7. breakfast with his hands on me

- Obgadujecie mnie? - do kuchni wszedł Harry, na sobie miał bokserki i zakrywał usta ziewając.

- Jak zwykle - mruknął Zayn wstawiając do ekspresu ulubiony kubek swojego męża. Znowu ukryłem buzie w kubku, gdy Mulat podszedł do mężczyzny całując go w policzek - Co zjecie na śniadanie?

- Zayn, ty nie umiesz gotować, nie chce mieć znowu rozstroju żołądka, gdy muszę jechać na spotkanie z modelami.

- Umiem zrobić tosty - wymamrotał Zayn a ja starałem się ukryć uśmieszek, jaki u mnie wywołał jego smutny głosik.

- Znaczy włożyć pokrojony chleb do tostera? - prychnął Harry biorąc do ręki kubek ze zrobioną już kawą.

- Czekaj, jak to jedziesz dziś na spotkanie z modelami?

- Muszę wybrać, kto pójdzie w gwiazdkowym pokazie - odparł brunet.

- Nie mówiłeś, że pracujesz. Myślałem, że pojedziemy na lunch przed moją pracą - powiedział Zayn marszcząc brwi i dopiero teraz wyglądał na naprawdę smutnego.

- Zbliża się mój pokaz Zayn, teraz będę ciągle pracował - warknął wyższy, a ja odchrząknąłem cicho chcąc przypomnieć im o swojej obecności. To trochę krępujące, gdy ktoś się przy tobie kłóci, szczególnie, kiedy uważało się ich za idealne małżeństwo.

- Dobra, w takim razie zabiorę Nialla na śniadanie - mulat wzruszył ramionami, a ja otworzyłem szerzej oczy. Czemu mnie w go wszystko wciąga? Nie chce stać pomiędzy nimi, nawet nie chciałem tu zostać, tylko wyjść jak jeszcze spali. Jak zawsze!

Harry spojrzał na mnie, jakby przypominając sobie, że tu jestem, ten koleś, którego wspólnie pieprzą z mężem. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie, by nie patrzył na mnie w taki sposób.

- Okay - burknął i wyszedł ze swoją kawą.

- Muszę iść - wyszeptałem odstawiając półpełny kubek na blat. Zayn złapał mnie za nadgarstek, gdy zszedłem ze stołka.

- Nie wystawiaj mnie. Nie przejmuj się Harrym, on zawsze denerwuje się przed pokazami.

- Nie chcę wchodzić pomiędzy was - wymamrotałem - Nie chce być powodem, dla którego wasze małżeństwo mogłoby się spieprzyć - szepnąłem, a on przekrzywił głowę przypatrując mi się.

- Nic się nie spieprzy. Kochamy się z Harrym, a jak zjedzenie razem śniadania w knajpie, miałoby rozsypać nasze małżeństwo? - spytał unosząc rozbawiony jedną brew do góry, a ja westchnąłem. Poczułem się głupio, czemu miałbym w jakikolwiek zagrozić Harry'emu? Był piękny, miał wszystko i Zayn go kochał.

- Okay - odparłem uśmiechając się słabo. Mulat ucieszony dopił kawę i rzucił, że za moment będzie gotowy. Zszedł ubrany jak zawsze w idealnie skrojony garnitur, przez co ja przy nim wyglądałem idiotycznie, ubrany w białą bluzkę z długim rękawem i jeansy.

- Biorę limuzynę! - zawołał Zayn stojąc przy schodach.

- Nie bierzesz! - odkrzyknął Harry z piętra, a ja znowu musiałem powstrzymywać się od śmiechu.

- To nie biorę - westchnął mulat, przez co w końcu parsknąłem śmiechem - Porshe czy Ferrari? - spytał mnie wychodząc z domu, przepuszczając mnie w drzwiach. Nie rozumiałem o co mu chodzi, aż nie byliśmy ja dworze, a on nie otworzył drzwi od garażu, w którym stały cztery piękne i cholernie drogie samochody.

- Porshe - wyszeptałem wpatrując się w auto i nie wierząc, że będę mógł wsiąść do takiego samochodu. Zayn zaśmiał się cicho sięgając po kluczyki do auta, które wisiały na ścianie razem z trzema innymi parami - Masz prawo jazdy?

- Tak, ale na twoim miejscu nie pozwoliłbym mi wsiąść za kierownice takiego samochodu. Nie wypłaciłbym się..

Zayn zaśmiał się głośno i otworzył mi drzwi, bym wsiadł na miejsce pasażera. Nie mogłem wydusić słowa całą drogę do knajpki, którą wybrał mulat. Widać znali go tu, przywitał uśmiechem jedną z kelnerek.

- Witaj Mer, przyniesiesz nam te pyszne naleśniki?

- Oczywiście Panie Malik - powiedziała wesoło i spojrzała na mnie jakby zaskoczona - A co u męża?

- Jest zdenerwowany zbliżającym się pokazem, odrzucił moje zaproszenie na śniadanie więc zabrałem z ulicy tego biednego, głodnego chłopca - odparł wskazując na mnie, na co otworzyłem szeroko oczy a on parsknął śmiechem, gdy tylko kelnerka odeszła.

- Nie wierzę - sapnąłem opierając się o krzesło z założonymi na piersi rękami.

- To żart - powiedział patrząc na mnie z pobłażliwym uśmiechem.

- Nie śmiałem się - fuknąłem i poczułem dłoń na udzie, siedzącego obok mnie mężczyzny.

- Mają tu świetną gorącą czekoladę - wyszeptał patrząc mi w oczy, a ja zacisnąłem wargi - Kupiłbym ci ją, ale jesteś na mnie obrażony..

Westchnąłem i ostatecznie przykryłem swoją dłonią tą jego na mojej nodze. Zayn uśmiechnął się szeroko i krzyknął kelnerce, że poprosi jeszcze czekoladę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top