Rozdział 7
1/5 maratonu z okazji drugiej rocznicy konta :)
- Czasami zastanawiam się, czy jednak może jesteś tak naprawdę moją siostrą, a nie kuzynką - zauważyła Nimfadora, stojąc oparta o ścianę pokoju Ophelii. Ślizgonka, nerwowo zamykając swój kufer, spojrzała na nią z uniesioną brwią, po czym pokręciła głową i wróciła do sprawdzania, czy wszystko ma - W sensie, czasami jesteś bardziej roztrzepana, niż ja! Żeby zapomnieć, że dziś jest pierwszy września, nawet ja takiej akcji nie odwaliłam...
- Nie, ale za to to ty w trzeciej klasie, zamiast swojego podręcznika do Eliksirów, wzięłaś książkę kucharską Andromedy i zorientowałaś się dopiero na pierwszej lekcji, bo nie mogłaś znaleźć składnika o nazwie ''cukier waniliowy'', a Snape pomyślał, że robisz sobie jaja i wlepił ci szlaban. Pewnie dlatego tak się na mnie podejrzanie patrzył podczas mojej pierwszej lekcji Eliksirów, myślał, że skoro się z tobą wychowywałam, to też coś odwalę - dokończyła Elia i zaśmiała się, stawiając drugi kufer na łóżku - Mogłabyś za to mi pomóc, a nie stać tu i się ze mnie śmiać.
- Pracując z Moody'ym, tak to właśnie zazwyczaj wygląda. On grozi tym imbecylom, którzy dali się złapać, a ja stoję pod ścianą i jem Kociołkowe Pieguski. Merlinie, że on mnie jeszcze nie wywalił z tej roboty - parsknęła Tonks, krzyżując ramiona - Nie wiem czy ci współczuć, czy gratulować, że będziesz...
- Że będę co? - zainteresowała się brunetka, zostawiając swoje rzeczy i podchodząc do kuzynki, która wiedziała już, że się wkopała. Widząc jej minę, od razu zrozumiała, o co chodzi i uśmiechnęła się zachwycona - Merlinie jasny! Będę miała Obronę z Szalonookim?!
- Tylko ani słowa nikomu! Wiesz, jaki on jest, zawsze chce zrobić sobie wielkie wejście - poprosiła Dora, a zafascynowana Ophelia pokiwała ochoczo głową.
Moody w ich domu był prawdziwą legendą, mentorem jej kuzynki. To on pomógł tej niesfornej, młodej kobiecie stać się wspaniałą Aurorką. Nie mogła się już doczekać z tym człowiekiem OPCM, trzęsła się z niecierpliwości. Musiała opowiedzieć wszystko Johannie, od razu, jak się spotkają. To tylko Jo, przecież nie powiedziałaby nikomu!
Dobra, kogo ona próbowała oszukać. Cały Slytherin dowie się o tym jeszcze przed dotarciem do Hogwartu.
- A właśnie, co tam u Williama Weasleya? - Nimfadora uśmiechnęła się tajemniczo, kiedy młodsza z nich podeszła do szafy, sprawdzić, czy nic ważnego w niej nie zostało - Już jesteście psiapsiółkami? Johanna jest zazdrosna? Na jej miejscu, byłabym. Bill to świetny człowiek, trochę się z nim poznałam w Hogwarcie.
- Johanna to najwyżej robiłaby mi wyrzuty, nawet nie o to, że jest Weasleyem, tylko o sam fakt, że jest rudy. I nie, nie odpisał mi - brunetka wzruszyła niedbale ramionami - Po co miałby? Zrobił to, co obiecał, a ja mu podziękowałam. I tyle. Z resztą, pewnie ma ciekawsze rzeczy do roboty niż odpisywanie szóstoklasistce...
- Uwierz mi, wiele lasek chciałoby być teraz na twoim miejscu. Wszystkie na niego leciały, nawet ja przez chwilę - przyznała się Tonks i przekręciła głowę, przyglądając się bliżej swojej kuzynce - Jesteś pewna, że ci się nie spodobał?
- Jest ode mnie osiem lat starszy!
***
Szybko przeprosiła dwie Krukonki i jedną Puchonkę, po czym Ophelia wyskoczyła z ich przedziału, wyciągając z niego również za rękaw Johannę, zanim ta zdążyła powiedzieć coś głupiego. Blondynka spojrzała na nią z wyrzutem, kręcąc zrezygnowana głową.
- Jo, kocham cię, ale błagam, nie zachowuj się jak pierwszoklasistka! Praktycznie śliniłaś się, aby wyzwać ją od szlam - jęknęła zrezygnowana Elia, odchylając głowę do tyłu - Gdybyś się nie spóźniła, dawno narzekałybyśmy na Octavię i Agnes w wolnym przedziale, na spokojnie. Może nawet na unikanie Notta znalazłybyśmy czas.
- Po pierwsze, skąd wiesz, że chciałam obrazić Carterową? Może chciałam wyzwać tą Kate od zdrajców krwi? Albo tą Crimsonfest od nudziar i kujonek? Nie jestem aż tak przewidywalna! - oburzyła się Johanna - Po drugie, to wina Jonathana. Nawet nie wyjaśnię, czemu, po prostu zwalę na niego winę. Dobra, wywalmy jakiś pierwszaków z przedziału i tyle...
- A co ja, Malfoy? Chociaż, lepsze jest to, niż natknięcie się na jego zgraję i Notta... - zauważyła brunetka, łapiąc za swoje bagaże - Dobra, sprawdźmy kolej...
- Hej, ty jesteś Ophelia, co nie?
Dwie Ślizgonki spojrzały na siebie na Ginny Weasley. Stała za nimi, jakby nieco niepewna tej sytuacji. Oh, no tak. Jeszcze tego im brakowało, jakiś pogaduch z Gryfonami!
- Tak - odpowiedziała, poprawiając włosy. Starała się zabrzmieć chłodno - O co chodzi?
- Pisałaś z moim bratem, Billem... - kiedy młodsza dziewczyna zaczęła to mówić, szóstoklasistkę aż zmroziło, a jej serce zaczęło bić trzy razy szybciej, kiedy Gryfonka wyciągnęła z kieszeni spódnicy list. Nawet z odległości rozpoznała podpis mężczyzny - Krótko po Mistrzostwach, musiał wrócić na chwilę do Egiptu, coś tam załatwić. Twój list doszedł, a go nie było w domu. Kiedy wczoraj wieczorem wrócił do domu, było mu tak strasznie głupio! Kazał cię osobiście przeprosić i znaleźć, pod groźbą zostawienia mi szczurów w pokoju, a uwierz mi, moja rodzina ma ich po dziurki w nosie.
Ginny wyciągnęła do niej rękę z listem, a Ophelia chwilę na niego patrzyła, za nim go wzięła. Nie wiedząc, jak zareagować, uniosła lekko kącik ust z wdzięcznością.
- Dzięki - rzuciła krótko i starała się wzruszyć niedbale ramionami - Nic się nie stało. Z mojego listu nie wynikało, żebym oczekiwała odpowiedzi.
- No cóż, możesz mu to sama napisać - zauważyła rudowłosa, nadal z uśmiechem - Ja będę już lecieć. Następny przedział chyba jest wolny, możecie tam się władować. Miłej podróży!
Dziewczyna zniknęła im w jednym z przedziałów za nią. Ophelia spojrzała na list w swoich dłoniach, po czym poprawiła włosy i zwróciła się do Johanny.
- Chodźmy w końcu do tego...
- Romansujesz z Billem i ja nic o tym nie wiem? - blondynka skrzyżowała ramiona. Zrezygnowana Elia westchnęła cicho, a przyjaciółka pogroziła jej palcem - Nie wyzwałam Ginny, więc mam prawo chyba do odpowiedzi! No mów!
- No to po meczu napisał do mnie z tytułami paru fajnych książek, a ja mu podziękowałam. I tyle - wyjaśniła brunetka, otwierając drzwi do przedziału. Rozejrzała się po nim i ulżyło jej, był pusty. Obie do niego wparowały - Nie oczekiwałam odpowiedzi, też jestem zdziwiona.
- Ja jestem zdziwiona, że w ogóle mu odpisałaś. Prawie nigdy nie odpisujesz na listy, nawet moje! ''Bo po co, skoro sowa wróciła to znaczy, że list dostałam. Jak mnie w Hogwarcie nie będzie, to raczej nie żyje i wtedy się zacznij przejmować'' - przedrzeźniła ją Jo. Użyła zaklęcia, aby położyć ich kufry na półce na górze i obie usiadły naprzeciwko siebie - I co takiego napisał William Weasley?
- Johanna, no jestem w szoku - Ophelia położyła rękę na swoim sercu teatralnym gestem - Rozmawiamy o nim od paru minut, a ty go jeszcze nie nazwałaś ''przeklętym zdrajcą krwi''! No świat się chyba wali, albo może udzieliło ci się od zalotów George'a.
Kurtka, którą blondynka zdjęła wchodząc do przedziału, trafiła na brzuch Ophelii, a ta roześmiała się nieco złośliwie. Wiedziała, że relacja tej dwójki to ciężki temat, ale była pewna, że coś w tym jest. Może, gdyby życie potoczyło się nieco inaczej, dałaby mu szansę? Podobali się jej już nie lepsi chłopacy, przecież Adrian Pucey był dla niej przez chwilę atrakcyjny!
- Żeby tobie nie udzieliło się od zalotów Notta - zakpiła Jo, rozkładając się wygodnie - Jestem pewna, że jak skończysz siedemnastkę, to pojawi się przed waszym domem z pierścionkiem. Nieważne, że on nie będzie miał jeszcze nawet szesnastu lat, przecież tak głosi tradycja...
- Johanno, a już miałam oddać ci kartę z Czekoladowej Żaby - brunetka udała smutny ton, kiedy wyjęła z kieszeni słodycz. Oczy jej przyjaciółki rozszerzyły się, a po chwili ta praktycznie rzuciła się na nią, aby go zdobyć.
- Oddawaj to! Weasleyowa, no oddawaj!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top