Durm❤ Bartra
Tak bardzo go nienawidziłem. Jednak miłość przewyższyła wszystko.
Kiedy go poznałem, był inny. Zimny drań bez serca. Potrafił mnie niszczyć kilkoma słowami. Każdego dnia było coraz gorzej. W końcu zostaliśmy sami w szatni po meczu. Chciałem się jak najszybciej wynieść, by znów nie powiedział czegoś po czym będę się zbierał wiele tygodni. Nikt nie wiedział co czułem. Nikt nie wiedział co przeżywałem. Co noc płakałem. Bałem się jak cholera. Moja psychika wysiadała. Kilka razy próbowałem popełnić samobójstwo. Najbardziej bolało to, że zakochiwałem się. Zakochiwałem się coraz bardziej. On tak bardzo mnie ranił.
Wtedy w szatni Wszystko się zmieniło.
Popatrzyłem na niego. Stał do mnie tyłem. Bez koszulki. Podziwiałem każdy skrawek jego pięknego, umięśnionego ciała. Odwrócił się. Ja szybko zająłem się ściąganiem spodenek żeby zakryć to, że się w niego wgapiałem. Teraz ja stanąłem tyłem bez koszulki, w samych bokserkach. Poczułem na sobie wzrok. Nie taki zwykły. Palący. Odwróciłem się.
-Dlaczego na mnie patrzysz?
-Bo zobaczyłem pasztet ale nie mam chleba więc mogę tylko popatrzeć-zaczął się szyderczo śmiać. Szybko wróciłem do dawnej pozycji. Nie chciałem, żeby zobaczył, że płacze. Szybko wierzchem dłoni otarłem jedną łzę spływającą po moim policzku. Chciałem być silny, ale w tamtej chwili nie wytrzymałem.
Bez względu na wszystko podszedłem do niego i uderzyłem "z liścia". Jego oczy rozszerzyły się do rozmiarów pięciozłotówek. Sam nie mogłem uwierzyć w to co zrobiłem. Małymi krokami odszedłem do niego. Upadłem na kolana i złapałem się za włosy. Zacząłem je pociągać z całych sił. Łzy cały czas spływały po moich policzkach i spadały na posadzkę. Mało brakowało, a nie zacząłbym krzyczeć. Stało się coś nieoczekiwanego.
Bartra usiadł koło mnie, przyciągnął mnie do siebie i zatrzymał w stalowym uścisku. Próbowałem się wyrywać, ale stwierdziłem, że jest za silny i nie uda mi się wydostać.
-Puść mnie. Proszę-myślałem, że chociaż raz mnie wysłucha, ale na marne.
-Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam Erik. Nie wiedziałem, że to tak wszystko na ciebie działa. Myślałem, że puszczasz to koło uszu To wszystko Ja Chciałem ci się przypodobać. Myślałem, że będziesz się z tego śmiał-popatrzył na moje ręce. Widoczne były nowe i stare sznyty.-Czy to przeze mnie?-delikatnie kiwnąłem głową.-Boże, co ja narobiłem. Nie chciałem tego. Nigdy nie chciałem twojej krzywdy. Jestem potworem!-teraz i on płakał. Dosyć długo trwaliśmy w uścisku.-Eriku, wybaczysz mi?-popatrzyliśmy sobie w oczy. Pierwszy raz od naszej "znajomości" nie zobaczyłem żadnych negatywnych emocji, oprócz smutku. Zobaczyłem w nich troskę, strach i miłość.
-Tak, wybaczam ci-do tej pory nie wiem jak zdołałem to powiedzieć
Stykaliśmy się czołami. Już nie patrzyłem w jego piękne jasnozielone oczy, ponieważ cała moja uwaga skupiła się na jego pięknych malinowych ustach. Dzieliło nas już kilka centymetrów. Mężczyzna zlikwidował ją. Wtedy poczułem się jak w raju.
Mogę teraz umierać, pomyślałem. Całował delikatnie, z nutką namiętności. W międzyczasie gmerał ręką po moim pośladku.
Było mi przyjemnie.
-Na zawsze razem?-zapytałem w przerwie na oddech.
-Na zawsze razem.
-Durtra?
-Siempre Durtra.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top