w lekko porysowany, zdobiony szklanymi pajęczynami ekran. Bez jakiegokolwiek zastanowienia wszedł na aplikację Instagrama, sprawdzając, czy Felix wstawił nowe zdjęcie, bądź relację. Niestety od czasu śmierci Seo, Lee zniknął z mediów, pozostawiając spragnione serce Hyunjina całkowicie same. Z westchnieniem Hwang zamknął aplikację, klikając po chwili w ikonkę galerii.

Folder specjalnie oznaczony kłódką, liczący w sobie trzysta siedemdziesiąt zdjęć Felixa od razu przykuł uwagę Hwanga, który z uśmiechem odetchnął ciężko, układając się jeszcze wygodniej niż dotychczas. Przyciemnił ekran swojego telefonu, tak, by nie drażnić jego oczu, po czym po prostu zaczął przeglądać każdą fotografię.

Minęło tak kilka dłuższych chwil, a jego rozgrzane serce zdążyło całkowicie zapłonąć słodkim płomieniem, rozprowadzając ciepło po całym jego ciele. Ciepło tak przyjemne, tak błogie i wyjątkowe, które działało na niego jak najsilniejsze środki odurzające. Policzki chłopaka pokryte silną, krwistą czerwienią chowały się za zasłoną ciemności, tak samo o wiele szybszy i bardziej niestabilny oddech.

Zimne, delikatnie niepewne i wystraszone palce zaczepiły się swobodnie o gumkę jego szarych dresów, wcześniej rozprowadzając niesamowite ciepło po jego dobrze zarysowanym brzuchu pod białą, luźną koszulką. Hyunjin ponownie odetchnął, zagryzając jednak swoją dolną wargę, kiedy jedną dłonią zdołał zsunąć ze swoich bioder przyjemnie miękki materiał spodni. 

Ciemne oczy skupione na delikatnej, idealnej twarzy Felixa przysłonięte mgłą i łezkami podniecenia lśniły światłem lekko przygaszonego wyświetlacza. Brunet zwilżył swoje spierzchnięte usta językiem obserwując każdy uśmiech Felixa uchwycony na jego zdjęciach, obserwując jego schowane pod świetnie wyglądającymi ubraniami ciało. Przez jego głowę przeszło wiele, wiele nieodpowiednich myśli, wiele nieodpowiednich zachcianek co do jego obiektu westchnień, przede wszystkim co do jego ciała.

Drżącą dłonią ściągnął z siebie również swoje ciemne bokserki, krzywiąc się na chłód otulający jego w połowie nagie, rozgrzane ciało. Z niepewnością przybliżył dłoń do swojej drgającej z podniecenia długości. Zagryzł wargę jeszcze mocniej, dopóki nie poczuł tego przyjemnego, metalicznego posmaku na swoim języku, przy okazji rozkoszując się delikatnymi, powolnymi ruchami własnej dłoni wokół nabrzmiałego, pulsującego członka, który błagał i błagał o więcej uwagi i pieszczot. 

Nadal wpatrując się w zdjęcia Felixa przyśpieszył odrobinę. Mokry, charakterystyczny dźwięk wraz z jego tłumionymi sapnięciami wypełniał ciemne pomieszczenie zakłócając przygnębiającą ciszę. Hyunjin przymknął w końcu swoje oczy, odrzucił telefon gdzieś na bok, nie zwracając uwagi na to, jak ten upada na ziemię; czując przyjemne uczucie rozchodzące się w jego podbrzuszu wraz z ogromnym ciepłem, jęknął cicho, nie myśląc nawet o powstrzymywaniu się. 

Jego ciało delikatnie wyginało się ku górze przez nadmiar zadawanej mu przyjemności, a jego zamglony, odurzony umysł krzyczał tylko "więcej!" "więcej!".

Z  głośnym jękiem osiągnął swój szczyt, oddychając szybko i chaotycznie. Jego ciało drżało jak nigdy dotąd; przyjemność rozchodząca się po nim całym sprawiła, że Hyunjin nie miał możliwości szybkiego uspokojenia się. Jego członek drgał jeszcze przez kilka dłuższych sekund, a w tym czasie cały organizm Hwanga powoli wracał do swojego stanu spoczynku. Oddech z płytkiego i ciężkiego ponownie stał się równomierny i cichy, klatka piersiowa opadała i wznosiła się lekko, jedynie nogi chłopaka potrzebowały dłuższego czasu na dojście do siebie. Drżały i drżały, sprawiając że Hyunjin zaczął czuć się niekomfortowo, dlatego usiadł, sięgnął po najbliższe, znajdujące się na szafce nocnej chusteczki, by po chwili ze sporymi rumieńcami na twarzy sprzątnąć każdą kropelkę własnego nasienia z pościeli i swoich dresów. Chłopak ubrał się w świeżą bieliznę i inne spodnie, ściągnął poszewkę z kołdry i zamienił na nową. Posprzątał po sobie i czekał z wyczyszczonym, nadal odrobinę nieprzytomnym umysłem na powrót Yeonjuna i jego ojca. 

Zasnął jednak po kilku krótkich minutach, okrążony spokojem, pewnego rodzaju spełnieniem i ciepłem, buchającym od solidnej, pachnącej kwiatami pościeli. 

.◜✸◞.

Minął tydzień. Tydzień przygotowań, tydzień wiecznego śledzenia, tydzień nerwów, które towarzyszyły Hwangowi na każdym kroku. Czuł bezradność związaną z faktem, jak ciężko było mu się zbliżyć do Kang Haerin. 

Blondynka była lubiana przez wiele osób. Wydawałoby się, że jest niczym każda popularna dziewczyna przedstawiana w książkach i filmach, co tylko wpieniało i tak zdenerwowanego, niecierpliwego Hyunjina.

Na szczęście całe to czekanie na odpowiedni moment opłaciło mu się.

Haerin okazała się być członkinią samorządu uczniowskiego, który załatwiał większość spraw, pomagał dyrekcji w zachowaniu porządku ale również odpowiadał za wszystkie wydarzenia mające miejsce na terenie placówki. Ta blondynka stała za tak lubianymi przez wszystkich szkolnymi imprezami, drobnymi "eventami" z okazji walentynek, świąt Bożego Narodzenia czy dniami pór roku. Była bardzo hojna i pomocna, dlatego też prowadziła wiele zbiórek pieniężnych czy żywnościowych na rzecz potrzebujących, pomagała biedniejszym uczniom a nawet kadrze nauczycielskiej. Dziewczyna anioł - można by powiedzieć.

Nikogo więc nie zdziwiła jej obecność w dopiero co remontowanej sali katechetycznej znajdującej się na parterze budynku. Hyunjin zdążył zapoznać się z osobą Haerin poprzez podsłuchiwanie większości jej rozmów, dlatego też wiedział, jak bardzo wizerunek Boga miał dla niej znaczenie.

Piątek był dniem, w którym wszystko to, co zaplanował Hwang razem z Yeonjunem miało wejść w życie. 

Godzina szesnasta dziesięć wybiła na szkolnych zegarach, kiedy to Hyunjin wyszedł w końcu z łazienki, w której siedział od kilku długich chwil. Z westchnieniem przygryzł własną wargę, kierując się w stronę oznaczonej jasną folią sali, gdzie miał zastać Kang Haerin. 

Jego rozmowa z blondynką, która miała miejsce trzy dni temu swobodnie zamieszkiwała jego umysł, co tylko przysparzało go o ból głowy i grymaśną minę. Tak - Hwang Hyunjin jako jedyny zgłosił się do pomocy z zawieszaniem krzyży i wizerunku świętego pana na świeżo pomalowaną i wyschniętą już ścianę. Może w głowie Hwanga brzmiało to niedorzecznie, jednakże to wszystko pozwoli mu na szybkie, gładkie zabójstwo.

Z zażenowaniem wymalowanym na twarzy zapukał w oklejone czarną taśmą drzwi, czekając aż niska blondynka zaprosi go do środka pomieszczenia otulonego zapachem farby i drewnianych, nowych ławek. Stał tak przed salą, niecierpliwie uderzając dłonią w ciemny materiał, aż w końcu usłyszał dźwięk przekręcanego kluczyka. Poprawił od razu plecak zwisający z jego ramienia, odczuwając spory stres.

Haerin uśmiechnęła się słodko na widok swojego pomocnika, zapraszając go do środka pomieszczenia. Otworzone okna wprowadzały do środka odrobinę świeżego powietrza i zimna związanego z grudniową pogodą. Światło starej żarówki oświetlało małą część wymienionej już podłogi wraz ze stojącymi na niej koszyczkami farb. Kang trzymając pędzel w dłoni wskazała na swoją pracę, jaką był wizerunek Jezusa Chrystusa na dużej białej ścianie, na który Hyunjin zmarszczył brwi, czując się nieco niekomfortowo. Jednakże przyznał dziewczynie, że spisała się świetnie, rzucając w jej stronę czarujący, wymuszony uśmiech.

- Cieszę się, że nie jestem tu sama wiesz? - zaczęła delikatnie, podając Hwangowi rękawiczki, by drzazgi świeżo wykonanych krzyżyków nie wbiły się w jego dłonie. Hyunjin na ten gest uśmiechnął się nieznacznie, mierząc blondynkę palącym spojrzeniem od stóp do głów. - Sala powinna być gotowa do przyszłego tygodnia, mam nadzieję, że pani dyrektor będzie zadowolona.

Hyunjin ściągnął plecak ze swoich pleców, wyglądając za spore okno; szukał wzrokiem stojącego w pobliżu ciemnego auta, jednak przez późną, grudniową porę, nie widział niczego. Dopiero kiedy ojciec Yeonjuna włączył kilkukrotnie światła pojazdu, Hwang uśmiechnął się do siebie.

Odwrócił się w stronę Haerin, obserwując co robi. Blondynka wróciła do swojego zajęcia, siedząc na ziemi wokół puszeczek farb i wielu pędzli o różnych rozmiarach. Zagryzając swoją wargę spoglądał w jej stronę przez długi czas, zamrożony ze stresu. 

Hwang szybko wyciągnął z plecaka wcześniej przez niego przygotowany nóż, telefon i pożyczony od jego ojca wybielacz w małej buteleczce. Uśmiechnął się pod nosem, obserwując idealnie gładkie i błyszczące ostrze swojej broni.

Podskoczył wystraszony, chowając wszystkie te rzeczy z powrotem do plecaka, kiedy tylko usłyszał pukanie do drzwi. Jego twarz była czerwona ze stresu i strachu, jednak nie zwracając na to uwagi obserwował blondynkę, która z uśmiechem otworzyła drzwi.

Ulga, którą poczuł Hyunjin była niewyobrażalnie wielka. Kamień spadł mu z serca, a nieprzyjemna gula zniknęła z jego gardła kiedy rozpoznał w nowym przybyszu nikogo innego a Yeonjuna, który rzucił mu kilka zmartwionych spojrzeń. Choi wszedł do pomieszczenia rozmawiając wesoło z Haerin, która zadowolona kolejna parą rąk do pomocy już myślała jakie zadanie da o wiele wyższemu od niej chłopakowi. Podziękowała mu szczerze i przedstawiła go Hyunjinowi, nie mając pojęcia jak dobrze ta dwójka się znała.

Yeonjun z wymuszonym uśmiechem komplementował talent Haerin, rozmawiając z nią o teoriach koloru, cieniowaniu, farbach, kompletnie nie mając o tym aż tak dużego pojęcia. Kang wesoło poprawiała każdy błąd Choia, uważając, że jest przesłodki przez to, że próbuje. Choi zaśmiał się perliście, spoglądając w końcu w stronę zamurowanego Hyunjina, któremu ani trochę nie było do śmiechu.

Yeonjun posłał w jego stronę znaczące spojrzenie, zmuszając go w końcu do jakiegokolwiek ruchu i przede wszystkim do rozpoczęcia piekła.

Choi pod pretekstem sięgnięcia po pędzel padł na drobniejsze ciało blondynki, śmiejąc się i przepraszając, jednak po chwili unieruchomił ją, czekając na Hyunjina, który w tym momencie z nożem w ręce podszedł do dziewczyny. Zakrył jej usta swoją własną dłonią, spoglądając głęboko w jej wystraszone oczy z szerokim uśmiechem. Jej duże, kocie oczy błysnęły łzami, kiedy usłyszała cichy chichot ze strony Hwanga i westchnienie ze strony Choia. Próbowała się wyrwać, jednak Yeonjun był zbyt silny. 

Hyunjin bez opamiętania wbił ostrze w jej brzuch, powodując tym tłumiony, słodki krzyk dziewczyny, który napawał jego serce szczęściem i satysfakcją. Dźgał jej ciało przez kilka dłuższych minut, nie zwracając uwagi na nic innego. Teraz: był tylko on i tylko ona. Krew swobodnie pryskała na jego policzki i wargi z każdym silniejszym zamachnięciem noża; Hwang wariował.

Dźwięk jego zmęczonych sapnięć wypełnił całe to pomieszczenie wraz z cichymi, wystraszonymi łkaniami Yeonjuna. Krwista wizja ciała blondynki przysparzała serce Hyunjina o coraz to szybsze bicie, które idealnie współgrało z dusznością panującą jego płucami. 

Hyunjin zaśmiał się głośno i wesoło wciąż maltretując martwe, jednak wciąż delikatnie poruszające się ciało, barwiąc swoje dłonie, twarz i podłogę na której siedział szkarłatną i tak piękną krwią. Obserwował rozbieganym spojrzeniem wsiąkającą ciecz bluzkę dziewczyny, po chwili podnosząc ją odrobinę ku górze. Widok jej delikatnie zarysowanego brzucha pokrytego kilkoma głębokimi, szarpanymi przez gwałtowne ruchy Hyunjina ranami sprawiał, że jego głowa wydawała się być tak lekka. Przyjemny prąd podniecenia i ekscytacji wędrował przez całą długość jego kręgosłupa, znajdując swoje ostateczne miejsce w podbrzuszu. Hyunjin kochał to uczucie.

Kropla po kropli opuszczała martwe ciało niewinnej blondynki.

Wdech za wdechem opuszczał czerwone od krwi usta Hyunjina wykrzywione w przerażającym uśmiechu.

Spojrzenie za spojrzeniem, jakby niepewne, co do tego, czy to wszystko właśnie miało miejsce. Niepewne, czy Hyunjin własnoręcznie pozbawił życia niewinną duszyczkę.

Łza za łzą swobodnie padała na ziemię tuż obok kolan zwiniętego w kulkę Yeonjuna, który dopuścił strach do swojego serca po raz kolejny w towarzystwie Hyunjina.

Nagle - nic. Przyjemna cisza otulała dwójkę nastolatków swoimi ramionami, dając jednemu ukojenie i satysfakcję, drugiemu natomiast atak paniki i duszności.

Nicość, pustka, ciemność ponownie wdrapała się swoimi ostrymi pazurami w środek umysłu Hyunjina, wypełniając każdą komórkę jego drżącego ciała.

Oh....

.◜✸◞.

Hyunjin z uśmiechem skończył sprzątać bałagan, który po sobie pozostawił. Cały we krwi uśmiechnął się w stronę  jakby wypranego z życia Yeonjuna, który skulony siedział pod oknem wraz z przygotowanym, dużym, kilkulitrowym worem na śmieci przeznaczonym na ciało drobnej, niskiej, kochanej przez wszystkich nastolatki. 

- Spójrz Junnie. Haerin tak bardzo kochała Boga i ten cały kit wciskany jej od początku życia. - zaczął spokojnie, podchodząc do chłopaka powolnym krokiem. - Gdzie podział się jej miłosierny, wspaniały Pan? Co robił, kiedy była brutalnie mordowana za swoje dobro i niewinność? 

Śmiech bruneta otulił uszy wyczerpanego Choia, który posłał w jego stronę błagalne spojrzenie. Yeonjun chciał wrócić do domu, chciał zapaść się pod ziemię wiedząc, jak okropnym człowiekiem stał się u boku rodziny Hwang. 

- Chodź, zrzucimy ciało i spadamy.

Hyunjin chwycił w swoje silne dłonie wór, wyrzucając martwą Haerin przez okno. Ostatni raz przejrzał pomieszczenie wzrokiem, szukając jakichkolwiek podejrzanych rzeczy, śladów krwi, czy jego wyposażenia z plecaka. Wszystko miał przy sobie: nóż, butelkę z wybielaczem i rękawiczki. 

Yeonjun usiadł na parapecie, czekając aż Hwang poda mu wiadro z czerwoną, brudną wodą wraz z równie szkarłatnym mopem. Wodę wylał na brązową, martwą trawę, mop natomiast zabrał ze sobą do samochodu, gdzie czekał na nich Pan Choi.

Hyunjin zeskoczył z parapetu parterowego okna, chwytając po chwili za wór. Nałożył na głowę czarny kaptur swojej rozpinanej bluzy i swobodnie pod osłoną ciemnego nieba ruszył w stronę auta.

.◜✸◞.

Hyunjin ściągnął swoje wszystkie zakrwawione ubrania w samochodzie ojca Yeonjuna, kiedy wyjechali na prostą drogę, zostawiając za sobą teren jego szkoły. Z pomocą nawilżanych chusteczek doprowadził swoją twarz jak i obojczyki oraz dłonie do porządku, żegnając się z pięknym, szkarłatnym kolorem. Nałożywszy świeże dresy i bluzę z kapturem, spojrzał w stronę Yeonjuna, który leżał na siedzeniu praktycznie przyklejony do drzwi i szyby samochodu.

Hwang odetchnął ciężko, sięgając swoją dłonią ku udzie młodszego, głaszcząc go delikatnie. Chciał jakkolwiek go uspokoić, zależało mu na tym.

Po piętnastu minutach dojechali na miejsce. Dom Yeonjuna nie był duży, był bardzo mały i stary. Skruszone cegły zdobiły jego ściany wraz z uschniętymi pnączami odchodzącymi od roślin doniczkowych, stojących na ziemi pokrytej równie starą, kruszącą się kostką brukową. Światło jednej lampeczki podwórkowej oświetlało jedynie ścieżkę do drzwi wejściowych, wszystko inne zostawiając pod opieką ciemności.

Ojciec Yeonjuna wraz ze swoim synem otworzyli garaż. Weszli do środka zostawiając Hyunjina samego z ciałem w wielkim worze, który co chwila potykał się o wystające elementy chodnika. Ze świecącymi radośnie oczyma zmierzył wzrokiem spory, jednakże stary młynek do plastiku, o którym wcześniej wspominał mu Yeonjun. Hwang z uśmiechem przystanął przy wyższym od siebie nastolatku, gładząc jego ramię, w międzyczasie kiedy jego ojciec poszukiwał piły do metalu. 

Yeonjun spuścił swój wzrok na nadal trzymany przez Hyunjina wór, zagryzając swoją dolną wargę. 

- To co, zaczynamy show, prawda Junie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top