39. " Chciałaś zemsty, to masz zemstę."
Siedzę na tym pieprzonym krześle, związany i nie mogę się zbytnio poruszyć. Vanessa nadal jest nieprzytomna. Słyszę krzyki, a potem rozmowę Karola i Kaśki. Nie dogadują się, to jest pewne. To jest moja przewaga. Mogę to jakoś wykorzystać. Tylko jak? Zastanawiam się, myślę co tu zrobić. Przecież nie możemy się poddać. Nie po tym wszystkim, co przeszliśmy.
Ruszam nogami i rękoma. Może węzły się poluźnią. Nadgarstki cholernie szczypią, ale nie poddaje się. Kręcę się i szarpie. Trochę udaje się je poluźnić, ale za to krew pojawia się na moich dłoniach. Otarcia i rany są głębokie. Krew spływa po palcach, ale to sprawia, że dłonie są mokre i z okropnym bólem, ale udaje mi się. Ręce wysuwają się spod sznurka. Potem przychodzi kolej na nogi. Gdy odwiązałem już wszystkie sznury, powoli wstaję, bo brakuje mi sił. Staram się dojść do pistoletu, ale w tym czasie wchodzi Karol i Kasia.
— Kurwa, co ty robisz? Jak ci się udało wydostać? — pyta zdziwiony Karol.
Patrze, na nich i przyspieszam. Może mi się uda. Niestety czarnowłosy szybkim i zwinnym krokiem pierwszy dochodzi do broni.
O kurwa, teraz to już mam przejebane.
— Myślałeś, że ci się uda? — Uśmiecha się.
— Miałem taką nadzieję — burczę.
Na jego twarzy pojawia się jeszcze szerszy uśmiech, sugerujący coś złego. Wiem, że myśli o czymś złym. Niepewnie patrzę na niego, potem na Kaśkę.
Dziewczyna jest przerażona. Chyba też wie, że zaraz coś się stanie.
— Chciałaś zemsty, to masz zemstę — mówi Karol do czarnowłosej.
Ręka, w której trzyma pistolet, podnosi się do góry. Karol obiera mnie za swój cel i kieruje lufę prosto w moje serce.
— Nie rób tego! Nie zabijaj go, jeszcze nie teraz — prosi Kasia przerażonym głosem.
— Mi to kazania prawiłaś, a teraz sama bronisz swojego kochasia. Przykro mi, ale ja mam już dość. Dostanie to, na co sobie zasłużył.
— Nie....
Tylko tyle zdążyła powiedzieć. Gdy kula wystrzela z pistoletu, czarnowłosa rzuca się w moją stronę. Upadamy z hukiem. Z przerażeniem spoglądam w oczy dziewczyny. Uratowała mnie. Naprawdę to zrobiła! Tylko dlaczego?
— Coś ty kurwa zrobiła? — wrzeszczy czarnowłosy.
Podchodzi do nas i łapie ją pod ramię. Próbuje ją podnieść, ale ona nie ma sił. Patrzy na mnie, w moje oczy. Gdy klęka z pomocą Karola, spogląda w dół. Podążam za jej wzrokiem. Pocisk trafił prosto w brzuch. Krew spływała po jej ubraniach.
— Kasia dlaczego?
— Bo jak się kogoś kocha, to można za niego oddać życie.
— Dziękuję.
Spoglądam na Karola. Stoi i jest blady. Nadal podtrzymuje dziewczynę za rękę. Gdy zdaje sobie sprawę, co się dzieje, puszcza ją. Dziewczyna upada prosto na mnie. Resztkami sił poprawiam ją, żeby było jej wygodnie. Uratowała mi życie, więc zasługuje na to.
Przez cały czas patrzy w moje oczy, nie mówi nic, ale ja wiem, co chce mi powiedzieć "przepraszam". Oddech jej zwalnia, łzy lecą z oczu.
— Coś ty jej zrobił? — dobiegł do nas krzyk Vanessy. Zerkam w jej stronę. — Ona umarła!
Spoglądam na Kaśkę, chcę powiedzieć, że nie, przecież jeszcze żyje, ale się mylę. Ona nie oddycha. Sprawdzam kilka razy. Umarła, na moich rękach. Ona nie żyje!
Pomału odkładam ciało Kasi. Chcąc wykorzystać sytuację i rozproszenie Karola, mam zamiar iść do Vanessy.
Jestem jednak zbyt wolny, bo on pierwszy podchodzi do niej i celuje w stronę jej głowy pistolet.
— Teraz ona zginie. Będziesz na to wszystko patrzył i cierpiał tak jak ja, gdy ją straciłem.
Patrzę na brunetkę, jest strasznie przerażona. Drży, płacze i szarpie rękoma próbując się uwolnić.
— Karol, porozmawiajmy. Proszę, nie rób jej krzywdy — mówię błagalnym tonem. - Zrobię wszystko, tylko jej nie krzywdź.
— To musi się zakończyć.
Vanessa sztywnieje, przestaje się kręcić, gdy Karol odbezpiecza pistolet. Po moim ciele przechodzi dreszcz. Strach i panika o życie brunetki jest nie do zniesienia. Co ja mam zrobić?
I wtedy zauważyłam czerwoną kropeczkę przy jego skroni.
Odnaleziono nas.
Oddycham z ulgą. Spoglądam na Vanesse z uśmiechem. Ona nie wie, o co chodzi, ale odwzajemnia go.
— Co się dzieje? Czemu się tak uśmiechasz? — pyta zdezorientowany Karol.
— Bo to już koniec.
— Masz rację, koniec — mówi i przykłada pistolet do głowy Vanessy.
Pocisk, który wystrzelił, nie jest z jego pistoletu. Policja reaguje szybciej. Karol od razu upada na podłogę. Szybko podbiegam do Vanessy i zaczynam ją rozwiązywać ze sznurka. Ręce mi się trzęsą i strasznie bolą, ale udaje mi się. Moja narzeczona wpada prosto w moje ramiona, tuląc i całując jednocześnie.
Gdy policja wpada do pomieszczenia, jak zwykle robi się chaos, ale my nie zwracamy na nich uwagi.
Nie puszczę jej i nie zostawię nigdy. Strach o nią jest zbyt wielki, nigdy więcej nie chcę tego przeżywać.
Czuje czyjeś ręce na ramieniu. Szybko obracam głowę, to Conrad.
— Chodźcie, muszą zbadać was lekarze.
Kiwam głową i łapię Vanesse za rękę. Nadal jest cała roztrzęsiona. Idziemy powoli za Conradem. Migające światła samochodów policyjnych i karetki oślepiają nas, gdy tylko wychodzimy na zewnątrz. Od razu obok nas pojawiają się lekarze. Opatrują nas. Na szczęście oprócz moich ran na rękach, nie mamy innych uszkodzeń, więc szybko dają nam spokój.
###
No kochani, dotarliśmy do końca książki.😭😭😭 Wiem, mi też jest smutno.
I jak wam się podobała cała historia Vanessy? Skończyło się trochę tragicznie, ale chciałam wam dać pewność, że teraz mogą już żyć długo i szczęśliwie. 😁😁😁
Wkrótce powinien pojawić się epilog.
Dziękuję wszystkim, którzy bili ze mną i czytali moją książkę. Dziękuję za komentarze i gwiazdeczki. Jesteście kochani ❤❤❤
Pozdrawiam 😙😗😚😘 Buziaczki ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top