3. Pierwszy dzień w szkole
7:10
Lisa
-To niemożliwe. To głupi sen - pomyślałam.
Wstałam dziś wcześniej, bo miałam iść po Mary. Umówiłyśmy się pod jej domem na 7:40.
W głowie miałam jej plan i mój mega dziwny sen. Porozmawiam o tym z Mary, a potem nawet z nim. Chociaż... sama nie wiem. A może mam jakąś moc ?Przechodzenie do snów? Nie, ogarnij się dziewczyno! Po prostu oszalałś na punkcie Lloyda, choć pewnie się tak nie nazywa. Wszystko sobie wymyśliłam.
Wstałam z łóżka i ogarnełam się w łazience. Ubrałam się w granatowe szorty i czarną bluzkę. (Obrazek 👇)
Spakowałam książki i zeszyty do czarnej torby. Potem umalowałam się i czesałam swoje czekoladowe włosy.
Poszłam do kuchni na śniadanie.
Stała tam już ciocia Lucy i robiła jajecznicę.
- Dzień dobry.
- Hej ciociu.
Usiadłam przy stole, a ona podała mi jajecznicę.
- Stresujesz się pierwszym dniem?
- Em... chyba nie. Z Mary jest mi raźniej, wiesz widziałaś ją wczoraj.
Tak naprawdę cholernie się bałam. Naszego planu i najgorsze że cały czas myślałam o tym chłopaku . Muszę go mieć. Popatrzyłam na zegarek. O nie! Było już po 7:40 Mary już na mnie czeka!
- Pa ciociu muszę lecieć, jestem trochę spóźniona!
Wzięłam jabłko i wodę mineralną ze stołu, szybko wybiegłam z domu. Ciocia pomachała mi z okna, a Mary już na mnie czekała.
- Punktualność to nie jest twoja mocna strona. - Zaśmiała się.
- Sorki. Idziemy?
- Dobra.
Po chwili namysłu zapytałam :
- A co jeśli się nie uda? Pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
- O nic się nie martw. Dzięki naszemu planu bedziecie mieli okazję się szybciej poznać.
- Może masz rację...
- Nie może tylko na pewno!
Mary jest najlepsza w pocieszaniu. Znamy się zaledwie dzień, a jesteśmy nierozłączne. Chyba nie będę nam psuć dnia moją fikcją o Lloydzie.
Zaraz byłyśmy przed szkołą. Było dużo ludzi, 2 razy więcej niż w moim gimnazjum. Mieszkałam jeszcze w Londynie. Cieszę się że przeprowadziłam sie do USA. Stanu Kalifornia. Do Mill Valley. W Anglii było mi dobrze byłam popularna i miałam branie... (XD)
Ale od tamtego czasu co zrobił mi Lucas...
- Lisa, nie śpimy! - Zaśmiała się Mary. Faktycznie się trochę rozmarzyłam. Wchodziłyśmy do szkoły, a ja rozglądałam się za Lloydem.
Stanęłyśmy przed salą w której zaraz mamy lekcje. Nagle Mary szturchnęła mnie łokciem.
- Patrz kto idzie kochana.( ͡° ͜ʖ ͡°)
Na chwilę zamarłam. Patrzyłam się na niego jak rozmawiał z 4 kolegami. Gdy odeszli, spojrzał się na mnie i zastygł w nie ruchu tak jak ja. Coś mi się zdaje że ten sen... razem w nim byliśmy. Naprawdę. Mary wzięła mnie za rękę i podeszłyśmy do niego. Nadal się na siebie gapiliśmy. Aż moja przyjaciółka wypaliła:
- Cześć. Jestem Mary. Chodzimy z tobą do klasy- uśmiechnęła się promiennie.
W tym samym czasie ja i on powiedzieliśmy:
-Hej jestem Lisa.
-Hej jestem Lloyd.
I znowu zamarliśmy. Miał piękne zielone oczy... cudowne! (Ale mniejsza z tym) Po głowach krążyła nam jedna myśl. TO SPOTKANIE WE ŚNIE. Zarumieniłam się troszeczkę, on tak samo. Biedna Mary, przypatruje sie tej sytuacji i nie wie o co chodzi.(Ach, ten sarkazm >¤<)
- Dobra. Musimy zamykać, cześć! -powiedziała ciągnąć mnie za rękę.
- Cześć ... - powiedziałam to tak jakbym ostatni raz go miała widzieć. Nie tak to miało zabrzmieć.
Em...narazie- Lloyd uśmiechnął się a Mary zaciągała mnie na drugi korytarz. Byłyśmy już za rogiem. Mary pisnęła cicho z podekscytowania. Mi też morda sama się szczerzyła na myśl o nim.
- Widziałaś jak głęboko patrzył się w twoje oczy?- spytała.
[FacePlam]
- Nie Mary, nie widziałam. Miałam zamknięte oczy.-Teraz miałam potwierdzenie że przyszłam do niego w śnie. To moment kiedy muszę jej i tym powiedzieć.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. Nie chciałam wcześniej bo myślałam że to moja wyobraźnia...
I właśnie teraz zadzwonił dzwonek. Cholera. Musimy poczekać całe 45 minut.
- Ach, dobra później mi powiesz.- odparła.- chodźmy na lekcje.
Byłyśmy już przy sali. Nasza klasa zgromadziła się przed drzwiami. Lloyd rozmawiał z tym brunetem.
Miał na sobie czerwoną bluzę z kapturem, czarne spodnie i trampki. Lloyd był ubrany podobnie tylko miał zieloną bluzę.
Po chwili przyszła wychowawczyni. Prawie zapomniałam że mamy teraz wychowawczą. Weszliśmy do sali i usiedliśmy tak jak wczoraj. Pani Chole Bell zaczęła mówić.
- Dzień dobry. Tak się złożyło że macie pierwszą lekcję ze mną. Na początku byśmy się lepiej poznali po kolei będę wyczytywała osoby które wyjdą na środek i się przedstawią. Na początek nr. 1 Diana Ashley.
Ja nie mogę. Jak dzieci w przedszkolu. No ale trudno niech jej będzie.
Osoby mówiły ile miały lat co lubią i takie głupoty.
- Lloyd Garmadon - powiedziała Pani.
Wyszedł z ławki na środek. Poprawił sobie włosy.
- Cześć jestem Lloyd. Mam 16 lat, lubie jeździć na rolkach i grać w piłkę. Eee... mój ulubiony kolor to zielony a ulubiony przedmiot to W-F i Fizyka. Jestem uczulony na orzechy...Chyba tyle
Pani wyczytała Clare Harvey, a Lloyd usiadł na swoje miejsce. Mogłabym przysiądz że kątem oka patrzył się na mnie. Teraz chociaż wiem że lubi jeździć na rolkach tak jak ja. Patrzę na zegarek. Jest dopiero 8:30 ech... jeszcze 15 minut do...
- Lisa, Pani Cię woła już 3 raz.- szepnęła Mary. Otrzasnęłam się i spojrzałam na Panią. Wzrokiem pokazała że mam wyjść na środek. Jak już wyszłam to mówię:
- Jestem Lisa Taylor , mam 16 lat, przeprowadziłam się do Mill Valley z Londynu. Umiem...
Spojrzałam na Lloyda. Patrzył się na mnie. Uśmiechnełam się do niego, bo co miałam zrobić? Kontynuując:
Yyy jeździć na rolkach. Wszyscy mówią że jestem bardzo marzycielska i wogule. Co tam jeszcze... a i lubię plaste i technikę.A jak mi się nudzi to słucham muzyki. Już?
- Tak, Lisa usiądź. Teraz Kai Smith.
Usiadłam w ławce.O, Kai to ten ziomek w czerwonym.
- Siemka, jestem Kai. Lubię jeździć na desce. Nie lubię matmy. Mój ulubiony kolor to czerwony. No... ten... to tyle.
Heh, spoko ten Kai. Jeszcze ten jego uśmieszek. Jak takiego gościa nie lubić?
Potem wyszła Mary.
- No hej, jestem Mary Nixon. Mieszkam mu tu niedaleko. Nie lubię się uczyć ale Historia jakoś mi idzie. Hmm... Lubię grać w siatkówkę i fotografować. Nom tyle.
Jeszcze kilka osób tam o sobie gadało. Zadzwonił wreszcie dzwonek. Wszyscy wybiegli. Ta lekcja nie była za ciekawą.
- Mary chodź.- powiedziałam. Usiadłyśmy na ławce. Wszystko co do szczegółów jej opowiedziałam. Była zaciekawiona i jednocześnie zdziwiona.
- To wszystko wyjaśnia , Lisa.
- To jest magiczne. Musimy mieć ze sobą więź czy coś.
- Nie wiem co o tym myśleć...
- Ja też Mary, ja też...- powiedziałam.
Wow aż 1050 słów!
Co będzie dalej? Co łączy Lloyda i Lise?
♥♥♥
Chiałabym wam wszystkim serdecznie podziękować za wszystkie ☆ i miłe komentarze. Naprawdę jestem wam wdzięczna i przepraszam za błędy
♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top