Loff Story?!
*******************************
Specjalne podziękowania kieruję do wszystkich osób,które pomogły mi wymyślić niektóre "scenki" w całej pracy! Są to Marzena i Marlena,one pomgły mi bardzo dużo. Reszta to już moja kreatywność oraz muzyka. Dziękuję osobom z grupy ŻŚ które nawet nie wiem czy wiedzą że dzięki ich opowiadaniom także mi pomogli!Ja nie przedłużam i miłego czytania!
********************************
Wybiegam z domu ze łzami w oczach. Nie zamierzam tam wracać. Biegnę jak najszybciej w głąb lasu nie oglądając się za siebie. Nic nie widząc,nie wiem gdzie jestem w którą stronę podążam. Ciężko oddycham ale jestem coraz dalej. Kiedy myślę,że jestem już w wystarczającej odległości zwalniam tępo. Próbuję złapać oddech,z lewością mi się udaje. Jest tak ciemno,że nie widzę drogi przed sobą. Serce mi bije coraz mocniej. Mam już dość tego trudnego życia. Z chcęcią bym popełniła samobójstwo,ale mój rozum mi nie pozwala. Pewnie będą mnie szukać... Jutro... Siadam pod drzewem i okrywam się bluzą żeby było mi cieplej. Zasypiam płacząc i czekając na śmierć,myśląc że już nigdy się nie obudzę.
Jednak coś mnie obudziło. Jakiś głos. Przerażona podniosłam głowę do góry i ujrzałam chłopaka. Najwyraźniej chciał skoczyć w dół. Stał na skarju urwiska a na dole była rzeka. Zastanawiałam się czy podejść do niego. Zrobiłam to. On usłyszał to i odwrócił się twarzą do mnie zdziwiony.
-Nie podchodź! Proszę ja nie chcę tak żyć!
-Ale dlaczego? Nie rób tego!
-Odejdź z tąd! Chcę zrobić co postanowiłem. Nikt mi nie przeszkodzi.
Już miał skoczyć w ostatniej chwili krzyknęłam do niego;
-Nie! Nie zrobisz tego! To nie ty tego chcesz! Nie rób tego,nie warto!
-Co ty o tym wiesz? Chcesz mnie powstrzymać?! Ja bardzo tego chcę. Moje życie już za bardzo się posypało.
-Porozmawiajmy. Naprawdę śmierć nie jest rozwiązaniem twoich problemów. Wiem jak to jest.
-Nie możesz wiedzieć jak to jest i jakie problemy mnie atakują. Nie znasz mnie nawet!
-Ale tutaj to nie ma nic do rzeczy. Podejdź tutaj to ci wytłumaczę.
Udało się go przekonać. Odszedł od urwiska i usiedliśmy pod drzewem pod którym wczoraj zasnęłam. Po kilku minutach rozmowy jego ton się uspokoił. Podejście także. Dowiedziałam się,że ma na imię Maciek i mieszka nie daleko. Miał niebieskie oczy i kręcone włosy w kolorze ciemnego blondu. Dobrze że go powstrzymałam przed samobójstwem. Jest zbyt ładny żeby umierać. Ale teraz zaczęło mnie niepokoić co z nami będzie. On tak samo jak ja nie chciał wracać do domu. Dużo rzeczy ze sobą nie zabraliśmy. Przez kilka minut się nie odzywaliśmy do siebie. Ja myślałam o tym jak tutaj przeżyć. Strach nie pozwalał mi wracać do domu. Nie przeżyję długo sama w lesie. Zdobyłam się na odwagę i poprosiłam Maćka o pomoc. Poszliśmy razem do mojego domu. Bałam się,tam wejść. Mój ojciec dalej mógł tam być. On zawsze był pod wpływem alkoholu. Mało kiedy zdarzało się że wracał z pracy i był trzeźwy. Weszliśmy do mojego pokoju przez otwarte okno,którym wczoraj uciekłam. Jak najszybciej wzięłam mały plecak i spakowałam tam najpotrzebniejsze rzeczy.
Serce zaczęło mi mocniej bić kiedy ktoś z drugiej strony szarpnął za klamkę od drzwi. Przestraszona szybko chwyciłam plecak i jak najszybciej podbiegłam do okna. Skoczyliśmy i schowaliśmy się w za krzewami rosnącymi niedaleko mojego okna. Na szczęście nas nie zobaczył. Nie wychodziliśmy z tamtąd przez chwilę. Dopiero gdy mój ojciec opuścił pomieszczenie pobiegliśmy jak najszybciej w stronę lasu. Była jeszcze jedna misja do wykonania. Trochę mieliśmy do przejścia. W towarzystwie Maćka szybciej minął czas. Niestety kiedy byliśmy u celu zaczęły się robić schody.
Nie było auta na podjeździe. Zazwyczaj wszysty byli w domu. Drzwi były zamknięte. Klucz do nich był pod wycieraczką. To było dziwne. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wszystko było na swoim miejscu. Pierwszym moim celem był mój pokój. Znalazłem mój plecak i spakowałem do niego najważniensze rzeczy. Uwagę moją przykuła koperta leżąca na biurku. Zaniepokoiło mnie to. Na kopercie było napisane moje imię. Otworzyłem ją jak najszybciej,zacząłem czytać na głos:
Kochany Synku!
Wiemy że to co się ostatnio działo w domu nie pomogło tobie i że nie powinniśmy tak na ciebie narzucać tych problemów. Nie chcieliśmy tego. Mamy nadzieję że nam wybaczysz i wrócisz do domu. Nie rób nic głupiego! Dasz sobie radę,gdziekolwiek teraz jesteś. Nie szukamy cię bo wiemy że na pewno wrócisz jak ci przejdzie. Dziś wyjeżdżamy do twojej cioci na 2 tygodnie,musimy się nią zaopiekować. Jeśli do tej pory nie wrócisz do nas zgłosimy zaginięcie na policję. Przepraszamy cię za wszystko. Wracaj jak najszybciej!"
Mama i Tata
Teraz to już dosłownie mój świat się posypał. Próbowałem się uspokoić ale cały się trzęsłem. Magda to zauważyła i podeszła do mnie. Słyszała to co napisali do mnie rodzice. Teraz nie wiedziałem co robić. Aż zacząłem żałować że nie skoczyłem wczoraj. Czemu?! Przecież mogło mi to oszczędzić cierpienia! A teraz? Ja nie wiem czy mam tu zostać czy uciekać z nią gdzieś z dala od ludzi,bólu i cierpienia.
Przytuliłam go mocno,nie chcąc patrzeć jak cierpi. Cierpienie innego człowieka było dla mnie czymś co wywoływało ból w sercu. Nie mogłam na to pozwolić. To nie ważne,że znamy się od dwóch dni. Ja wspieram wszystkie osoby nawet te których nie znam. Nie pocieszałam go,wiedziałam że słowa nie po działają. Czasem gesty lepiej oddają troskę o inną osobę. Staliśmy w jego syplialni jeszcze kilka minut. Wziął się w garść i oboje postanowiliśmy z tąd uciec jak najdalej. Tak będzie dla nas lepiej. Maciek zamknął dom,schował klucze na miejsce w którym były i chwycił mnie mocno za rękę. Zaczęliśmy biec w przeciwną stronę. W mojej głowie było tylko kołatały myśli ~popatrz komu dajesz dłoń,na najgorsze gotów bądź~
Zatrzymaliśmy się za znakiem z przekreśloną nazwą miejscowości w której mieszkaliśmy. Zastanawiałam się co będzie dalej. Mówiąc szczerze nie rozumiałam rodziców Maćka. Dogadaliśmy się,że on spróbuje wyjaśnić sytuację z rodzicami a potem jeśli mu się uda to coś się pomyśli. Zgodziłam się na taki układ. Podziwam tego chłopaka. Pół godziny temu wyglądał jak "kupa gruzu",nie wiedział co ze sobą robić. Teraz odważny próbuje dodzwonić się do rodziców. Widać na jego twarzy złość. Mnie samej przewracało się w brzuchu na samą myśl o tym wszystkim. Musiał mieć mocne nerwy. Ja bym na jego miejscu wyjaśniła sytuacje z listem zanim tu przybiegliśmy lecz to była jego decyzja. Minęło kilka minut. Udało mu się namówić rodziców by w razie jego dłuższej nieobecności nie dzwonili na policję,bo zrobią większy kłopot. To nie był koniec wszystkiego. Musieliśmy znaleźć jakieś schronienie. Jako iż byliśmy poza miejscem zamieszkania trudno było wybrać kierunek. Ostatecznie poszliśmy drogą między polami by sprawdzić dokąd nas zaprowadzi. Na końcu tej drogi było rozwidlenie. Były dwie opcje. Albo w prawo dalej drogą albo w lewo. Po lewej stronie znajdował się jakiś budynek. Z daleka nie wyglądał na taki w którym ktoś mieszka. Trochę strasznie to wyglądało. Zdecydowaliśmy pójść drogą po lewej stronie. Jak ktoś nas zabije to przynajmniej zyskamy to czego chcieliśmy od początku.
Dobiegliśmy do końca drogi. Z bliska ten dom wyglądał na opuszczony. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Wyglądał na zadbany w środku. Zazwyczaj takie domy są puste,stare,wszystko się w nich wali. Ten wyglądał inaczej. Meble pozostały okryte prześcieradłami. Co prawda było trochę pajęczyn ale nie było tak źle. Teoretycznie mogliśmy tam zostać na kilka dni. Bo do domu nie wracam. Nie po tym co się stało.
-Możemy tutaj zostać kilka dni-powiedziałem.
-Możemy-odpowiedziała-Ale nie mamy się czym bronić w razie potrzeby.
-Nie potrzebujesz niczego do obrony. Masz własne pięści oraz mnie.
Uśmiechnęła się do mnie kiedy to powiedziałem. Zmęczeni usiedliśmy na fotelach i zasnęliśmy. Co prawda nie były one aż tak wygodne jak łóżko ale na czymś trzeba było spać. Rano obudziłem się wcześniej niż Magda. Zanim jeszcze wstałem chwilę się w nią wpatrywałem. Wyglądała tak ładnie jak spała. Zacząłem się zastanowiać nad tym jak ja w ogóle mogłem dać się jej przekonać,że jednak się nie zabije. Wtedy wygrała ta bezsilna część mnie. Nie rozumiem jakim cudem ta dziewczyna mogła mi tak pomóc w tak krótkim czasie. Bałem się trochę o to co może się w tym domu stać. Wyjęłem jedzenie z plecaka i zacząłem jeść. Kiedy już skończyłem śniadanie wyszedłem na zewnątrz by zobaczyć czy nikogo tam nie ma. Po kilku minutach dołączyła do mnie Magda. Rozmawialiśmy głównie o życiu. Dzięki temu bliżej ją poznałem. Kiedy wstaliśmy ze swoich miejsc zauważyłem że pomimo swojego niskiego wzrostu i tak jest ładną blondynką o brązowych oczach. Zastanawiałem się co my możemy tutaj robić. Narazie jest bezpiecznie ale do kiedy tak będzie? To pytanie chodziło mi po głowie.
Dopiero południe,szczerze nie mamy tutaj co robić,nie wiemy czego się spodziewać. Przeczesałam już wszystkie półki w tym domu ale nie było żadnej książki. Gdybym jakąś miała tutaj bym mogła się oderwać od tej rzeczywistości. Wyszłam przed dom i położyłam się na trawie spoglądając na chmury. Włączyła się moja wyobraźnia przywołująca wspomnienia i marzenia,które jeszcze nie zostały zrealizowane. Zastanawiałam się jak by to było gdyby mój tata nie sięgał nałogowo po alkohol a mama jeszcze żyła. Do tej pory moje życie jakoś się trzymało. Miałam trochę problemów,ale teraz to wyglądało na nie realne. Żeby to wszystko się zmieniło. Tata mi obiecał,że się zmieni,nie będzie pił. Do tej pory nie dotrzymał objetnicy. Dlatego jestem tu. Aż łzy mi z oczu poleciały. W końcu zawiódł własną córkę,właściwie to zawiódł jedyną córkę i świętej pamięci żonę. Ona także myślała,że się zmieni. Pod tym wszystkim nawet jedno wspomnienie kiedy widziałam go pod wpływem alkoholu bolało jak kamień rzucony prosto we mnie.
Jeśli mam się wypowiedzieć szczerze na temat mojego życia to nie będzie tutaj dużo pozytywnych stron. Już samo to,że chciałem popełnić samobójstwo świadczy o tym że nie było zbyt kolorowo. Zdarzały się różne sytuacje: w domu,czasem z przyjaciółmi kiedy wychodziliśmy żeby się spotkać,kiedy jeździliśmy na koncerty i wycieczki podczas wakacji. Te myśli poniosły mnie tak daleko w głąb przeszłości,że musiałem wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłem koło Magdy,zauważyłem łzy spływające z jej twarzy. Wtedy uświadomiłem sobie że nie tylko ja miałem w życiu pod górkę. Ona także miała. Musiałem się odezwać. Widok smutnych osób nie jest przyjemny jeśli wiesz, że druga osoba miała ciężki los.
-Zaufaj mi wszystko nam się uda. Wyjaśnimy tą sprawę z rodzicami,spróbujemy zrobić cokolwiek żebyś mogła wrócić do domu.
-Ale,mój tata. On nie przestanie pić. Najwyżej mogę jeszcze zamieszkać u mojej cioci. Zależy mi na tym żeby było jak dawniej,bez mamy ale tak,że tata nie pił alkoholu.
-Z nałogiem trudno się walczy. Chiałbym jakoś ci pomóc. Tobie o twojemu tacie. Niestety nie jestem członkiem twojej rodziny.
-I tak już wiele zrobiłeś. Dziękuję ci. Jeśli wrócę do domu i uda mi się naprawić relacje z tatą na pewno się odwdzięcze. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Moje słowa podniosły ją na duchu. Naprawdę była dla mnie kimś ważnym. I choć nie znamy się całe życie jestem pewien, że razem uda nam się pokonać wszystkie przeciwności losu. Wiatr lekko wiał a moje myśli już się uspokoiły. W niedalekiej odległości od opuszczonego domu usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej. Był to znak żeby uciekać z tamtąd jak najszybciej. Pobiegliśmy po plecaki i wybiegliśmy z budynku. Rozglądaliśmy się czy nie ma nikogo wokół. Zauważyli nas! Musieliśmy uciekać. Nie było jak ich zgubić,ponieważ wszędzie były pola. Żadnego lasu. Przyśpieszyłem myśląc,że im szybciej tym lepiej i uda nam się ich zgubić. Im dalej w pole tym dla nas dobrze. Chyba ich zgubiliśmy.
Zatrzymałam się by chwilę odpocząć i uspokoić oddech. Po polach nie łatwo się biega. Na dodatek nie było tak,że by nas nie zauważyli. Musiało by być ciemno a było popołudnie. Jakimś cudem udało się ich zgubić. Zastanawiałam się czy te gliny to sparwka mojego taty,który wreszcie wytrzeźwiał i zorientował się,że nie ma mnie w domu czy rodzice Maćka nie dotrzymali obietnicy.
-Gdyby nas znaleźli,jedyne co mogą zrobić to zabrać nas do domów.
-Właśnie. Ale czy ty na pewno chcesz tam wracać?
-Zawsze mogę podać adres cioci i wyjaśnić dlaczego akurat tam.
-Droga do tego opuszczonego domu jest prosto,tak jak biegliśmy.
-Tak,ale ciężko będzie kiedy już zrobi się ciemno.
-Wtedy nas nie znajdą,chyba że po światłach latarek.
-Masz rację. Ale czy to nie będzie no wiesz że jak nas znajdą to zabiorą do domu radiowozem.
-Ja tam mogę udawać,że się znamy.
-Ciekawe kto się na bierze-zaśmiałam się.
-Przez to całe zamieszanie stoimy na środku pola. Opłacało się biec?
-Tak. Bedziemy mieli z nich bekę że nas nie mogą znaleźć na łysym polu.
-Może jednak wróćmy tam.
-Okej,najwyżej wbiegiemy w ten las pomiędzy drogą.
Nie przeszliśmy za dużo i wpadliśmy jak śliwka w kompot. Czekali tam na nas. Co za zgredy. I takim nieszczęśliwym trafem nie udało nam się dalej uciec. Nie dało się ich ominąć. Co to za policjanci?! Za dużo ich. Jakaś ślubna eskorta czy co? W ostateczności kazali nam wsiąść do radiowozu i zawieźli do domów. Nasza wielka ucieczka przed problemami się nie udała. Na szczęście ja i Maciek byliśmy w kontakcie. Wyjaśniłam całą sytuację cioci i zgodziła się bym u niej zamieszkała do póki tata nie przestanie pić. Okazało się,że cała ucieczka skończyła się tylko odwiezieniem do domu i pouczeniem,dobrze że nikt nie wiedział co się tam naparwdę wydarzyło.
Pisałem potem z Magdą żeby jej wyjaśnić co teraz się u mnie dzieje. Nadal miałem focha na rodziców. Ale jutro na pewno się spotkam z Magdą,bo mam jej coś ważnego do powiedzenia. Umówiliśmy się w parku,niedaleko polany około 12:00.
Następnego dnia,wstałam wcześniej żeby się wyrobić na to spotkanie. Dobrałam sukienkę i buty,wyprostowałam włosy a po śniadaniu przekazałam cioci,że wychodzę na spacer.
Dotarłam do parku i usiadłam sobie na ławce czekając na Maćka. Patrzyałam na fontannę stojącą na przeciwko mnie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Zgaduj kto przyszedł-zaśmiał się.
-Hmm... Na pewno.. Mój najlepszy przyjaciel Maciek!
-Zgadłaś-podszedł do mnie i usiadł obok.
-Nikogo innego się nie spodziewałam.
-Pięknie wyglądasz-skomplementował.
-Dziękuję. A więc po co mnie tutaj ściągnąłeś?-zapytałam uśmuechając się.
-Gdyż,ponieważ trochę się już znamy a ja nigdy nie widziałem tak troskliwej,odpowiedzialnej,wspierającej i dobrej dziewczyny jak ty. Chiałbym cię o coś zapytać.
-Mów śmiało,jestem otwarta na pytania.
-Zostałabyś moją dziewczyną?
Tego w ogóle się nie spodziewałam. Nawet się nie zastanawiałam. Odpowiedziałam tak szybko jak kobieta na ślubie chcąca już zakończyć ceremonię.
-Tak!-powiedziałam szczęśliwa.
Wreszcie od dłuższego czasu udało mi się odnaleźć własne szczęście oraz sens życia. Dodatkowo dostałam bransoletkę ze złotym znakiem nieskończoności,która bardzo mi się spodobała.
Nagle zauważyłam mojego tatę idącego przez park. Poprosiłam Maćka żeby poczekał na mnie i pobiegłam do taty. Pewnie wracał od cioci. Miał dziś do niej pójść ponieważ się o mnie martwił. Wyjaśniłam mu wszystko a on powiedział,że dla mnie postara się już nałogowo nie sięgać po alkohol i zmieni się. A jeśli mu się to uda to będę mogła wrócić do domu. Dopóki on będzie próbował to wyleczyć ja będę mieszkać u cioci a tatuś kiedy będzie trzeźwy będzie nas odwiedzał. Przytuliłam go na pożegnanie i odparłam,że muszę już iść. Wróciłam do Maćka i postanowiliśmy się jeszcze przejść na polanę która zazwyczaj o tej godzinie była pusta i pięknie wyglądała.
Usiedliśmy na trawie. Kwiaty o tej porze roku wyglądały przepięknie. Szczególnie irysy. To moje ulubione. Cieszyło mnie to,że wreszcie skończą się moje kłopoty rodzinne. Wszystko zdawało się być lepsze. Wyjęłam telefon z torebki i włączyłam piosenkę Ola "Lepszy świat". Pasowała do tej sytuacji.
Maciek przytulił mnie i powiedział mi,że mnie kocha a następnie pocałował. Odwzajemniłam ten pocałunek. Całą rzesztę dnia spędziliśmy razem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top