Bóstwo
Yuuri nie pamiętał, kiedy ostatnim razem zapach kwiatów w podobny sposób zabawił się jego paletą emocji, mieszając ze sobą tak wiele ciepłych barw. Choć może nie chodziło o samą łechcącą nozdrza woń lawend, mogących pochodzić z baśniowego ogrodu, owianego liryczną tajemnicą, a przesiąkniętą nią, wypłowiałą pościel, która stulona po nocnych harcach leżała na brzegu łóżka, niepodatna do pełnienia swojej nieskomplikowanej funkcji.
Brunet wziął głęboki wdech, jakby chciał przy pomocy samego zmysłu węchu zbadać strukturę otulającej jego głowę poduszki.
Co dziwniejsze – udało mu się.
Dziewięćdziesiąt procent żarliwej miłości, pięć procent słonego potu, cztery procent pitej któregoś poranka kawy, i ten jeden, ostatni, przy którego rozpoznawaniu musiał dopomóc sobie wzrokiem – pojedyncze, stapiające się z białym materiałem, srebrne włosy. Do ich zgubienia właściciel okazji miał wiele, naprawdę wiele, co tylko dowodziło słuszności przypuszczeń Phichita, że życie zakochanej parki nawet poza lodem i kamerami bogate jest w niespodzianki.
Czekoladowe oczy zamknęły się i otworzyły – bardzo powoli, spokojnie. Kąciki malinowych ust nieznacznie drgnęły ku górze. Dawno nie uśmiechał się tak niewinnie, tak prawdziwie, tak szczerze; sam do siebie, bez wyraźnego powodu, z najzwyklejszego szczęścia.
Zwykła obecność drugiego, zresztą nie byle jakiego, mężczyzny, który teraz spał sobie smacznie obok, działała na stres lepiej niż lek uspokajający. Oglądanie śpiącej twarzy Victora zawsze napawało go swego rodzaju satysfakcją, ot tak, po prostu. Idealna w dzień cera traciła wtedy kilka punktów w skali piękności, wrednie wydostając na wierzch niewielkie zmarszczki przy oczach i inne stosowne do wieku niedoskonałości, które widziane z odległości niegwałcącej przestrzeni osobistej i ukrywane przez promienny, serduszkowy uśmiech, były nie do dostrzeżenia. A Yuuri? Yuuri to kochał; kochał mieć świadomość, że nie leży przy nienagannym bóstwie, a człowieku takim jak on. Zdążył przetrawić rzeczywistość i odrzucić od siebie nastoletnie fantazje. Z lekkim zażenowaniem oddał na przechowanie rodzicom wszystkie ukrywane dotąd, związane z idolem plakaty, magazyny oraz zdjęcia, dojrzewając do myśli, że nie są mu już one do niczego potrzebne. No... prawie wszystkie.
– Nie śpisz? – wymamrotał sennie Nikiforov, dryfując pomiędzy światem rzeczywistym a sennymi marzeniami. Czy to istotne? W obu miejscach – na jawie i w wyobraźni – na okrągło widywał tę samą twarz i wcale mu to nie przeszkadzało, ba, był cholernym szczęściarzem.
– Skąd wiedziałeś? – Japończyk, aby ukryć swoje zawstydzenie, wplątał palce w zmierzwioną czuprynę, rozprostowując splątane kosmyki. Ach! Gdyby tylko Rosjanin otworzył teraz oczy! Ta krwista czerwień na policzkach aż prosiła się o cięty komentarz!
– Zimno mi. Nie czuję twojego ciepła – mruknął z nutką pretensji.
Yuuri przebiegł wzrokiem po rosyjskiej sylwetce i skarcił siebie w duchu. Przez cały czas był tak urzeczony, że nawet nie zwrócił uwagi na to, iż ciało Victora okrywa jedynie podwinięta koszulka i czarne bokserki. Ktoś inny w tym położeniu próbowałby obrócić sytuację na swoją korzyść, bezwstydnie dobierając się do żywego odzwierciedlenia seksapilu, ale na pewno nie Katsuki, który potrafił wyłączyć oprogramowanie Erosa na rzecz opiekuńczego narzeczonego. Oczywiście nie mógł także pozostać bierny – bez zastanowienia poprawił t–shirt Rosjanina tak, aby w całości zakrywał jego wystawione na chłód powietrza plecy.
– Poza tym – kontynuował – zawsze to robisz - patrzysz na mnie, gdy śpię. To w pewien sposób krępujące, wiesz?
– T–ty...?
– Najpierw udawać, że się śpi, aby zaraz potem bezczelnie podglądać faceta zasypiającego obok. I tak na okrągło, prawie każdej nocy. Doprawdy, nie wierzę w ciebie, Yuuri Katsuki. – Wbrew wypowiedzianym słowom w jego głosie nie dało się wyczuć ani krzty gniewu czy wyrzutów. Brzmiał spokojnie jak zawsze, kojąco dla zakochanych uszu.
Srebrne rzęsy zatrzepotały, a powieki w końcu rozwarły, odsłaniając skrywane pod sobą, niebieskie oczy, które każdego dnia na nowo zawracały w głowie biednemu Azjacie. Ledwo ukazane światłu dziennemu zdawały się być tak szkliste i niewinne... Brunet, wpatrując się w nie, zrozumiał, że tłumaczenie się bezsennością czy inną złośliwością rzeczy martwych nie idzie w parze ani z sensownością, ani ze skutecznością. To chyba normalne, że od nocnego spoufalania się z Morfeuszem wolał przypatrywać się komuś, kto nie pochodzi z żadnego mitu, a naprawdę istnieje i jest namacalny.
– Nawet jeśli masz rację i jest to bezczelne. Nie obchodzi mnie to – zakomunikował z powagą.
Victor zagwizdał.
– Chcę znać każdy szczegół twojej twarzy. Nawet jeśli nie jestem pierwszą osobą, która widzi cię w takiej odsłonie, tuż po przebudzeniu, z potarganymi włosami, cieniami pod oczami, suchymi usta–
– Yuuri~, jeszcze trochę, a dostanę kompleksów...
– ... z suchymi ustami, to przynajmniej wiem, że jestem ostatnią i nikt inny nie będzie miał już tej możliwości.
Victor uśmiechnął się subtelnie. Nawet teraz okularnikowi towarzyszyła czerwień, która tak bardzo upodobała sobie miejsce na jego policzkach. Ach, ale na pewno nie tak bardzo, jak miękkie wargi srebrnowłosego, które na powitanie delikatnie musnęły w tym miejscu delikatną skórę.
– J–jeśli jednak masz coś przeciwko, to ja...
– Nie, nie szkodzi. Powiedzmy, że jest fair. W końcu ja patrzę na ciebie rano, kiedy ty odsypiasz.
Nikiforov zadowolony z siebie przymknął oczy i z cichym pomrukiem przekręcił się na drugi bok.
– Co?! Hej! Victor! Jak to?! Ej! Nie udawaj, że śpisz! Victoooor!
_________________
3 marca 2018
Opublikowane ponownie 5 lipca 2022, od 19-letniej dla 15-letniej Ner, która na to zasłużyła.
Notka:
Hej!
Na wstępie chcę Wam bardzo podziękować za tak dużą aktywność pod moimi pracami. Bardzo mnie to motywuje. ♥ Oczywiście mam nadzieję, że i tym razem nie zawiodłam Waszych oczekiwań.
Początkowo pisałam tego one-shota wyłącznie dla siebie (w nocnym dołku, do 03:00 nad ranem, w środku tygodnia :') ) i wplątałam w treść wiele własnych przemyśleń dotyczących relacji Yuuriego i Victora, które w większości zostały usunięte przy edycji, aby całość nadawała się na Wattpada. Pomyślałam, że skoro zarówno na książce jak i na moim profilu wybiła pełna setka(!), czemu by nie przekazać w słowach odrobinkę "siebie". Pisałam z perspektywy Katsukiego, ponieważ jest mi dość bliski, jeśli chodzi o życiową postawę i znacznie łatwiej mi się w niego wczuć.
Ugh. Miałam się nie rozpisywać, bo nikt nie lubi czytać notek, ale nie wyszło. >///<
Dziękuję! Miłego życia~!
___
ok. 800 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top