#2

Moją kolejną lekcją miała być biologia, ale zanim ona się rozpoczęła czekała mnie jeszcze przerwa. Jak zdołałam się dowiedzieć po przez podsłuchiwanie innych,była to jedna z trzech długich przerw i miała trwać jakieś dwadzieścia minut. Super.
Z racji tego że jakoś nikt nie był zainteresowany moją osobą ani ja nie byłam zainteresowana resztą klasy,postanowiłam usiąść po turecku na podłodze i po prostu poczekać na dzwonek.
-Cześć Marika.-usłyszałam nad sobą głos.
Podniosłam głową i ujrzałam dziewczynę o długich ciemnobrązowych włosach.
-Cześć.-odparłam niepewnie.
-Jestem Martyna i wygląda na to że jesteśmy razem w klasie.-zaśmiała się.
-Najwyraźniej.-mruknęłam.
-Skąd tak właściwie do nas przyjechałaś?-zapytała Martyna.
Na ogół nie lubię ciekawskich osób,a zwłaszcza dziewczyn,ale coś mówiło mi że ta dziewczyna jest warta zaprzyjaźnienia się.
-Łódź.-powiedziałam.
-Wow. Zawsze chciałam tam mieszkać. Jak tam jest.-Martyną usiadła obok mnie.
-Byłam tam tylko trzy lata ale pokochałam to miejsce chyba najbardziej ze wszystkich.-wyznałam.
-Jak to?-zdziwiła się dziewczyna.
-Moja rodzina często się przeprowadza.-wyjaśniłam jej.
-Serio? To gdzie się urodziłaś? Sorry za te pytania, ale chciałabym dowiedzieć się o tobie czegoś więcej.-powiedziała.
-Nie szkodzi. Jeśli chcesz pytaj. A jeśli chodzi o miejsce mojego urodzenia to jest to Seattle.-odparłam.
-Serio?-Martyna otworzyła buzię ze zdziwienia.
Pokiwałam znużona głową. Na prawdę nie rozumiem czemu ludzi dziwi miejsce mojego urodzenia. Miasto jak każde inne.
-Świetnie mówisz po polsku. Nigdy nie przypuszczałabym że jesteś z Ameryki.-wyznała dziewczyna.
-Mój tata jest Polakiem i w moim domu mówiono tylko po polsku,żeby tata nie czuł się przytłoczony.-wyjaśniłam.
Przyjechałam do Polski kiedy miałam piętnaście lat i pamiętam że chyba z rok zajęło mi pozbycie się tego przeklętego akcentu,przez którego w szkole robili sobie ze mnie żarty.
-Twoja mama nie jest polką?-zadała kolejne pytanie Martyna.
-Nie. Jest amerykanką.-odpowiedziałam.
-Super, ale pewnie musiało jej być ciężko zostawić wszystko i przyjechać tutaj.
-Do wszystkiego można się przyzwyczaić.-westchnęłam.
-Racja. Słuchaj jeśli będziesz coś potrzebowała to śmiało proś.-uśmiechnęła się do mnie.
-Dzięki.-odparłam.
Ktoś stanął nad nami więc obydwie podniosłyśmy głowy. Ujrzałam chłopaka o ciemnych włosach. Dam sobie głowę uciąć że gdzieś już go widziałam.
-Szukałem cię Martyna.-odezwał się chłopak nad nami.
Obydwie podniosłyśmy głowy. Chłopak nad nami uśmiechał sił szeroko i spoglądał raz na mnie a raz na Martynę. Dam sobie głowę uciąć że gdzieś już go widziałam, ale jakoś nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Pali się czy coś?-zapytała dziewczyna i tym samym sprowadziła mnie na ziemię.
-Nie. Po prostu chciałem z tobą pogadać.-chłopak wzruszył ramionami i przezczesał dłonią swoje czarne włosy.
Martyna wywrócił oczami i podniosła się z podłogi.
-Widzimy się na biologii.-powiedziała wesoło po czym zniknęła w tłumie razem z chłopakiem.
Przez chwilę gapiłam się bezcelowo w tłum. Sama nie wiem czemu. Może miałam nadzieję że ktoś niespodziewanie się pojawi i wyrwie mnie z tej budy? Albo miałam nadzieję że jeszcze raz zobaczę czarnowłosego chłopaka z którym zniknęła Martyna?
W końcu zadzwonił dzwonek obwieszczając koniec przerwy. Zerwałam się szybko z podłogi jednocześnie zbierając swoje rzeczy. Pech chciał że akurat podczas mojego podrywu, musiałam w kogoś uderzyć.
-Przepraszam.-jęknęłam.
Spuściłam wzrok ponieważ nie chciałam aby osoba w którą właśnie uderzyłam widziała jak czerwienię się z wstydu.
-Nie szkodzi. Każdemu może się zdarzyć.-odpowiedział mi znajomy głos.
Podniosłam od razu głowę i jakoś tak utonęłam w brązowych oczach czarnowłosego chłopaka.
-Marika,prawda?-zapytał.
Minęło parę sekund zanim zorientowałam się że to do mnie było skierowane pytanie. Niestety całkiem odebrało mi mowę więc jedynie kiwnęłam głową.
-Miło cię poznać. Jestem Remek.-powiedział chłopak uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech i już miałam mu coś powiedzieć, ale przyszła nauczycielka i wszyscy zaczęli wchodzić,a raczej przeciskać się,do klasy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top