Rozdział 7 cz.2

- Od kąd pamiętam...ojciec mnie...bił...dlatego nic nie...mówiłem...przecież...ojciec nie powinien bić syna...prawda?- spuściłem głowę i schowałem twarz w dłoniach.

Will miał szeroko otwarte otwarte oczy. Po chwili prztsuną się do mnie i obią ramieniem.

- Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?

- Nie mogłem.

- Co masz zamiar z tym zrobić?- teraz usiadł na przeciwko mnie.

Co mam zamiar z tym zrobić? Jak mam zamiar się go pozbyć z mojego życia? Zabić?

- Napewno chce się wyprowadzić- wstałem i pokierowałem się do kuchni.

Wróciłem do pokoju z gazetą i laptopem w ręce.

- Po co ci to?- zapytał.

- Muszę znaleźć prace...no muszę mieć kase- otworzyłem laptopa siadając i kładząc go sobie na kolana.

Sprawdzałem różne ogłoszenia, a Will spraedzał gazetę. Po trzech godzinach znalazłem.

- Will- spojrzałem na niego.

- Tak?

- Pamiętasz tą kawiarnię niedaleko szkoły? Potrzebują tam kelnera- uśmiechnąłem się szeroko.

- Masz tam zsmiar pracować?- też się uśmiechnął. Nawet nie musiałem odpowiadać, bo moja odpowiedź brzmiała trwierdząco- to świetny pomysł!

***

Razem udaliśmy się do tej kawiarni. Wesliśmy do środka i skierowaliśmy się do baru.

- Witam- uśmiechnęła się radośnie kelnerka- co podać?

- Ja tu w sprawie pracy. Podobno potrzebujecie kelnera.

- A tak, tak- postawiła trzymany biały kubek na blacie- choć ze mną.

Poszliśmy (Will za mną chodził jak mój cień) za kelnerką. Weszła po drewnianych schodach. Skierowała się w lewo i odrazu zapukała w pierwsze drewniane drzwi.

- Panie Adamie?- kobieta weszła do środka zostawiając otwarte drzwi.

- Tak?- zapytał.

- Przyszedł chłopak w sprawie pracy...jest tutaj- zrobiła mi przejście, ale mój "cień" nie chciał mnie zostawić nawet na sekunde. Tak jakby wszędzie było zło i musi mnie od niego chronić.

- Choć chłopcze- kobieta wyszła i zamknęła drzwi.

Mężczyzna pokazał ręką dwa fotele na przeciw jego biurka. Usiafłem we wskazane miejsce, a Will usiadł obok.

- Który w sprawie pracy? - spojrzał na nas.

Podniosłem rękę i po chwili ją opuściłem. Strasznie się denerwowałem no bo to pierwszy raz, kiedy będę mógł gdzieś pracować. Nigdy wcześniej tego nie robiłem.

- Jak ci na imię? Ile masz lat? Pracowałeś gdzieś wcześniej?- zalał mnie pytaniami.

- Nazywam się Oliver Black. Mam szesnaście lat. Nie, nie pracowałem jeszcze...- to ostatnie zdanie powiedziałem jakoś cicho.

Mężczyzna podłoży mi pod nos kartkę i długopis. Jak pewnie się domyślam jest to umowa o pracę.

- Przychodzisz jutro do pracy o szesnastej i pracujesz do dwudziejstej, a w weekendy do dwudziestej pierwszej.

- Oczywiście...

***

Tym razem to ja odprowadzałem Willa pod dom. Szliśmy ciszy, aż zaryłem twarzą w beton.

- Oliver nic ci nie jest!- krzyknął Will i podał mi rękę, którą przyjołem.

Wstałem na nogi i po chwili tego pożałowałem. Zakreciło mi się w głowie, ale Will złapał mnie i uniusł. Niósł mnie jeszcze kilka minut, aż wniósł mnie do swojego domu.

Chłopak odrazu skierował się do łazienki. Rozpiął moją koszulę i odrazu przemysł stare rany i siniaki. Robił to delikatnie, ale nie zmieniało to faktu, że bolało. Nagle przybliżył swoją twarz do mojej. Jego czoło stykało się z moim. Poczerwieniałem.

Podszedł do szawki i wyjął z niego termometr. Włożył mi go pod pachę i zasniósł na młóżko. Czuje się jak dziewczyna. Serio. Przykrył mnie kołdrą.

- Idę ci zrobić herbaty- odwrócił w moją stronę- dziś nocujesz u mnie.

Powiedział i wyszedł. Ojciec też nie liczył się z tym co mam do powiedzenia. Pod tym względem są do siebie podobni.

Will wrócił do siebie po kilku minutach z herbatą w ręku. W drógiej ręce miał talerz z kanapkami.

- Wiesz co Oli...

- Tak?- zapytałem.

- Twój ojciec wraca za miesiąc...- zaczął- i nie wiadomo...nawet wiadomo, że do tego momentu nie zbierzesz pieniędzy na.mieszkanie...a nie chce, żeby znów ci coś zrobił...znam rozwiązanie twojego problemu.

- Słucham- zabłyszczały mi oczy.

- Zamieszkaj ze mną...

Witam! Przepraszam za błędy i chciałam napisać, że mam pomysł na nowe opowiadanie (yaoi) tylko nie wiem czy man je napisać...

Mowy rozdział pojawi się jutro...
Dzięki za wszystkie komentarze i gwiazdki.

Naprawdę dobrze mi się dobrze pisze to opowiadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top