let me kiss you first
— Oi, Shitty Hair — mruknął Bakugou, podtrzymując Kirishimę pod ramieniem. Ten ledwo szedł, zataczał się i kichał. — "Nic mi nie będzie!", "jestem odporny na zimno!" — prychnął. — Załóż kurtkę, mówiłem, ale czy ty mnie słuchasz? Nie!
— Daruj, 'Suki — poprosił głosem tak słabym, że nawet All for One'a wziąłby na litość. — Po prostu daj mi się położyć i poumierać w spokoju...
Bakugou tylko prychnął i uśmiechnął się szelmowsko. Doprowadził go pod łóżko w ich wspólnym mieszkaniu (w końcu byli już na studiach, co się im dziwić) i niezbyt delikatnie rzucił na nie.
— Naprawdę, mógłbyś chociaż dojść tu sam! Ja nie mówię, że masz od razu być chuj wie jakim supermanem, ale tych kilka kroków by ci chyba nie zbawiło.
— Mogę już wrócić do umierania? — zapytał Kirishima z nadzieją, patrząc na niego spod zamglonych, półprzymkniętych oczu.
— Dobrze, ale najpierw chcę cię pocałować. — Zanim Kirishima zdążył zareagować, Katsuki perfidnie wykorzystał sytuację, by pocałować go słodko i długo. — Zaraz zrobię ci herbatę. Ugh, dlaczego to zawsze ja muszę cię ogarniać — dodał pod nosem, ale Kirishima bez wątpienia to usłyszał.
— Bo mnie kochasz, czy nie tak?
— Zamknij pysk, Shitty Hair, bo zaraz sobie też głos nadwyrężysz.
— Ale-...
— Stul ryja, ile razy mam powtarzać? Wrócę za pięć minut. — Skierował się szybkim krokiem do wyjścia z sypialni.
— Katsuki!
— RYJ MI TAM, POWIEDZIAŁEM! — wrzasnął, nawet się nie obracając.
Mrucząc cicho przekleństwa pod adresem idioty, który zimą wychodzi bez kurtki, przygotował mu ciepłą herbatę z miodem, czosnkiem i imbirem. Uśmiechał się, bo wiedział, że Eijirou będzie cierpiał, pijąc to, a jeszcze bardziej satysfakcjonujące było to, że on wie, że tylko to potrafi mu pomóc, gdy się przeziębi.
Gdy wrócił do sypialni, Kirishima już spał. A przynajmniej tak wyglądał. Bakugou odstawił kubek na szafkę nocną i wsunął się pod kołdrę przy Eijirou. Delikatnie pocałował go w kark; już pierwszego dnia, gdy wylądowali razem w łóżku, odkrył, że właśnie taki delikatny pocałunek zbudzi go z najgłębszego snu.
— Wstawaj, Shitty Hair. Nie słuchasz mnie, to teraz cierp. Pij to.
Kirishima tylko mruknął coś nieprzytomnie, na co Bakugou przewrócił oczami. Podciągnął go mocno na swoją pierś i przeczesał długie włosy. W życiu by się do tego nie przyznał, ale uwielbiał się nim opiekować. Móc na niego krzyczeć i tłumaczyć się zmartwieniem o jego zdrowie... Tak, to było coś, co Katsuki bez wątpienia uwielbiał.
— Sso chsesz?
— Herbata. Tu. Ty. Pij — wycedził, bo z doświadczenia wiedział, że inaczej nie zadziała. Podał Red Riotowi kubek z ciepłym naparem. A że nie był gorący, wszystkie witaminy się zachowały.
Kirishima posłusznie wszystko wypił, chociaż nieraz się przy tym krzywił.
— A teraz spać. — Ground Zero zakopał ich oboje pod nagrzaną od ciała Kirishimy kołdrą i pozwolił mu leżeć na swojej piersi.
Bo chociaż Kirishima był ciężki i wielki, Katsuki uwielbiał czuć ten ciężar na sobie, gdy zasypiał. Nawet, gdy ten ciężar sarkał, smarkał i prychał.
Macie coś na osłodę
464 słowa
Enjoy, ludu
13.01.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top