20.

*parę dni później* 

Dziś jest sobota, co oznacza rodzinny obiad u Niall'a. Chłopak wszedł do mojego pokoju równo o siódmej i siłą wyciągnął mnie z łóżka. Wyciągnął z garderoby moje ciuchy i zaprowadził półprzytomną do łazienki. 

- Masz dziesięć minut. - powiedział i wyszedł. Przetarłam twarz dłonią i zamknęłam drzwi na kluczyk. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Moje ozy nadal były zamknięte i myślałam, że tam usnę. Wyszłam z kabiny i ubrałam się. Wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Spojrzałam w lustro i westchnęłam ciężko. Wyszłam z pomieszczenia i weszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na łóżko, które aż wołało, żebym się na nim położyła. Podeszłam do biurka i wzięłam z niego mój telefon. Pościeliłam łóżko i wyszłam z mojego pokoju. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni, gdzie był Niall. Louis już dawno był w firmie, bo miał dzisiaj ważne spotkanie. Usiadłam przy stole i oparłam głowę na rękach. 

- Po co obudziłeś mnie tak wcześnie? - spytałam, nie podnosząc głowy. 

- Musimy jeszcze iść do sklepu. Moja mama ma jutro urodziny i musisz pomóc mi coś wybrać. - powiedział. Podniosłam głowę i spojrzałam na blondyna. 

- Wszystkie sklepy są otwarte od dziewiątej. - mruknęłam. 

- Wiem, ale nudziło mi się samemu. - uśmiechnął się. 

- Nienawidzę Cię. - syknęłam. Blondyn zaśmiał się i postawił przede mną talerz z jajecznicą. 

- Smacznego. - powiedział i posłał mi buziaka.  

***

Dwie godziny później byliśmy już w centrum handlowym. Pierwsze co zrobiłam, to kupiłam sobie mocną kawę, bo nadal byłam nieprzytomna. Niall śmiał się ze mnie co chwilę, bo potykałam się o własne nogi lub na kogoś wpadałam. W końcu złapał mnie w talii i zaczął prowadzić po ogromnym centrum.

- To co chciałbyś kupić? - spytałam i wyrzuciłam pusty kubek po kawie. 

- Nie mam pojęcia. - mruknął. - Dlatego zabrałem Ciebie. - dodał z uśmiechem. Zamyśliłam się chwilę i po chwili się uśmiechnęłam. 

- Kolczyki! - pisnęłam i ruszyłam w stronę jubilera. Słyszałam za sobą śmiech blondyna i jego uwagi na temat mojego chodzenia. Chwyciłam go za rękę i weszliśmy do sklepu z biżuterią. Podeszliśmy do lady, a przed nami pojawił się sprzedawca. 

- O! Bransoletka się spodobała? - spytał, a ja podniosłam prawą brew. 

- Ach...tak, tak. Była zachwycona. - uśmiechnęłam się. Był to ten sam sprzedawca, u którego razem z Ashton'em kupowaliśmy prezent dla Clarissy. - Teraz szukamy kolczyków. - powiedziałam. Brunet przytaknął i podszedł do szklanej szafki. Wyciągnął z niej kolczyki i postawił przed nami. Przyjrzałam im się dokładnie i uśmiechnęłam się. - Co myślisz o tych? - spytałam Niall'a i wskazałam na małe, srebrne kółeczka, wysadzane małymi diamencikami. 

- Wiesz, że nie znam się na biżuterii. - powiedział z grymasem. 

- Faceci. - burknęłam. - Ile kosztują?  -spytałam.

- Osiemset funtów. - powiedział. Spojrzałam na blondyna, który patrzył na nie z grymasem. 

- Myślisz, że spodobają się mojej mamie? - spytał. 

- Tak - uśmiechnęłam się. 

- W takim razie bierzemy. - powiedział Niall, a mężczyzna pokiwał głową i zapakował kolczyki. Irlandczyk podał sprzedawcy odpowiednią sumę i wyszliśmy ze sklepu. - To co teraz? - spytał. 

- Spać. - odpowiedziałam, a blondyn się zaśmiał. 

***

O godzinie jedenastej razem z Niall'em weszliśmy do jego domu. Blondyn wbiegł na górę ukryć prezent, a ja weszłam do jadalni, gdzie był już Greg oraz Denise. 

- Gratuluję. - uśmiechnęłam się i przytuliłam bruneta oraz blondynkę. 

- Dziękujemy. - powiedziała Denise i szeroko się do mnie uśmiechnęła. 

- O! Witaj Mercy. - do jadalni weszłam mama Niall'a. Przytuliła mnie na powitanie i po chwili wróciła do kuchni. W jadalni pojawił się Niall, który od razu przywitał się ze swoim bratem oraz szwagierką. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc tata Niall'a poszedł otworzyć drzwi. W pomieszczeniu pojawiła się rodzina Denise. Mama, tata, siostra, szwagier i siostrzenica. Uśmiechnęłam się do niej krzywo i odeszłam od Grega i Denise, aby wszyscy mogli się przywitać. 

- Witaj Mery. - przywitała się kobieta. 

- Mercy. - poprawiłam matkę Mirandy. Machnęła na mnie ręką i wróciła do rozmowy z Denise. 

- Wszyscy są? - spytała pani Maura. Uśmiechnęła się szeroko i wróciła do kuchni. Tata Niall'a pojawił się w jadalni i usiadł na swoim miejscu, a ja weszłam do kuchni.

- Pomogę Pani. - uśmiechnęłam się. 

- Ile razy mam ci mówić, że nie jestem żadną Panią? - zaśmiała się cicho. - I to nie ty powinnaś mi pomagać. Mam od tego synów. - dodała. 

- Wątpię by Niall ruszył swój tyłek. - powiedziałam, a kobieta po raz kolejny się zaśmiała. Zabrałam dwa talerze i zaniosłam je do jadalni. 

- To ja powinienem to robić. - usłyszałam szept Niall'a, gdy stawiałam przed nim talerz. 

- Ruszyłbyś się? - spytała, a on pokiwał przecząco głową. 

- Siadaj Mercy, już wszystko zrobione. - powiedziała pani Horan. Usiadłam obok Niall'a i natychmiast poczułam jego doń na swoim kolanie. Wiedział, że denerwuję się, gdy jestem w jednym pomieszczeniu z Mirandą. A do tego jeszcze jej mata, która wręcz mnie nie trawi. Przede mną pojawił się talerz z pysznym jedzeniem. Odkąd przeprowadziłam się do Londynu uwielbiałam kuchnię mamy Niall'a. 

- Jak tam na uniwersytecie Niall? - spytała mama Mirandy. 

- Bardzo dobrze. - powiedział z uśmiechem.

- Odwiedzają was tam jacyś bogaci biznesmeni? - spytała i napiła się wody, którą miała w szklance. - Wiesz, na uniwersytecie w Nowym Jorku u Mirandy, prawie codziennie jest jakiś biznesmen. - powiedziała. 

- Odwiedzają. Nawet ostatnio był u nas sam Louis Tomlinson. - powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Louis Tomlinson? Ten od Highway'ów? - odezwał się ojciec Mirandy. Muszę w końcu nauczyć się ich imion. 

- Tak, właśnie ten. - odpowiedział. Uśmiechnęłam się szerzej, ale poczułam czyiś wzrok na sobie Podniosłam głowę i zobaczyłam chytry uśmiech Mirandy. 

- To najlepszy samochód na świecie!-powiedział z entuzjazmem. - Gdybym tylko go miał. - rozmarzył się.

- Niestety Cię na niego nie stać, skarbie. - wtrąciła się...Isabel? Tak, chyba tak. 

- Może porozmawiaj z Mercy. - odezwała się Miranda. Spojrzałam na nią. - W końcu to jej kochany braciszek. - powiedziała i spojrzała na mnie. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja skuliłam się na krześle. Fakt, rodzina Niall'a wiedziała, ale bałam się co zrobi rodzina Denise. 

- Co?! Twój brat to Louis Tomlinson?! - spytał dziadek Mirandy. 

- Tak. - odpowiedziałam cicho. Nienawidzę być w centrum uwagi! Dlatego nigdy nie jeżdżę z Louis'em na żadne gale. - Przepraszam. - powiedziałam i wstałam z krzesła. Wyszłam na korytarz, a po chwili na zewnątrz. 

- Mers. - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Niall'a. 

- Po co ona to mówiła? Teraz jej rodzinka na pewno nie da mi spokoju. - powiedziałam, a blondyn przytulił mnie do siebie. 

- Wiesz, nie da się tego ukrywać na wieki. - powiedział i potarł moje plecy. 

- Wiem, ale chciałam chociaż spróbować. - mruknęłam. - Pamiętam co było w gimnazjum, gdy Clar i Stephanie się o tym dowiedziały. Szantażowały mnie tym, a ja podporządkowałam się im, tylko po to, żeby nic nie powiedziały. A znając Mirandę, za chwilę całe miasto będzie o tym wiedzieć. - powiedziałam. -  Nie chcę by patrzyli na mnie jak na rozpuszczonego bachora, bo mam bogatego brata. - dodałam. 

- Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie wtrącał się do Twojego życia, tylko dlatego, że Louis Tomlinson to Twój brat, to wiedz, że wywalę go na zbity pysk. - powiedział Niall, a ja się zaśmiałam. 

- Bohater się znalazł. - uśmiechnęłam się. 

- Ja na Twoim miejscu byłbym dumny z takiego brata. - odparł i pocałował mnie w czubek głosy. - Ale też nie chciałbym przyjaciół, którzy patrzą a kasę. 

- Wiesz, masz rację. Jestem dumna, że mam takiego brata. - powiedziałam. Oderwałam się od blondyna i uśmiechnęłam się. - Wracajmy. - chłopak splótł nasze palce razem i weszliśmy do środka. Weszliśmy do jadalni, a wszystkie rozmowy ucichły. Schowałam się za blondynem i spojrzałam na Mirandę, która miała wymalowany na twarzy zwycięski uśmieszek. Nie tak szybko! Usiedliśmy na swoich miejscach i skończyliśmy obiad. 

- Mercy, powiedz, czy Twój brat planuję wydać jakieś nowe auto? - usłyszałam...Richard'a? Tak, Richard'a. 

- Za pół roku będzie prezentacja nowego Highway'a. - uśmiechnęłam się. Spojrzałam na Mirandę, która wykrzywiła usta w grymas. I kto tu wygrał? Wzięłam do ręki szklankę z wodą i upiłam z niej łyk. 

- Który model jest najtańszy? - wypytywał dalej. 

- Myślę, że Highway Hell z 2012 roku. - odpowiedziałam. - Teraz jego cena nie przekracza trzydziestu tysięcy. - dodałam. Mama Niall'a pozbierała puste talerze i zaniosła je do kuchni. Już nie słyszałam żadnych pytań. Spojrzałam na Mirandę i uśmiechnęłam się sztucznie. 

1:0 dla mnie. 

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Marcelina x 






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: