28.

- Kurwa. - przeklęłam, gdy po raz kolejny zwymiotowałam. Takie samopoczucie towarzyszy mi od trzech dni. Kiedy wiedziałam, że już skończyłam wypruwać sobie żołądek, spłukałam wodę i usiadłam na podłodze pod szafką. Właśnie szafka. Gwałtownie wstałam z podłogi i otworzyłam wspomniany mebel. Wyciągnęłam z niej mój kalendarz i sprawdziłam miesiąc. - Cholera. - powiedziałam i upuściłam kalendarzyk. Zakryłam usta dłonią i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam swój telefon i wybrałam numer. - Kurwa, odbierz. - przygryzłam wargę i zaczęłam tupać nogą. 

- Mercy, co się stało? - spytała Clarissa. - Musiałam wyjść z sali. 

- Przyjedź do mnie jak najszybciej! - krzyknęłam i rozłączyłam się. 

***

- Ale jak to? - spytała Clar. Siedziała na moim łóżku, a ja kręciłam się w kółko po moim pokoju. 

- Kurwa, mam ci to tłumaczyć, Clar? - spytałam zła. Przyłożyłam dłoń do czoła i próbowałam wymyślić jakieś inne prawdopodobne zdarzenie. - Przepraszam. - wymamrotałam. 

- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się lekko. - Wiesz, że musisz mu powiedzieć. 

- Przecież on mnie znienawidzi. - powiedziałam i byłam na skraju łez. 

- Co Ty mówisz? Przecież Niall Cię kocha, inaczej by się z Tobą nie zaręczył. 

- Pamiętasz co było, gdy miałam wyjechać do Nowego Jorku? - spytałam, a dziewczyna spojrzała na swoje palce. 

- Tylko spokojnie, Mers. Pójdę do apteki i kupię Ci test. Jeżeli będzie pozytywny, pomogę Ci we wszystkim, rozumiesz? Niall na pewno Cię nie zostawi, a jeżeli jednak tak się stanie, to jest skończonym debilem i idiotą. - powiedziała, a ja się zaśmiałam. - Wrócę za dziesięć minut, a Ty się uspokój. - dodała i wyszła. 

- Ja pierdole. - powiedziałam pod nosem. 

***

Dwie minuty to była dla mnie wieczność. Znów chodziłam w kółko po pokoju, a Clarissa trzymała biały patyczek. 

- Mers. - odezwała się, a ja zatrzymałam na przeciw niej. - Dwie kreski. - powiedziała, a z mojej twarzy zapewne odpłynęły wszystkie kolory. Z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy, a ręce zaczęły się trząść. Położyłam się na łóżku, a Clar gładziła moje plecy. - Powiesz mu. Pamiętaj będę przy Tobie. 

- Jak Ty to sobie wyobrażasz? - spytałam i usiadłam. - Podejdę do niego i powiem: ''Cześć Niall, wiesz, za dziewięć miesięcy zostaniesz tatą''? 

- Sama powiedziałaś, że dziecko potrzebuje ojca. - powiedziała. 

- Clar, ja strasznie Cię przepraszam. Po prostu ta sytuacja...

- Spokojnie, rozumiem. - uśmiechnęła się i przytuliła mnie. - Wyobraź sobie. Za dziewięć miesięcy będziesz miała małą księżniczkę lub małego piłkarza, a Niall będzie Twoim kochanym mężem. - powiedziała. Zaśmiałam się i oderwałam od dziewczyny.

- Dziękuję, że jesteś. 

***

- Mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział Niall, gdy tylko otworzyłam drzwi. 

- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. - mruknęłam. 

- Jeżeli się nie przebierzesz, zabiorę Cię tak jak jesteś teraz. - wyszczerzył się. Spojrzałam na swój stój i skrzywiłam się lekko. Czarne dresy i szary rozciągnięty sweter to chyba nie najlepszy ubiór, żeby wyjść na miasto. 

- Dobra. - burknęłam i weszłam na górę. Weszłam do garderoby i założyłam na siebie szare rurki z dziurami na kolanie oraz czarną, grubą bluzę mojego brata. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie uśmiechnięty blondyn. Założyłam na nogi buty marki adidas oraz kurtkę i szalik. 

- Wybierasz się gdzieś? - w korytarzu pojawił się Louis. 

- Mam dla niej niespodziankę. - odpowiedział Niall. 

- Myślę, że ona też ma jakąś dla Ciebie. - powiedział i zaśmiał się, a ja w tym momencie miałam ochotę go zabić. 

Nigdy więcej nic Ci nie powiem, przysięgam

- Idziemy już? - jęknęłam. Niall pożegnał się z moim bratem i wyszedł z domu. Spojrzałam na Louis'a groźnym wyrazem twarzy. Jednak brunet się tym nie przejął i powiedział bezgłośne ''powodzenia''. Odwrócił się na pięcie i wszedł do salonu gdzie była Emily. Wyszłam z domu i podeszłam do Niall'a. Wyszliśmy z posesji i blondyn otworzył mi drzwi od swojego samochodu. Zaśmiałam się i weszłam do pojazdu, w którym było przyjemnie ciepło. Myślałam pół dnia nad tym, czy powiedzieć Niall'owi o ciąży. Bałam się jak zareaguję. Jedynymi osobami, które wiedzą to Clar, Louis oraz Emily, która była w tym czasie w salonie. Irlandczyk pojawił się na miejscu kierowcy z wielkim uśmiechem. - Mogę wiedzieć, gdzie mnie zabierasz? - spytałam, gdy chłopak odjechał spod mojego domu. 

- Nie. To niespodzianka. - uśmiechnął się i zmienił bieg. Wywróciłam oczami i wyjrzałam za okno. Na ulicy panował półmrok. Byłam tak zapatrzona w obraz za oknem, że nawet nie zorientowałam się, gdy stanęliśmy. Niall wybudził mnie z transu, kiedy otworzył mi drzwi. Potrząsnęłam głową i wyszłam z auta. Znajdowaliśmy się pod jakimś wieżowcem. Kompletnie nie wiedziałam, po co tu jesteśmy. Weszliśmy do szklanego budynku i od razu zobaczyłam piękne, beżowe wnętrze. Wspaniale komponowało się z czarnymi detalami. 

- Pan Horan? - przed nami pojawiła się wysoka czarnowłosa kobieta. 

- Tak. - powiedział Niall. - To jest Mercy, moja narzeczona. - uśmiechnął się. 

- Miło poznać. - wystawiła do mnie dłoń, a ja lekko ją uścisnęłam. - Nazywam się Melissa Jonson i jestem właścicielką tego budynku. - powiedziała. - Może pójdźmy od razu na górę. - uśmiechnęła się i wskazała dłonią, w którym kierunku mamy pójść. 

- Niall, o co chodzi? - spytałam, a on objął mnie ramieniem.

- Wszystkiego dowiesz się za chwilę. - odpowiedział. Weszliśmy do windy i Melissa wcisnęła guzik z numerem ''25'', czyli z ostatnim. Podróż windą minęła bardzo szybko. W trójkę wyszliśmy z windy i moim oczom ukazał się wielki apartament. 

- Jak się podoba? - spytała Melissa. 

- Jest...piękny. - powiedziałam z uśmiechem.

- Jest nasz. - uśmiechnął się Niall.

- Żartujesz, prawda? - spytałam i spojrzałam na Melisse, a po chwili z powrotem na Niall'a. 

- Twój narzeczony kupił go dwa dni temu. - powiedziała czarnowłosa. - To jedyny apartament w tym budynku, do którego dojeżdża się winda. - dodała z uśmiechem. 

- Podoba Ci się niespodzianka? - spytał i objął mnie w talii. 

- Bardzo. - uśmiechnęłam się. 

- Dobrze, ja nie będę wam już przeszkadzać. - powiedziała. - Mam nadzieje, że wszystko jest w porządku. - znów się uśmiechnęła. 

- Tak, wszystko jest tak jak miało być. - powiedział blondyn nadal mnie nie puszczając. 

- W takim razie, do zobaczenia. - pożegnała się i weszła do windy. Drzwi się zasunęły, a usta Niall'a od razu zaatakowały moje. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pogłębiłam pocałunek. 

- Chcesz zobaczyć resztę? - spytał, a ja przytaknęłam głową. Niall splótł nasze palce razem i zaprowadził w głąb apartamentowca. Salon miał beżowe ściany, czarne meble, kominek oraz ogromny telewizor wiszący nad kominkiem. Kuchnia była czarno-biała. Niall pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na górę. Łazienka byłą w takich samych kolorach jak kuchnia, a sypialnia była w odcieniu szarości, łóżko było koloru ciemno brązowego, a pościel była czarno-czerwona. - Podoba się? - spytał i przygryzł wargę. 

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnęłam się. Pocałowałam jego policzek i uśmiechnęłam się. - Tylko dlaczego nie chciałeś nic mi powiedzieć? - spytałam.

- Powiedziałem, że to niespodzianka. - wyszczerzył się. 

- Już wiem, dlaczego unikałeś mnie prze tydzień. - powiedziałam. 

- Wcale Cię nie unikałem. - powiedział, a ja skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Dobra, unikałem, ale gdybym się z Tobą spotykał od razu byś się połapała. - uśmiechnął się po raz kolejny. - Coś się stało, Mers? - spytał. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęła myślami do dzisiejszego incydentu. 

- Może lepiej usiądź. - powiedziałam, a chłopak usiadł na łóżku. 

- Jeżeli coś jest nie tak, to mogę...

- Nie, wszystko jest cudowne. - przerwałam mu. - Tylko muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam. Moje dłonie zaczęły się pocić, a moje serce biło w nienaturalnym tempie. - J-ja...ja...- zaczęłam się jąkać. 

- Mers, spokojnie. - uśmiechnął się i złapał moje dłonie. 

- Jestem w ciąży. - powiedziałam, a chłopak zesztywniał. W jego oczach zobaczyłam strach, a jego ręce puściły moje. Moja dolna warga zaczęła niebezpiecznie drgać, bo wiedziałam co może się wydarzyć. 

- J-jesteś pewna? - spytał po chwili.

- Zrobiłam test i wyszedł pozytywny. - odpowiedziałam. Niall uśmiechnął się szeroko i wstał na równe nogi. Uśmiechnął się do mnie i przytulił do siebie. Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego bardziej. 

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedział i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. - Boże, będę ojcem! - krzyknął. Zaśmiałam się i oparłam swój podbródek o jego klatkę piersiową. - Mam nadzieje, że będzie to chłopczyk. - uśmiechnął się. - Będę mógł go uczyć grać w nogę, uczyć jeździć samochodem i podrywać dziewczyny. 

- A jeżeli będzie to dziewczynka? - spytałam i podniosłam lewą brew do góry.

- Wtedy będzie moją małą księżniczką. Będę odganiał od niej chłopców. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam. - Żaden się do niej nie zbliży. 

- Bohater się znalazł. - prychnęłam i oderwałam się od chłopaka. Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół, a za sobą usłyszałam śmiech blondyna. Wywróciłam oczami i weszłam do salonu. - Stwierdzam, że to będzie moje ulubione miejsce w tym domu. - powiedziałam i wskazałam na kanapę. 

- Wiedziałem. - westchnął. - Ale zawsze można wykorzystać. - powiedział i poruszył swoimi brwiami. 

- Bałwan. - powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką.

- Ale za to jaki przystojny. 

XXXX

Więc jeszcze jeden :) 

Chyba wam rozpieszczam. 

Chłopczyk czy dziewczynka? 

Marcelina x 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: