Rozdział 5: Bez odbioru...
~POV. Kate~
Szłam sobie zmrożoną drogą.
Było dość ślisko, a do tego były w chodniku dziury."Na pewno się wywalę!" Pomyślałam. Raczej chodzenie w szpilkach po oblodzonej drodze nie jest rozsądne. Idąc zagapiłam się na fajne sweterki w wystawie sklepowej.
Bardzo kocham sweterki...
Były piękne! Od różno-kolorowych po sukienki.
Oczywiście moja fajtłapowata strona przejęła moje wodze. Poślizgnęłam się i wylądowałam w dziurze, która posiadała dużo ostrych kamieni w środku.
Cała obolała cudem wstałam i zaczęłam oglądać stan moich ubrań. Rajstopy całe podziurawione, dół mojej błękitnej sweterkowej sukienki cały brudny i do tego złamałam jeden obcas.
"Super! Po prostu świetnie! Matka mnie zabije..." zaczęłam się wkurzać w myślach.
Spojrzałam na moją torebkę, z której wszystko się wysypało.
Zaczęłam zbierać rzeczy, ale jednej mi brakowało.
Mojego małego pluszowego misia, Pana Fredbear'a! Zobaczyłam, że leży na ulicy, a akurat jechało auto...
Widziałam już, że Fredbear umrze...
~POV. William~
Siedziałem sobie w ciepłym domu przy kominku.
"Zadzwonię do tego chłopaka, może nareszcie uciekł" pomyślałem i tak zrobiłem, jednak nikt nie odbierał.
Zadzwoniłem jeszcze kilka razy i też nic.
Zrobiłem sobie herbaty i ponowiłem próbę.
Tym razem ktoś odebrał, jednak było słychać jakąś maszynę.
Zrobił przerażający odgłos i połączenie zostało przerwane.
Zrozumiałem swój błąd...
~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top