٠•●Rozdział 21●•٠
Wyszła z samochodu i bez słowa skierowała się w stronę klatki schodowej. Nie słuchała Yuri, choć ta zawzięcie coś do niej mówiła. Nie obchodziło jej to i wcale nie zamierzała udawać, że było inaczej.
Przystanęła przed klatką, dostrzegając ćmę lecącą w stronę żarówki. To przykre, że nieświadomie pchała się w ramiona śmierci, pomyślała z żalem, dochodząc do wniosku, iż miała z nią wiele wspólnego. Ona również zamieniła swoje życie w piekło i tylko czekała aż to wszystko się skończy. Gdyby miała pewność, że Doojon zostawi jej najbliższych w spokoju, przy najbliższej okazji odebrałaby sobie życie. Tymczasem musiała żyć jak śmieć, by zapewnić im bezpieczeństwo najdłużej, jak się tylko dało.
Serce cisnęło jej się do gardła, a w oczach zalśniły łzy. Jak mogła tak łatwo zrezygnować ze swojego szczęścia? Jak mogła pozwolić, by Doojon pociągnął ją ze sobą na samo dno?
– Ogarnij się, bo nie wyglądasz na kogoś szczęśliwego. – Yuri podeszła bliżej ze zmartwioną miną. Widząc łzy w oczach dziewczyny, potrząsnęła ją za ramiona, mówiąc: – Nie płacz! Naprawdę nie chcę, by Minki się o ciebie martwił. Miałaś niczego nie utrudniać!
– Nie jestem szczęśliwa, więc nic dziwnego, że na kogoś takiego nie wyglądam! – odezwała się Sieun, patrząc na Yuri z wyrzutem. – Minki to mój brat bliźniak, więc od razu wyczuje, że coś jest nie tak. Ponadto nie zasługuje na taką ulicznicę, jak ty, więc zostaw go w spokoju, bo cię zabiję!
– Czy ty mi grozisz?!
– Dokładnie.
Yuri ruszyła za dziewczyną, zatrzymując ją tuż przy domofonie. Zacisnęła dłoń na jej ramieniu i wysyczała przez zęby:
– Chcesz, żeby Doojon zabił twoją rodzinę, głupia suko?!
– Nie jestem tobą – odpowiedziała, patrząc na nią, jak na morderczynie. – Jakie to uczucie zabić swoje dzieci? Dziwię się, że jeszcze potrafisz spojrzeć sobie w twarz.
Sieun wbiła kod na domofonie i weszła do klatki, nie zamierzając dłużej brać udziału w tej rozmowie. Z każdą sekundą traciła nad sobą panowanie i obawiała się, co będzie, gdy zobaczy rodziców. Bała się, że w końcu wybuchnie płaczem i poprosi o pomoc, choć to byłoby totalną głupotą. A może się myliła? Może powinna o wszystkim opowiedzieć rodzinie i liczyć na to, że znajdą jakieś rozwiązanie? Może jednak ktoś był w stanie jej pomóc, tylko ona wolała oddać się Doojonowi i pozwalać mu robić to, czego tylko zapragnął?
Weszła do windy i nacisnęła na guzik prowadzący na ósme piętro. Yuri stanęła tuż obok niej. Najwyraźniej nie zamierzała się do niej odzywać, dzięki czemu jazda windą minęła im w ciszy.
Sieun przeszła przez żółty korytarz na sam koniec i otworzyła drzwi z numerem trzydziestym drugim, z wahaniem wchodząc do przedpokoju. Od razu usłyszała śmiech rodziców, który dochodził z pokoju gościnnego. Pewnie Minki opowiedział im jeden ze swoich suchych żartów, pomyślała z delikatnym uśmiechem i zdjęła buty.
– Cześć wszystkim – powiedziała radośnie i podeszła do bliskich, by ucałować ich w policzki. Matka dodatkowo ją przytuliła, przez co musiała pohamować jęk bólu, który momentalnie pojawił się w jej żebrach. Opanowała również łzy napływające do oczu, by nie dać po sobie poznać, że coś było nie tak. Usiadła obok Hyemi, spoglądając na Yuri, która wyglądała na wyraźnie zdziwioną jej zachowaniem. Nic dziwnego. Pewnie spodziewała się, że Sieun od razu wszystkim powie, kim tak naprawdę jest wybranka Minkiego.
Minki, o dziwo, bardziej ucieszył się z wizyty Yuri, niż własnej siostry. Widziała w nim siebie. Była dokładnie taka sama na początku znajomości z Doojonem. Niczego nieświadoma, cieszyła się z każdej jego wizyty i tylko odliczała czas do następnego spotkania. W piwnych oczach brata dostrzegła szczęście, gdy przedstawiał Yuri rodzicom. Powinna ostrzec go, zanim popełni ten sam błąd, co ona. Jeszcze nie było za późno, by odpuścił sobie Yuri i znalazł inną, porządną dziewczynę. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie wybrał kogoś w swoim wieku. W szkole mnóstwo rówieśniczek się wokół niego kręciło, ale on wpadł w sidła fałszywie skromnej Woo Yuri.
– Yuri kupiła Sieun sukienkę, którą ma na sobie. Chciała jej poprawić humor – odezwał się Minki, chcąc pochwalić swoją dziewczynę, gdy ta speszona powiedziała, że to nic takiego.
– Jesteś naprawdę przemiła! – oznajmiła Hyemi i wstała z kanapy. – Śliczna, troskliwa i pracowita. Myślę, że mój syn trafił na świetną dziewczynę.
– Nie przeszkadza ci to, że Minki jest jeszcze niepełnoletni i tak naprawdę nie ma ci nic do zaoferowania, prócz swoich uczuć? – spytał podejrzliwie Siwoo, mierząc wybrankę syna podejrzliwym wzrokiem. Chyba jako jedyny był odporny na piękne oczy dziewczyny oraz urodę.
Hyemi zaczęła nerwowo bawić się dłońmi. Próbowała uspokoić męża, jednak ten kazał Yuri odpowiedzieć, co nie minęło się z oburzeniem Minkiego. Sieun z kolei ledwo trzymała język za zębami, chcąc wyjawić ojcu prawdę.
– Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale to nie my decydujemy o tym, kogo wybiera nasze serce – wzruszyła ramionami Yuri, na co Sieun prychnęła pod nosem.
– Dobrze powiedziane! – Hyemi podeszła do dziewczyny i otoczyła ją ramionami, chcąc czym prędzej wyprowadzić gościa do kuchni. – Chodź, kochana. Pomożesz mi nałożyć do stołu.
Sieun chciała towarzyszyć matce, widząc jednak, iż ta nawet na nią nie spojrzała, opadła z powrotem na pufę pomiędzy ojcem a bratem. Minki był wściekły. Gdy tylko Yuri zniknęła w kuchni, spojrzał na opiekuna z wyrzutem.
– W ogóle jej nie znasz! Przeraża cię fakt, że jest kobietą i zarabia więcej, niż ty i mama razem wzięci. Zamiast cieszyć się z mojego szczęścia, próbujesz wszystko zniszczyć!
– To nie jest odpowiednia dziewczyna dla ciebie. – Siwoo wziął do ręki gazetę i zaczął czytać jakiś artykuł.
– A co ty do cholery możesz o niej wiedzieć?!
Zaczęła się ostra wymiana zdań. Sieun słuchała jej na początku, jednak po kilku minutach jej myśli zaatakował Doojon. Pragnęła wyjawić wszystkim prawdę i nie dopuścić do tego, by Yuri znalazła się w jej rodzinie. Zraniłaby Minkiego, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Nawet jeśli pragnęła za wszelką cenę tego uniknąć i uchronić brata od cierpienia, było już po prostu za późno. Nieważne czy Yuri go porzuci, czy dowie się o niej prawdy, skończy ze złamanym sercem. Szczerze mówiąc, Sieun sama nie wiedziała, co byłoby dla niego lepsze.
Nagle jej umysł zaatakowało wspomnienie, w którym Doojon brutalnie ją zgwałcił i pobił. Łzy momentalnie zalśniły w jej oczach, a w gardle pojawiła się ogromna gula. Nie potrafiła przełknąć śliny. Nerwowo pocierała spoconymi dłońmi, a w uszach szumiały jej gorzkie słowa byłego chłopaka. Jakby została uwięziona wśród najgorszych chwil swojego życia.
Gdy zdała sobie sprawę, że nie zdoła opanować przykrych emocji, skierowała się do ubikacji, gdzie zamknęła się na klucz. Stanęła przy lustrze i z przerażeniem patrzyła w swoje odbicie.
Nienawidziła go. Nienawidziła siebie i życia. Kiedyś wszystko było takie beztroskie i banalnie łatwe. Przed nikim nie musiała udawać ani kłamać. Czuła się szczęśliwa. Wierzyła, że mogła wiele osiągnąć, ponieważ los stał przed nią otworem, a teraz zastanawiała się, kiedy nastąpi koniec. Dzień, w którym już nigdy nie otworzy oczu, a jej serce przestanie bić.
Siedemnastolatka, która ceniła życie nade wszystko i nigdy nie rozumiała samobójców, nagle zapragnęła śmierci. Uważała siebie za hipokrytkę. Śmiała się ze swoich poglądów i tego, że tak łatwo dała odebrać sobie szczęście. Teraz było już jednak za późno, by szukać świata ze snów. Nie potrafiła znaleźć sposobu, by cokolwiek zmienić w swoim życiu.
Usiadła na muszli i rozpłakała się jak małe dziecko, ubolewając nad swoim losem.
Siedzenie na schodach obskurnej klatki schodowej nie było najciekawszym zajęciem, ale Bum wiedział, iż nie mógł się stąd ruszyć ani na sekundę. Musiał czekać na Hiro, którego nie było w mieszkaniu, nawet jeśli oznaczało to utratę całego dnia. Był pewien, że ten chłopak pomoże mu odnaleźć Sieun. Może nawet wyjaśni, co się tak naprawdę działo w życiu tej dziewczyny. Z tego, co się dowiedział, Hiro był najbliżej Doojona i musiał coś wiedzieć o jego planach.
Znudzony, wyjął z kieszeni komórkę i ujrzał nieodczytaną wiadomość od Minkiego. Odblokował klawiaturę i z zaskoczeniem przeczytał SMS-a: „Sieun jest u nas na kolacji z Yuri. Nie wierzysz? To przyjdź".
Wierzył, jednak był święcie przekonany o tym, iż to wszystko zostało zaplanowane.
Dostrzegając godzinę dwudziestą pierwszą, wstał i zrezygnowany podszedł do schodów, by zejść na parter i wyjść z budynku. Najwyraźniej Hiro nie zamierzał szybko zawitać do domu.
– Ty jesteś Kim Bum?
Spojrzał na chłopaka o tlenionych blond włosach z zainteresowaniem. Stał przy oknie z wybitą szybą i palił papierosa. Jego uwagę od razu przykuł widoczny pieprzyk pod lewym okiem. To na niego czekał!
Bez wahania przywarł blondyna do ściany. Papieros spadł na ziemię i został przydeptany przez jego właściciela.
– Szkoda fajki...
– Masz mi powiedzieć, co Doojon planuje względem Sieun! – krzyknął Bum, patrząc na chłopaka z nienawiścią.
– Nie mogę. – Hiro wzruszył ramionami i spuścił wzrok. Z początku zastanawiał się, kto podał temu chłopakowi jego adres, ale ostatecznie stwierdził, iż nie ma to żadnego znaczenia.
– Posłuchaj mnie, gnojku! – Szarpnął nim jeszcze mocniej, z ledwością powstrzymując się od przywalenia mu w twarz. – Tu chodzi o życie niewinnej dziewczyny, rozumiesz?! Jeżeli Doojon coś jej zrobi, ty również będziesz za to odpowiedzialny, a wiesz dlaczego? Bo mu na to wszystko pozwoliłeś i nie zareagowałeś w żaden sposób! Będziesz w stanie żyć ze świadomością, że przez ciebie zginął człowiek?!
Hiro odepchnął od siebie Buma i spokojnie zaczął wchodzić schodami na górę. Cały czas czuł się winny przez to, że Sieun mu zaufała, a on ją zmanipulował i rzucił w sidła Doojona. Nie potrafił spać po nocach, bo ciągle o tym myślał. Naprawdę chciał coś zrobić, ale się bał. Mieszkał w totalnej dziurze i nie stać go było na opiekę dla schorowanego ojca. Ponadto dla Doojona życie innych nie miało żadnego znaczenia. Wystarczył jeden fałszywy ruch, a zostałby zamordowany w jakimś zaułku. Nikt by się nie zainteresował jego zaginięciem, ponieważ nie miał bliskich przyjaciół ani rodziny. Matka nie żyła, a ojciec oddychał tylko i wyłącznie dzięki Doojonowi. Miał zaryzykować życiem jedynej bliskiej mu osoby dla zwykłej koleżanki?
– Sieun ma dopiero siedemnaście lat, popaprańcu! – krzyknął wściekły Bum i ruszył za chłopakiem. W jego oczach lśniły łzy. Zaciskał dłonie w pięści, czując się niewiarygodnie bezradnym. Jak miał pomóc ukochanej, skoro nikt go nie wspierał? Nawet nie wiedział, jak dotrzeć do Doojona i załatwić z nim to osobiście. – Naprawdę nie obchodzi cię to, że przez twojego kumpla może nie dożyć starości?! Ta dziewczyna miała kiedyś marzenia i była szczęśliwa! Skoro wiedziałeś, jaki ten bydlak jest, to dlaczego pozwoliłeś jej w to brnąć?! Jesteś śmieciem i jak śmieć skończysz!
– Nie mieszaj się w to. Naprawdę nie chcesz tkwić w życiu, które ona wybrała. Ratuj siebie, bo dla niej jest już za późno.
Bum uderzył całą siłą w ścianę i zdenerwowany ruszył schodami na dół. Nie mógł w to uwierzyć. Nie mogło być za późno, by uratować Sieun! Coś wymyśli. Ocali ją i uwolni od tego toksycznego związku nawet kosztem własnego życia. Jeśli będzie musiał, zabije Doojona i nic go nie powstrzyma.
Wybiegł na ulicę i od razu został zaatakowany przez chłodny deszcz. Nie zwróciwszy na to uwagi, podbiegł do chodnika i wyciągnął dłoń, nawołując taksówkę.
Podczas gdy rozmowom i śmiechom nie było końca, Sieun w ciszy dziobała w przygotowanym jedzeniu. Od czasu do czasu coś przełknęła, uśmiechnęła się, gdy ktoś na nią popatrzył albo kiwała głową, jeśli zadano jej jakieś pytanie. Yuri bardzo przypadła do gustu Hyemi, która nie potrafiła się z nią nagadać. Nawet Siwoo wtrącił się do rozmowy, choć nie do końca był przekonany do wybranki syna. Wszyscy byli szczęśliwi. Wszyscy, prócz niej. Nie potrafiła tego zrozumieć. Nikt nie zwracał na nią większej uwagi, jakby zapomnieli o tym, przez co przechodziła. Czy naprawdę nic dla nich nie znaczyła? Przestali się o nią martwić i stwierdzili, że sprawa z Doojonem była już skończona? Jak mogli być tacy obojętni wobec jej cierpienia, nawet jeśli sama się o to wcześniej prosiła?
Słysząc dzwonek do drzwi, bez słowa podniosła się z krzesła i ruszyła w ich stronę. Domyślała się, kto mógł być gościem o tak późnej porze.
Gdy zauważyła Buma, miała ochotę wtulić się w jego ramiona i opowiedzieć mu o wszystkim. Pragnęła, by był przy niej. Wierzyła, iż nigdy jej nie zostawi i być może będzie w stanie jej pomóc, ale nie mogła go wykorzystać. Już i tak zbyt wiele przez nią wycierpiał. Ponadto to przez niego zdecydowała się pójść do Doojona i wszystko zakończyć. Gdyby nie wizyta Hyemi w jego domu, być może nie znalazłaby się w tak opłakanej sytuacji.
– Musimy porozmawiać. – Jego głos był smutny. Stał przemoczony i zmarznięty. Czuła jego cierpienie, jakby było jej własnym, dlatego nie potrafiła zamknąć mu drzwi przed nosem.
– Poczekaj chwilę – poprosiła i zniknęła na moment.
Bum nerwowo poruszał jedną nogą i zagryzał delikatnie dolną wargę. Nie miał pojęcia, co wyniknie z tej rozmowy. Mógł wszystkiego się spodziewać, dlatego wolał nie układać w głowie żadnych scenariuszy. Najważniejsze było to, iż dziewczyna bez oporu zgodziła się z nim porozmawiać.
Po chwili wróciła. Miała na sobie luźne dresy, grubą bluzę z kapturem i szarą skórę. Musiała się przebrać, ponieważ wcześniej powitała go w ładnej różowej sukience, która nie była totalnie w jej stylu. W dodatku jej twarz pokrywał przesadny makijaż. Nie podobało mu się to, ale wolał nie komentować jej wyglądu. Za bardzo zależało mu na tej rozmowie.
W ciszy zjechali windą na sam dół i opuścili blok. Na dworze już nie padało, ale wiatr pozostał równie zimny, jak wcześniej. Bum mógł się przeziębić, ale niespecjalnie go to obchodziło. Bez słowa szedł za Sieun, aż ta zatrzymała się na ławeczce przy jednym z zamkniętych sklepów. Ulice były mniej tłoczne niż zwykle, dzięki czemu mogli spokojnie porozmawiać.
Usiadł na ławce pod zadaszeniem i patrzył na zamyśloną dziewczynę przez kilka minut. Zdecydował się zacząć rozmowę, inaczej mogliby tak siedzieć nawet przez godzinę.
– Naprawdę okłamałem wtedy twoją matkę, by cię chronić. Nigdy nie zostawiłbym cię w takiej sytuacji samej, a ty myślałaś, że cię zdradziłem i uciekłaś. Przecież każdy krok musiał zadawać ci ból. – Głos mu się załamał, dlatego przerwał na moment, by uspokoić gotujące się w nim emocje. Musiał być silny, by dostrzegła, że mógł jej pomóc. – Jak się czujesz? Co się z tobą działo?
W jednej chwili wszystko pękło niczym bańka mydlana. Sieun wybuchnęła płaczem i schowała twarz w dłoniach. Odsunęła się z jękiem, gdy Bum chciał ją przytulić, chociaż bardzo potrzebowała jego bliskości.
– Wolałabym umrzeć. Rodzicom i Minkiemu byłoby lepiej beze mnie.
– Nie wygaduj głupot!
– Widziałam to dzisiaj! – krzyknęła zrozpaczona i po raz pierwszy spojrzała w stronę przyjaciela. – W ogóle nie zwracali na mnie uwagi! Yuri zajęła moje miejsce, a oni nawet jej nie znają! Nie wiedzą, jaka jest!
– Nie rozumiem...
– Tobie też było beze mnie lepiej. Przy Jii się uśmiechałeś, widziałam to! A teraz znów chodzisz smutny i martwisz się o mnie. Tak nie może być!
– Pomogę ci! – oznajmił stanowczo, zaciskając dłoń na jej nadgarstku. Patrzył na nią wielkimi oczami, które wyrażały wiele uczuć. Dziewczyna widziała w nich strach, rozpacz, determinację oraz miłość. – Znajdę sposób, który załatwi Doojona. Uda mi się!
– Jestem jego zabawką – zignorowała jego słowa i spojrzała przed siebie. – Bije mnie i gwałci, kiedy chce. Dzięki temu zatrzyma was przy życiu. To jego warunek. Tylko... – Zacisnęła dłonie i ponownie zaniosła się szlochem, nie potrafiąc poradzić sobie z uczuciami – ... tylko że dłużej tak nie wytrzymam. Coraz częściej myślę o śmierci. Chcę się uwolnić od tego piekła. Chcę przestać czuć!
Wstał, obszedł ławkę od tyłu i objął dziewczynę. Serce łamało mu się na pół i nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Co mógł zdziałać słowami, skoro Sieun wyjawiła mu swoje najmroczniejsze myśli? Nawet jeśli go przerażały, nie miał prawa źle o niej myśleć. Nie wiedział, jak zachowałby się na jej miejscu, dlatego zdecydował się nie prawić jej kazań, które bez wątpienia pogorszyłyby całą sytuację.
– Rozumiem cię, ale nie chcę, byś się poddawała. Kocham cię i obiecuję, że znajdziemy jakieś rozwiązanie. Razem damy radę. Przysięgam, że cię ocalę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top