6 (!)
Od momentu wyjścia z łazienki nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Ta cisza nie była niekomfortowa, wręcz przeciwnie. Piętnowała w nas wszystkie emocje, które rosły jak nadmuchiwany balonik. Jeszcze chwila i gotowy byłby pęknąć.
Będąc w korytarzu, zdążyłem tylko ściągnąć buty. Wilgotne usta Xiao zaczęły przesuwać się wzdłuż moich kręgów na szyi, kierując się w stronę obojczyków. Jego ciało przyległo do moich pleców, otulając mnie przyjemną wonią. Odchyliłem delikatnie głowę, dając mu większy dostęp, a dłoń zatopiłem w jego ciemnych włosach, przyciągając bardziej do siebie. Ręce mężczyzny złapały mnie za biodra, masując je wzdłuż i wszerz... Nawet przez tę grubą warstwę ubrań byłem w stanie poczuć, jak bardzo jest podniecony.
Poczułem, jak Xiao wgryza się w moje ramię. Syknąłem z bólu i zacisnąłem pięść na jego włosach. Nie spodziewałem się tego, że mnie ugryzie. Rana, którą zostawił, krwawiła i piekła, jak cholera.
- Xiao.
- Jesteś mój. - mruknął, zlizując krew.
Obróciłem się do niego przodem. Jego złote, pełne pożądania tęczówki hipnotyzowały mnie, jak zawsze. Od początku zakochałem się w tym wzroku i wiedziałem, że z każdym kolejnym spojrzeniem będę miał przechlapane. Nie potrafiłem mu niczego odmówić. Zarzuciłem ręce na jego szyję i ponownie połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, pełnym przepychanek i walki o dominację. Przygryzłem jego dolną wargę i pociągnąłem w swoją stronę, licząc na to, że też pozostawię po sobie bolesny ślad. Nigdy nie powstrzymywałem się od zaczepek, wyzwań, uczuć i rywalizacji. On też się w niczym nie ograniczał, przez co to nasz związek był pełen niespodziewanych uniesień. Wiedziałem, że po tej nocy będę jęczał z bólu i marudził. Taka była kolej rzeczy.
Poczułem jego zadziorny uśmiech przez pocałunek. Oderwał się ode mnie i obniżając się, pewnym ruchem ściągnął moje spodnie w dół wraz z bokserkami, odsłaniając mnie w pełnym wzwodzie. Byłem pewny, że zarumieniłem się, patrząc na niego z góry. Wiedziałem, co chce zrobić. Nie protestowałem. Jęknąłem głośno, gdy poczułem jego wilgotny język. Odruchowo chwyciłem za jego włosy, próbując go odciągnąć. Nie wiem, czy w tym stanie, dam radę wytrzymać.
- Cz-czekaj. Nie tam! Xiao!
Byliśmy w takim pośpiechu, że przez myśl mi nie przeszło, że może przydałoby nam się umyć. Na pewno przesiąkliśmy zapachem potu, alkoholu i papierosów. To, co ze mną wyprawiał, było cholernie przyjemne. Z każdym kolejnym posunięciem, powodował na moim ciele gęsią skórkę. Nie mogłem dłużej czekać. Moje myśli powoli stawały się jedną wielką plamą. Naśliniłem swoje palce i sam powoli zacząłem się przygotowywać. Xiao widząc to, zaprzestał swoich działań i zaśmiał się krótko.
- Aż tak jesteś niecierpliwy? - podniósł się i demonstracyjnie oblizał.
- Jak mam być cierpliwy, gdy mam Cię przed sobą? - szepnąłem niskim głosem. - Xiao... Nie wytrzymam dłużej.
- Ja też.
Mężczyzna złapał mnie za biodra i uniósł nad ziemię, kierując się w stronę naszej sypialni. Nie mogłem siedzieć spokojnie przez tę krotką drogę. Oplotłem się ramionami wokół jego szyi i prowokacyjnie zacząłem ją całować. Pozostawiłem po sobie kilka czerwonych śladów, które oglądałem z największą satysfakcją. Było to dziecinne. Ale dawało mi poczucie, że ON faktycznie należy do mnie, tak samo, jak ja do niego. Byłem jak zwierzę, które musi zaznaczyć swój teren i chronić swojej posesji.
Po krótkiej chwili wylądowałem plecami na łóżku. Xiao zawisł, klękając nade mną i porywczo ściągając z siebie koszule. Podobał mi się jego pośpiech. Gdy on ściągał spodnie, ja pozbyłem się swojej górnej odzieży, pozostając jedynie w samych skarpetkach. Jego spocona skóra seksownie lśniła w świetle księżyca. Za nic nie oddałbym tego widoku, jakim cieszyły się właśnie moje gałki oczne. On był demonem w czystej postaci.
Obaj byliśmy na skraju wytrzymałości. Chcieliśmy już wpaść sobie w objęcia i móc poczuć swoje ciepło. Ale mimo narastającej chcicy, nic nie powstrzymało nas od naszej tradycji. Xiao nachylił się do mojej rany na udzie i złożył na niej motyli pocałunek. Gdy się wyprostował, zrobiłem to samo na jego bliźnie na ramieniu. Uśmiechnął się ciepło, chwycił moja dłoń i ucałował jej wnętrze.
- Kocham Cię, Aether.
Moje serce przyśpieszyło. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że się przesłyszałem. On powiedział... Że mnie kocha? Xiao wolał przekazywać mi swoje uczucia w gestach, nie w słowach. Każdy wiedział, że nie jest zbyt wylewny. Nie sądziłem, że jego wyznanie wywoła we mnie takie poruszenie. Było to dla mnie na tyle obce, że po moich policzkach spłynęły łzy. Nie mogłem ich powstrzymać. Płakałem z czystej radości. Ciemnowłosy musiał wystraszyć się moją reakcją. Zaczął głaskać moje policzki i ocierać słoną ciecz.
- Wiesz, jak dawno to od Ciebie słyszałem? - zapytałem, łapiąc go za dłoń. - Dlaczego mówisz mi to w takiej chwili, jak leżę nago rozwalony pod Tobą?
- Przepraszam... - odwrócił wzrok. - Myślałem, że to zbędne.
- Nie wymagam tego od Ciebie - uśmiechnąłem się. - Ale wolałbym, byś mi to powiedział, przynosząc rano śniadanie do łóżka. Nie byłem gotowy na taki atak. Mam wrażenie, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej.
Przeniosłem jego dłoń w okolice mojego serca, które faktycznie biło, jak oszalałe. Widziałem, że uspokoiłem go tym gestem. Mężczyzna uniósł delikatnie kąciki ust i przeniósł teraz moją dłoń na swoje serce. Jeśli miałbym oceniać, to nie wiem, czy nawet nie biło bardziej od mojego.
- Aether, jeśli kiedykolwiek będziesz miał wątpliwości, dotknij tego miejsca. Jestem taki tylko wtedy, gdy myślę o Tobie. Tak, jak teraz.
- Jesteś dziś niebywale słodki. - zaśmiałem się, zarzucając mu nogi na biodra i przyciągając do siebie. - Pokaż mi tę swoją miłość, kochanie... Czy wolisz jak Cię nazwę Alatus?
Nie musiałem długo czekać na reakcję. Wpił się w moje usta, wściekle mnie całując. Nasze rozpalone ciała złączyły się na klatkach piersiowych. Xiao zarzucił takie tempo, że nie nadążałem nabierać powietrza. Był agresywny, stanowczy. Był mężczyzną, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Pogrążony w pocałunku, nie wyłapałem momentu, gdy Xiao zaczynał powoli we mnie wchodzić. Wypełnił mnie od środka, odbierając mi dostęp do tlenu. Wbiłem paznokcie w jego ramiona i zagryzłem dolną wargę. Uwielbiałem to uczucie. Chciałem więcej.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Dobrze wiesz, że jak zacznę, to nie przestanę.
- Nie przestawaj. Pospiesz się. - ponagliłem go. - Spraw bym jutro nie mógł podnieść się z łóżka.
- Twoje życzenie jest moim rozkazem.
Jego złote tęczówki zaświeciły się pełnią pożądania. Zaczął wykonywać powolne, głębokie ruchy, które były bardziej stymulujące i dogłębnie badały moje wnętrze... Mógłbym przysiąc, że znałem jego kształt na pamięć. Robiliśmy to już tyle razy, z zamkniętymi oczami mogliśmy wskazać swoje czułe punkty. Ale mimo to ja nadal jęczałem i wzdychałem za każdym razem, gdy sięgnął w najgłębsze miejsca tak, jakby to był pierwszy raz.
- Xiao, szybciej... - mruknąłem, wypychając przy tym biodra.
Widziałem jego wyzywający uśmiech i wzrok, który sugerował, że patrzy na swoją ofiarę. Uniósł mnie i posadził na swoich biodrach, nie zaprzestając ruchu. Wyglądało to tak, jakbym to ja był na górze, ale w rzeczywistości to on miał nade mną pełną kontrolę. Przyśpieszył. Opadłem się dłońmi o jego klatkę piersiową, a plecy wygiąłem w łuk.
- Jesteś piękny. - szepnął pomiędzy pchnięciami.
Nie mogłem już wytrzymać. Ta pozycja była zbyt głęboka, zbyt stymulująca. Uderzał prosto w moją prostatę, jakby to był jedyny punkt w moim ciele. Jęknąłem przeciągle, dochodząc na jego umięśniony tors. Czułem przyjemne mrowienie w moich wnętrznościach. Potrzebowałem chwili przerwy, by dojść do siebie. Ale Xiao nie przestawał. Był coraz mocniejszy i gwałtowniej wykonywał swoje ruchy. Opadłem na niego swoim ciałem, szukając chociaż chwili, gdzie mógłbym złapać oddech.
- Chyba nie jesteś zmęczony? - zapytał, odgarniając moje spocone włosy z czoła. - To dopiero początek.
Kim bym był, gdybym nie dotrzymał tempa tej krwiożerczej bestii? Pchnąłem go na materac. Zaskoczony mężczyzna wylądował pode mną, dając mi teraz pełną kontrolę. Usiadłem na nim, a dłonią przejechałem od jego szyi do linii pępka. Uśmiechnąłem się uroczo i ściągnąłem gumkę ze swoich włosów, rozpuszczając je na moje ramiona. Nie osiągnęły jeszcze swojej pierwotnej długości, ale już sięgały mi ponad obojczyki.
- Teraz siedź cicho i obserwuj mnie. - uniosłem kącik ust. - Zobaczymy kto, kogo tu dzisiaj zniszczy.
***
Yo~
Udało mi się napisać rozdział jeszcze dziś! I wyszedł dłuższy, niż się spodziewałam xD Nie, nie będzie drugiego 18+ rozdziału z kontynuacją xD Przynajmniej na ten moment.
W razie jakiejś literówki, powtórzenia, czy nieścisłości w tekście - napiszcie mi proszę, gdzie ona się znajduje. Pisałam rozdział raz na komputerze, raz na telefonie i musiałam przywracać jakieś wersje zapasowe, więc nie wiem, czy w którymś momencie coś się nie wysypało. Dziękuję ♥
Zostawiam Was z tym zboczone dusze i idę na zasłużony odpoczynek ^^
Do niedzieli!
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top