Rozdział 12
Poprawiłam gorset białej sukni ślubnej, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
- Ta jest idealna. - Moja mama z zachwytem pogładziła materiał kreacji, uśmiechając się do mnie. Jej oczy zwilgotniały, a ja po raz pierwszy w całym swoim życiu, zapragnęłam ją przytulić. Powstrzymałam się jednak i zamiast tego, po prostu poklepałam jej dłoń.
- Nie wydaje ci się trochę za skromna?
Sukienka była kompletnie gładka, bez żadnych koronek, falbanek i innych udziwnień. Sięgała do samej ziemi, a jej tył delikatnie wlókł się za mną. Stanęłam na palcach i obróciłam się dookoła własne osi, ponownie stając przed lustrem. Sukienka była delikatnie rozkloszowana, dzięki czemu ładnie będzie się układała w tańcu.
- Jest śliczna i idealnie do ciebie pasuje.
Przygryzłam wargę i jeszcze raz rzuciłam okiem w stronę lustra. Nigdy nie podejrzewałam, że moja mama będzie mi pomagać w wyborze kreacji na ślub. Ciągle miałam wątpliwości, czy aby na pewno dobrym pomysłem było ponowne wpuszczenie rodziców do swojego życia. Przez ostatnie miesiące, rodzice naprawdę się starali, aby udowodnić mi i Liamowi, że mają szczere intencje i zależy im na nas. Po poznaniu Harry'ego i Leona, okazało się, że moi rodzice dużo lepiej sprawdzają się w roli dziadków, niż rodziców. Niemal co niedzielę zabierają Leona w jakieś ciekawe miejsce, dając nam tym samym czas dla siebie. Mama jest też bardzo pomocna przy organizacji wesela. Mimo to, mam jeszcze problemy z zaufaniem im w stu procentach. Nigdy nie pomyślałabym, że będę w stanie w ogóle im zaufać. Przymknęłam oczy, wspominając dzień naszego ponownego spotkania.
Po dłuższym zastanowieniu, stwierdziłam, że moi rodzice nie zasłużyli sobie na spotkanie z Leonem i Harrym. Dlatego teraz siedziałam jedynie w towarzystwie równie zestresowanego Liama i czekałam na pojawienie się rodziców. Byłam zaskoczona, że zgodzili się spotkać z nami w najzwyklejszej kawiarni. Zazwyczaj pokazywali się jedynie w drogich i snobistycznych lokalach, gdzieś gdzie przystawka kosztuje tyle, co wypłata przeciętnego obywatela. Jeśli zgodzili się na coś takiego, to istniały jedynie dwa powody. Albo - w co wątpiłam - byli wyjątkowo zdesperowani, żeby się z nami zobaczyć, albo był to jedynie żart z ich strony. Przez to, że spóźniali się już dobre dziesięć minut, przychylałam się ku opcji numer dwa.
- Jesteś pewny, że chciała się nami spotkać?
- Tak przynajmniej twierdziła przez telefon.
- Może była pijana?
Oboje uśmiechnęliśmy się na wspomnienie kilku sytuacji z życia, kiedy nasza rodzicielka przesadziła z alkoholem. Mama bardzo rzadko piła, ale kiedy już to robiła, nigdy nie kończyło się to dla niej dobrze. Zazwyczaj robiła coś głupiego, jak przygarnięcie bezpańskich zwierząt, lub wydanie miliona na wyjątkowo obrzydliwy obraz. Kiedyś na przykład oddała prawie całą swoją biżuterię, jednej z pokojówek. Oczywiście kiedy rano to odkryła, popadła w czarną rozpacz, a przecież nie mogła się przyznać, że zrobiła to pod wpływem alkoholu. Nikt nie mógł się dowiedzieć, jak głupie decyzje popełniała w taki stanie.
Moje rozmyślania zostały przerwane przez dzwoneczek wiszący nad wejściem kawiarni. Wytrzeszczyłam oczy na widok swoich rodziców. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby byli ubrani właśnie w taki sposób. Mama zamiast jednej ze swoich drogich sukienek, ubrana była w ciemne jeansy i koszulę w drobne kwiatki, a na nogach miała zwyczajne balerinki. Włosy nie były upięte tak jak zawsze w koka, zamiast tego luźno opadały na jej ramiona. Ojciec zamiast wykrojonego idealnie garnituru, miał na sobie jeansy i podkoszulek polo.
- Chryste, chyba dopadł ich kryzys wieku średniego. - Wymamrotał Liam, jeszcze raz lustrując wygląd naszych rodziców. - Myślisz, że przyjechali tutaj na harleyu?
Parsknęłam śmiechem w odpowiedzi i delikatnie pomachałam w kierunku rodziców. Kiedy mama nas zauważyła, na jej wyjątkowo nieumalowanej twarzy, pojawił się szeroki uśmiech. Szarpnęła tatę za rękaw w kierunku naszego stolika, prawie go wywracając. Ja i Liam wstaliśmy ze swoich miejscy, wyciągając rękę w ich kierunku, żeby się przywitać. Mama jednak po raz kolejny tego dnia nas zaskoczyła i zamiast uścisnąć nasze dłonie, rzuciła nam się na szyję, mocno nas do siebie przyciągając. Tata uśmiechnął się szeroko w naszym kierunku, klepiąc Liama po plecach. Dobrze, to było dziwne.
- Tak dobrze was widzieć, dzieci.
Niezręcznie odsunęłam się z uścisku i ponownie zajęłam swoje miejsce. Reszta zrobiła to samo i przy stoliku zapadła cisza. Przerwana jedynie stukotem mojego paznokcia o stolik. Chwile później do naszego stolika podeszła kelnerka, zbierając od nas zamówienia. Kiedy odeszła, a przy z stoliku znowu zapanowała cisza, straciłam swoją cierpliwość.
- Moglibyśmy zacząć? Mam dzisiaj do załatwienia jeszcze kilka spraw związanych ze ślubem. - Mruknęłam, niechcący zdradzając coś, czego zdecydowanie nie miałam zamiaru i mówić. Oczy mamy podwoiły swój rozmiar, a usta mimowolnie się rozchyliły.
- Jakim ślubem? - zapytał ojciec, marszcząc delikatnie brwi.
uznałam, że skoro już i tak się wygadałam, to mogę im już wszystko wyjaśnić. Liam uśmiechnął się do mnie zachęcająco. On był nastawiony do tego spotkania dużo lepiej niż ja.
- Moim. W lipcu wychodzę za mąż.
- Za kogo? - zapytała mama, kiedy już się pozbierała, z ekscytacją w głosie.
- Za mojego narzeczonego. - Odparłam niemiło, dostając w zamian lekkie uderzenie w bok, od swojego brata. Mama skrzywiła się nieznacznie i wypuściła powietrze ze świstem.
- Wiem, że byliśmy nie do końca dobrymi rodzicami. - Zaczęła, ale Liam szybko jej przerwał, zaskakując mnie swoim nieprzyjaznym tonem.
- Właściwie, byliście okropni.
- Masz rację, byliśmy. - Przyznał tata, ze smutkiem w głosie. - Ale przemyśleliśmy sprawę i chcemy to naprawić.
- Przemyśleliście sprawę? - mój brat widocznie stracił całą swoją kontrolę, jaką miał na początku tego spotkania. - Żartujesz sobie ze mnie? Wyrzuciliście nas z domu, za to, że jesteśmy jacy jesteśmy. A teraz twierdzisz, że "przemyśleliście sobie sprawę"?
- Spokojnie synku. - Mama starała się załagodzić sytuacje, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Otrzymała jednak zupełnie odwrotny efekt.
- Inaczej mnie nazywałaś, wyrzucając mnie z domu. - zauważył gorzko.
- Wiemy, że postąpiliśmy okropnie, ale zrobimy wszystko, żeby to naprawić.
- Dlaczego? - zapytałam cicho. - Dlaczego dopiero teraz?
Ojciec westchnął ciężko.
- Kiedy siedzieliśmy sami przy stole w święta, zrozumieliśmy, że nie chcemy tak dłużej żyć. Nie chcemy skończyć jako zgorzkniała para emerytów, w wielkim, ale pustym domu.
- Chcemy przeprowadzić się tutaj, do Londynu i uczestniczyć w waszym życiu. - Oznajmiła mama, zagryzając delikatnie wargę.
- Dlaczego sądzicie, że się na to zgodzimy? - zapytałam, przyłapując się na tym, że faktycznie zaczynam im wierzyć.
- Mieliśmy taką nadzieję. - Przyznał tata. - Ale jeśli się na to nie zgodzicie, chcemy tylko, żebyście wiedzieli, że jesteśmy z was dumni. Nie tylko mieliście odwagę sprzeciwić się nam, ale też doskonale poradziliście sobie kompletnie sami. Nie jesteście jak te wszystkie dzieciaki z tamtego otoczenia. I chociaż, to wcale nie jest moja zasługa i prawdopodobnie nie mam prawa się tym szczycić, to cieszę się, że jesteście właśnie moimi dziećmi.
Oboje patrzyliśmy na nich z szeroko otwartymi oczami. To pierwszy raz kiedy usłyszeliśmy pochwałę z ust któregoś z rodziców i nie do końca wiedzieliśmy jak mamy zachować się w obliczu tej sytuacji. Wymieniliśmy się spojrzeniem, aż w końcu mama zabrała głos.
- Nie musicie podejmować decyzji już teraz, to dość nietypowa sytuacja. Mimo to mam nadzieję, że to przemyślicie i ponownie staniemy się rodziną.
Zgodnie z Liamem uznaliśmy, że każdy zasługuje na kolejną szansę i zadzwoniliśmy do rodziców już następnego dnia. I tak oto skończyłam z moją mamą, szukając sukni ślubnej, pod czas kiedy mój tata z umalowaną twarzą, poszedł na mecz z Harry, Leonem i Liamem. Nie podejrzewałam, że sprawy się tak ułożą, ale koniec końców, byłam szczęśliwa.
ask//snapchat : carmellkowelove
Twitter @noellkid
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top