01.Współlokatorzy.
Edukacja w moim życiu jest bardzo ważna. Odkąd tylko zacząłem naukę, zawsze się starałem osiągać jak najlepsze wyniki. Cóż, miało to swoje minusy. Wiele osób widziało we mnie kujona, lecz prawda jest taka, że nie zakuwam, tylko systematycznie wchłaniam wiedzę, odrabiam zadania i jestem skupiony na zajęciach. Niestety, nie każdy potrafi to zrozumieć. W końcu dla każdego liczy się coś innego....
W ostatniej klasie liceum zdecydowałem się na uniwersytet w innym mieście. Mieli tam całkiem niezłe wydziały, ale ja zdecydowałem się na medycynę, choć fizyką oraz matematyką także się interesowałem.
Mój najlepszy przyjaciel z kolei wybrał elektrotechnikę. Zawsze to go „przyciągało", a jak okazało się, że ten kierunek znajdował się na uczelni, którą wybrałem, tym bardziej podszedł do tego z entuzjazmem.
Po zakończeniu roku pora było rozejrzeć się za jakąś kwaterą, pokojem, jednakże nie chciałem mieszkać w akademiku. Słyszałem, że niezłe imprezy tam urządzają, do tego nie wiadomo na kogo można trafić. Wtedy DK zaproponował mi pokój u kolegi, który przyjaźnił się z jego, starszym bratem. Student II roku wynajmował duży apartament z chłopakami. Ostatnio zwolniło się miejsce, gdyż ich współlokator przeniósł się na uniwerek, bliżej domu. Miałem co do tego obawy, lecz Dong Hyuk zapewniał mnie, że ten jego kolega to w porządku i będę miał dużo miejsca. Zgodziłem się, ale dziwiłem, że nie chciał z nim zamieszkać. Chyba wolał akademik???
Dzień przed rozpoczęciem roku akademickiego, spakowany oraz gotów na kolejny etap nauki, pojechałem pod adres, który dostałem od mojego przyjaciela. Po dotarciu do wieżowca, uniosłem brwi, nieco zaskoczony. Budynek był nowoczesny, ogromny.
Wszedłem kodem, po czym z torbą, plecakiem i walizką wkroczyłem do windy. Wjechałem na 10-te piętro. Gdy wysiadłem, usłyszałem muzykę. Idąc i rozglądając się po numerach, melodia stawała się bardziej wyraźna. Wreszcie znalazłem mieszkanie. To z niego wydobywały się te dźwięki.
Zapukałem niepewnie. Nic. Uczyniłem to ponownie. Nadal nic. Muzyka się skończyła, więc wcisnąłem dzwonek. Do moich uszu dotarł odgłos kroków oraz jakieś głosy. Wtem drzwi otworzyły się. Moim oczom ukazał się wysoki, czarnowłosy chłopak. Zlustrował mnie z dołu do góry i zatrzymał ślepia na mojej twarzy, pytając. W tym czasie ja chciałem się przedstawić.
- Dzie...
- Ktoś Ty?
- Ja... - urwałem, gdyż usłyszałem inny głos.
- June, kto przyszedł?
-Jakiś koleś w okularach. – mruknął czarnowłosy.
- Koleś w okularach? – powtórzył ten drugi, którego mogłem w końcu zobaczyć.Nagle wyskoczył.
- Aa! Kim Jin Hwan! Przyjaciel, mojego przyjaciela młodszego brata.
- Eee? Że kto? – burknął wysoki chłopak.
- Mówiłem Ci. Nasz nowy współlokator. Ten chłopak to przyjaciel Dong Hee'go brata, Dong Hyuk'a. – sprostował drugi oraz mnie powitał.
- Cześć, Jin Hwan. Nazywam się Kim Ji Won, ale możesz mi mówić Bobby-hyung. A to jest Koo Jun Hoe. Obaj jesteśmy na II roku. Właź.
- Chwila, Bobby. Ten nerd do nas nie pasuje. Wygląda jak kujon. – palnąłszczerością Jun Hoe.
Ji Won uderzył go w ramię, mówiąc.
- Zamknij się, June. Chciałem kogoś normalnego... Wejdź, Jin Hwan.
Przytaknąłem głową, po czym wszedłem do środka. Apartament był wielki. Zaraz zjednego z pokoi wyłonił się kolejny mieszkaniec.
- Jin Hwan, to Song Yun Hyeong, również nowy współlokator i student I roku prawa. Będzie Ci raźniej. Yun, to Kim Jin Hwan, jest na I roku medycyny. –odezwał się Bob, więc uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Rany, dlaczego Chan Woo zrezygnował z mieszkania z nami? Było tak fajnie, ateraz mamy na głowie pierwszoroczniaków. – rzekł Koo, stając tuż za mną.
- Och, przestań marudzić, June. Potrzebujemy młodej krwi, kogoś kim sięzaopiekujemy. – stwierdził drugi Kim.
Następnie wskazał mi pokój. Wszedłem do niego, rozglądając się.
- Twoje rzeczy dotarły tutaj wczoraj. Wraz z Bobby'm-hyungiem je wnieśliśmy. –powiedział Song.
- Dziękuję bardzo. To miłe. – wyszeptałem.
- Nie ma za co. Rozpakuj się, Jin Hwan. Czuj się jak u siebie. – dodał Ji Won, natomiast ja uśmiechnąłem się.
Kiedy nastał wieczór, byłem częściowo rozpakowany. Ściągnąłem na moment okulary, przetarłem oczy i znów założyłem. Byłem odrobinkę zmęczony. Wyciągnąłem się zpomrukiem, patrząc w sufit.
W tym czasie student II roku elektrotechniki zamówił pizzę oraz pepsi.Czarnowłosy chłopak opadł na kanapę, zaczynając.
- Szlag, ten koleś odstrasza od siebie brylami. Jest brzydki i nie pasuje tutaj.
- No i? Ważne, że mamy współlokatora. Z resztą ja też nie jestem przystojny. –oznajmił Bobby.
- Taa, tylko Ty masz charakter, a to „coś" to kujon, taki grzeczny, wszystko według zasad, ciągle z nosem w książce i nic sobą nie przedstawia. – ciągnąłJun.
- Ach, już wiem o co chodzi. On nie jest w Twoim typie, brzydki, a Ty po cichu liczyłeś na kogoś słodkiego, kto chętnie spędzi z Tobą noc. Wybacz, że nietrafiłem. Ale to lepiej, bo szybko od nas nie ucieknie. – wyznał Bob.
Zacząłem układać książki. Usłyszałem pukanie.
- Proszę. – odezwałem się, a do środka wszedł Song, mówiąc.
- Jin Hwan, chodź do salonu. Kolacja jest. Hyungowie nas proszą.
Skinąłem czupryną oraz opuściliśmy sypialnię. W pokoju dziennym siedzielistudenci II roku. Ten wysoki, w czarnych włosach, znów mnie zmierzył wzrokiem. Dosłownie miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
Klapnąłem na podłogę, zaś Bobby nalał nam wszystkim pepsi. Poczęstowałem się, ale zjadłem tylko kawałek. Podziękowałem i wróciłem do siebie.
- Rany, widziałeś „to"? Bobby, to „coś" naprawdę do nas nie pasuje. Yun jest chociaż przystojny i nie ma nic przeciwko imprezom. – wyszeptał Junnie.
- Ty znów swoje, June. A skąd wiesz? Może się wstydzi? Do tego patrzysz na niego w taki sposób. – wymruczał drugi drugoroczniak, natomiast przyszłyprawnik się nie odzywał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top