Odnalazłem szczęście

   Obudziłem się.
To było dziwne... Pierwszy raz takie coś miałem. O co w tym chodziło? To wogóle kupy się nie trzyma. Każdy mój sen był... poprostu snem, a to -nie. To wszystko było takie realne, takie żeczywiste...
   Spojrzałem na Erick'a. Spał, jak zabity. Leżeliśmy przytuleni razem. On dotykał swoją klatką piersiową moich pleców. Leżeliśmy "na łyżeczkę".
Delikatnie obróciłem się w jego stronę.
Jak on słodko śpi. -pomyślałem.
Czułem jak powietrze, które wydycha powiewało na moją szyję. To było nawet przyjemne uczucie. Leżeliśmy tak jeszcze chyba z godzinę.
   Po chwili jednak zaczynałem czuć, że drętwieją mi nogi. Nie nawidzę tego uczucia. Te okropne mrowienie w nogach.... Poruszyłem lekko nogami do siebie i spowrotem. Nic nie pomagało. Kurde, no! Nie chciałem obudzić Erick'a, ale chciałem, by te piekielne uczucie przestało.
   Zacząłem ocierać jedną nogę o drugą. Jak to nie pomoże, to nie wiem co zrobię!
W obecnej chwili moim jedynym zajęciem było wpatrywanie się w nastolatka, przystojnego nastolatka.
   Nagle chłopak poruszył się. Podrapał się po udzie, poczym przytulił mnie jeszcze mocniej niż do tychczas. Teraz wiedziałem, że już się nie poruszę. Nie ma szans.
   Po dłuższym czasie leżenia zacząłem podejrzewać, że już nie śpi, gdyż oddech chłopaka robił się coraz bardziej szybszy, wyraźniejszy, intensywniejszy.
   Niespodziewanie jego ręka zaczęła zjeżdżać niżej. Nie wiedziałem co mam zrobić -Leżałem w bezruchu -Zjeżdżała coraz to niżej, i niżej, i niżej. W końcu doszła do moich bioder. Zeszła jeszczę niżej. Dotknęła moich pośladków. Najpierw delikatnie, potem ścisnął mocno. Przestraszyłem się, bo zrobił to gwałtownie. Podskoczyłem i w tym samym momencie  krzyknąłem. W życiu żaden chłopak nie dotknął pojego tyłka. Serce zaczeło mi bić szybciej. Myślałem, że wyskoczy z klatki. Szczerze... Przestraszyłem się go. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Pomocy!
   Podnisłem spojrzenie  Erick'a. Spoglądał mi prosto w oczy. Na jego twarzy rysował się delikatny uśmieszek.
Chwycił mnie za rękę. Trzymał ją dosyć długo i silnie. Przybliżył się. Uśmiechnął się i szybkim ruchem pocałował mnie.
Aaa! Yeey! W końcu mnie pocałował! O rany! -W mojej głowie zaczeły, jak rwąca rzeka, płynąc natłoki myśli i tony uczuć. Tentno biło chyba tysiać na dwoeście. Mój brzuch zachowywał się jak pralka.
   Z jednej strony było mi nie dobrze, zaś z drugiej moje ciało krzyczało : Jestem twój!
To wszytko działo się tak szybko. Tak nagle...
  Po pewnej chwili odwzajemniłem pocałunek. Chyba się trochę zdziwił, ponieważ otworzył oczy, lecz zaraz je zamknął i całował mnie dalej.
   Skadaliśmy sobie pocałunek bardzo długo. Po chwili jednak obrócił mnie na plecy. Był nade mną, dalej mnie całując. Przyciskał mnie do swojego ciała.
Całował coraz bardziej namiętnie.
   Ustami zjeżdżał niżej, aż do szyi. Całował ją. To było na prawdę przyjemne uczucie. Mógł tak robić wieczność.
Czułem takie porządnie. Taką chęć. A za razem nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Czas jakby stanął w miejscu... I nie tylko on... Poczułem rysującą soę wypukłość w bokserkach Erick'a.
Byliśmy tylko ja i Erick. Tylko my. Tylko nasza dwójka. Nikt więcej. Nikt po za nami.

   Spędziliśmy całe popołudnie leżąc w łóżku. Na szczęście do niszego nie doszło.
Nadszedł wieczór. Zrobiliśmy wspólnie kolację. Usiedliśmy przy stole.
   -Smacznego - powiedziałem, spoglądając na Erick'a.
-Smacznego - odpowiedział z uśmiechem i buzią pełną chleba. Mimo, że był trochę pobrudzony wokół ust i tak wyglądał słodko.
Podczas kolacji nie rozmawialiśmy prawie w cale.   Słychać było tylko szumiące liście drzew. Była cisza, ale te milczenie nie było niezręczne. Wręcz przeciwnie. Siedzieliśmy na przeciwko siebie przy okrągłym stoliku. Od czasu do czas nasze spojrzenia spotkały się, wtedy uśmiechaliśmy się do siebie, albo wygłupialiśmy się jedzeniem, albo robiliśmy głupie miny.
   Po pewnym czasie przypomniał mi się ten dziwny sen. Zacząłem o nim bardzo intensywnie rozmyślać. Naj bardziej myślałem o tym dziwnym mężczyźnie, który był przy tej uroczystej kolacji. Myślałem, czy czasem kiedyś go nie spotkałem na ulicy, w szkole. Może on był wytwórnią mojej wyobraźni?
Jedno wiedziałem na pewno, to nie daje mi spokoju.
-Erick...
-Tak? - spojrzał na mnie. Jego dobry wyraz twarzy podniósł mnie nieco na duchu, ponieważ trochę obawiałem się go o to spytać. No bo przecież nie powiem : Erick, wiesz co, bo miałem dziwny sen i chciałbym wiedzieć, jak wygląda twój tata, bo to jest mi bardzo potrzebne -Nie.
-No bo tak sobie myślałem, że nie poznałem twojego taty - Tak, to było dobre.
-Wiem. I nie chcesz go poznać.-powiedział to sucho i z dystansem do tematu. Jakby nie chciał o tym gadać.
-Dlaczego? Przecież jesteśmy razem, tak?
-Pewnie myszko, ale chcę dla ciebie jak najlepiej i nie chcę byś czegoś potem żałował.
-Niby czemu miałbym żałować poznania twojego taty. Chyba nie jest seryjnym mordercą?
-Nie - uśmiechnął się - ale nie chcę na razie was poznawać, dobrze? -zaczął dalej jeść
-Dobrze - podniósł się z krzesła, by dać mi całusa. Dziwne, nie chce rozmawiać o swoim tacie, o swojej mamie pewnie też nie będzie chciał, ponieważ zmarła jak miał trzy lata. Od tego czasu mieszka w tej przyczepie z tatą. Tylko tyle wiem z tego co mi mówił. Szkoda.
   Po kolacji poszliśmy jeszcze raz nad zalew. Było przepieknie. Księżyc odbijał się w tafli wody. Nie było nikogo oprócz nas. Czasami słychać było jedynie podgwizdujące ptaki.
Gdy zbliżali my się do miejsca przypomniało mi się coś bardzo ważnego.
-Erick, nie wzięliśmy rzeczy do przebrania.
-I co z tego? Przecież jest ciemno, nie?
-Tak, ale co to ma do rzeczy. - w tej ciemności widziałem, jak zbliżył się do mnie. Zaczął mnie całować i powoli rozbierać. Od góry, aż diszedł do spodni. Również zacząłem go przy okazji rozbierać. Erick przestał, gdy doszedł do mojej bielizny. I powiedział :
-Z tym dasz sobie radę, czy mam Ci pomóc? - i klepnął mnie w dupę.
-A chcesz? - spytałem. Myślałem, że weźmie to za żart, ale nie...
Nagle cmoknął mnie w policzek, chwycił za krój majtek i powoli ściągnął na dół. Ja zrobiłem to samo z jego bielizną.
   Potem przytuliliśmy się namiętnie. Wzięliśmy się za ręce i (nago) pobiegliśmy w stronę jeziora. Woda była ciepła, nie narzekałem.
   Tak spędziliśmy każde dnie. Było wspaniale.
Byłem u Erick'a tydzień, potem wróciłem spowrotem do domu.
Po powrocie, co dziennie spotykałem się z Erick'iem.
Chodziliśmy nad wodę, albo do lasu. Co dziennie się przy okazji całując. Czułem się jak księżniczka, która odnalazła (a raczej on ją odnalazł) swojego kasięcia.
  Po prostu magia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top