5.7. "All The Heartbreakers"
Ilość wyrazów: 6378
⛔: bardzo odważne sceny erotyczne (nie dla każdego), Amado, Mika
Zapewne jakieś 75% rozdziału to perwersyjne seksy (zwłaszcza ten pod prysznicem!). Zastanawiałam się, czy tego nie wyrzucić, ale prześlicznie wpasowują się w tę dramę na koniec.
Akt XXI: Niezamawiane paczki
Amado wziął mnie za rękę i pospiesznie zaprowadził przed łóżko. Kipiałam z emocji. On również.
Wsunął dłonie pod moją lekką sukienkę i przesuwał je po moich plecach oraz pośladkach, jednocześnie ssąc namiętnie moje wargi. Zamknął powieki. Czułam jego przyspieszony oddech. Zarzuciłam mu ręce na szyję, żeby przysunąć go do siebie jeszcze bliżej. Poczułam jego wzwód. Nie miałam wątpliwości, że chciałby mnie wziąć natychmiast, ale nie zrobił tego.
Z łatwością zdjął ze mnie sukienkę. Rzucił ją niedbale na podłogę, a potem objął moje uda, żeby mnie podnieść do góry i ułożyć na łóżku. Próbowałam rozpiąć jego koszulkę, ale nie pozwalał mi tego zrobić, chwytając mój nadgarstek i zakładając go sobie za szyję.
Odsunęłam jego włosy na jedno z ramion, żeby mi nie spadały z każdej strony na twarz, i pozwoliłam mu się na sobie położyć, cały czas akceptując jego słodkie pocałunki. Nie odrywał ode mnie ust. Zupełnie, jakby musiał sobie odbić za te wszystkie tygodnie, które spędziliśmy osobno. Uwielbiałam go w takim wydaniu.
Sięgnął za siebie lewym ramieniem i odnalazł moje udo. Głaskał je. Wbijał w nie palce. Jęczałam mu w usta, przytulałam go mocno, i marzyłam, żebyśmy mogli się już wreszcie połączyć. Poruszałam zachęcająco biodrami, a właściwie, moje biodra poruszały się same. Amado przerwał pocałunki. Spojrzał na mnie karcąco.
— Miss Strawberry znowu się spieszy.
Uśmiechnęłam się do niego. Przyglądałam się, jak pod wpływem mojego spojrzenia zmazuje z siebie tę naburmuszoną minę, a następnie obdarowuje mnie ciepłym uśmiechem. Był przy mnie bezpieczny. Nie musiał się denerwować. Mogliśmy robić wszystko, na co mieliśmy ochotę.
Oparł wreszcie ciężar swojego ciała na łokciu. Jedną z dłoni wysunął w kierunku mojej twarzy. Powoli zaczął głaskać moje policzki. Badał każde ich zaokrąglenie. Przypatrywał się mojej twarzy z bliska.
— Jesteś taka śliczna, cariña. Wiesz o tym? – powiedział cicho.
Kiedy mi to mówił, wierzyłam. A przynajmniej chciałam wierzyć. Wyciągnęłam do niego ręce, objęłam go, ułożyłam swoją twarz w zagłębieniu między jego szyją a ramieniem i przytuliłam się do niego.
— Szaleję za tobą, Amado – wyszeptałam mu do ucha.
Zbył mnie przyduszonym śmiechem. Nie odpowiedział. Wrócił do pocałunków, a jego dłoń w tym czasie wyruszyła w delikatną, niespieszną podróż po całym moim ciele. Wkładał palce pod mój stanik, gładząc miękką, aksamitną skórę piersi. Dotykał mojego brzucha, wewnętrznej strony ud, przesuwał dłonią wzdłuż gumek moich majtek, sprawiając, że marzyłam, żeby zanurzył w nich rękę i doprowadził mnie do rozkoszy palcami.
Ale on nie zamierzał tego robić. Tylko z rozbawieniem pokręcił przecząco głową. Musiał najpierw na nowo zaznaczyć dotykiem swoje terytorium. Moje łydki, kostki, opuszki palców, płatki uszu, wszystko znowu należało do niego. Z tej zmysłowej zabawy wyrwał nas dopiero trzask zamykających się drzwi i głos Miki:
— Cabron. Łazienka wolna.
Amado z ociąganiem opuścił wygodną pozycję między moimi nogami. Rzucił mi na odchodne tylko lustrujące spojrzenie, jakby chciał zabrać ten widok ze sobą pod prysznic. Zatrzepotałam rzęsami, uśmiechając się niewinnie. Obrócił się plecami, ruszył w stronę łazienki, i dostrzegłam jedynie, jak znów sam do siebie pokręcił przecząco głową. Już coś mu się przestało podobać. Już w coś nie wierzył.
Najwybitniejszy architekt naszych czasów. Nikt nie umiał tak pięknie projektować nieistniejących problemów, jak Amado Ibaiguren.
Mika nie pozwolił mi zastanawiać się nad tym zbyt długo. Podszedł do łóżka od drugiej strony i od razu zaczął się do niego pakować. Był przewiązany białym ręcznikiem na biodrach. Na jego świetnie wyrzeźbionym ciele i na czarnych, opadających mu na oko włosach, wciąż błyskały kropelki wody. Postanowił się o mnie najwidoczniej wytrzeć, bo zanim zdążyłam zamknąć uda, miałam już pomiędzy nimi jego szanowną osobę.
— A co to? Nie potrzebujemy tego. – Zanurkował dłońmi pomiędzy moje plecy a poduszkę w celu odnalezienia zapięcia stanika. Następnie złożył na moich ustach długi pocałunek i sięgnął niżej, żeby zsunąć również moje figi i odrzucić je zamaszystym ruchem na drugą stronę pokoju.
Leżałam pod nim całkiem naga i pozwalałam się namiętnie całować, gdy opierał się na prawym łokciu, a lewą dłonią ugniatał moje piersi. Były takie lekkie i miękkie, jak puchowa kurtka. Przelatywały mu niemal między palcami.
W pewnym momencie zatrzymał się, żeby unieść się nad moją twarzą i przyjrzeć mi się tym swoim zawadiackim spojrzeniem, którym wyrażał zadowolenie, gdy tylko dostawał to, czego chciał.
— Jesteś taka śliczna, cariña. Wiesz o tym? – zapytał.
Mika miał dosłownie bijące serduszka w oczach, zaś jego głos zabrzmiał łagodnie jak szum morza za oknem, ale ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem:
— Wiem, twój brat już mnie przed chwilą poinformował.
Mika opuścił głowę na moment, a gdy ją podniósł z powrotem, widniał na niej uśmiech od ucha do ucha. Obrócił się w stronę łazienki i powiedział głośno: Hijo de puta!, chociaż Amado go chyba nie słyszał przez puszczoną wodę.
— Bydlę ma gust, co zrobić. – Uśmiechnął się do mnie po raz kolejny i wrócił do pocałunków.
Przyciskał do mnie swoje seksowne ciało. Mruczał cicho z przyjemności, jaką mu sprawiał nasz kontakt. Pewien newralgiczny organ w tym czasie bardzo intensywnie odbijał ręcznik frotte na moim udzie.
Wyrwałam się na chwilę z uścisku, żeby podnieść głowę i wyszeptać mu do ucha:
— Szaleję za tobą, Mika.
— Ja też za tobą szaleję, Miss Chocolate Eyes – odpowiedział, wsuwając jedną dłoń pod moje plecy, a drugą zrzucając z siebie ręcznik. Z zadowoleniem zerknął, jak jego ciężki, naprężony penis wylądował na mojej skórze, nieomal nabijając na niej siniaka. Pocałował mnie jeszcze raz bardzo głęboko. Następnie zadał pytanie, którego dosłownie nikt się nie spodziewał:
— Weźmiesz go teraz do buzi?
Kiedy mężczyźni o to prosili, nawet sobie nie zdawali sprawy, że w ich wyrazie twarzy pojawiało się zjawisko tak ulotne i nieuchwytne, jak jednoczesne zaćmienie słońca oraz księżyca. Przyjmowali pokorną pozycję wyczekiwania, usta zastygały im w miejscu lub lekko rozchylały się, a ich oczy rozświetlały się nadzieją. Proszący Mika był najsłodszym stworzeniem na świecie. W ogóle mnie nie dziwiło, że kobiety przekraczały z nim swoje najintymniejsze granice. Również te plasujące się bardzo daleko od zwykłego brania do buzi.
Przez moment potrzymałam go w niepewności, napawając się swoją krótką chwilą władzy, w końcu uśmiech przedarł mi się na twarz i nie mogłam już dłużej utrzymywać kamiennej miny. Przekręciłam się na brzuch i zaczęłam się zsuwać w stronę nóg łóżka.
— Podaj mi gumkę – poprosiłam. Wciąż nie byliśmy dla siebie jedynymi partnerami, więc trzymaliśmy się zasad, chociaż marzyło mi się, żeby któregoś dnia z czystym sumieniem móc poczuć ustami pełnię intymności. Chciałam mu dać nieograniczoną przyjemność.
— Stań na podłodze i pochyl się nade mną – wyraził życzenie, sięgając po paczkę prezerwatyw z nocnej szafki, a następnie otwierając jedną z nich.
Wykonałam polecenie. Mika również ułożył stopy na ziemi, choć wciąż leżał na łóżku. Opierałam się jedną dłonią o materac, a drugą pomagałam sobie utrzymywać jego penisa pod odpowiednim kątem, bo ten stanął tak bardzo na baczność, że usiłował się przykleić Mice do podbrzusza.
Nie spieszyłam się. Lubiłam patrzeć na podniecenie, które odczuwał w mojej obecności. Bardzo stopniowo dokładałam mu wrażeń, osuwając swoje usta coraz niżej na członku, a potem wracając do góry i szybko obracając językiem po wędzidełku. Mika wzdychał coraz głośniej. Zaczynał niecierpliwie poruszać biodrami. Pogładziłam go po udzie, po czym wsunęłam dłoń między jego nogi, sięgając delikatnie do jąder. Spotkało się to z odgłosem zadowolenia.
Już jakiś czas temu usłyszałam, że prysznic przestał pracować, ale potem zapomniałam o tym, skoncentrowana na rzeczach, które miałam przed oczami. Teraz dotarł do mnie dźwięk zamykanych drzwi od łazienki. Mieliśmy towarzystwo.
Nie czułam się zawstydzona, że po raz kolejny robiliśmy trójkąt. Tuż po wejściu do domu towarzyszyła mi chwila zawahania, jednak po narkotykach znów stałam się odważna i nastawiona na dawanie oraz na otrzymywanie miłości. Nie roztrząsałam niuansów psychologicznych. Chciałam wyglądać seksownie, podniecać ich obu i dawać się im pieprzyć.
— Nie przestawaj, niña – poprosił Mika, gdy na chwilkę zatrzymałam ruch ust, słysząc kroki Amado zbliżające się do mnie. Nie mogłam go zobaczyć, ale żaden odgłos nie świadczył o tym, że był zdenerwowany, więc rozluźniłam się i wróciłam do przerwanej czynności.
Amado nie odezwał się do nas. Usłyszałam tylko dźwięk rozrywanego pudełeczka, a potem lądowanie tekturki na kamiennej posadzce. Czułam narastające podniecenie przez świadomość, że w zajmowanej pozycji byłam łatwo dostępna i Amado mógł bawić się ze mną w każdy sposób, jeżeli by tylko zechciał.
Chociaż tego się akurat nie spodziewałam.
Wsunęło się we mnie coś miękkiego i przyjemnego. Jego dłonie ostrożnie rozstawiły moje nogi i zaczęły pieścić moje uda. Zrozumiałam, że przykrył swoje usta cienką, lateksową chusteczką, klęczał pode mną i właśnie dotykał mnie językiem. Moja kobiecość ścisnęła się odruchowo, a szok przyjemności z tego odkrycia popłynął jednocześnie we wszystkich kierunkach jak fala elektromagnetyczna.
Amado nie robił tego ze mną do tej pory, a okazało się, że potrafił zadowolić kobietę ustami bardzo, ale to naprawdę bardzo intensywnie. Moje przeżycia wzmacniał fakt, że w tej pozycji to on służył mi, a nie ja jemu. I że dotykając mnie językiem, nawet przez chusteczkę, odważył się przenieść nas w kolejny etap bliskości. Zaczęło mi się robić gorąco. Miałam problem, żeby skoncentrować się teraz na dawaniu.
— Zgaduję, że musi być dobry – powiedział do mnie Mika łagodnym głosem. Usiadł na łóżku. Podparł się ręką daleko za plecami, żeby na mnie patrzeć, bawić się moimi włosami, a także móc dotykać mnie czule po policzku. Zwłaszcza po tym, w którym właśnie trzymałam jego penisa.
— Mhm – mruknęłam z uznaniem dla umiejętności Amado.
— Chciałabyś, żebym zrobił z tobą za chwilę to samo?
Marzyłam o tym. Mruknęłam potwierdzająco. Byłam już rozpalona i myślałam już tylko o tym, żeby dojść, ale oczywiście Amado nie zamierzał mi wcale tego ułatwiać. Bawił się palcami moją łechtaczką. Pocierał ją tak, że aż sama szukałam ciałem jego dłoni, po czym od razu ją wycofywał. Oparłam się Mice na kolanach i odrzuciłam głowę do tyłu tak gwałtownie, że włosy uderzyły mnie po plecach. Spojrzałam mu w oczy. Głośno oddychałam. Byłam na granicy. Nie mogłam nic zrobić.
Mika zdecydowanym ruchem zdjął gumkę i odrzucił ją na podłogę.
— Pluń na niego. Skończ ręką – wydawał polecenia.
Gdy nawilżyłam jego męskość, a następnie wzięłam ją do ręki, Mika ułożył swoją dłoń na mojej i zaczęliśmy poruszać się razem. Czułam, jak Amado staje za mną, dotyka moich bioder i zaczyna się powoli ze mną kochać. Gdy zanurzał się we mnie coraz głębiej, oczy mi zaszły mgłą. Zatracałam się.
— Patrz na mnie – zażądał Mika.
Nasze twarze dzieliły centymetry. Zaglądał prosto w moje wypełniające się szaleństwem źrenice i obserwował z bliska, jak moja głowa lekko podskakuje przy każdym pchnięciu od tyłu. Nakręcał się tym, jak na zmianę zaciskam wargi i wydaję z siebie krzyk. Jak przymykam powieki. Jak odchodzę od zmysłów. Słyszałam, że jemu też już brakowało naprawdę niewiele, bo Mika nie umiał zbliżać się po cichu.
Wtedy Amado ponownie ułożył palce na mojej łechtaczce i tym razem ich nie zabierał, pozwalając mojemu ciału ocierać się o nie, gdy przesuwał mnie kolejnymi uderzeniami swoich ud i bioder.
Skończyliśmy we trójkę w tym samym momencie. Odrobina lepkiej, gorącej spermy trafiła mnie w brodę, a reszta rozlała się po mojej dłoni. Nie przeżyłam jeszcze niczego tak specjalnego. Przez ten jeden moment myślałam, że łączyło nas tak wiele. Że tak doskonale się uzupełnialiśmy, że nigdy nie będziemy mogli funkcjonować osobno.
Gdy trochę odpoczęliśmy, Mika wytarł chusteczką moją twarz, objął mnie w pasie, a następnie przyciągnął do siebie i ułożył na łóżku.
— Chodź do mnie. Połóż się na plecach – powiedział. Po jego tajemniczym uśmiechu zgadywałam dalszy ciąg moich przyjemności, choć ponownie, nie przewidziałam wszystkiego.
Zsunął się na podłogę, klęknął przede mną i położył moje stopy na swoich ramionach. Nie ochłonęłam jeszcze do końca po orgazmie. Każdy, nawet najmniejszy dotyk pobudzał teraz moje części intymne, dając mi niesamowite wrażenia.
Mika zdawał się o tym wiedzieć, bo leniwie dotykał palcem różnych części mojej kobiecości i obserwował jak moje biodra automatycznie unoszą się lub przesuwają w lewo bądź w prawo. Podglądałam jego reakcje. Doskonale się bawił. W końcu zagłębił się pomiędzy moje uda, przykładając sobie do ust lateksową chusteczkę i poczułam jego miękki język kluczący po meandrach moich intymnych fałdek.
Amado zgasił papierosa. Zajął miejsce koło mnie na łóżku. Leżeliśmy ze sobą twarzą w twarz, gdy tylko odwróciłam szyję w jego kierunku. Miał na sobie ciemny, jedwabny szlafrok. Bardzo dokładnie zaciągnął go pod samą szyję.
— Mów do mnie, Truskaweczko. Opowiedz mi, co czujesz w tym momencie – poprosił. Widziałam zainteresowanie w jego oczach. Był w naprawdę dobrym humorze.
Uśmiechnęłam się do niego, lekko zawstydzona. Dirty talk zawsze przychodził mi z trudem.
— Mam wrażenie, że jestem non stop na granicy orgazmu.
Amado pokiwał głową z zadowoleniem. Zerknął na moją gęsią skórkę i sterczące sutki, wprost ujawniające, że mówiłam prawdę.
— Umie to robić? – dopytywał, chociaż na pewno znał odpowiedź. Z zaciśniętymi z przyjemności powiekami i palcami zgarniającymi kawałek kołdry, potwierdziłam.
Nagle moje oczy otworzyły się z zaskoczenia bardzo szeroko, dłonie się wyprostowały, a na twarzy zagościł ambiwalentny grymas.
— Co się dzieje, Truskaweczko? – Amado z zaciekawionym błyskiem źrenicy spojrzał na mnie tak, że mógłby podpalić wszystkie palmy z plaży. Dołączył do tego bardzo łobuzerski uśmiech, a następnie przeczesał sobie włosy dłonią.
Ktoś tak doświadczony jak Mika nie myli dziurek, prawda? – zastanawiałam się.
— Podoba ci się? – drążył Amado.
Przerażona natłokiem własnych myśli i wrażeń, utkwiłam w nim wzrok i nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nawet przez chusteczkę spełniającą rolę gumki, na dole miała miejsce niewiarygodnie intymna czynność. Bardzo przyjemna, ale i równie mocno krępująca.
— Nie wstydź się, jeśli ci się podoba. – Amado pogłaskał mnie po czole. – Masz tam zakończenia nerwowe. Wiedziałaś o tym, że dla mężczyzn otrzymywanie tego samego jest jeszcze przyjemniejsze? Mamy tam prostatę.
O nie – przeraziłam się. – Zapomnij. Za niezamawiane paczki się nie płaci.
Mój wyraz twarzy najwidoczniej posłużył mu za milion odpowiedzi. Roześmiał się na głos. Musiałam przyznać, że w tym momencie zrobił się naprawdę przystojny. Sytuacje, w których chciał coś dostać ode mnie w łóżku, zmieniały go w przedwojennego dżentelmena, a jego dotyk stawał się jeszcze subtelniejszy i jeszcze bardziej podniecający niż zwykle. Wiedziałam, że próbował, na ile może sobie pozwolić, niezależnie od tego, jak mocno by temu zaprzeczał.
— Przecież o nic cię nie prosiłem, niña. – Mrugnął do mnie, wciąż rozbawiony, i zbliżył się, by pochylić się nade mną. Wyciągnął rękę w kierunku mojej łechtaczki, trącając ją niby przypadkiem, żeby przyjrzeć się, jak gwałtownie nabieram powietrza, gdy jego skóra musnęła powierzchnię mojego czułego punktu. – Chcemy dać ci tylko seks, jakiego nikt wcześniej ci nie dał. Pozwól nam się poprowadzić.
Amado złączył nasze usta, ale nie całował mnie. Jego opuszczone włosy utworzyły zasłonę między nami a resztą świata, blokując mi światło. Dopiero wtedy poczułam jego dłoń pracującą przy mojej łechtaczce. Dopiero wtedy zaczął mnie niespiesznie całować, a ja zaczęłam maksymalnie odpływać. Objęłam mocno jego szyję, żeby mieć się czego trzymać.
Kiedy Mika wsunął we mnie palec, by równocześnie pocierać przednią ściankę pochwy, nie potrzebowałam więcej niż minuty, żeby zacząć się coraz intensywniej szarpać, następnie próbować przygryźć Amado wargę, a wreszcie krzyczeć mu prosto w usta. Nie puścił mnie. Całował przez cały czas, nawet gdy musiał poczuć słone łzy spływające po moich policzkach. Z nadmiaru emocji się rozpłakałam. Moje ciało drżało przez cały czas i nie mogło się uspokoić. Gdy skończyliśmy, zdołałam między pocałunkami wyszeptać jedynie te zdradzieckie słowa:
— Kocham cię...
Amado zamarł na moment. Utkwił we mnie wzrok ze zdumieniem, przerażony konsekwencjami słów, które właśnie padły. Szukał oczami rozwiązania, ale go nie znajdował. Zaczął rozglądać się na boki. Co zrobić. Dokąd uciec. Gdzie się schować. W końcu zdecydował się nie uciekać. Przecież kochał moje usta. One, jego zdaniem, kłamały najpiękniej.
Chwycił mnie pod kolana, wciągając głębiej na łóżko i dopilnował, żebym położyła się wygodnie i rozluźniła. Oczywiście, nie odpowiedział mi, ale przez ten krótki czas dzieliliśmy nieprawdopodobną bliskość. Wiedział, że chciałam mu to powiedzieć i potrafił to chociaż uszanować. Bez żartów, bez natychmiastowego zmrożenia swojego serca i odsunięcia się ode mnie. Przez ten krótki moment, oddychaliśmy tym samym powietrzem.
***
Mika był zajęty buszowaniem w lodówce, a następnie wsuwaniem naraz całej sałatki z wege makaronem, która była przewidziana na dwa dni dla trzech osób. Nie słyszał tego, co powiedziałam. Zburzył nasz moment, wskakując na łóżko tuż przy nas, w swoim wzorzystym szlafroku i z odpalonym zielskiem. Amado bez słowa zabrał mu je, przewrócił się na plecy i zaciągnął się skrętem. Drugą dłonią namierzył moją dłoń, żeby ją trochę pomiziać. To już była pieszczota innego typu. Bardziej żartobliwa. Ekwiwalent stuknięcia palcem po nosie.
Mimo wszystko, nie żałowałam.
Przytuliłam się do Miki, żeby mu podziękować za seks i powiedzieć, że nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Ale kiedy zaczął sugerować, że dla mężczyzn przyjemność z przyjmowania tego aktu była jeszcze większa, zamknęłam mu usta pocałunkiem, a potem oznajmiłam, że on i jego brat niby byli tacy różni, a gadki mieli dokładnie takie same.
— Być może wykształciły się w toku ewolucji – zażartował Mika, kładąc moją głowę na swojej klatce piersiowej i wsuwając dłoń w moje włosy.
Wypaliliśmy spokojnie naszego skręta, relaksując się po emocjach i miło spędzając czas, podczas gdy wieczorna bryza wypełniała pokój świeżym, stopniowo coraz chłodniejszym powietrzem.
Parę razy udało mi się złapać wzrok Amado. Patrzył na mnie od teraz odrobinę inaczej. Zawsze o ten ułamek sekundy dłużej niż dotychczas. Gdy zwracał się do mnie, mówił o ćwierć tonu łagodniej. Zrozumiałam, że przyjął moje słowa do wiadomości. Zastanawiałam się jedynie, co zamierzał z tym zrobić. Miałam wrażenie, że rumieniłam się za każdym razem, kiedy poczułam na sobie jego uwagę. Trochę zaczynałam się wstydzić własnych słów.
Akt XXII: Scena prysznicowa
Poszliśmy pod prysznic. We trójkę. Miejsca w kabinie było pod dostatkiem, a woda spadała na nas bezpośrednio z sufitu wyłożonego ciemnym kamieniem. Zdziwiłam się, że Amado nie protestował przeciwko temu pomysłowi, bo przecież miałabym go zobaczyć tam bez ubrania, ale okazało się, że znalazł sobie na to metodę. Przyciągnął mnie od razu do siebie i zaczął całować, zanim mój wzrok powędrował w niepożądane miejsca, takie jak jego nagie ciało, co do którego miał kompleksy równie głębokie, co jego zabliźnione nacięcia na rękach.
Sięgnął na kamienną półeczkę po moje wegańskie mydło. Zaaplikował je na moją skórę i pozwalał wodzie spłukiwać je ze mnie. Przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz wylądowaliśmy pod prysznicem. Wtedy dość mocno mnie ścięło i wymiotowałam. Obecna sceneria była o wiele lepsza.
Poczułam jego mocno namydlony palec w okolicy mojego tylnego wejścia. Bardziej pozwalał sobie masować jego okolicę, niż myć skórę moich pośladków. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie przyleciałam na Martynikę z nieśmiałymi chłopcami. Pomyślałam, że jeśli będą odpowiednio mili, to pozwolę im się zabawić tak, jak na ceremonii. Ale Amado nie chciał mieć tego, co już dostał. Chciał mieć więcej. Zadał mi niespodziewane pytanie:
— Potrafiłabyś kochać się ze mną na trzeźwo?
Spadło nagle na mnie to nieoczekiwane odkrycie. Za każdym razem, gdy lądowaliśmy w łóżku, byłam czymś mniej lub bardziej dziabnięta. Amado narzekał na to już od naszego pierwszego spotkania. Jednak gdy powiedziałam, że robiłam to dla mniejszych oporów i dla lepszego humoru przed klientami, odpuścił temat. Teraz do niego powrócił.
Spojrzałam w nieufne oczy zawieszone nade mną. Wymagało to ode mnie solidnego zmoczenia kapiącą wodą, lądującą na moim czole, a następnie spływającą po całej mojej twarzy.
— Tak. Potrafiłabym – powiedziałam z uśmiechem.
Kiedy chorował i wyglądał naprawdę słabo, a ja mieszkałam przez parę dni w rezydencji, przytulałam się do niego przecież zupełnie na trzeźwo. Rozumiałam to, kim on był, ale gdybym nie znalazła w nim odpowiedniej ilości pozytywnych cech, nie byłoby mnie tutaj. Mój nóż na gardle zniknął. Byłam tu, bo chciałam.
Amado pochylił się nade mną i szeptał mi prosto do ucha, a sam czubek jego palca powoli zagłębiał się do dziurki, co mnie nakręcało troszeczkę:
— Kiedy będziesz zupełnie trzeźwa, obrócę cię twarzą do ściany, stanę za tobą, i wezmę cię właśnie w taki sposób. Chciałbym zmieścić się w tobie do samego końca.
W tych okolicznościach jego zniżony głos brzmiał strasznie gorąco, jednak gdyby przyszło co do czego, mogłabym skończyć z zupełnie inną miną. Nigdy w życiu nawet nie kochałam się w ten sposób na trzeźwo.
— Ale powoli. Bez żadnego bólu – dodał Amado, żeby rozwiać gromadzące się we mnie wątpliwości. – Musiałabyś mi stuprocentowo zaufać. Chciałbym poczuć, jak się rozluźniasz, a potem mi się całkowicie oddajesz. Chcę cię sobie wziąć. Będziesz w tym momencie należała do mnie.
Nie byłabym pierwsza – przeleciało mi przez myśl. – Ledwie wyznałam mu miłość, a on już sobie pozwalał.
— Marzę o takiej chwili intymności z tobą. – Pocałował moje ucho i zachęcał mnie dalej gadką, która niestety okazała się skuteczna, bo zarzuciłam mu mocniej ręce na szyję, powiedziałam, że mu ufam i że chcę z nim zrobić wszystko. Że należymy do siebie nawzajem.
— Robiłaś to kiedyś z dwoma mężczyznami jednocześnie? – pytał dalej, a jego palec wskazujący wchodził w moją rozluźniającą się dziurkę coraz głębiej i głębiej.
Pokiwałam głową przecząco i spojrzałam na niego z lekką obawą, chociaż gdy tylko powiedział te słowa, poczułam przeszywający dreszcz podniecenia. Od razu przed oczami stanęła mi nieprawdopodobnie gorąca scena ze mną w środku, i chociaż czułam lęk, to pragnęłam być jej częścią. Myślałam, że jeśli nie zrobię tego z nimi, to pewnie już nigdy tego nie zrobię, bo trudno mi było sobie wyobrazić, że zaufam komuś równie mocno w łóżkowych sprawach.
— W twoim tempie, niña. Jeżeli przestanie ci się podobać, to natychmiast przerywamy – namawiał mnie szeptem, co chwilę całując mnie po skroni i głaszcząc moje włosy. To był właśnie ten najdelikatniejszy na świecie Amado, który o coś prosił. Niemal delektowałam się tym, że ja coś miałam, a on bardzo tego pragnął. Ale musiał użyć wszystkich swoich kart, żeby to dostać.
Sekundę po tym, jak się zgodziłam, to zdegenerowane bydlę już mnie wypuściło z objęć i mrugnęło porozumiewawczo do Miki, który stał za moimi plecami. Dopiero wtedy uderzyła mnie w twarz oczywistość. Ibaigurenowie zaplanowali sobie tę akcję w każdym detalu. A ja, naiwna, myślałam, że walczę sama ze sobą. Że podejmuję samodzielnie jakieś decyzje. Mieli już takich głupich dziewczynek na pęczki. Umieli sprawić, żeby poczuły się najpiękniejsze. A potem oddawały im się w całości. W każdy sposób, na który oni akurat mieli ochotę.
Próbowałam im coś powiedzieć, lecz z zaskoczenia żadne słowo mi nie przechodziło przez gardło. Uśmiechnięty Mika objął mnie ramieniem w pasie, drugą ręką podparł mój kark, a następnie zaczął mnie całować tak namiętnie, oddychając prosto w moje usta, że minęła mi cała złość. Miałam do tych wykolejeńców potworną słabość. Chciałam tylko wierzyć, że oni do mnie również. Że nie znudzę im się, kiedy wezmą ode mnie wszystko, co miałam im do zaoferowania.
Amado przełączył tryb prysznica w lekką, wodną mgiełkę, która nie zalewała oczu, a następnie nas wyminął, żeby przynieść z szafki w łazience gumki, żel oraz mój silikonowy koreczek, którego używaliśmy wcześniej, i który przezornie zapakował ze sobą na wycieczkę. Odebrał mnie Mice z ramion i teraz to on zaczął mnie całować najpierw w usta, potem po całej twarzy. Nazywał mnie swoją ślicznością, która wiedziała, jak sprawić przyjemność. Rozpływałam się. Łapałam się na te słówka i przytulanki. Nakręcałam się jak pozytywka na korbkę.
Amado położył moją dłoń na swojej erekcji, którą do tej pory wyraźnie czułam na brzuchu. Sam rozpakowywał w tym czasie torebkę z prezerwatywą. Badanie empiryczne nie pozostawiło mi wątpliwości – jego podniecenie sięgało maksimum możliwości ofiarowanych przez naturę. Zatrzęsły mi się kolana: trochę ze strachu, trochę z ekscytacji. Podobało mi się to, co tak delikatnie pulsowało w moim ręku, bo to właśnie ja byłam tego sprawczynią.
Wprawnym ruchem założył gumkę. Podniósł moje udo, żeby oprzeć je sobie na biodrze, zszedł trochę niżej na nogach, i bardzo ostrożnie wsunął się w moją wilgotną kobiecość, dając jej czas na przystosowanie, zanim wypełnił ją w całości. Jednak gdy tylko połączyliśmy się, zaczął łapczywie obejmować dłońmi moje ciało, przymykać oczy, a jego tętno tak przyspieszyło, że zgadywałam, że ten, który lubił mieć wszystko pod kontrolą, odrobinę ją tracił na rzecz pożądania.
Mika zbliżył się do mnie od tyłu i zaczął składać delikatne pocałunki na moich ramionach. Na jego dłoni zagłębiającej się między moimi pośladkami, znalazło się sporo żelu, a po chwili, bez większego problemu, wsunął we mnie zatyczkę i bawił się jej końcówką, przez co korek poruszał się w moim wnętrzu.
— Przytul się mocno do niego i obejmij go nogami, cariña. – Mika doradził trudną pozycję, ale wygodną z uwagi na dobre kąty. – Będę cię przytrzymywał od tyłu za uda.
Na szczęście, byłam tak wysportowana, że nie stanowiło to dla mnie problemu. Zaczepiłam się na Amado zgodnie z poleceniem, a on podtrzymywał moje nogi. Mogłam spoglądać na dół jak unoszę się i opuszczam na jego męskości, co stanowiło niesamowicie pobudzający widok. Nieziemsko podniecona, czekałam na wejście z drugiej strony.
Problem polegał na tym, że Mika również był już nieziemsko podniecony i nie był w stanie zastąpić małego koreczka swoim penisem z grubą główką. Jedynie poprosił, żebym się rozluźniła i trącał raz za razem wejście do dziurki, licząc na to, że magicznie się ona powiększy. Moja mina musiała wyglądać na zaniepokojoną, bo Amado spojrzał mi przez ramię i zapytał swojego brata:
— Co ty jej tam wsadzasz? Pałkę teleskopową?
— Nie mogę się w nią zmieścić. Mogłem wziąć jeszcze ten szklany korek, ale ten jeden ostatnio wystarczył – odpowiedział zmartwiony Mika.
Pamiętałam aż za dobrze jego wielkość z ceremonii. Różnica polegała na tym, że wtedy urósł do takiego rozmiaru dopiero we mnie, a nie przed penetracją.
— Przytul ją. Mów coś do niej. – Amado odczepił ostrożnie moje ręce od swojej szyi, a następnie oparł mnie plecami na klatce piersiowej Miki.
Ten objął mnie czule ramieniem pod biustem, podczas gdy drugą ręką wciąż próbował pomóc sobie dostać się do środka.
— Cariña. Pozwolisz mi wejść? – wyszeptał mi do ucha. Był bardzo cierpliwy. Gdyby chciał, mógłby po prostu ostro docisnąć i mnie przełamać, ale nie zrobił niczego na siłę. Wreszcie powiedział te słowa, które tak bardzo chciałam usłyszeć:
— Kocham cię, Toni...
Od razu zniknęły wszystkie przeszkody stawiane przez moje ciało. Zatraciłam się w najlepszym seksie w całym swoim dotychczasowym życiu.
Znajdowaliśmy się w luksusowym domku należącym do Ibaigurenów, a kochaliśmy się tak, jakbyśmy uciekali we trójkę przed policją przez środek Stanów Zjednoczonych. Jakbyśmy jeździli z jedną torbą od motelu do motelu. Nie znając dnia ani godziny, kiedy zostanie nam to ostatecznie zabrane strzałami w głowę.
Akt XXIII: All the heartbreakers
Sprawy toczyły się zbyt dobrze. Mogłam sobie tylko zadawać pytanie, kiedy to wszystko się skończy. I nie musiałabym wcale zbyt długo czekać na odpowiedź.
Czerń nocy upatrzyła sobie bowiem właśnie ten moment. Godzinę upadku Toni Williams z samego czubka wieży złudzeń. Smolisty kolor przysłonił sobą bezwstydny horyzont. Był niczym welon, którym wdowa przykrywała swoją zapłakaną twarz, nie oferując przy tym światła ani księżyca, ani gwiazdy.
Mika poszedł wyżerać resztki z lodówki, nie oszczędzając nawet mojego pasztetu sojowego, na co aż zwróciłam uwagę, bo mój brat kiedyś powiedział, że gdyby go przysypała lawina w jakiejś szczelinie w górach i miałby w plecaku tylko mój pasztet sojowy, to wolałby odgryźć i zjeść swoją własną rękę.
Amado leżał na poduchach na rozkładanym leżaku na tarasie, a ja leżałam na Amado. Równie dobrze mogłam się położyć na ludzkich szczątkach. Porównywalna wygoda. Ale już się do tego przyzwyczaiłam.
Miałam na sobie jedynie długi, bawełniany biały sweter, a pod spodem dwuczęściowy strój kąpielowy. Odpoczywaliśmy w ciszy, słuchaliśmy natury, a mój najdroższy wodził sobie ręką po moich plecach. Pełen relaks.
I wtedy akurat ten pomylony człowiek musiał zapytać:
— Truskaweczko, czy byłabyś bardzo zazdrosna, gdybym wziął ślub z kimś innym?
Poderwałam się, wbijając dłoń w turkusową poduchę, wymierzając w niego wzrok pełen zaskoczenia. Czułam, jakby strzelił mnie w twarz. I to nie ręką, a elektrowstrząsem. Bardzo powoli docierało do mnie to, co powiedział.
Obawiałam się, że któregoś dnia będę musiała odejść. Do tej pory jednak myślałam, że to będzie moja decyzja. Kiedy skończy mi się koszyk pełen wymówek. Kiedy nie dam rady wymyślić kolejnej racjonalizacji. Kiedy nie wytrzymam w rezydencji Ibaigurenów ani jednego dnia dłużej.
Nie wtedy, kiedy Amado zechce się ożenić z inną kobietą.
— Zazdrosna? – Zastanowiłam się nad uczuciem, które mi właśnie towarzyszyło.
Moja początkowa wściekłość ustąpiła miejsca głębszym emocjom. Nie. Nie byłam zazdrosna. Byłam przeraźliwie smutna. Wyszeptałam, ledwie poruszając ustami:
— Miałabym po prostu złamane serce.
I to nie po raz pierwszy przez niego. Ale tym razem definitywnie.
— Dlaczego mówisz mi o tym w moje urodziny? – spytałam cicho, a w moich oczach zaszkliły się pierwsze łzy. Nie ostatnie. Spieszyły się na pełnej prędkości do kanalików, wiedząc, że to dopiero początek.
— Twoje urodziny były czwartego marca – odpowiedział Amado, jakby w ogóle nie dostrzegał żadnej niestosowności w swoim zachowaniu.
— Bierzesz ślub z tą Francuzką? – wyjąkałam.
Po co ja go w ogóle o to pytałam? Jak on mógł mnie tak potraktować? Niech spierdala.
— Nie wiem, niña – westchnął.
Po jego minie zgadłam, że wcale nie spieszyło mu się do urzędu. Zrozumiałam wtedy, że nie chodziło mu o jakąś specjalną kobietę, którą kochał, tylko o sojusz strategiczny. Wciąż było to bardzo bolesne, ale jednak bardziej do wytrzymania.
Jednocześnie zazgrzytałam zębami z irytacji, wiedząc, że najważniejszą osobą dla Ibaigurenów był akurat mój brat. Człowiek, który potrafił im wszystko zaplanować i dopiąć na ostatni guzik od strony finansowej. Ale wszyscy traktowali Tima jak oczywistość. Jak małego kota, którego się podnosi za luźny fałd skóry na karku i przenosi go z miejsca na miejsce.
Tak traktował go ojciec Alejandry. Tak podchodzili do niego Ibaigurenowie. I tak samo zamierzał go traktować Morelli. Jak człowieka, który im się należał. Który nie mógł się samotnie przeciwstawić mordercom ani miejskim układom. Dlatego ja też nie byłam przez nikogo traktowana jak kandydatka na żonę. Co najwyżej – na wieczną zakładniczkę.
— Mamy różne opcje – kontynuował Amado. – Musimy pomyśleć. Ojciec Aurélie ma wpływy, ale nie na tym poziomie, na którym nam zależy.
— Mamy? Nam? – podchwyciłam. – Mika też?
— Mika przede wszystkim – odpowiedział. – Chcielibyśmy, żeby owinął sobie wokół palca kobietę z najwyższej półki. Ja na to nie mam szans, ale on nie powinien mieć z tym problemu. Przystojny. Ułożony. Nie jest rozwodnikiem. Nie bierze heroiny.
— O, masakra... – jęknęłam tylko i opadłam z powrotem na tors Amado. Patrzyłam tępo przed siebie i miałam wrażenie, że ziemia się trzęsie.
Nie wątpiłam, że Mika potrafiłby uwieść na przykład córkę prezydenta. I to nie tylko Kolumbii, ale też Stanów Zjednoczonych, albo nawet jakąś hiszpańską księżniczkę. Punkt zaczepienia w Madrycie faktycznie istniał, gdyż siostra Filipa VI miała męża z Kraju Basków. Problem w tym, że on już zdefraudował tam pieniądze. Siostra króla zeznawała kilka lat temu przed sądem, wywołując w Hiszpanii wielki skandal. Z pewnością tamtejszy dwór potrzebował jeszcze Miki do pełni szczęścia.
Amado najwyraźniej czytał mi w myślach, bo zatopił dłoń w moich włosach, mówiąc:
— Mąż księżnej Monako jest mi winien tyle przysług, że do końca życia by mi się nie wypłacił. Chcemy, żeby pomógł mu się wkręcić.
Ponownie wyszarpnęłam się spod jego ręki i podparłam się dłonią na poduszce. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Mąż księżnej Monako? Był winien Amado przysługi? O co w tym chodziło?
— Mam w Europie nie tylko wrogów – wyjaśnił. – Mam też przyjaciół ze studiów. Nie utrzymywałem z nimi kontaktu, bo nie chciałem, żeby byli kojarzeni z moim biznesem, ale to prawdziwi przyjaciele. Na śmierć i życie. Będą chcieli nam pomóc.
Powietrze rozmazywało mi się przed oczami. Sama nie wiedziałam, co dziwiło mnie najbardziej. Druga żona Amado? Mika podrywający córki króla Hiszpanii, żeby wpłynąć na powstrzymanie rządowej akcji policyjnej? Amado posiadający paczkę przyjaciół, którzy nie zdążyli powylatywać przez okno?
Ponownie opadłam bezwładnie na jego klatkę piersiową. Syknęłam, kiedy wbiłam sobie jego obojczyk w policzek. To było za dużo jak dla mnie.
Obaj wiedzieli, że będą się żenić z innymi kobietami. Nie zająknęli się wcześniej o tym ani słowem. Mydlili mi oczy przyjaźnią, miłością, seksem. Opowiadali mi bajeczki o tym, że byłam ważna. Wciąż przetwarzałam zasłyszane przed chwilą informacje. Nie byłam w stanie poprawnie zareagować.
— Dla ciebie tak będzie lepiej – powiedział, próbując mnie w ten kiepski sposób pocieszyć. – Jesteś za młoda. Powinnaś zająć się sobą i cieszyć się życiem.
Znów się poderwałam, by skonfrontować się z Amado twarzą w twarz. Tym razem w moich oczach wymalowała się wściekłość.
— Za młoda? – ryknęłam na cały głos. – A do takiego rżnięcia, jak pod prysznicem, to już nie byłam dla was za młoda?
A więc nie chodziło o moją za niską pozycję. Nie chodziło o żaden problem, który pojawił się nagle. Za młoda musiałam być już od zawsze. Ibaigurenowie nigdy nie zamierzali mnie traktować poważnie. Chcieli mnie tylko przelecieć i wyrzucić. Do niczego więcej się dla nich nie nadawałam.
— Myślałem, że ci się podobało. – Amado uniósł przed siebie dłonie, jakby się próbował zasłonić. Przeszedł do defensywy.
— To jest twoja jedyna odpowiedź?! – wydarłam się na niego. – Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! – Nadchodzący szloch zablokował mi w tym momencie gardło. – Zgodziłam się, bo myślałam, że robimy to z miłości... – zaskomlałam cicho. Przykryłam dłonią twarz. Nie byłam w stanie już tamować łez, które nadchodziły szerokim strumieniem. Usiadłam na skraju leżaka, a spazmy płaczu wstrząsały moim ciałem. – Wykorzystaliście mnie – zaczęłam płakać przez ściśnięte gardło.
Amado usiadł tuż koło mnie i pogłaskał moje plecy.
— Toni. Oczywiście, że z miłości. Chcemy dla ciebie jak najlepiej – powiedział łagodnie.
— Wypierdalaj z tą swoją empatią! – wrzasnęłam zduszonym przez płacz głosem.
Strąciłam agresywnie jego rękę z mojego ramienia, oparłam łokcie na kolanach i ukryłam w nich twarz, rycząc jak syrena alarmowa. Amado profilaktycznie odsunął się. Widocznie podejrzewał, że naprawdę mogłam go uderzyć, a umiałam to teraz zrobić bardzo boleśnie.
— Dlaczego on nawet nie ma odwagi, żeby powiedzieć mi o tym osobiście? Tylko siedzi i żre – przeklinałam Mikę. – Jesteś pierdolonym tchórzem! – krzyknęłam najgłośniej jak się dało w stronę domku, mimo że nie mógł mnie usłyszeć, bo moja zapłakana krtań odmawiała mi posłuszeństwa.
— Dla niego to też jest trudne – Amado bronił brata, jak zwykle.
Musiałam mu to oddać. On się brudnej roboty nie bał. Całe największe gówno z organizacji zawsze brał na siebie, żeby Mika wychodził na niewinnego.
— Toni, pomyśl proszę. Ten biznes musi w końcu trafić w czyjeś ręce. Nie miałbym sumienia zamknąć cię w twierdzy, wpędzić cię tam w dziecko i pieluchy, a potem może jeszcze zostawić cię samą z tym wszystkim na głowie. Ciebie. Taką małą, niewinną Truskaweczkę. Bez wsparcia z zewnątrz. – Odważył się w tym momencie mimo wszystko wyciągnąć rękę i pogłaskać mnie po raz kolejny. – Nie przeżyłabyś tygodnia, dziewczyno.
Miałam podcięte skrzydła. Nie rzucałam się na niego z pięściami. Nie miałam siły. Więc mnie przytulił.
— Pójdziesz na studia – mówił do mnie, szepcząc w moje włosy. – Zakochasz się w kimś w swoim wieku. Będziecie razem odkrywać życie. My już to wszystko znamy, nas już to nudzi. Ciebie i mnie dzieli dwadzieścia lat w każdym elemencie doświadczenia życiowego.
Może i miał rację, ale ta racja rozrywała mnie na strzępy. Byłam żałosną dziewczyną, która tak bardzo garnęła się do każdego, kto dał jej trochę ciepła, że zakochałaby się nawet w piecyku elektrycznym.
— Ten chłopiec, z którym trzymałaś się za rękę, kiedy uciekaliście z imprezy. Powinnaś być z kimś takim – podsunął mi pomysł, który akurat nie mógł zostać zrealizowany.
— On ma narzeczoną – uświadomiłam go. – W dodatku ona jest moją przyjaciółką.
— Dzisiaj ma, jutro może nie mieć. Różne rzeczy dzieją się w życiu. Poza tym, są jeszcze inni chłopcy.
Byłam zdruzgotana, jak łatwo mu to przechodziło przez gardło. Od momentu, w którym się poznaliśmy, nie traktował mnie poważnie nawet przez ćwierć sekundy. Chciał się tylko mną bawić.
— Inni chłopcy? – wyjęczałam z trudem. – O czym ty pierdolisz, Amado? Przez całe życie będę tkwić w kłamstwie. Kto ma mnie, twoim zdaniem, zaakceptować? Z moją przeszłością? Z tym głupim filmem, który może wypłynąć każdego dnia? Wszyscy będą wiedzieć, jak zarabiałam. Kto chciałby się ożenić z kimś takim, jak ja? A gdyby ktoś wiedział, co zrobiłam ze swoim bratem? Przecież nawet tacy degeneraci, jak wy, mnie nie chcecie, to jak ktoś normalny mógłby mnie chcieć?! – krzyczałam, połykając łzy.
— To nie jest tak, że nie chcemy – próbował mnie uspokoić, gładząc dłonią w górę i w dół po mojej szyi. – Po prostu nie możemy...
— Możecie mnie tylko rżnąć – wrzasnęłam w jego kremową koszulkę, brudząc ją łzami i śliną. – Rozumiem.
— Coś wymyślę dla ciebie. – Przytulił mnie jeszcze mocniej. – Nie będzie tak źle, jak ci się teraz wydaje. Zobaczysz.
— Do tego mówicie, że jestem za młoda, a kiedy przyjdzie co do czego, to obaj sobie weźmiecie na żony dziewice, młodsze ode mnie! Czyste i białe jak śnieg! Będziecie sobie ich pilnować i nie będziecie się z nimi walić w trójkątach! – zapłakałam gorzko.
Czułam się oszukana i zdradzona. Te wszystkie wzniosłe słowa i deklaracje miały tylko uśpić moją czujność i sprawić, żebym zgadzała się w łóżku na wszystko. Pewnie byli ciekawi, do ilu rzeczy będą w stanie mnie namówić.
— Mało prawdopodobne, żebym się ożenił z kimś młodszym od ciebie – odpowiedział. – Chyba, że inne życie miałoby być dla tej dziewczyny jeszcze gorsze.
— Co może być gorszego od ciebie, Amado?! – ryknęłam, odpychając go wreszcie gwałtownie od siebie. – Chyba tylko rak jelita grubego! I to w ostatniej fazie!
Nigdy nie czułam się tak tanio. Tak niepotrzebnie. Nigdy. Otworzyłam się przed tymi gnojami. Zaufałam im. Oddałam im prawdziwą siebie. A oni mnie wykorzystali.
I jeszcze pierdolili coś o miłości.
— Toni... Maleństwo. – Amado zbagatelizował ryzyko zostania uderzonym, zamykając mnie w bardzo czułym uścisku. Wróciłam do wypłakiwania mu na piersi, bo nie miałam dokąd pójść. Pewnie nawet nie wstałabym z leżaka. Kręciło mi się w głowie. Byłam tak strasznie zmieszana. Jednocześnie chciałam go odtrącić i przytulić się do niego jeszcze mocniej. – Zobaczysz, za parę lat będziesz brała ślub – mówił do mnie. – Będziesz miała na sobie prześliczną sukienkę. Czystą i białą jak śnieg. Z koronki. Długi rękaw. Pod samą szyję. Twój brat poprowadzi cię do ołtarza. Wszyscy będą cię podziwiać i płakać ze wzruszenia, jaka panna młoda jest piękna. A z tyłu, w ostatniej ławce, będzie stał jeden twardy skurwysyn z cholernie złamanym sercem.
W tym momencie z willi doszedł nas brzęk tłuczonego szkła butelki baskijskiej Txakoliny i cała kawalkada słówka puta, użytego w różnych konfiguracjach.
— Dwóch twardych skurwysynów z cholernie złamanymi sercami – poprawił się Amado. Pochylił się w stronę mojego ucha, żeby wyszeptać mi coś w największym sekrecie. – I będą myśleć wyłącznie o waleniu się z panną młodą w trójkącie.
Wtuliłam się w niego, cicho przełykając łzy i usiłując uspokoić niekontrolowane drżenie swojego ciała. Sama już nie wiedziałam, co mam myśleć. On mnie chyba jednak kochał. Chyba naprawdę mnie kochał.
Po prostu nie wierzył w happy end.
Ja wierzyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top