10. a little change
Wyszedłem z uczelni wyjmując komórkę i wybierając numer do Harry'ego. Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, przecież sklepy w których ubiera się Styles nie są w moim zasięgu.
- Halo? - usłyszałem jego beznamiętny głos albo był po prostu zajęty.
- Um, kazałeś mi zadzwonić jak skończę zajęcia.
- Tak, tak. Czekaj tam, wyślę kierowcę - powiedział i się rozłączył, a ja otworzyłem szerzej oczy odsuwając od ucha słuchawkę. Okay? Przysiadłem na ławce przed szkołą, otulając się bardziej puchową kurtką a pierwszy płatek śniegu opadł na mój nos. Westchnąłem cicho rozglądając się po placu niekiedy uśmiechając się lekko i żegnając się z przechodzącymi znajomymi.
Wsiadłem od razu do limuzyny, gdy tylko zatrzymała się pod budynkiem i odetchnąłem cicho czując to ciepełko. Mógłbym mieszkać w tym samochodzie.
Nie wiedziałem, gdzie jadę. Auto zatrzymało się, a ja wysiadłem spoglądając na duży oszklony budynek. Niepewnie wszedłem do środka, nie mając pojęcia, co tu robie.
- Niall? Na pewno to ty, nikt tutaj nie ma takich beznadziejnych butów. Bez obrazy - zachichotała blondynka podchodząc do mnie. Zmarszczyłem brwi spoglądając najpierw na nią, a potem na moje trochę już schodzone adidasy - Pan Styles kazał mi wypatrywać młodego blondyna, ale to agencja modeli, więc jest tu pełno blondynów. Blond jest w modzie tej zimy - powiedziała przekrzywiając głowę. Ledwo powstrzymałem się od kazania jej się po prostu zamknąć - Idziemy?
Kiwnąłem po prostu głową i pozwoliłem zaprowadzić się do windy z przezroczystymi szybami, dzięki czemu widziałem wnętrze firmy i osoby kręcące się w niej. Na szczęście nie odzywała się podczas jazdy na przedostatnie piętro.
Gdy tylko drzwi się otworzyły, zobaczyłem wielkie pomieszczenie, którego centrum był gigantyczny stół. Wiele osób zabierało coś niego, kładło, przeważnie zdjęcia lub jakieś kartki. Zobaczyłem Harry'ego i uśmiechnąłem się delikatnie. Spojrzał w końcu na mnie odrywając wzrok od jakiegoś mężczyzny, z którym dyskutował i uśmiechnął się.
- Nareszcie Ni, dzięki Nora - powiedział mijając nas i łapiąc mnie za rękę, pociągając znów do windy - Wybacz za ten burdel, ale ten pokaz to naprawdę duże coś - zaśmiał się przebiegając dłonią po włosach - Potrzebuje momentu przerwy, a wybieranie ciuchów dla ciebie będzie świetnym relaksem.
- Powinienem był ci to od razu powiedzieć, ale ja nie mam zbyt wielu pieniędzy Harry - wymamrotałem nie mając odwagi nawet spojrzeć mu w oczy. Przyznawanie się, że jest się biednym, przy kimś tak obrzydliwie bogatym, jest naprawdę trudne.
- A do czego ci pieniądze? - spytał wychodząc z windy. Zamrugałem zdziwiony, gdy stanęliśmy na środku wielkiej garderoby. Naprawdę. Wszędzie były ubrania, męskie, damskie, posegregowane na kurtki, buty, spodnie, dosłownie wszystko. Obserwowałem Harry'ego przekopującego wieszaki - Jaki nosisz rozmiar?
- Ja.. Nie wiem - wydukałem będąc wciąż w szoku. Mężczyzna spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią, jakby niezadowolony z odpowiedzi - Rozmiary w sieciówkach są różne - wzruszyłem ramionami - Biorę to co uda mi się wcisnąć na tyłek.
Brunet jęknął tylko głośno i rzucił mi pare jeansów.
- No dalej, przymierz - powiedział znowu chowając nos w ubraniach, tym razem jednak przeglądając bluzki - Nikogo tu nie ma Niall - westchnął zauważając, że stoję w miejscu ściskając spodnie w rękach - I raczej nikogo nie będzie. Wszyscy są zajęci pracą. A ja widziałem cię już wielokrotnie nago - parsknął. Zarumieniłem się i zdjąłem kurtkę rzucając ją na podłogę, tak samo jak zrobiłem potem z jeansami. Założyłem spodnie od Harry'ego i pokazałem mu się - Ale masz krótkie nogi - westchnął kucając i zaczynając podwijać mi nogawki.
- Wydaje mi się, że powinienem się obrazić - wymamrotałem, a on spojrzał na mnie z dołu z zabójczym i uroczym uśmiechem. Nie mógłbym być na niego zły, z tą jego buźką.
- Moi modele zwykle są wysocy, inaczej by się nie załapali - prychnął prostując się i spoglądając na mnie z odległości paru kroków - Wiem co będzie pasowało do tych spodni - wymruczał odchodząc i znikając za regałem, gdzie wisiały koszule.
Podał mi jedną z nich, z naszywkami w czerwone róże. Założyłem ją, potem buty, które były o rozmiar za duże, ale podobno to była najmniejsza para. Na koniec na moich ramionach wylądował czarny, sięgający do połowy ud, płaszcz.
Harry pociągnął mnie do lustra stając za mną. Wstrzymałem oddech wpatrując się w swoje odbicie i musiałem przyznać, że wyglądałem naprawdę dobrze. Jak nigdy.
- Wow - wyszeptałem tylko wkładając dłonie w kieszenie płaszcza.
- Wyglądasz gorąco - zaśmiał cicho opierając brodę na moim ramieniu, patrząc na nas w lustrze. Poczułem jego ręce na moich biodrach. Przykryłem jedną z jego dłoni swoją i odwróciłem się powoli w jego objęciach, by nieśmiało połączyć nasze wargi. Wsunął dłonie pod mój płaszcz układając je, na moich pośladkach i ściskając je przez co jęknąłem cicho - Chodź, dobierzemy coś jeszcze - wyszeptał w moje wargi, gdy już miałem łapać za pasek jego spodni. Przełknąłem z trudem ślinę i kiwnąłem głową.
- Mogę tak po prostu w tym wyjść? - spytałem trzymając w rękach moje stare ciuchy.
- Jasne, to stare kolekcje, które teraz będą się tu kurzyć, a za pare lat rzucimy je do sieciówek - prychnął Harry podając mi kolejne ubrania, które miałem zabrać do domu - Zayn będzie o siódmej w domu, nie czekajcie na mnie z kolacją, nie wiem czy w ogóle dam radę wrócić do domu przy tym natłoku pracy - westchnął. Kiwnąłem głową i czekałem aż winda zjedzie na parter.
- Dziękuje Harry, naprawdę. Nie wiem jak ci się odwdzięczę za to wszystko - powiedziałem unosząc od góry stertę ubrań. Zaśmiał się i puknął palcem wskazującym w swój policzek.
- Całus starczy.
Uśmiechnąłem się i przycisnąłem wargi we wskazane miejsce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top