Start

"Przepraszam, panie..." wyszeptał cicho chłopiec, zamykając swoje brązowe oczy, nie chcąc by wydobyły się z nich kolejne łzy.

"Znowu to zrobiłeś a wiesz, że tego nie lubię"

Czterdziestoparoletni mężczyzna, nazywany przez bruneta Panem, pchnął jego drobne ciało w stronę ciemnego pomieszczenia, które zawsze zamknięte było na klucz. Chłopak wiedział do czego to prowadzi i z każdą kolejną sekundą coraz bardziej się bał. To nie był pierwszy raz, kiedy jego Pan to robi, mimo tego brązowooki za każdym razem bał się tak samo i czuł do siebie coraz to większe obrzydzenie. Gdyby wiedział do czego to doprowadziło, nigdy przenigdy nie uciekłby z domu, zostawiając za sobą wszystko to, co w tej chwili było dla niego najwspanialsze. Jednak parę tygodni temu nie marzył o niczym innym jak wyrwanie się z szarej rzeczywistości, którą był dla niego rodzinny dom w Illinois. Miał plany, które chciał realizować. Marzenia, które tylko czekały aby je spełnił. Dla zwykłego 16 latka otrzymanie licencji i swojego pierwszego motocyklu było jak wygranie na loterii. Nieświadomy dorosłego życia nastolatek wyruszył w podróż życia, która miała zmienić wszystko dotychczas. Pieniądze, które zbierał przez ostatni rok miały starczyć na parę ładnych miesięcy, jednak już po tygodniu zaczęło ich stopniowo brakować. Wszystko co miał, wydawał na benzynę lub na jedzenie. Nie miał pojęcia ile człowiek może się na tym się wypłacić, bo nigdy nie musiał kupować tego za swoje pieniądze.
W momencie, kiedy w jego portfelu zostało już tylko kilka dolarów, jak z nieba spadł mu starszy mężczyzna, który zaoferował pomoc. Jako łatwowierny chłopak zgodził się od razu. Nie podejrzewał jednak tego, że mężczyzna może okazać się takim okrutnym potworem.

"Już nie będę..." załkał cicho, klęcząc na zimnej, betonowej podłodze.

Mężczyzna zaśmiał się szyderczo i stanął tuż przed wystraszonym chłopakiem.

"Wiesz co masz robić" syknął ostro w jego stronę.

16-latek podniósł się, aby być na wysokości krocza starszego. Trzęsącymi się rękoma złapał za jego pas. Po trzeciej próbie w końcu udało mu się rozpiąć jego spodnie i zsunąć je do kolan wraz z bokserkami. Spojrzał w górę na twarz mężczyzny i zauważył, że jego oczy są zamknięte a usta wykrzywione w złośliwym uśmieszku, który był mu już zbyt dobrze znany i którego szczerze nienawidził. Wziął głęboki wdech i odliczył w myślach do 5.

"Ssij, mała dziwko!" warknął ostrzegawczo Pan.

Chłopak gwałtownie wstał i wymierzył cios z kolana prosto w odsłonięte krocze mężczyzny. Brązowooki ujrzał cień szansy i wybiegł z ciemnego pokoju, podczas kiedy tamten zwijał się z bólu i rzucał wyzwiskami w jego stronę. Łzy szczęścia leciały z oczu młodszego, kiedy znajdował się coraz to bliżej drzwi. Jego szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Przeklął głośno złapawszy za klamkę i ciągnąc ją w dół. Drzwi były zamknięte a on nie miał czasu aby szukać pasującego do nich klucza. Wiedząc, że to jego jedyna szansa pobiegł czym prędzej do kuchni, łapiąc za krzesło i rzucając je w okno. Trzask rozbitego szkła odbił się echem w jego uszach a ostre kawałki poraniły skórę na jego nagich obojczykach. Zwinnym ruchem przeskoczył przez parapet, po czym zaczynając biec przed siebie mógł jeszcze słyszeć w oddali głos swojego Pana, grożący zrobieniem mu krzywdy. W tym momencie już się go nie bał. Był zbyt szybki dla niego, więc nie było mowy, aby ten go dogonił.

Czuł się wolny i nad życie wdzięczny, że nawet bose stopy, które zaczynały niemiłosiernie boleć nie były przeszkodą do dalszego biegu przez las.

Brunet nie wie ile dokładnie zajęło mu dobiegnięcie do szosy. Miał wrażenie, że od ucieknięcia temu psychopacie minęły wieki, lecz było to zaledwie parę godzin.

Nie wie też, jak dokładnie znalazł się w samochodzie kobiety, która czym prędzej zawiozła go do szpitala, dzięki czemu codziennie jest jej za to wdzięczny.

Codziennie wdzięczny, ponieważ kobieta nakazała, aby zamieszkał wraz z nią oraz jej nastoletnim synem, na co (po głębokim 5 minutowym zastanowieniu) się zgodził. Od tamtej pory chłopcy byli nierozłączni, co wiązało się ze wspólną szkołą a następnie studiami w Nowym Jorku, gdzie zamieszkali w wynajętym przez siebie mieszkaniu.

Calum i Michael byli zawsze razem, jednak pojawił się Luke, który wiele namieszał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top