#1

Tydzień już siedzę w tym nowym domu,a jedyne co do tej pory zrobiłam to wstawienie do mojego pokoju sztalugi. Nie miałam nawet ochoty szukać mojego szkicownika i innych przyborów artystycznych. Rodzice obiecali mi ogromny pokój z osobnym pomieszczeniem na pracownie, a co dostałam? Jakąś małą klitkę na strychu. Dzięki mamo i tato. Chociaż w sumie mogłam się tego spodziewać. Musieli mi czymś zamydlić oczy żebym w ogóle chciała tu przyjechać. Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Łodzi,zaczęłam tęsknić za domem. Miałam tam wszystko czego mi potrzeba. Ogromny pokój,pracownię w garażu i małą garstkę przyjaciół. A teraz co mam? Pełno nierozpakowanych pudeł i tonę kurzu. Nienawidzę tego miejsca.
Na szczęście moja jedyna siostra jest na tyle dobroduszna że w czasie kiedy ja siedziałam na parapecie i podziwiałam las za oknem,ona posprzątała mi pokój i rozpakowała połowę rzeczy. Byłam jej wdzięczna ale szczerze powiedziawszy wolałabym żeby nie dotykał moich rzeczy.
Trochę byłam zaszokowana kiedy po tygodniu dom wyglądał tak jakbyśmy mieszkali w nim od zawsze. Wszyscy, oprócz mnie,włożyli w niego dużo pracy i poświęcili masę czasu. Ja oczywiście zamiast pomagać,rozmyślałam o tym jak będzie wyglądała moją nowa klasa. Bałam się że mnie nie zaakceptują,bo dołączam do niej w środku semestru,co chyba często się nie zdaża.
W końcu nadszedł ten "wyczekiwany" dzień. Moja mama była na tyle dobra że podwiozła mnie pod sam budynek i pozostawiła samej sobie. Ekstra. Nie pozostało mi chyba nic innego jak odnalezienie gabinetu dyrektora i spotkanie się z moją nową klasą.
Otworzyłam ogromne drewniane drzwi i weszłam do środka. Korytarze były puste,a zza drzwi różnych klas dało się słyszeć prowadzone w nich lekcje. Na szczęście długo nie musiałam szukać gabinetu dyrektor, ponieważ znajdował się zaraz obok głównego wejścia. Podeszłam pod drzwi i zapukałam delikatnie.
-Proszę.-usłyszałam po chwili.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry. Jestem Marika Kocuk.-przedstawiłam się.
-Ach tak, czekaliśmy na ciebie. Jestem Ewa Szamrota i jestem dyrektorką tej szkoły.-uśmiechnęła się do mnie kobieta.
Miała mocno rude włosy i okulary. Do tego jej czerwona sukienka aż kłuła w oczy.
-Miło panią poznać.-bąknęłam bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.
-Myślę że nie ma na co zwlekać,bo pewnie nie możesz już się doczekać kiedy poznasz nową klasę.-jej uśmiech powoli przyprawiał mnie o mdłości.
-Oczywiście.-odparłam, chociaż wszystko we mnie krzyczało żebym uciekała póki jeszcze mam czas.
-Dobrze. W takim razie chodź za mną.-powiedziała kobieta i podniosła się z swojego fotelu.
Opuściłyśmy gabinet i zaczęłyśmy iść korytarzem.
-Twoja klasa ma akurat teraz godzinę wychowawczą.-poinformowała mnie dyrektorka skręcając w prawo.
Z każdym kolejnym krokiem serce coraz bardziej mi waliło. Miałam tylko nadzieję że nie zemdleję. W głowie powtarzałam sobie mój dzisiejszy plan zajęć,żeby się uspokoić, ale jakoś mi to nie pomagało. W końcu zatrzymałyśmy się przed jakimiś drzwiami za którymi było słychać głośną rozmowę. Pani Ewa zapukała mocno w drzwi po czym weszła nie czekając na zaproszenie. Kiedy kobieta pojawiła się w klasie,wszystkie rozmowy nagle ucichły, a oczy obecnych w klasie zwróciły się w moją stronę.
-Pani Aniu przeprowadziłam pani nową uczennice.-powiedziała dyrektorka i tak po prostu opuściła klasę.
-Świetnie. Marika prawda?-zapytała kobieta.
Moja nowa wychowawczyni była szczupłą blondynką. Moim zdaniem miałaby szansę zostać modelką ale pewnie wolała resztę swojego życia poświęcić na naukę jakiś nastolatków.
-Tak.-powiedziałam cicho.
-Dobrze. Uwaga klaso, to wasza nowa koleżanka Marika. Mam nadzieję że będziecie dla niej mili.-pani Ania zwróciła się do reszty klasy.
Odpowiedziały jej tylko jakieś pomruki i po chwili znowu rozległy się rozmowy. Pani Ania pokręciła z rezygnacją głową.
-Znajdź sobie jakieś wolne miejsce.-powiedziała i sama wróciła na swój fotel.
Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam że na samym końcu jest parę wolnych miejsc. Idealnie nadawały się dla mnie. Kiedy przechodziłam między stolikami,czułam na sobie miliony spojrzeń co wprawiało mnie w małe zakłopotanie. W końcu dotarłam do jednego z miejsc,na którym usiadłam i od razu spuściłam głowę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top