Część 5


Szliśmy z Isabelle i Alec'iem do domu moich rodziców. Przez cały czas dziewczyna zadawała mi pytania o moim życiu, a Chris bez przerwy próbował się ze mną skontaktować. W końcu dotarliśmy do mojego domu rodzinnego. Dwa lata już tu nie mieszkam. Na osiemnaste urodziny dostałam od rodziców własne mieszkanie. Czułam się wtedy jednocześnie wolna, ale też trochę samotna, bo z powodu przeprowadzki, niby tylko kilka kilometrów dalej, to rzadko widywałam się z rodzicami. Z rozmyślań wyrwał mnie Alec:- Wejdziemy z Tobą. Możliwe, że Twoi rodzice nie będą nas widzieć, wtedy będziesz musiała dowiedzieć się czegoś pomocnego, nie wspominając im o Świecie Cieni.- Jeśli jednak okaże się, że nas widzą to zrobimy to razem- dodała Izzy.- To co, gotowa ?- zapytał Alec

- Gotow

Podeszłam do drzwi. Za mną podążyli moi towarzysze. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. W ciągu kilka sekund drzwi otworzyła moja mama. Gdy tylko mnie zobaczyła krzyknęła:- Wróciła! Nic jej nie jest!Pomyślałam, że mówi do mojego taty, ale skąd mieli wiedzieć, że zniknęłam?Przypomniałam sobie, że kilka metrów ode mnie stoi rodzeństwo Lightwood. Myślałam, że mama ich nie widzi, ale w pewnym momencie zauważyłam, że mama patrzy na nich z przerażeniem.- Co wy tu robicie?- powiedziała tak jakby ich znała i jakby nie chciała, aby ktokolwiek inny usłyszał jej pytanie.- Mamo znasz ich?- zapytałam.- Nie i mam nadzieję, że Ty też nie.- Oni przyszli tu ze mną- powiedziałam patrząc jej prosto w oczy.Już miała coś powiedzieć, lecz za nią stanął Chris. No to już wiadomo skąd rodzice wiedzą o mojej chwilowej nieobecności. Gdy tylko mnie zobaczył, minął moją mamę i mocno mnie przytulił. Z jednej strony tęskniłam za nim i chciałam z nim spędzić czas, lecz z drugiej strony wiedziałam, że jeśli Chris tu zostanie nie dowiem się niczego od rodziców.- Nin tak się martwiłem. Dzwonie do Ciebie od wczoraj, a Ty nie dajesz znaku życia, dlatego przyszedłem tutaj. Myślałem, że może Twoi rodzice coś wiedzą.Chris cały czas trzymał mnie w swoich ramionach i głaskał po głowie. Widać było, że nie chce abym oddaliła się od niego nawet na centymetr. Usłyszałam głos Alec'a:- Przepraszam, że przerywam, ale musimy się niestety Twojego przyjaciela pozbyć, bo inaczej nici z naszej akcji.- Nin co się stało? Gdzie Ty byłaś?- zapytał Chrisa.- Chris, jestem padnięta, przepraszam. Muszę się położyć i odpocząć. Zadzwonię do Ciebie jak się obudzę i pogadamy wtedy.Wiem, że się o mnie martwi, ale teraz musi stąd iść. 
- Nin zostanę z Tobą.- Chris, na prawdę nie trzeba. Widzę, że też jesteś zmęczony. Idź do domu, odpocznij. Zadzwonię do Ciebie później, obiecuje- wyciągnęłam mały palec u prawej ręki, na znak obietnicy.- Zgoda, ale jak do 20 nie zadzwonisz, to będę Cię szukał, aż nie znajdę.- Chris wyciągnął swój mały palec i spletliśmy je ze sobą.To było takie miłe, że się tak o mnie troszczy.- Kocham Cię- pocałowałam go w policzek.Chris się ucieszył, lecz stojący za nami Alec wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego.- Ja Ciebie też, do zobaczenia później- powiedział Chris.Pożegnał się z moją mamą i poszedł do swojego domu.


- Dobra mamo, teraz musimy poważnie porozmawiać.

Z niechęcią mama wpuściła Lightwood'ów do domu.

Gdy mój tata nas zobaczył wstał jak poparzony z kanapy.

- Co oni tu robią?- zapytał ze złością.

- Zadaj to pytanie Ninie- opowiedziała mu mama.

Czułam na sobie wzrok wszystkich. To mnie onieśmielało.

- Dasz radę Nina- powiedziała Izzy i położyła mi rękę na ramieniu.

- Nie dotykaj jej- wycedził przez zęby mój tata. Miał zaciśnięte pięści. Wyglądał jakby chciał uderzyć dziewczynę. Tata zaczął się zbliżać w naszym kierunku. Widziałam, że Alec też rusza się w obronie młodszej siostry.

- Natychmiast przestań- odważyłam się odezwać. Nie pozwolę zrobić krzywdy ani Isabelle, ani Alec'owi.

- Co Ty wygadujesz? Już Ci namieszali w głowie? Zabiję was za to !- krzyknął mój tata.

- Tato uspokój się!

Rodzice patrzyli na mnie ze zdziwieniem, a moi towarzysze z podziwem.

- Przyszliśmy porozmawiać, a nie bić się. Oni przyszli tu ze mną, jako moi przyjaciele i obydwoje nie próbujcie zrobić im krzywdy, bo konsekwencje tego będą opłakane.- przemówiłam do rodziców

- Co miało by być tą konsekwencją ?- zapytała mama.

- To, że nigdy więcej mnie nie zobaczycie.

Z nimi to chyba tylko groźbą.

- To jak tak stawiasz sprawę, to usiądźmy i porozmawiajmy- zadecydował tata.

Opowiedziałam rodzicom o ostatnich wydarzeniach.

- A teraz powiedzcie mi skąd mama Wzrok i w jaki sposób jestem połączona ze Światem Cieni.- powiedziałam zdecydowanie.

- Nie mamy zielonego pojęcia. Pierwszy raz o tym wszystkim słyszymy- cały czas mówił mój tata, mama siedziała cicho i przyglądała się rodzeństwu.

- To skąd niby macie takie zdanie o nas, jeśli pierwszy raz o tym słyszycie?- zapytał Alec.

- Wy nie macie w tym domu nic do powiedzenia.- pierwszy raz od dłuższego czasu odezwała się mama.

- Mogą mówić co chcą i kiedy chcą. Ich zdanie jest dla mnie ważne- powiedziałam rodzicom.

- A teraz odpowiedzcie na jego pytanie.- zażądałam.

- Mówię, że nic nie wiemy. A mam o was takie zdanie, bo martwię się o Ninę.

- Kłamie- odparła Izzy.

Tata aż zagotował ze złości, lecz mama go uspokajała.

- Dlaczego tak twierdzicie?- zapytałam.

W tym momencie Alec wstał i podszedł w ciągu sekundy do mojego taty i zaczął ciągnąć go za koszulę.

- Alec, co Ty robisz! Zostaw go!- krzyknęłam i już chciałam podejść, ale Izz mnie powstrzymała.

Więc siedziałam i czekałam na rozwój zdarzeń. Alec na pewno miał w tym jakiś ważny cel.


Myślałam, że Alec w jednej chwili zedrze z mojego taty koszulę, lecz to nie było takie proste. Jak to możliwe, jeśli Alec jest szkolony do walki od małego? W końcu udało mu się. Mój tata stał bez koszuli na środku pokoju.

- Alec czemu to zrobiłeś?- zapytałam

- Skup się i popatrz na jego ciało- odpowiedział chłopak.

Zrobiłam to co mówił. W tym momencie zaniemówiłam. Tata miał na sobie znaki jakie miał Alec, Isabelle i każdy inny Nocny Łowca.

- Ty jesteś jednym z nich..- powiedziałam zaskoczona do taty.

- Obydwoje BYLIŚMY jednymi z nich- powiedziała mama i zdjęła bluzę odsłaniając swoje runy.

Teraz już rozumiem dlaczego tata tak dobrze się bronił przed Alec'iem, ale dalej nie rozumiem czemu zataili swoją przeszłości przede mną?

- Może teraz porozmawiamy na spokojnie.- zaproponowała Izz.

Ja nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć. Wszyscy się na to zgodzili.

- Kochanie idź się ubierz, a ja wszystko wyjaśnię- poleciła mojemu tacie mama i zaczęła opowiadać.

- Obydwoje z tatą urodziliśmy się jako Nocni Łowcy w Alicante, czyli stolice krainy Nocnych Łowców zwanej Idrys. Żyliśmy jak każdy Nocny Łowca. Do czasu gdy pojawił się Valentine Morgernstern. Stworzył on chorą organizację o nazwie Krąg, przez którą z tatą straciliśmy nasze rodziny..- Mama zaniemówiła. Widać było, że to dla niej duży wysiłek wracać do wspomnień. W tym momencie przyszedł tata, który ją przytulił i kontynuował za nią.

- Nasze rodziny były przeciwne istnieniu tej organizacji, dlatego dążyły do zniszczenia jej. Przez to dwa rody zginęły. Tylko my przeżyliśmy, bo nasi rodzice zabronili nam sobie pomagać. Wystąpiliśmy do władz, czyli Clave o pomoc, ale oni nawet nie kiwnęli palcem. Nie interesowała ich śmierć dwóch szanowanych rodów! Mieliśmy tylko siebie nawzajem. Przez postawę Clave stwierdziliśmy, że opuścimy Alicante i staniemy się zwykłymi Przyziemnymi już na zawsze. TERAZ CHYBA JUŻ ROZUMIECIE CZEMU MAMY O WAS TAKIE ZDANIE!- ostatnie zdanie tata wykrzyczał do Izzy i Alec'a. Rodzeństwo siedziało po obu moich stronach na kanapie. Widać było, że ukrywają uczucie smutku, jednak ja je widziałam.

- Czy jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?- zapytałam

- Jest jeszcze jedna ważna rzecz....- zaczęła mama, lecz przerwał jej tata.

- Nina powiem wprost, chodź nie jest to łatwe ani dla mnie ani dla mamy...

- O co chodzi ?- zapytałam,prawie ze łzami w oczach.

- Nina... my nie jesteśmy.... Twoimi biologicznymi rodzicami... Po przeniesieniu się z Alicante do Nowego Yorku, zaczęliśmy starać się o potomstwo, lecz okazało się , że nie możemy go mieć. Jako, że dla Przyziemnych mi nie mamy tożsamości to nie mogliśmy adoptować dziecka. Dlatego mimo niechęci zwróciliśmy się do pewnego czarownika o pomoc. Miał przemyci dla nas porzucone dziecko Nefilim ( Inaczej Nocny Łowca), bo czuliśmy, że będziesz nam jeszcze bliższa. I tak trafiłaś do nas. Czarownik poinformował nas, że mamy się nie martwić, że ktoś będzie Cię szukać, bo prawie nikt nie wie o Twoim istnieniu- wyjaśnił tata.

- A jej prawdziwi rodzice, co z nimi?- zapytała Izzy.

-Uwierzcie nam, ale na prawdę nic o nich nie wiemy. Wiemy jedynie, że nie jesteś podobna do rodziców, oprócz koloru oczu. Tak powiedział nam czarownik- zapewniała mama.

- A znacie może tożsamość tego czarownika?- zapytała Izz.

- Tak, nazywa się Magnus Bane, ale nie widzieliśmy go już dobre kilka lat- odpowiedział tata.

Izzy spojrzała ze smutkiem na Alec'a. Magnus to były chłopak Alec'a. Isabelle mówiła, że po rozstaniu Alec bardzo się zmienił. Chłopak siedział na kanapie i spoglądał na swoje buty. Izz podeszła do brata, przytuliła go i powiedziała mu coś na ucho. On tylko jej odpowiedział, że wszystko jest ok i spojrzał smutnymi oczami na mnie.

Biedny Alec.

I wtedy doszła do mnie myśl, że to już dla mnie za dużo.

Wstałam z kanapy i wybiegłam z domu jak najszybciej mogłam. Słyszałam, że ktoś krzyczy moje imię, ale nie zważałam na to. Biegłam ile sił w nogach. Chyba nawet tak szybko nie biegłam uciekając przed Camille. Biegłam i płakałam chyba najmocniej w całym życiu. Niby zdobyłam trochę informacji, ale jednak moje życie było już wywrócone do góry nogami to teraz się czułam jakby ktoś jeszcze je doszczętnie zniszczył. Myślałam o rodzicach, w sumie już nie rodzicach, tylko o ludziach którzy mnie wychowali i zataili przede mną wszystkie ważne informacje dotyczące mojego życia. Myślałam co teraz ze mną będzie. Czy zostanę Nocną Łowczynią? Nie wiem ile już biegłam. Czułam jakbym biegła godzinami. Nie miałam już sił więc momentalnie się zatrzymałam. Wtedy do głowy przyszli mi moi nowi przyjaciele. Isabelle, która traktowała mnie jak siostrę, Clary która wiedziała co czuję i za wszelką cenę chcieli mi pomów, Jace i Simon których jeszcze nie zdążyłam poznać, ale chciałam, a oni mnie nie znali a już mi pomogli. Oczywiście został jeszcze Alec. Chłopak którego pokochałam wraz z pierwszym jego spojrzeniem nigdy mnie nie pokocha. Nareszcie to do mnie doszło. Ja go kocham. Ale co z tego. Nigdy nie będziemy razem... Mimo że pokochałam go w każdym calu, muszę odpuścić. Jego oczy, uśmiech, klatka piersiowa ręce, głos...

I nagle go usłyszałam. Odwróciłam się do źródła głosu. Alec stał kilka metrów ode mnie, a za nim biegła w oddali Isabelle. Miał smutne, zatroskane oczy. Ja stałam patrząc mu prosto w nie i dalej płakałam.

- Alec...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale coś mnie uderzyło. Odleciałam na kilka metrów. Gdy w końcu uderzyłam o ziemię poczułam ból w każdym punkcie mojego ciała. Poczułam się strasznie śpiąca. Przed zamknięciem oczu pomyślałam o ..... Alec'u.

Ostatnią rzeczą, którą zarejestrował mój mózg, był Alec krzyczący moje imię i proszący abym nie zasypiała, abym go nie zostawiała. Usłyszałam jeszcze głos Isabelle mówiący, że trzeba nałożyć mi iratze i zabrać di Instytutu. Poczułam silne pieczenie, a następnie ktoś, chyba Alec wziął mnie na ręce. Nic więcej nie pamiętam, bo zemdlałam.


_________________________________________________________________________________

#1805 słów


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top