3. The real truth about Isabella García-Shapiro

~PHINEAS' POV~

Minęło około półtorej godziny, odkąd wróciliśmy do domu. Siedziałem w salonie razem z Danny oraz Ferbem nie zawracając sobie głowy o rozmowie, którą toczyli o tej nowej.
Nie interesowało mnie to. Okay, skoro to robiła, to dużo przeżyła, ale... Wsumie, czemu tak o niej myślę? Nie znam jej, a przecież uwielbiam poznawać nowe osoby. A kiedy ktoś ich nie lubi, to próbuje pokazać,że nie są takie złe. Co się ze mną stało?

– Halo! Ziemia do Phineasa Flynn'a! – zawołała Danny pstrykając mi palcami przed twarzą. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
– W końcu! Mówię tak do ciebie, od jakiś 3 minut! – krzyknęła oskarżycielsko. Przewróciłem oczami.

– Czego chcesz? – burknąłem.

– Nie wiem, co masz do Isabelli? – zaczęła – Przecież sam mówisz, żeby nie oceniać książki po okładce. Byśmy najpierw kogoś poznali, a nie – przypomniała. Zagryzłem dolną wargę.

– Co jest z tobą, Phineas? – odezwał się Ferb siadając koło mnie. Wzruszyłem ramionami.

– Nie wiem... Chyba, po prostu.. – mówiłem – Uh, chyba dlatego,że nigdy nie spotkaliśmy osoby, która to robiła. Każda osoba była pełna życia, nie wyobrażała sobie posunąć się do czegoś takiego

– Tak, ale każdy z nas jest inny – drążyła Daniella – To oznacza,że gdzieś tam są osoby, które się różnią od nas czy od naszych przyjaciół. I tą osobą jest Isabella.

– Yhm... – mruknąłem. Zacząłem kiwać głową – Okay, macie rację. Nie wiem co się ze mną stało, przepraszam.

– Przeprosić, to musisz Isę – rzekła Shine – A właściwie.. skąd wiedziałeś,że wymusza uśmiesz? – zaciekawiła się. Ugryzłem się w język.

– Ugh, no wiesz...

– Nie, nie wiemy. Kiedy my wymuszamy uśmiechy to nawet nie zwracasz na to uwagi – wtrącił Ferb – Wymusiła uśmiech i odrazu zwróciłeś na to uwagę – zauważył. Przewróciłem oczami.

– Oczy! – ochrzaniła mnie Danny – Tak, tak jestem. W mojej obecności nie ma bata przewracania oczami – dodała widząc moją minę.

– Wracając do pewnej sąsiadki... – mruknął Ferb

– A! No, no... Yhm, wymuszony uśmiech. Gadaj – rozkazała dziewczyna. Westchnąłem.

– Tak, po prostu... – odmruknąłem.
– Nie pasuje do niej, widać to na kilometr – wzruszyłem ramionami.

– Ja tego nie zauważyłam. A jestem najbardziej Optymistyczną osobą, po tobie, rzecz jasna. Ale.. widziałeś ją drugi raz, skąd to "widziałeś na kilometr"? – uniosła brew. Przeniosłem wzrok na sufit zagryzając język. Odchrząknąłem cicho, po czym wstałem kierując się po schodach na górę.
– Ej!

{house García-Shapiro}

●ISABELLA' POV●

– Isa! Wstawaj! – zawołała mama z dołu. Przewróciłam się na plecy widząc dookoła ciemność. Pociągnęłam nosem szukając swojej komórki po łóżku. Gdy go znalazłam sprawdziłam "ekspresowo" godzine: 16:47.

Westchnęłam zmęczona (pomimo że spałam). Usiadłam na materacu rozglądając się. Przygryzłam wnętrze policzka patrząc na swoje dłonie. Wyjrzałam za okno, zeskoczyłam szybko z łóżka idąc na dół.
Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie czekała na mnie moja mama.

– Chica, w końcu – uśmiechnęła się ciepło – Od dawna nie zasypiałaś po szkole, oh.. coś się stało? – zagadnęła widząc moją mokra twarz. Przetarłam ją szybko ręką, wzruszyłam ramionami.

– Zależy... – mruknęłam

– Zależy, co? – dopytała.

– Mamo... nigdy nie będę mieć przyjaciół. Bezsensu przeprowadziliśmy się do Danville tylko ze względu na mnie. W Meksyku w końcu byście otworzyli restauracje – stwierdziłam.

– Oh, Isa! – zaśmiała się – Tutaj też ich znajdziesz. A ta grupka chłopaków z dziewczyną? Wydawali się mili

– Są, ale... – zaczęłam spuszczając wzrok

– ...widzieli wiadomości – dokończyła za mnie. Skinęłam niezauważalnie głową – To,że widzieli, nie oznacza,że nie będą chcieli się z tobą zaprzyjaźnić. Poza tym... Czy to nie ci, co w wieku 12 lat stworzyli kapele rockową, a w wieku 10 lat zbudowali kolejkę górska i wiele innych rzeczy?

– To oni...

– Isa, posłuchaj – zaczęła kładąc dłoń na moim ramieniu – Porozmawiaj z nimi. Rozmową nic nie tracisz. Możecie się polubić – mówiła. Pokręciłam głową nie do końca przekonana. Odtrąciłam jej rękę i pędem pobiegłam z powrotem na górę.

●NOBODY' POV●

Vivían westchnęła niepowodzeniem rozmowy z córką. Nie wiedziała jak jeszcze dać jej szanse,że wszystko może być dobrze.

Wtedy w jej głowie zaświeciła się żarówka...

Poszła w stronę drzwi wejściowych, i wyszła z domu. Przeszła na drugą stronę ulicy, stanęła na progu domu Flynn-Fletchers. Zapukała delikatnie w drzwi. Odczekała w chwilę, po czym powitał ją Ferb.

– Um, dzień dobry.. Mama Isabelli?

– Tak, tak jestem – potwierdziła – Mogę wejść? Mam do was WIELKĄ prośbę – błagała. Fletcher skinął głową, wpuszczając kobietę. Uśmiechnęła się dziękując. Weszli do salonu, gdzie Danny właśnie ciągnęła Phineasa za koszulkę, by tam wrócił.

– Oh.. dzień dobry! – zawołała dziewczyna

– Dzień dobry...

– Uh, coś się stało? Nie codzień przychodzi do nas mama nowej sąsiadki – dopytał Ferb.

– Tak, jest coś co musicie wiedzieć... – zaczęła pani García-Shapiro. Wzięła głęboki wdech – Isa, to robiła.. wiecie to, tak jak cały świat. Chciała także..  odejść od nas. Ale miała powód swojej rozpaczy.
Ona... Była odrzucana, wyzywana, nękana. Miała po prostu dość... – wyjaśniła. Nastolatkowie patrzyli się na nią przez dłuższą chwilę, za nim Daniella zabrała głos:

– Czyli... Isabella była nękana i wyzywana? I nikt jej nie pomógł? Ktoś o tym wiedział?

– Wiedzieli. Mówiłam nauczycielom, nie reagowali. Jej rówieśnicy, i ogólnie uczniowie jej szkoły, także wiedzieli. Nikt nic nie zrobił – powiedziała załamującym się głosem.
Phineas zacisnął usta w wąską linie.
– Pomożecie jej? Błagam...

– Pyta się nas pani? Cóż... pierwsza zasada poznania Danielli Shine; zawsze pomagam! Tak jak cały Gang! – uśmiechnęła się brunetka
– Pomożemy – potwierdziła kiwając głową.

– Dziękuję...


———

Cześć!

W końcu wstawiłam 3 rozdział. Zaczęłam go pisać od początku, więc... zajęło to dłużej, huh.

Ale jest? Jest! Zanieldugo pojawi się kolejny!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top