[ Rozdział 11 ]
Midorikawa ze śmiechem biegł po trawie, uciekając przed goniącym go czerwonowłosym. Dopiero po chwili pisnął głośno gdy ten go dogonił przy pomoście.
-Tak się chcesz bawić? - spytał Hiroto i złapał go w pasie, kierując się do jeziora.
-Ej! - krzyknął Mido - No weź Hirotooo - jęknął i uczepił się go, wisząc nad ziemią.
-Już, proszę mi tam wpaść - polecił Hiroto i z wrednym uśmiechem postawił go przed jeziorem.
-Ale ja nie umiem pływać - wymamrotał chłopak, z autentycznym strachem próbując się cofnąć.
-Spokojnie - powiedział pozornie miło Hiroto, patrząc mu w oczy - Pomogę Ci wyjść - dodał i puścił mu oczko.
-Co... - zdążył powiedzieć zielonowłosy, nim z krzykiem został wepchnięty do jeziora.
Hiroto zaśmiał się i podszedł do krawędzi, czekając aż chłopak się wynurzy żeby mu pomóc.
-Midori?! - zawołał głośno, próbując wypatrzeć chłopaka.
Zaniepokojony podszedł do samego końca pomostu i z paniką zaczął rozglądać się dookoła.
-Midorikawa nie żartuj sobie! - krzyknął - Cholera jasna...
Szybko zdjął kurtkę i buty i po krótkim namyśle wskoczył do wody. Sam nie był profesjonalnym pływakiem, ale napewno radził sobie lepiej niż zielonowłosy, którego dopiero po dłuższej chwili udało mu się złapać za rękę.
-Wszystko w porządku?! - krzyknął Hiroto, wypływając z krztuszącym się, młodszym na powierzchnię.
Ten był tak mocno w niego wtulony, że Hiroto mógł poczuć każde drganie ciała chłopaka.
-Cssi, już dobrze - pogłaskał go po plecach, podpływając do schodów na pomost - Tu już są schody, chodź, spokojnie...
Gdy tylko weszli na pomost, zielonowłosy usiadł na deskach i schował twarz w kolanach, podciągając je pod brodę. Hiroto patrzył na niego z poczuciem winy, słysząc jedynie ciche pociągnięcia nosem chłopaka.
-Midorikawa - zawołał go niepewnie, siadając obok - Przepraszam, nie pomyślałem.
-To nie twoja wina - usłyszał cichy, drżący głos chłopaka - To ja nie umiem pływać.
-Nie musiałbyś gdybym Cię tam nie wepchnął - westchnął Hiroto, i przybliżył się do niego - Wszystko w...
Nie zdążył dokończyć, bo zielonowłosy szybko się w niego wtulił, chowając twarz w jego bluzie.
-Dziękuję - wymamrotał cicho.
-Mido gdyby nie ja, to byś tam nie wylądował - westchnął Hiroto i złapał go lekko za podbródek, podnosząc mu głowę do góry. Zaklął cicho na widok przerażenia w czarnych oczach. Chłopak wyglądał jak mały, smutny piesek, jeśli jest to dobre porównanie.
-Co teraz robimy? - mruknął cicho Midorikawa, spoglądając na niego niepewnie - Zaczyna padać...
-I tak już bardziej mokrzy nie będziemy - stwierdził Hiroto i założył buty, podnosząc kurtkę i chcąc ją dać chłopakowi.
-Nie trzeba - odmówił, odwracając wzrok - Tobie będzie zimno. Chodź za mną - westchnął w końcu i zaczął iść przez park w stronę pobliskich apartamentowców.
-Mido! - krzyknął za nim Hiroto - Czekaj! Gdzie idziemy? - spytał go, gdy go dogonił.
-Do mojego mieszkania - stwierdził zielonowłosy, spoglądając na niego - Nie będziemy przecież szli taki kawał drogi do Ciebie.
-Teraz będziesz się gniewał? - spytał niepewnie Hiroto - Midoooorii - przyciągnął i szturchnął go lekko.
Gdy to nie podziałało, złapał go i przybił swoim ciałem do pobliskiego drzewa.
-To gniewasz się czy nie? - spytał z rozbawieniem, widząc zirytowanie niższego chłopaka.
-A jak myślisz? - fuknął czarnooki - Oczywiście, że się...
Nie dokończył, bo Hiroto pocałował go, tym samym odbierając mu możliwość odpowiedzi.
-Nie dosłyszałem - powiedział cicho, gdy patrzył na zarumienionego chłopaka.
-Ja... Ja... - wydukał Midorikawa, aż w końcu spuścił głowę, w czym przeszkodził mu Hiroto, ciągnąc jego podbródek do góry.
-Nie chowaj się - mruknął po czym speszył się gdy atmosfera wokół nich zgęstniała - Przepraszam...
-Nie ma za co - wymusił uśmiech Midorikawa i złapał go za rękę, ciągnąc za sobą -Po prostu chcę już się przebrać - westchnął poddańczo - Zimno mi.
-Wedle życzenia - uśmiechnął się Hiroto i objął go ramieniem, prowadząc w stronę blokowiska.
Wciąż miał jednak w głowie nieprzyjemną myśl, mówiąca mu, że nie jest już pewien szczerości w zachowaniu Midorikawy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top