05.Decyzja Bobby'ego oraz Yun Hyeong'a.
W tym samym czasie, Song wracał samochodem od rodziców. Kierując się do mieszkania, spostrzegł studenta II roku elektrotechniki. Wracał, chwiejnym krokiem. Pierwszoroczniak zjechał na pobocze, trąbiąc. Starszy chłopak zatrzymał się oraz obejrzał. Poznał auto współlokatora, więc podszedł, by zaraz wsiąść. Jadąc do domu, młodszy zaczął rozmowę.
- Hyung, dlaczego wracasz na piechotę?
- Uznałem, że się przejdę. Chyba nie nadaje <ik> się na takie wypady. Domówki są lepsze. – wyjaśnił Bobby.
- Mogłeś zadzwonić po Jun-hyunga, czy mnie. – dodał Yun.
- Masz swoje życie, młody. Nie ważne. Jak spotkanie? – zapytał Bob.
- Dobrze, hyung. Zabiorę Cię kiedyś na taki obiad do rodziców. Chętnie Cię poznają. W końcu opiekujesz się mną. – powiedział przyszły prawnik.
- Dzięki.. Yyy, .... Jak ci się podobał nasz pocałunek? – palnął Bobby.
- Cóż... Szczerze, to bardzo. Potrafisz się całować, hyung. Dziewczyny pewnie odpływają podczas tej czułości. – stwierdził Song.
- Nie wiem, nie pytałem. Jesteś pierwszym, którego o to zapytałem. – wyznał kumpel Jun Hoe.
Yunie nie wiedział co ma powiedzieć. Jego współlokator zaskoczył go tym. W ogóle dziwnie się czuł, jak on poruszył ten temat. To był tylko buziak.
Gdy dojechali do wieżowca, Yun Hyeong chciał wysiąść, lecz drugi Kim nie pozwolił. Chwycił jego nadgarstek, pytając.
- Możemy spróbować jeszcze raz? Bez chłopaków?
Pierwszoroczniak uniósł brwi. Nie spodziewał się, lecz zgodził. Pomyślał, że starszy student chce sprawdzić, czy byłby w stanie związać się z chłopakiem, skoro zraził się do dziewczyn. Ji Won odpiął pas, przysuwając się do Yun'a. Ujął jego podbródek i pocałował, nieco inaczej. Jednak, gdy ten odwzajemnił, dopiero zrobiło się milej.
June zasnął, natomiast ja wróciłem do nauki. Leżałem tyłem do niego. W pewnym momencie wtulił się w moje plecy, obejmując mnie w pasie. Moje ciało przeszyły dreszcze, zwłaszcza jak oddechem musnął mój kark.
Koo przebudził się. Popatrzył na plecy Jin Hwan'a. Uśmiechnął się, zadowolony. Okularnik był cieplutki, pachniał wspaniale. Starszy chłopak postanowił, że sprawdzi jego reakcje.
Poczułem, że ten dupek wsuwa dłoń pod moją koszulkę. Spiąłem się, dość mocno. Czyżby coś mu się śniło? Przekręciłem się na plecy. Miał zamknięte oczy. Przesunął rękę na mój bok, mocniej tuląc mnie do swojego ciała.
- Hyung.... – zawołałem, a on wymruczał, uchylając powieki.
- No?
- D-dotykasz mnie... - wyszeptałem.
- To przyjemne. Masz ładne ciało, które zasługuje na trochę czułości. –stwierdził, unosząc się nieco.
Zerknąłem w jego patrzałki. Uśmiechnął się, nie odrywając ode mnie wzroku.Zbliżył się do mojej twarzy, ujął podbródek w palce, jakby chciał mnie pocałować. Moje serce mocniej zabiło. Dotknął kciukiem warg, z taką fascynacją.
Bobby oraz Yunie oderwali się od siebie. Pierwszy chrząknął, zaś drugi szybko spojrzał w bok, mocno zawstydzony, z szybko bijącym sercem. Nikt inny tak nievcałował jego ust, więc było to dla niego niezwykłe doznanie.
Obaj wysiedli z samochodu. Przyszły prawnik ruszył w stronę wejścia, natomiast elektrotechnik podążył za nim. Gdy jechali windą, panowała cisza. Song oparł się pupą o poręcz, mając zwieszoną głowę. Drugi Kim „rzucił" okiem naprzyciski. Wtem zatrzymał windę, mówiąc.
- Pogadajmy.
- Hyung, jestem zmęczony. To tylko pocałunek. Potrzebowałeś tego. Nie musimy otym rozmawiać. – odezwał się młodszy chłopak.
- Nie podobało Ci się, albo ja Ci się nie podobam. Cóż, nie jestem ciachem, jak June, czy Chan Woo. – mruknął Bob.
- Podobało mi się, hyung. Bardzo, ale Ty wolisz dziewczyny. Lepiej by tak zostało. Nie chcę się zakochać w Tobie. To by bolało. – wyznał szczerze Yun.
- A może June ma racje? Może powinienem umówić się z chłopakiem, spróbowaćczegoś innego? – ciągnął kumpel June.
- I co? Zaczniemy się ze sobą spotykać, zakocham się z Tobie, a Ty spotkasz śliczną dziewczynę, ideał i uznasz, że nie chcesz ze mną być, hyung. Nie... - przerwał Song, ponieważ drugi Kim docisnął go do lustra w windzie. Zaraz oznajmił.
- Przez cały dzień o Tobie myślę, nawet teraz, jak jestem pijany. Twoje usta, są takie miękkie, soczyste. Jesteś przystojny, dojrzały, aż dziw, że nikt się za Tobą nie ugania. Powinieneś mieć ogrom podrywaczy. Z drugiej strony, to ułatwia sprawę. Nie muszę pozbywać się ich i mogę Cię mieć, tylko dla siebie, całego.
Yun Hyeong zasłonił starszemu chłopakowi usta. Ten musnął wewnętrzną stronę łapki pierwszoroczniakowi.
- Jak hetero mógł się tak odmienić po pocałunku? – zapytał student prawa.
- Sam nie wiem, ale nie czuję obrzydzenia. Wręcz przeciwnie, chcę więcej. Chętnie zobaczę również Twoje ciało. – wyszeptał Bobby, przesuwając palcem pokoszuli pierwszoroczniaka.
- Hyung... - miauknął Yunie, zaś elektrotechnik skradł mu pocałunek. Ten był namiętny.
Kiedy Jun Hoe chciał mnie musnąć wargami, do mieszkania wrócili nasi współlokatorzy. Poderwaliśmy się z kanapy. Nie chciałem, by zastali nas w takim stanie. Wkroczyli do salonu, trzymając się za ręce. Przywitali się, a Ji Won rzekł.
- Od dziś ja i Yun zaczynamy randkować.
- Poważnie? Jesteś pewny, Bob? Wolisz laski i jesteś pijany. – odezwał się Koo.
- Wiem, czego albo raczej kogo chcę, zwłaszcza po dzisiejszym pocałunku. –dodał student II roku elektrotechniki.
- Ok. Skoro tego chcesz, nie mam nic przeciwko. Jesteście dorośli i życzę szczęścia. – powiedział przyszły architekt.
Uśmiechnąłem się, ciesząc się, że moi współlokatorzy coś do siebie poczuli.
(...)
Minęło kilka dni. Czarnowłosy zmienił się dla mnie. Wiedziałem, że to że względu na to jak wyglądałem. Cóż, niektórzy ludzie tacy są. Tego nie da się zmienić.
Idąc na zajęcia, nieco się zamyśliłem. Niespodziewanie wpadłem na kogoś. To trochę zabolało. Moje notesy wylądowały na podłodze. Od razu przeprosiłem oraz zamilkłem widząc, że moją ofiarą jest przystojny chłopak.
- Przepraszam...
- Nic się nie stało. To po części moja wina. Jestem nieco zagubiony. Nazywamsię Kim Han Bin, lecz przyjaciele wołają na mnie B.I. Właśnie się przeniosłem.– przedstawił się.
- Miło mi i witam na uczelni. Ja nazywam się Kim Jin Hwan. Jestem na I roku. –rzekłem.
- Och, młoda krew. Ja jestem na II roku. Mógłbyś wskazać mi salę 105? –zapytał, natomiast ja skinąłem głową. W drodze na zajęcia porozmawialiśmy trochę. Ten Kim okazał się bardzo miły.
Wracając z uniwersytetu natknąłem się na tego kolesia, z którym sypia Koo.Dostrzegł mnie, uśmiechając się oraz witając.
- Cześć, Mały.
- Dzień Dobry. Pewnie przyszedłeś do Jun-hyunga? – przywitałem się, po czym weszliśmy do apartamentu.
- Umm, tak. Ale tylko po notatki z wykładów. Nic więcej. Chodź nie zaprzeczę,że z Tobą chętnie poszedł bym do łóżka. – powiedział, dociskając do mnie dościany. Ściągnął moje okularki, zbliżając się do moich ust. Wtem do moich uszu dotarł głos studenta architektury.
- Jae, zostaw go. Nie wolno Ci go całować. Jest jeszcze niewinny. Nikt go nie całował, nie dotykał.
- Eee? To tym bardziej chętnie się nim zaopiekuje. – powiedział seks kolegatego dupka.
Jun Hoe trzepnął go notatkami w głowę, chwycił moją rękę, by zaraz mnie odciągnąć od tego chłopaka. Schowałem się za moim współlokatorem.
- Zapomnij. Gdybym Ci na to pozwolił, Bobby oraz Yunie powiesili by mnie za „jaja" – „rzucił" szczerością wysoki przystojniak. Jae uniósł ręce, podziękował za notatki, oddał moje bryle i wyszedł.
- Uważaj na niego, Jin Hwan. – odezwał się Koo, odwracając się do mnie twarzą. Popatrzyliśmy sobie w ślepka, w milczeniu. Założył mi okulary, stwierdzając.
- Dobrze Ci bez okularów. Pomyśl o szkłach kontaktowych.
I udał się do swojej sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top