02.Początek Studiów.

Minęło kilka dni. Pierwszy (dla mnie) rok rozpoczął się pełną parą. Byłem zachwycony wykładami, ponieważ medycyna to fascynujący przedmiot.
Na dużej przerwie udałem się na stołówkę, gdzie czekał za mną mój przyjaciel. Przywitaliśmy się i wspólnie zjedliśmy, rozmawiając o studiach.
Po kilku minutach dołączył do nas jakiś nieznajomy. Przywitał się.
- Cześć, Dong. Dzień dobry.
- Witaj, hyung. Hyung, to mój najlepszy przyjaciel. Jin Hwan, to mój współlokator, student II roku architektury, Jung Chan Woo, dla mnie Chan-hyung.
- Dzień Dobry. Miło mi. – rzekłem z uśmiechem.
- Wzajemnie. Ty mieszkasz z Junnie'm, Bobby'm i Yunie'm, prawda? – zapytał starszy student.
- Umm, tak. Więc to Ty zamieniłeś się z Yun'em, prawda hyung? – dodałem.
- Tak. Nie mam nic przeciwko imprezom, ale wyrosłem z tego i chcę mieć trochę ciszy, a mieszkanie z Jun Hoe, no bywa trudne, dlatego zamieniłem się z Yun'em. – wyjaśnił Chan Woo.
- Mam się bać, hyung? – jęknąłem.
- Nie. Spokojnie. Cóż, Junnie jest specyficzny, ale możesz liczyć na Yun'a i Bobby'ego. – pocieszył współlokator DK'a.
- Oby... Może masz rację, hyung. Nie potrzebnie się martwię. – powiedziałem cicho, wracając do jedzenia.

Po zajęciach wróciłem do apartamentu. Gdy ściągałem kurtkę oraz buty, usłyszałem... Umm, stękania i jęki. Momentalnie zawstydziłem się. Idąc, nie pewnie, w głąb mieszkania, z sypialni Jun'a wyłonił się jakiś chłopak. Był nagi.
- June, jakiś chłopak przyszedł. Więc zdecydowałeś się na trójkącik? – wyskoczył nieznajomy, a tuż za nim wyszedł Koo. Znów „rzucił" ma mnie tym, zniechęconym wzrokiem.
- Nie żartuj sobie. Nie chcę trójkąta, nie lubię się dzielić, a to „coś", to mój współlokator. I jego nie chcę w łóżku. Spójrz, jest nie atrakcyjny, ale przydatny. No, bierz się za sprzątanie, młody, to może zmienię o Tobie zdanie. Zacznij od prania. – rzekł student II roku architektury i wręczył mi kosz ze swoimi ubraniami.
Grzecznie wziąłem to od niego, po czym udałem się do łazienki. Nim wstawiłem pralkę, ściągnąłem okulary oraz bluzę, bo zrobiło mi się ciepło.
- O rany. Masz ciałko, współlokatorze Jun'a. – palnął ten obcy chłopak, mierząc mnie wzrokiem. Jednak, jak stanął naprzeciw mnie, rozchylił usta, dodając.
- Jun jest ślepy, skoro nie zauważa, że ma pod nosem tak słodką kruszynkę. Masz ładne ciało i buźkę. On lubi takich, jak Ty. Te okulary odwracają uwagę od Twojego, prawdziwego wyglądu. – ciągnął chłopak.
- Nie jestem ładny, tylko zwyczajny, pospolity. – wyszeptałem, zakładając okulary.
Wtem ten obcy koleś zbliżył się do mnie, mówiąc.
- Mam oko i wiem co mówię.
Na odchodne „puścił" mi oko. Pokręciłem głową oraz zabrałem się do pracy.

June opadł na łóżko, jak jego „kochanek" wrócił do pokoju. Kiedy zamknął drzwi, podzielił się z nim swoimi odkryciami.
- Jun, ten chłopak to lala. Widziałem go, jak ściągnął okulary oraz tą, wielką bluzę. Ma mega ciałko i ładną buźkę.
- Hahahaha, dobre. Przesadzasz, Jae. To „coś" jest brzydkie. Przywidziało Ci się. Tyle. – zaśmiał się Koo.
- Rób jak chcesz, ale prędzej czy później ktoś dostrzeże to jaki on jest, jak wygląda i sprzątnie Ci „dupcię" sprzed nosa. – mruknął chłopak, zaś Junnie nadal się śmiał.

Wstawiłem pranie. Potem posprzątałem łazienkę, kuchnię i salon. Przy okazji przyszykowałem kolację dla moich współlokatorów. Z holu usłyszałem głos Ji Won'a.
- Mmm, co tak pachnie?
- Może Jun-hyung zrobił kolację. – palnął przyszły prawnik, na co drugi Kim roześmiał się. Gdy obaj zawitali do salonu, ja wyszedłem z kuchni. Rozejrzeli się, unosząc brwi.
- Dobry Wieczór. – powitałem ich, oni uczynili to samo.
- Cześć, Jin Hwan.
- Jak tu czysto. Jinnie, nie musiałeś tego robić. – powiedział student II roku elektrotechniki.
- Chciałem, by było miło. Wiem, że macie dużo zajęć. Nic się nie stanie, jak od czasu do czasu ogarnę. – skłamałem po części. Po prostu nie chciałem kablować oraz wywoływać kłótni.
Z sypialni wyłonił się June. Miał na sobie jeansy, koszulę i był boso.
- June, zobacz jaki Jinnie jest dobry. Trafił się nam skarb. – odezwał się Bobby.
- Taa, pewnie tak. – wymruczał ten zboczeniec.
- Zjedzcie kolację. Mam trochę pracy. – oznajmiłem.
- Ji Hwan, nie zjesz z nami? – zapytał Yoon.
- Już jadłem. Miłego wieczoru. – odpowiedziałem, po czym opuściłem salon.
Byłem zmęczony tak bardzo, że nie miałem ochoty na jedzenie. Marzył mi się prysznic, łóżko i sen.

Rankiem, obudziłem się dość wcześniej. Zaspany, przetarłem oczy, założyłem bryle, by zaraz opuścić pokój. Wtem wpadłem w czyjeś plecy tak mocno, że aż się odbiłem.
- Ajć... przepraszam... - jęknąłem, a moim oczom ukazał się Koo.
Dosłownie wystraszyłem się. Popatrzył na mnie, marszcząc brwi.
- Uważaj, kurduplu. – warknął pod nosem, nachylając się do mnie.
Skuliłem się, wpatrując się w jego oczy. Przytaknąłem czupryną i ruszyłem do łazienki.
(...)
Przez kolejne dni zauważyłem, że Jun co rusz ma innego chłopaka do łóżka. Najwidoczniej liczył się dla niego seks, niż prawdziwe uczucie. Dla mnie jest pusty, pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Gdy moi współlokatorzy byli na wykładach, rozłożyłem się z notatkami w pokoju dziennym. Skupiony na nauce, ocknąłem się na odgłos pukania do drzwi. Poszedłem otworzyć. To byli mój przyjaciel oraz Chan Woo. Przywitaliśmy się i przeszliśmy do salonu.
- Czegoś potrzebujecie? – zacząłem.
- Ja wpadłem po karton z książkami. Yun miał je dla mnie przygotować. – wyjaśnił Jung.
- Rozumiem. Pewnie są w pokoju. A Ty, DK? – dodałem.
- Ja wpadłem zobaczyć, co u Ciebie? Tak przy okazji. – rzekł Dongie.
- To miłe. Cieszę się. Rozgośćcie się. Zaparzę herbatę. – powiedziałem, idąc do kuchni.
Po przygotowaniu ciepłego napoju, rozsiedliśmy się wygodnie na sofie, porozmawialiśmy trochę, a do apartamentu wrócili pozostali.
- O, kogo ja widzę, Chanie. – wyskoczył Bob.
- Wpadłem po karton z książkami. Yun miał mi je przygotować. – oznajmił współlokator mojego przyjaciela.
- Szkoda, że dziś nie piątek. Zabawilibyśmy się. – miauknął Koo.
- A to kto? – zapytał Song.
- Nazywam się Kim Dong Hyuk i jestem najlepszym przyjacielem Jay'a, znaczy Jin Hwan'a. Jestem współlokatorem Chan-hyunga, a Bobby-hyung to kumpel mojego, starszego brata. – wyznał DK.
- Miło mi. Ja jestem Song Yun Hyeong. – przedstawił się przyszły prawnik, zaś ten zboczniec palnął, wskazując na mnie.
- Szlag. Dong Hyuk lepiej pasowałby tutaj, niż „to".
- Hej, to nie miłe. Nie zawracaj się tak do Jin'a, hyung. Sam się kiedyś przekonasz, że jest wyjątkowy. – mruknął Dong, którego chwyciłem za ramię. Zerknął na mnie, a ja pokręciłem głową. Miał odpuścić. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top