Rozdział 13:Walka
Słyszałam czyjeś kroki. Lekko obróciłam głowę.
Stał tam cały poniszczony Freddy.
Super! Teraz na pewno nie mam szans na ucieczkę i co gorsza-przeżycie.
Foxy wydał jakiś dziwny dźwięk, tym samym zwracając na siebie uwagę.
Robot przymierzał się do rozprucia mnie swoim hakiem.
Przestałam patrzeć na kogokolwiek.
Nie mogłam już. Zaczęłam cicho łkać.
Kilka łez spływało powoli po moich policzkach.
Animatron przekręcił głowę pytająco.
To mi dawało chwilę czasu życia.
W głowie żegnałam wszystkich.
Gdy już się niewiele uspokoiłam, to spojrzałam na lisa.
–A ja was lubiłam...–powiedziałam szeptem.
Animatron wydał przeraźliwy krzyk. Jego hak był już przy moim brzuchu.
Czekałam na ból.
Po chwili usłyszałam radosny okrzyk dzieci i jakiś dzwonek. Spojrzałam na zegar.
Godzina 6. Serio? Tyle to wszystko trwało?
Foxy mnie puścił i razem z Freddy'm poszedł na swoje miejsce.
Dla upewnienia popatrzałam na zegarek na mojej ręce. Wskazywał godzinę 4:50. Ale... jak?
–Powinnaś bardziej uważać.–usłyszałam czyjś głos za sobą. Stał tam Pan Fredbear, oparty o moją torbę.
Zamrugał swoimi słodkimi oczkami.
Po chwili się zachwiał i upadł na swój nos.
Wydał z siebie słodki dźwięk.
Jak tu go nie kochać?
–Nawet góra kanapek nie spłaci tego długu. Tylko mam pytanie-jak to zrobiłeś?
–Po prostu... przekręciłem wskazówki tego zegara. Dla uczciwości i bezpieczeństwa ciebie jutro-przestaw go tak, jak był wcześniej.–powiedział swoim słodkim głosikiem. Przyznam, że teraz zrobił się bardziej rozmowny. Pasuje mi to.
Pozostaje tylko pytanie-Co się stało ze złotym misiem?
~POV. Phone Guy/Golden Freddy~
Zawiodłem ją. Oby się gdzieś dobrze ukryła, bo ja już nie umiałem zatrzymać Freddy'iego.
Po kilkunastu minutach usłyszałem cichy płacz. Nie mogłem do niej iść. Nie byłem w stanie się ruszyć z podłogi. Freddy mi odłączył zatrzaski. Wyglądałem pewnie jak jakaś posadzona marionetka, którą lalkarz przestał używać, albo jak posadzony trup.
Przeteleportowałem się do schowka-jedynie to byłem w stanie zrobić. Co jak co, ale pracowników nie chciałem wystraszyć. Może jutro mnie ONA zobaczy i mi pomoże...?
~~~~~~~~~~~~~~~
Tylko tyle powiem, że dedykuję to CIASTKAlubie , w ramach przeprosin, że musi tyle czekać na rysunek...
Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się go zrobić... wybaczysz?
Tak więc... Bajo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top