11.Prawda.
Rano, podczas śniadania „rzuciłem" okiem na okno. Wyłoniło się słonko. Powoli zbliżała się wiosna, co nieznacznie poprawiło mi humor.
- Piękna pogoda.... – zacząłem, upijając łyk herbaty.
- Prawda. Może po seansie wybierzemy się na spacer? – zapytał Binnie.
Zgodziłem się, przytakując czupryną.
Do moich uszu dotarł dźwięk samochodu. Zaraz po tym dzwonek do drzwi. Obaj popatrzyliśmy w stronę wejścia do jadalni, w którym stanęła pomoc domowa. Kobieta oznajmiła, że przyjechał ktoś do mnie oraz prosi o rozmowę.
Podniosłem się z miejsca, po czym wyszedłem z jadalni. W holu ujrzałem Jun'a. Momentalnie moje serce zareagowało. Stał tyłem, więc miałem okazję przyjrzeć mu się. Miał na sobie czarne jeansy, czarne ciżemki, granatowy płaszcz. Jego włosy były ułożone.
- Hyung... - zawołałem.
Odwrócił się. Podszedłem do niego, nadal przyglądając się. Do tego zestawu miał jeszcze czarny golf. Wyglądał seksownie, aż nogi miękły w kolanach.
- Dzień Dobry, Jinnie. – przywitał się, uśmiechając się.
- Dzień Dobry, hyung. Czy coś się stało? – przeszedłem do konkretów.
Całej rozmowie przysłuchiwał się Han Bin. Drugoroczniak krył się za drzwiami jadalni. Był ciekaw kto przyjechał do Jin'a i po co???
- Nie, znaczy... Możemy porozmawiać? To ważne. – wyjaśnił student architektury.
- Porozmawiać? Dobrze, o czym? Cóż, na pewno to ważne, skoro tutaj jesteś tak wcześnie, hyung. – stwierdziłem.
- Jest coś, co powinienem Ci powiedzieć. Coś co ukrywam przed Tobą od pewnego czasu. Nie wiem, czy wiesz, ale bywa czasami tak, że jeden pocałunek wystarczy, by się zakochać. Wtedy wiesz, że ta osoba jest Ci przeznaczona. – powiedział wysoki przystojniak.
„To co powiedział, nie było w jego stylu...." – pomyślałem i odezwałem się.
- Słyszałem o tym, ale chyba to zdarza się tylko w romansach, filmach, czy serialach, a nie w rzeczywistości, hyung.
- Zdarza się i w prawdziwym życiu, Jinnie. – potwierdził.
- Hyung, nie obraź się, ale nie rozumiem o co chodzi. Tak szczerze, nie chcę z Tobą rozmawiać, nie mam ochoty po tym co między nami się wydarzyło. – „rzuciłem" szczerością.
- Wiem. Przepraszam Cię. To w ogóle nie powinno mieć miejsca. Po prostu przestałem się kontrolować. – tłumaczył mój współlokator.
- Powinienem to przerwać, a tak stałem się kolejnym chłopakiem do łóżka na Twojej liście. Co do jednego masz rację, to było jednorazowe. Nigdy więcej się to nie stanie. - oznajmiłem.
- Jinnie, to nie tak jak myślisz. Wiem, że masz mnie za dupka zapatrzonego w siebie, który uzależniony jest od seksu i imprez, ale nie jesteś chłopakiem do łóżka. Nigdy tak o Tobie nie pomyślałem, no może na początku, jak zobaczyłem Cię bez okularów. Tylko zmieniłem zdanie... - przerwał Junnie, gdyż wszedłem mu w słowo.
- Zmieniłeś się, hyung? Dopiąłeś swego. Dostałeś to, czego pragnąłeś, lecz to był pierwszy i ostatni raz.
- Nie przerywaj mi, Jin Hwan! – zagrzmiał, natomiast ja aż podskoczyłem. Zauważyłem, że się zirytował. Zaraz dodał.
- Kochałem się z Tobą tamtego wieczoru. Ta bliskość to nie był tylko seks.
- Nie chcę tego słuchać. Wystarczająco powiedziałeś dużo do Ji Won-hyunga, hyung. Wracaj do swojego świata, życia pełnego przygód. – wymruczałem, chcąc wrócić do jadalni, a on zapytał.
- Jak mogę żyć bez mojej miłości?
Zatrzymałem się, odwróciłem w jego stronę, patrząc na niego i czekając na dalszą wypowiedź. Stanął naprzeciw mnie, nachylił się, wgapiając w moje ślepka. Moje serce wręcz waliło. Rozchyliłem wargi, oddychając głęboko. Jun Hoe położył dłoń na moim policzku, przesunął ją na moją szyję, szepcząc.
- Jestem w Tobie zakochany, odkąd pierwszy raz Cię pocałowałem. Kolejne buziaki tylko pogłębiały to uczucie, tak jak spędzanie z Tobą czasu. Dostrzegłem, że nie tylko wygląd się liczy, a wspaniałe, wielkie serduszko, jakie masz. Kocham Cię i nie mogę pozwolić, by Han Bin mi Cię zabrał. Nie przeżyję tego. Jesteś lepszą połową mnie, Jinnie, a jak mam żyć bez swojej połówki?
Momentalnie moje policzki zrobiły się mokre. Pociągnąłem noskiem. June scałował łzy, zrobił noski-noski, po czym pocałował mnie. Był stęskniony, bo przytulił mnie bardzo mocno. Odwzajemniłem tę czułość bardzo chętnie, wtapiając się w jego ramiona.
- Jak miło popatrzeć na was.
Usłyszałem głos B.I.'a. Oderwałem się od Jun'a, kierując na niego oczy. Podszedł do nas oraz rzekł z westchnięciem.
- Ech, czyli dobrze przeczuwałem, dobrze zauważyłem, że Jin nigdy nie będzie mój. – wyznał mój senior, zaś ja wpadłem w szok.
- Nie patrz tak, Jin Hwan. Dostrzegłem jak się przyciągacie na moich urodzinach, do tego ciągle migałeś się od pocałunku. Ostatnio chodziłeś zamyślony, wyglądałeś jak skrzywdzony zwierzak, a wczoraj nie chciałeś zbliżenia. Myślisz, że się nie domyśliłem, że jesteś zakochany? Przecież to widać po Tobie. Prawda jest taka, że choć bym nie wiadomo jak się starał, dałbym Ci gwiazdkę z nieba, Twoje serce już wybrało. – ciągnął Binnie.
- Hyung, przepraszam. Lubię Cię, chciałem zapomnieć o Jun-hyungu przez te nieporozumienia, próbowałem się przełamać, lecz nie potrafię. Kocham go. Wszystkie pierwsze razy należą do niego. – wyjaśniłem.
- Nie przepraszaj, nie gniewam się. Rozumiem. Cieszę się, że znalazłeś kogoś, z kim chcesz być. Nic na to nie poradzę. Trochę mi smutno, ale to minie. Nie martw się. – rzekł Han Bin.
Uśmiechnąłem się i ponownie popatrzyłem na Koo.
- Hyung, przepraszam Cię. Nie jestem bez winy. Powinien Ci powiedzieć, co czuje po naszym zbliżeniu. Wtedy uniknęlibyśmy tego wszystkiego. – powiedziałem, robiąc minę.
- Nic się nie stało. W końcu ja także powinienem to inaczej rozegrać. Powinienem otwarcie zaprosić Cię na randkę. Tylko uznałem, że nie zasługuje na Ciebie, bo byłem okropny dla Ciebie, Jinnie. – wytłumaczył wysoki przystojniak.
- Każdy zasługuje na drugą szansę, hyung. – stwierdziłem, a on zaproponował.
- To co? Randka?
Pokręciłem głową, więc uniósł brwi. Przez chwilę dostrzegłem w nim niepewność.
- Wróćmy do domu. Napijmy się herbaty i spędźmy resztę dnia na kanapie. – rzekłem, stając na palcach, by ucałować jego policzek. Niestety, to było trudne, ale on podniósł mnie. Musnąłem jego policzek i objąłem szyję, tuląc się, stęskniony.
Koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top