'Love me after all' ♡ -Jason The Toy Maker


Właśnie poprawiałam miśki na półkach, gdy z mojego telefonu wydobył się dźwięk sms-a. Mimowolnie uśmiechnęłam się patrząc na imię nadawcy.

Od: Megan :3
'Siemka Kim! Szykuj się, idę do ciebie!'

Spojrzałam na zegarek, była 16:48.

— Serio, Megan? Teraz? — pomyślałam.

Do: Megan :3
'Nie ma takiej opcji. Pracuję. Możesz być o 18.'

Mam nadzieję, że się nie obrazi, bo to nie pierwszy raz. Ale co ja poradzę? Też jestem zła. Jest piątek, godzina prawie siedemnasta, a ja muszę siedzieć w tym przeklętym sklepie z zabawkami. Nie ma klientów, więc ktoś powiedziałby, że powinnam się cieszyć. Ale nie. Mam wrażenie, że się tu zanudzę. A jeśli są klienci, to czasem zdarza się ktoś sympatyczny i można dłużej porozmawiać.

Westchnęłam i odgarnęłam za ucho kosmyk swoich długich czarnych włosów, po czym usiadłam za ladą. Około piętnastu minut później do lokalu weszła dziewczyna w moim wieku. Jej krótkie do ramion blond włosy, były roztrzepane. Niebieskie oczy błyszczały radością, ale było w nich widać nutkę zażenowania. Była ubrana w błękitny t-shirt, białe trampki, i jasne spodnie, które były brudne na kolanach, a na jednym miały nawet dziurę. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.

— Meg! Coś ty zrobiła?! — zapytałam.

-- No.. Tak mi się do ciebie spieszyło, że prawie wpadłam pod samochód. Jakiś facet mnie odciągnął w ostatniej chwili i no..

-- Przecież napisałam ci sms-a.

-- Akurat po tym, kiedy do ciebie napisałam, rozładował mi się telefon. -- tłumaczyła się.

Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Po kryjomu wybrałam na swojej komórce jej numer i zadzwoniłam. Już po chwili usłyszałam 'True Friends'-BMTH {media} dochodzące z jej kieszeni. Dziewczyna tylko głupio się uśmiechnęła.

-- Spójrzmy na plusy tej sytuacji. -- zaczęła -- Planowałam kupić sobie spodnie z dziurami. Już nie muszę.

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Wieczna optymistka z tej mojej Megan. Gdy powiedziała mi, że zaczeka tu aż skończę pracę, stwierdziłam, iż to nie najlepszy pomysł.

-- Jeśli mój szef przyjdzie wcześniej, to nie będzie zadowolony z twojej obecności. -- powiedziałam poważnie.

-- Nie przesadzaj. Na pewno nie jest taki zły. Przecież razem mieszkacie i mówiłaś, że macie dobry kontakt. Zresztą chcę go poznać. -- nalegała.

Och, Meg. Jesteś taka naiwna. Gdybyś tylko znała prawdę..

-- Megan. Owszem, nie jest zły. Ale prywatnie. W pracy jest surowy. On nie miesza życia prywatnego z pracą. To są dwie inne bajki. Tego samego nauczył też mnie. Zrozum to, proszę.

Wytłumaczyłam jej to stanowczo. Może nawet za bardzo stanowczo, bo uśmiech zniknął z jej twarzy, a to nie często się zdarza. No nie mogłam tak.. Uległam jej. Mniej więcej za piętnaście osiemnasta do sklepu wszedł wysoki mężczyzna o czerwonych włosach. Nie był sam. Trzymał za rękę dziewczynę, która była tak zarumieniona, że wyglądała jak dojrzały pomidor. Wiedziałam co się święci. Czemu akurat teraz?!

-- Cześć Kimberly.

-- Hej szefie..

-- Kto to? -- spytał surowo, wskazując na Megan, a jego oczy błysnęły zielenią.

Byłam przyzwyczajona do tego tonu głosu, ale mimo to za każdym razem się wzdrygałam. Teraz było identycznie.

-- To moja przyjaciółka, Megan. Wpadła tylko na chwilę, już sobie idzie.

-- Wcale nie! Wpadłam po Kim! Czy może dzisiaj wcześniej wyjść? -- wtrąciła.

Myślałam, że ją zabiję. Gdybym umiała to robić wzrokiem, to już by nie żyła.

-- Nie ma problemu. I tak zaraz osiemnasta. W takim razie do zobaczenia, Kimberly, a z tobą Megan, mam nadzieję się jeszcze zobaczyć. -- po tych słowach zmierzył Meg wzrokiem i przeszedł z tamtą dziewczyną przez zaplecze do mieszkania.

A może raczej piwnicy, zwanej też pracownią.. Sukinsyn. Wiem co miał na myśli mówiąc o kolejnym spotkaniu z moją przyjaciółką. Nie pozwolę sobie stracić przez niego kolejnej, bliskiej mi osoby. Pogodziłam się z tym, że zabił moją mamę, a mnie w pewnym sensie więzi tu już od roku i nawet trochę go polubiłam.. Można nawet powiedzieć, że mnie pociąga.. Ale już nigdy nikt na kim mi zależy, nie zginie z jego rąk. Przysięgam.

***

W domu byłam z powrotem przed dwudziestą drugą. Zdjęłam buty i od razu ruszyłam do kuchni, żeby się czegoś napić. Był tam już Jason.

-- Co tak późno, laleczko? -- spytał.

-- Nie mogę? Wiem, co myślałeś o Megan. Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. -- wysyczałam.

Jason zbliżył się do mnie, jedną rękę położył na moim biodrze, a drugą przytrzymał moją twarz. Ja oparłam dłonie na jego ramionach. On ma takie cudne oczy..

-- Nic jej nie zrobię. Obiecuję. -- wyszeptał mi podniecająco do ucha.

Przeniósł dłoń z mojego biodra na pośladek i lekko go ścisnął, przez co cichutko jęknęłam. Czułam jak kolana się pode mną uginają. Musiałam to przerwać. Oderwałam się od niego i odwróciłam w stronę lodówki, do której rano wstawiłam wodę.

-- Co jest? -- spytał wyraźnie zawiedziony Jason.

-- Chcę się napić. -- odparłam.

Mężczyzna ponownie się do mnie zbliżył i od tyłu objął mnie w pasie, jednocześnie opierając brodę na moim ramieniu.

-- Aż taki gorący jestem, że zachciało Ci się pić? -- wyszeptał mi namiętnie do ucha, po czym odgarnął mi włosy i pocałował mnie w kark. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie rozumiałam co się ze mną działo. Powoli traciłam nad sobą kontrolę.

-- Mhm -- mruknęłam potwierdzająco.

-- W takim razie chodź. Mam coś lepszego.

Jason pociągnął mnie za rękę do salonu. Nie sprzeciwiałam się. Już po chwili siedzieliśmy na kanapie wpatrując się nawzajem w swoje oczy i popijając czerwone wino.

-- Wiesz, że nasze oczy do siebie pasują? -- spytał.

-- Ach tak? -- szepnęłam.

-- Twoje są niebieskie. Jak niebo. A moje złote. Jak słońce. Nie sądzisz, że to przeznaczenie? -- po tym pytaniu złapał mnie za dłoń.

-- Tak. To bardzo możliwe..

Nasze twarze były coraz bliżej siebie. Jason przejechał kciukiem po moich wargach. Dzieliły nas już tylko milimetry..

-- To nie jest bardzo możliwe. To jest pewne. -- wyszeptał mi w usta, po czym złączył nas w namiętnym pocałunku.

Podniósł mnie nie przestając całować i zaniósł do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku, a sam nachylił się nade mną. Zszedł pocałunkami na moją szyję zostawiając na niej czerwone ślady. Zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli, aż w końcu całkowicie mu ją zdjęłam. Mężczyzna zrobił to samo z moją bluzką i biustonoszem. Całował i podgryzał moją lewą pierś, a prawą masował. Postanowiłam chociaż na chwilę przejąć inicjatywę i teraz to ja byłam nad nim. Zaczęłam odpinać jego spodnie i pomogłam mu się ich pozbyć. Były po prostu zbędne. To wszystko działo się tak szybko. Pragnęłam czuć tylko jego ciało. Nic innego się nie liczyło. Kiedy nie mieliśmy na sobie już nic, jego przyjaciel postanowił wstać. Objęłam go dłonią i zaczęłam jeździć z góry do dołu. Jason zaczął dyszeć i sam delikatnie się poruszać. Wtedy czerwonowłosy doszedł. Ciepła sperma trysnęła prosto na moje piersi. Zaraz po tym znów byłam pod nim. Mój namiętny kochanek zaczął zlizywać ze mnie swoje nasienie. Niespodziewanie włożył we mnie jeden palec, przez co jęknęłam. Uciszył mnie kolejnym, namiętnym pocałunkiem i zaczął poruszać palcem. Po chwili dołożył drugi. Na początku bolało, ale po jakimś czasie ból zamienił się w przyjemność, a miejsce palców zajął jego penis. Wszedł we mnie delikatnym, ale stanowczym ruchem. Kiedy zaczął się poruszać, zaczęłam jęczeć. Nie kontrolowałam tego. To było najlepsze uczucie na świecie. Jason też oddychał coraz szybciej. Wiedziałam, że dłużej nie wytrzyma. Nie zdążył wyjąć. Skończył we mnie. To było przyjemne uczucie. Wyszedł ze mnie i opadł na pościel, tuż obok mnie. Kiedy doszliśmy do siebie, odwróciłam się na bok, a czerwonowłosy przytulił się do moich pleców.

— Kocham Cię, Kimberly. Ty też mnie kochaj. Mimo wszystko. -- szepnął.

— Też Cię kocham, Jason.

Po tym wyznaniu poczułam pocałunek w kark i zasnęłam..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top