#3
Tydzień minął mi zaskakująco szybko. Nim się obejrzałam była już sobota. Na szczęście nie mogę narzekać na minione dni. Szybko udało mi się zorientować jakie mam zaległości i dzięki Martynie,powoli je nadrabiam. Dziewczyna okazała się świetną towarzyszką i przez miniony tydzień zdążyłam się z nią naprawdę zaprzyjaźnić. Co prawda trochę przerażał mnie jej nadmierny entuzjazm, ale myślę że to w sumie żadna przeszkoda. Niestety nie udało mi się więcej pogadać z Remkiem. Mimo że chłopak parę razy przysiadał się do mnie i do Martyny,kiedy rozmawiałyśmy, to dziewczyna za każdym razem kazała mu odejść tłumacząc że gadamy na typowo babskie sprawy. No cóż. Może kiedyś jeszcze uda mi się z nim pogadać. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Właśnie rozpakowywałam ostatnie pudło z moimi rzeczami, kiedy do pokoju wpadł mój młodszy brat.
-Mama każe zejść na dół.-powiedział Oliwer.
-To idź.-odparłam rzucając na łóżko jakiś koc.
-Nam wszystkim kazała zejść.-młody wywrócił oczami.
-A czym sobie zasłużyliśmy na to zaproszenie?-zapytałam.
-Podobno jacyś sąsiedzi przyszli się przywitać.-odparł.
-Po dwóch tygodniach?-zdziwiłam się.
-Lepiej późno niż wcale.-powiedział Oliwer i zniknął z mojego pokoju.
Zdecydowałam iść za moim bratem,więc odłożyłam książkę którą akurat trzymałam w rękach i opuściłam mój pokój. Już na schodach usłyszałam jak mama wesoło z kimś rozmawia.
-Widzę że ty też zostałaś zwerbowana do powitania nowych sąsiadów.-usłyszałam za sobą moją siostrę.
-Jak widać.-mruknęłam.
-No cóż,takie już nasze marne życie.-zaśmiała się Bianka.
Westchnęłam i zrobiłam jeszcze jeden krok w dół.
-Chwila. A gdzie Oli?-zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Po tym jak kazał mi zejść na dół chyba wrócił do siebie.-Bianka wzruszyła ramionami i stanęła obok mnie.
-To nie fair. Powinien stać tu teraz z nami.-zaczęłam marudzić.
-To jeszcze dziecko. Cud że sam umie się ubrać.-Bianka wywróciła oczami.
-Założę się że jest bardziej odpowiedzialny niż jego starszy brat.-mruknęłam.
-To na pewno, ale teraz koniec marudzenia. Idziemy.-rozkazała moja siostra i pociągnęła mnie w dół za sobą.
Przez Biankę prawie spadłam z schodów ale jakoś udało mi się utrzymać równowagę. Dziewczyna zaciągnęła mnie do salonu gdzie razem z naszą mamą siedziała trójka gości. Kobieta w mniej więcej wieku naszej mamy,miała krótkie ciemne włosy. Obok niej siedziała dziewczyna o długich brązowych włosach,która była albo w moim wieku albo trochę młodsza. Obie siedziały plecami do nas. Trzecia osoba siedziała na fotelu i kiedy tylko pojawiłyśmy się w salonie,chłopak od razu na nas spojrzał. Całą siłą woli powstrzymałam się od tego aby nie otworzyć szeroko buzi, kiedy rozpoznałam w chłopaku Remka. -Marika,Bianka no nareszcie. A gdzie brata zgubiłyście?-odezwała się nasza mama.
-Młody postanowił jednak zostać w swoim pokoju.-poinformowała ją Bianka.
Nie spuszczałam wzroku z Remka a on nie spuszczał spojrzenia ze mnie. Czułam się trochę skrępowana jego wzrokiem.
-Marika proszę cię idź po Oliwera.-poprosiła mama.
-Ale dlaczego ja. Niech Bianka idzie,ją bardziej posłucha.-powiedziałam patrząc na nią.
-O przepraszam ale ja musiałam z nim dzisiaj odrabiać lekcje więc mam już go dość.-oburzyła się dziewczyna.
-Marika proszę cię.-przerwała nam mama.
Westchnęłam ale posłusznie zawróciłam aby iść do pokoju mojego brata. Weszłam po schodach a kiedy znalazłam się pod drzwiami pokoju Oliwera,delikatnie zapukałam po czym weszłam do środka.
-Co chcesz?-zapytał młody schodząc z łóżka.
-Na dół.-rozkazałam.
-Nie masz tutaj nade mną władzy.-odparł Oliwer śmiejąc się.
Wywróciłam oczami po czym chwyciłam go w pasie i podniosłam.
-Obawiam się że jednak mam.-powiedziałam i wyszłam z jego pokoju.
Zniosłam mojego brata na dół,a on przez cały czas wyrywał mi się i krzyczał że jestem wiedźmą. Kiedy dotarliśmy do salonu,postawiłam mojego brata na ziemii i poprawiłam koszulkę.
-Zadanie wykonane.-powiedziałam i usiadłam obok Bianki.
Mój brat podleciał do mojej mamy i usiadł na jej kolanach.
-Ona się musi wyprowadzić.-powiedział młody i wskazał na mnie palcem.
-Oliwer nie zaczynaj znowu.-upomniała go nasza mama.
-Jeśli ona się nie wyprowadzi to ja to zrobię.-zagroził Oli.
-Droga wolna.-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Czy chociaż przez jeden dzień możecie się nie kłócić.-Mama wywróciła oczami.
Wzruszyłam ramionami i oparłam się o oparcie kanapy.
-Jestem pełna podziwu że daje sobie pani radę z trójką dzieci. Ja przy dwójce wymiękam.-odezwała się mama Remka.
-Sama się sobie dziwię,ale mogę powiedzieć że teraz jest o wiele łatwiej niż jak mieszkał z nami jeszcze mój najstarszy syn.-odparła mama.
Obydwie kobiety zagłębiły się w rozmowie na temat wychowywania dzieci,podczas gdy reszta obecnych, a w tym ja,siedziała cicho.
-Chce iść do ogrodu.-odezwał się nagle Oliwer.
-Świetny pomysł. Dziewczyny zabierzcie Remiego i Wiktorię do ogródka tam na pewno będziecie się lepiej bawić.-zaproponowała nasza mama.
-Już się robi.-powiedziała Bianka i wstała jako pierwsza.
Remek,ja i Wiktoria poszliśmy w jej ślady. Oliwer trochę nas wyprzedził,ponieważ jak tylko wstał,od razu pobiegł do ogrodu.
Z racji tego że tata nie zdążył jeszcze poskładać naszych mebli ogrodowych, musieliśmy usiąść na kocu który Bianka przyniosła.
-Ładny ogród.-odezwała się Wiktoria.
-Też tak uważam.-uśmiechnęła się do niej Bianka.
Wywróciłam oczami. Nie wiem co ona szczególnego widzi w kawałku trawnika i małym ogródku z kwiatami, ale moim zdaniem jest tu paskudnie.
-Kiedyś wybuduje tu szklarnie.-powiedziała moja siostra.
No tak zapomniałam że jest zapaloną ogrodniczką.
-To świetny pomysł.-stwierdziła Wiki.
Oby dwie zagłębiły się w rozmowę o kwiatach podczas gdy ja i Remek siedzieliśmy cicho. Od czasu do czasu zerkałam na Reziego, ale on za każdym razem odwracał głowę.
W pewnym momencie coś twardego uderzyło w moje plecy. Odwróciłam się szybko i dostrzegłam piłkę którą Oliwer kopnął w naszą stronę.
-Ty się dzisiaj prosisz o krzywdę.-mruknęłam.
Chłopak tylko wzruszył beztrosko ramionami i uśmiechnął się.
-Chodźcie. Gramy.-krzyknął ten mały terrorysta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top