Rozdział 11: Kolejna noc
~POV. Phone Guy~
Przemierzałem sobie spokojnie lokal. I co z tego, że ją "uratowałem" skoro i tak nie wie kim jestem. Ja... nie powinienem w ogóle jej się pokazywać.
Martwi się, to widać. Po co ją spotkałem? Czemu tak się stało? Przecież teraz ona ma... zmartwienie...
A gdyby tak ją odwiedzić...?
Nie, nie mogę. Trzeba czekać na noc, a nie wchodzić jej do domu.
Żałuję, że ją poznałem. Wpakowałem ją w to błoto, a wcale nie musi się narażać. To moja
wina.
Zamknąłem się w jakimś schowku i pewnym momencie podszedłem do lustra.
Od razu zauważyłem w nim złotego zniszczonego niedźwiedzia z granatową muszką i kapeluszem.
Tym właśnie jestem-morderczą maszyną.
Powoli ściągnąłem głowę kostiumu. Zobaczyłem tam moją dawną twarz, tylko bardzo zdeformowaną.
Nie mogłem na to długo patrzeć i pięścią zniszczyłem lustro.
Schowałem twarz w dłoniach i próbowałem płakać, ale skończyło się na strumieniach czarnej mazi.
Założyłem z powrotem głowę miśka i spojrzałem na zegar-12:01.
Jeszcze 12 godzin.
~POV. Kate~
Postanowiłam przespać dzień, aby być gotowa na zmianę.
-time skip-
Obudziłam się o 23:50.
O MATKO!!! Przecież spóźnię się do pracy!!!
Zerwałam się z łóżka i na szybko pakowałam torbę. Wychodząc z pokoju wzięłam Fredbear'a i z kuchni na szybko jakiś pączek.
O 24 już byłam w biurze.
Zaczęłam słuchać kolejnej płyty z nagraniem.
~POV. Phone Guy~
Usłyszałem głos. Swój głos z nagrania. Spojrzałem na zegar... 24:05!
Popędziłem do biura, a tam siedziała ona. Rozmawiała z jakimś... pluszakiem i jadła pączka.
Nic mnie już nie zdziwi. Co tu robić...?
Powoli wszedłem do pokoju tak, aby mnie nie usłyszała.
Po chwili jednak mnie zauważyła.
-Kim jesteś...?-powiedziała szeptem.
-Nie powinnaś mnie znać!-odpowiedziałem i przeteleportowałem się jak najdalej od niej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka:)
Nareszcie next... jak się czujecie? Nic tam... Bajo :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top