86. Szokująca wiadomość.

*Może zawierać sceny +18*

Ojciec nastolatki zajmuje miejsce naprzeciwko niej, kończąc ostatni łyk puszki piwa jaką trzyma w ręce. Mika nie ukrywa, że jego zaistniały widok, w stanie nietrzeźwości, ani trochę jej się nie podoba, ale milczy czekając, aż w końcu przejdzie on do sedna.

   Mężczyzna w końcu wyrzuca pustą puszkę na podłogę, wykrzywiając twarz z zniesmaczenia, następnie przenosi swój wzrok na szatynkę, próbując przypomnieć sobie powód jej przyjazdu tutaj.

- Od kilkunastu minut siedzę i patrzę do jakiego stanu się do doprowadzasz - zaczęła - co jest powodem twojego samopoczucia? Ponoć chodzi o mamę.

- Rozmawiałem z lekarzem na temat stanu zdrowia twojej matki - zaczkał.

- Czy to coś poważnego? - zapytała zaczynając czuć niepokój.

  Pan Kim kiwa niedbale głową, mając wrażenie, że za chwilę zaleje go fala łez.

- O co chodzi tato, coś zagraża mamie? - niecierpliwi się, nie mogąc dłużej znieść tej presji.

- Ona jest poważnie chora, Mika - wydukał, na końcu zaciskając usta, aby powtrzymać łzy.

   Mika czuje jak jej serce zaczyna bić mocniej, a krew z prędkością światła pędzi przez jej żyły, tym samym, przyśpieszając puls. Obawia się najgorszego.

- Co powiedział lekarz?

- Od jakiegoś czasu było widać, że twoja mama nie czuje się najlepiej, szybko się męczyła, często ją coś bolało i była podatna na wiele chorób. Lekarz powiedział, że ma białaczkę - odpowiedział ławiającym głosem, nie mogąc zrozumieć, dlaczego musiało to spotkać właśnie ich.

   Jeszcze do teraz słyszał swoja doktora.

- Niech pan usiądzie - powiedział lekarz, również zajmując swoje miejsce.

- Czy coś z moją żoną? - zapytał zaniepokojony.

- Niestety nie mam dla pana dobrych wieści - westchnął patrząc na niego ze współczuciem.

- Może Pan mówić - kiwnął głową.

- Niedawno przyszły badania krwi pańskiej żony, po wypadku straciła jej dość sporo. Wyniki pokazują, że w ciele pacjentki znajduje się dużo bardzo niebezpiecznych wirusów, których rozrost nie potrafi pokonać obrona immunologiczna organizmu.

- Co to znaczy?

- Że pańską żona choruje na białaczkę i to od dawna - powiedział po chwili.

- Jaką znowu białaczkę? Jakim cudem? - mówił zdenerwowany, jednocześnie w to niedowierzając.

- Przyczyną takiej choroby mogą być predyspozycje genetyczne, czynniki natury zakaźnej, czynniki fizyczne, chemiczne lub biologiczne wyzwalające proces rozrostu czy nawet upośledzenie czynności układu odpornościowego - wyjaśniał spokojnie.

- Racja, żona dość szybko się męczyła, bywała blada i obalała, nawet chorowała często, ale nie sądziłem, że to może być rak! - podniósł głos, wstając z miejsca. Był w szoku.

- Rozumiem pana reakcje, ale białaczkę można wyleczyć, nie jest to łatwy i szybki proces. Pani Kim musi przejść zabieg przeszczepu szpiku kostnego od zdrowego dawcy, którego homozygota tkanek będzie zgadzać się z homozygotą chorego - próbował go uspokoić.

- Jak mamy tego dokonać?

- Pan i pańska córka muszą przejść badania, aby sprawdzić czy będą państwo idealni aby stać się dawcami, najlepiej jeśli cała rodzina ze strony pacjentki podejmie się tych badań.

   Mika wstaje z kanapy, próbując przetrawić to, czego dowiedziała się od ojca. Wiadomość, że jej matka choruje na śmiertelną chorobę jest dla obojga wstrząsająca.

- Białaczkę, ale jak to możliwe? - czuje jak jej oczy stają się wilgotne.

-Zaatakowały ją jakieś wirusy, które wywołały chorobę - ponownie zaczkał.

- Można to jakoś wyleczyć?

- Jedyną opcją jest przeszczep szpiku kostnego od zdrowego dawcy, musimy przejść badania - wymamrotał.

- Czemu jeszcze tutaj siedzimy? Powinnyśmy jechać natychmiast i zrobić te badania!

- Do tego potrzeba czasu, lekarz się z nami skontaktuje, narazie musimy czekać i się modlić - oparł się plecami o fotel, zamykając oczy.

- Czekać? Matka umiera, a ty wolisz siedzieć na fotelu, upijać się i czekać? - patrzy na niego z wyrzutem.

- To nie zależy od nas, Mika. Gdy wszystko będzie już gotowe, będziemy mogli działać. Jutro zadzwonie do siostry i brata HaeSoo, oni też muszą zrobić badania.

- Co jeśli u żadnego z nas nic nie wyjdzie? - załkała lekko.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Będę dobrej myśli, nawet jeśli nadzieja nas opuści - westchnął.

- Nie mogę teraz wyjechać, zostanę w Busan, póki nie będę pewna, co z mamą - powiedziała grobowo, również wściekła, że mroczny plan tajemniczego numeru, aby ją zatrzymać, się udał.

~~~~~~~~~~~~~~~
     Mika opada na siedzenie samochodu przyjaciela, doszczętnie załamana stanem matki. Nie może dopuścić do siebie myśli, że jej rodzicielka jest bliska śmierci, a jeśli badania okażą się negatywne to, być może,już nigdy jej nie ujrzy.

   Hoseok patrzy na szatynkę smutnym wzrokiem, gdyż doskonale wie, co jest powodem jej załamania. Jungkook powiedział mu, co dzieje się z Panią Kim, gdy ojciec nastolatki przyjechał do hotelu i wszystko mu odpowiedział.

- Jak się trzymasz? - zapytał.

- O wszystkim wiedziałeś, prawda? - spojrzała na niego.

- Jungkook mi powiedział, a twój ojciec mu - odpowiedział cicho.

- Chcę jechać do hotelu, nie mam ochoty już przebywać na zewnątrz - zacisnęła dłonie na płaszczu, by opanować emocje.

- Oczywiście, tak będzie lepiej - odpalił silnik - nie martw się, twoja mama wyjdzie z tego, zrobimy wszystko.

    Uśmiechnął się do niej czule, aby w ten sposób dodać jej otuchy. Rozumiał jej ból, ponieważ kilka lat temu, jego ojciec chorował na raka płuc, niestety nie udało się go uratować. Martwił się, że Mika może nie przeżyć straty matki, zwłaszcza, że rok temu, straciła siostrę.

- Mój ojciec zatapia swoje smutki w alkoholu, widzę, że przytłacza nas coraz więcej problemów, i zaczynam wierzyć, że to moja wina - po jej policzku spłynęła łza.

- Nie masz prawa się obwiniać - powiedział stanowczo.

- Gdybym nie przyjechała do Seulu, wszystko potoczyłoby się inaczej, lepiej.

- I nigdy byśmy się nie poznali - wtrącił - nie siedziałbym tutaj obok ciebie, w hotelu nie czekałaby na nas Mora, a Jungkook? Kochacie się i to widać, chciałabyś to stracić?

- Oczywiście, że nie. Chcę waszego bezpieczeństwa, a ostatnio zsyłam na was zagrożenie - posmutniała.

- Nikt nigdy nie może być stuprocentowo bezpieczny, ale to wszystko nie jest twoją winą. Życie to nie jest książka, zawsze nas zaskakuje, nawet negatywnie - złapał ją za rękę.

~~~~~~~~~~~~~~
    Weszła do pokoju hotelowego, gdzie na łóżku siedział zniecierpliwiony Jungkook, który bardzo się o nią martwił. Domyślał się, co musi teraz przeżywać i obiecał sobie, że będzie starał się ją wspierać.

- Nareszcie jesteś - powiedział wstając z łóżka.

- Rozmowa z ojcem się przedłuża - odpowiedziała słabo, ściągając z siebie płaszcz.

- Jak się czujesz? - podszedł do niej.

- Jest dobrze, staram się być silna - uśmiechnęła się, patrząc na niego z miłością.

    Zaczynała dostrzegać jak wspaniałe osoby ma przy sobie i nie przeżyłaby, gdyby coś się im stało.

- Może zrobić ci herbaty? - zaproponował, przejeżdżając ręka po jej miękkich włosach.

- Możesz nie pocałować - powiedziała uroczo.

    Ujął jej twarz w swoje dłonie i nie czekając sekundy dłużej, wbił się w jej usta. Nie szczędził sobie namiętności ze swojej strony, chciał, aby była szczęśliwa i pragnął dać jej siebie całego.

    Mika pchnęła go lekko na znajdujące się za nimi łóżko, aby następnie usiąść na nim okrakiem, ponownie łącząc ze sobą ich wargi. Przez masę, przytłaczających ją problemów, przestawała myśleć i jedyne czego chciała to czuć na sobie jego bliskość.

    Jedynym zwinnym ruchem pozbyła go koszulki i zaczęła jeździć jedną ręką po jego zbudowanej klatce piersiowej, a drugą odpinała jego pasek od spodni.

    Jungkook nie będąc dłużnym, również zdjął z niej bluzę, żeby mogła pozostać w samym staniku. Oderwał się od jej ust i pojedynczymi pocałunkami obdarowywał jej gorące ciało, które lekko drgało.

    Delikatnie zrzucił ją z siebie, tak, że tym razem to on zawisł nad nią i bez żadnego sumienia zajął się jej ustami. Dłońmi krążył po jej ciele, czując jak oboje płoną od pożądania. Mika wbijała swoje ostre paznokcie w jego plecy tworząc na nich czerwone ślady, następnie przeniosła się na szyję chłopaka, aby zrobić na niej mocną malinkę. Przez ten czas rozpięła jego spodnie, które on natychmiast z siebie zdjął.

    Ponownie wylądowała na nim, gdzie językiem zaczęła jeździć po jego klatce, by zatrzymał się przed jego bokserkami. Chłopak głośno i ciężko oddychał, gdy ściągała je z niego zębami. Obojgu bardzo się to podobało.

     Przejechała nosem po jego członku, który w całej gotowości czekał na swoją pracę. Chłopak nie mogąc dłużej znieść czekania uchwycił ją w talii i przysunął do siebie, łącząc ich w silnym pocałunku. Szybko zdjął z niej, jej spodnie, a następnie majtki, po czym przerzucił ją pod sobą, aby tam pozbyć ją biustonosza. Całował delikatnie jej nagie piersi, czując jak ciągnie go za włosy, co dało mu znak, że jest w niepowzięta.

    Chwyciła jego członka w ręce, lekko ściskając, na co on głośno westchnął. Rozchylił jej uda, aby za jej pomocą szybko w nią wejść. Mika wydobyła z siebie dźwięk rozkoszy czując jak zaczyna się w niej poruszać, przez co jego ślady na plecach zaczęły leciutko zachodzić krwią, lecz mu to nie przeszkadzało. Wykonywał swoją pracę, całując niemętnie jej usta, szyję oraz piersi.

    Oboje doszli do spełnienia niemalże w tym samym czasie, po czym opadli obok siebie głośno dysząc i patrząc na siebie.

- Naprawdę Cię kocham - powiedział dotykając dłonią jej policzka.

- Ja Ciebie też - pocałowała ostatni raz jego słodkie usta.

    Chłopak przysunął ją do siebie tyłem i zamknął w szczelnym uścisku, masując jej rękę.

- Myślisz, że wszystko się ułoży? - zapytała po chwili.

- Dopóki jesteśmy razem, wszystko pokonamy. Będę Cię bronić, choćbym miał zapłacić za to życiem - odpowiedział do jej ucha, które potem lekko cmoknął.

    Mika uśmiechnęła się nikle, z jednej strony czując się wielką szczęściarą, że ma przy sobie kogoś tak wspaniałego jak Jungkook, lecz z drugiej obawiała się, że przez nią, rzeczywiście może przepłacić on życiem..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top