Rozdział 1

Paryż.... Niby to miasto zakochanych, niby stolica mody. Niestety nic praktycznie nie wiem o ty mieście, a mam spędzić w nim rok szkolny. Tak dobrze przeczytaliście ROK SZKOLNY, czyli pełne 180 dni, 4320 godzin i 259200 minut w internacie od września do czerwca.

Słyszałam, że paryżanie nie lubią Londyńczyków, ale nigdy nie dowiedziałam się dlaczego.

Kilka miesięcy temu bez jakiejkolwiek rozmowy ze mną, mój ojciec uległ i na życzenie znienawidzonej przeze mnie (i to w wzajemnością) macochy, zapisał mnie do szkoły z internatem. Pomimo tego, że mnie zapisał do szkoły w innym państwie to i tak wiem, że tata mnie kocha, tylko uległ swojej drugiej żonie, która czuje się od początku zagrożona ponieważ tata zawsze trzymał moją stronę. Nie cóż to było do pewnego momentu gdy usłyszał, że Amy jest w ciąży.

Pierwsza żona Agnès, a zarazem moja mama miała francuskie korzenie przez co nazywam się Catherine, dla przyjaciół Cat. Niestety ona umarła na raka gdy miałam może z 6 lub 7 lat. Żałuję, że nie pamiętam jej, nie pamiętam zbytnio gdy się mną opiekowała. Ale wiem, że bardzo mnie kochała. Skąd to wiem? Odpowiedź jest prosta - pamiętnik, a raczej pamiętniki. Mama pisała pamiętniki, w których opisywała wszystko co się działo od momentu gdy poszła do szkoły średniej, opisywała swoje odczucia, śmieszne sytuacje, moment w którym poznała swojego przyszłego męża, moment w którym dowiedziała się że jest zemną w ciąży, jak dorastam na jej oczach i jeszcze nawet w czasie choroby pisała swoje odczucia. Gdy miałam 14 lat to znalazłam na strychu przez przypadek aż 6 pamiętników, z których 5 jest całkowicie zapełnione, a ostatni jest tylko zapełniony do połowy. Mama była ciemnobrązową szczupłą kobietą, po której odziedziczyłam włosy oraz figurę. Była przepiękną kobietą. Tata opowiadał mi, że była najwspanialszą, pełną radości i wigoru kobietą, która lubiła pomagać wszystkim w około to dlatego on ją pokochał od pierwszego wejrzenia. Tata mówił mi kiedyś, że wyglądam jak ona tylko z domieszką tego, że odziedziczyłam tylko po tacie oczy. Niebieskie jak niebo.

Wracając do wiedźmy - Amy zaszła w ciążę i od razu obwieściła mojemu tacie, że najlepiej dla mnie będzie gdybym zadomowiła się w internacie, a najlepiej w innym kraju. Próbowałam wszystkiego; kłótni, błagania, przekonywania, a nawet płaczu żeby tylko zostać w domu i uczyć się dalej w mojej publicznej szkole w Londynie, niestety na ojca to nie działało przez tą zołzę Amy. I tak o to dostałam w posiadanie szkolnej karty.

I właśnie w ten sposób znalazłam się TU - z moim tatą i macochą, która czeka na tatę w aucie. Nawet nie pofatygowała się, żeby pójść z nami do internatu i się ze mną pożegnać. Właśnie kładę soje dwie walizki na łóżko w moim nowym pokoju, który mam dzielić do końca tego tygodnia z niejaką Justine Molière. Pokój jest dość mały, ale i przytulny. Rozpinam walizki i zaczynam składać ciuchy.

Dostrzegam nawet plusy mojej przeprowadzki. W końcu to Paryż! Najromantyczniejsze miasto dla zakochanych! Centrum światowej mody! Miasto świateł! Każdy chyba marzy o zwiedzenie tego miasta. Na mnie też to działa. Tylko pomimo tej całej szkoły i przeprowadzki w tej historii chodzi mi głównie o to, że tata uległ Amy i to ona wygrała.

Tata zajmuje się architekturą budowlaną i projektuje budynki. On pracuje w znanej firmie architektonicznej znanej w prawie całej Europie przez co nie skarżę się na brak pieniędzy. Amy za to woli siedzieć w domu na tyłku i nic nie robić. Czasem nie rozumiem jak tata zakochał się w takiej pustej kobiecie.

Przynajmniej nie ustawiają mi życia i tego co będę chciała w życiu robić. Ja chcę zostać znaną na całym świecie pisarką, która dąży do celu po przez ciężką pracę. Jak na razie swoje marzenia spełniam małymi kroczkami. Posiadam stronę internetową z moimi wypocinami, chodź blog nie jest jakiś specjalnie popularny, chodź muszę przyznać, że z dnia na dzień mam coraz to więcej wyświetleń przez co jestem bardzo szczęśliwa.

Ale to tylko kwestia czasu. Wystarczy, że nad moimi wpisami trochę popracuję,a możliwe że w końcu ktoś mnie dostrzeże z jakiegoś wydawnictwa.

- Cat, już pora.

- Słucham? - Spoglądam w górę na tatę, odrywając wzrok od spodni, które składałam w perfekcyjne kostkę.

Ojciec, wystrojony w szarą marynarkę, białą koszulę, brązowymi spodniami, stoi do mnie plecami, wygląda przez okno. Jest późno, mimo to po drugiej stronie ulicy słychać gwar ludzi, którzy żyją własnym życiem.

Tata i Amy muszą wracać do hotelu. Oboje mają następnego dnia wczesny lot z powrotem do Londynu.

- Och. - Mocniej zaciskam palce na materiale poskładanych już spodniach.

Jako tako nie boję się zbytnio szkoły czy akceptacji ludzi. Jeśli chodzi o język francuski to umiem go nawet całkiem dobrze ponieważ uczyłam się go przez 6 lat w mojej dawnej szkole i tata też czasem mnie uczył bo zna biegle ten język.

Tata odwraca się do mnie i widzę, na jego twarzy smutek, który nawet nie stara się ukrywać. W kącikach jego oczu dostrzegam coś czego się nie spodziewałam, to łzy. Z przerażeniem stwierdzam, że mi w oczach stają łzy na myśl, że się roztajemy.

- Cat, kochanie, wygląda na to, że stajesz się już dorosła. - Moje ciało drętwieje, a ojciec pociąga mnie za zesztywniałą rękę i bierze w swoje barczyste ramiona, w których zawsze mogłam się schować. - Słońce dbaj o siebie, ucz się jak najlepiej i zawieraj nowe znajomości pamiętając o tym żeby wybierać mądrze swoich przyjaciół. I uważaj na kieszonkowców - dodaje na rozluźnienie atmosfery panujące w pokoju.

Nic na razie nie odpowiadam ponieważ boję się, że w każdej chwili mój głos może się załamać. Staram się uspokoić, niezauważalnie swój oddech. Po chwili odrywam się od taty i patrzymy sobie w oczy.

- Czuję kochanie, że ten rok będzie wspaniały dla ciebie - mówi.

Ja tylko przygryzam dolną wargę, żeby nie drżała, a tata obejmuje mnie po raz kolejny. Staram się oddychać. Wdech. Raz, dwa, trzy. Wydech.

- Zadzwonię, jutro od razu gdy tylko dotrzemy do domu - obiecuje.

Dom. Londyn, który od dziś nie jest już moim domem.

- Kocham cię, Catherine.

Teraz już płaczę. Moje łzy leją się strumieniami. Czuję jak tata gładzi mnie po plecach w górę i w dół żebym się uspokoiła. Czuję, że tata też uronił kilka łez nie wstydząc się tego, że ja - jego córka zobaczę go w chwili słabości.

- Ja też cię kocham, tatusiu. Opiekuj się Max'em.

- Nie zapomnę kochanie.

Max to mój trzy letni labrador retriever, którego dostałam na święta od babci od strony mamy. Jestem bardzo do niego przywiązana.

- Nie zapomnij go karmić. Tylko uważaj żeby go nie przekarmić bo utyje i będzie leniwy. W misce powinien mieć zmienioną wodę 2 razy na dzień. Pamiętaj żeby wypuszczać go 3 razy dziennie na dwór, trzeba z nim się bawić. Zabawki dla niego znajdziesz w schowku przy butach....

Tata odsuwa się i zaczesuje mi za ucho moje blond pasemko włosów.

- Kocham cię - powtarza.

A potem robi coś, czego nawet po tych wszystkich kłótniach, zabiegach z dokumentami związanymi z szkołą i biletami lotniczymi do Paryża zupełnie się nie spodziewam. Coś, co i tak było by nieuniknione w następnym roku, po moim wyjeździe na studia. Coś, na co, mimo że marzę o tym od lat, nadal nie jestem przygotowana na tą trudną chwilę w moim życiu, która następuje w tym kulminacyjnym momencie.

On wychodzi z pomieszczenia, a ja zostaję sam, na sam ze swoimi myślami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top