40. Epilog

Według tradycji panna młoda w dniu ślubu powinna mieć przy sobie:

• coś białego (symbol czystości uczuć),
• coś niebieskiego (kolor ten wróży wierność wybranka),
• coś pożyczonego (dla zapewnienia przychylności rodziny męża),
• coś starego (by w trudnych chwilach nie zabrakło pomocy krewnych i przyjaciół),
• coś nowego (symbolu dostatku).

I u mnie też tak jest. Mam wszystko z tej listy. Moja kochana mama bardzo pilnowała tych wszystkich przesądów, tak więc wszystko idealnie zostało przygotowane.
Moja biała suknia jest skromna, ale przepiękna. Koronka na górze, a od piersi w dół, jest przylegająca do ciała tkanina krepa. Włosy mam upięte w luźnego koka, do tego ozdobna spinka z boku głowy. No i oczywiście welon, długi i również z koronki.
Jestem taka szczęśliwa. Wreszcie doczekałam się ślubu i nasz synuś też.

Na samą myśl o naszym dziecku, z uśmiechem głaszczę brzuszek.

Tak, jestem w ciąży. W piątym miesiącu. Nie dla tego bierzemy ślub. Pół roku temu, gdy nas porwano, gdy Karol i Kaśka zginęli, postanowiliśmy nie czekać. Życie jest krótkie, a my bardzo się kochamy, więc przyspieszyliśmy ślub. Po tych wszystkich wydarzeniach i przy tych wszystkich przygotowaniach zapomnieliśmy o antykoncepcji. I tak pewnego miłego i spokojnego dnia, spłodziliśmy naszego synka.

— Gotowa? — z rozmyślań wybiła mnie Kamila.

— Tak, gotowi — mówię spokojnym głosem.

— Wyglądasz pięknie — dodaje moja przyjaciółka i przytula mnie.

— Dziękuję.

Ona też jest w ciąży. Ma trochę większy brzuszek od mojego, bo jest już w siódmym miesiącu. Tak bardzo cieszę się, że będziemy mieć dzieci w tym samym wieku i na dodatek chłopców. Na pewno będą się przyjaźnić.

Gdy Kamila wypuszcza mnie z uścisku, ocieram twarz z łez. Radość przepełnia moje serce. Mam kochającego przyszłego męża, jestem w ciąży, do tego mam najlepszych przyjaciół, jakich tylko mogłam sobie wymarzyć.

— Chodź kochana, tata już czeka na ciebie na dole. Tomek też.

— Chodźmy. — Nabieram powietrza i wychodzę z uśmiechem z pokoju.

Schodzimy na dół po schodach, gdy tata mnie widzi, od razu w jego oku pojawia się łezka.

— Ślicznie wyglądasz córcia.

— Dziękuję.

— Gotowa?

— Tak. — Kiwam głową na znak potwierdzenia.

Jestem gotowa. Nie mam żadnych wątpliwości. Kocham Tomka nad życie.

Tata delikatnie łapie welon i opuszcza go na moją twarz. Organista i skrzypek zaczynają grać Hallelujah. Wszyscy wstają i spoglądają w naszą stronę.

Gdy moje oczy odnajdują spojrzenie Tomka, uśmiech sam wkrada się na moje usta. On od razu też go odwzajemnia i nie odrywa ode mnie wzroku. Teraz jesteśmy ważni tylko my. To nasz wielki dzień.
Z wiercącym się synkiem w brzuchu, pomalutku, z tatą u boku, idę do ołtarza. Gdy jesteśmy już przy Tomku, tata oddaje moją dłoń brunetowi, który patrzy na mnie z błyskiem w oku i szepcze "Kocham Cię". Podnosi ręce do góry i odsłania welon z mojej twarzy. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Patrzymy na siebie i w swoje oczy. To jest zdecydowanie najszczęśliwszy dzień, jaki w życiu miałam.

Gdy przychodzi czas na przysięgę, pierwszy, słowa po księdzu powtarza Tomek:

"Ja Tomek Malik, biorę Ciebie Vanessę Kalską za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

Następnie zakłada obrączkę na mój palec.

Teraz przyszła kolej na mnie:

"Ja Vannesa Kalska, biorę Ciebie Tomku Maliku za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

I również zakładam obrączkę na jego palec.

Udało się, jesteśmy mężem i żoną. Jeszcze tylko pocałunek na przypieczętowanie przysięgi. Obracamy się w stronę gości, ksiądz przedstawia nas jako Tomka i Vanessę Malik. Wszyscy klaszczą, a my po raz kolejny dajemy sobie buziaka. Wychodzimy szczęśliwi z kościoła, goście obrzucają nas płatkami róż.
Wszystko układa się, tak jak powinno.

Następnie udajemy się na salę bankietową, gdzie witamy gości i odbierany prezenty. Pierwszy taniec z piosenką Pawła Domagały - Weź nie pytaj, jest cudowna. To jest chwila tylko dla nas. Nieważne, że wszyscy patrzą. Niech patrzą, niech widzą, jacy jesteśmy zakochani i szczęśliwi.

Te wszystkie wydarzenia tylko wzmocniły naszą miłość. Teraz przyszedł czas by stworzyć rodzinę i cieszyć się życiem.

###

I tak o to kończy się historia Vanessy i Tomka. Mam nadzieję, że wam się podoba?

Szczęśliwi i pełni nadziei zaczynają nowy rozdział w życiu, jakim jest rodzina.

Dziękuję kochani za to, że byliście ze mną przez ten cały czas. Dziękuję za komentarze i gwiazdki. No to do zobaczenia w następnej książce.

Buziaczki 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top