84. Zaplanowane
Zdenerwowana i zalana łzami wbiegła do szpitala, u boku z przyjaciółmi pędząc w kierunku sali operacyjnej, gdzie jej matka walczyła o życie. Telefon od jej ojca, informujący o wypadku wstrząsnął Miką doszczętnie i sama nie była pewna, czy w tym momencie normalnie funkcjonuje.
Na korytarzu ze spuszczoną głową siedział Pan Kim, który przyjechał niedawno, gdy tylko dowiedział się o wypadku żony. Mika natychmiast podbiegła do niego, żądając wyjaśnień.
- Co jest z mamą? - zapytała odrazu.
- Operacja się zakończyła - powiedział wstając.
- Co z nią jest? -powtórzyła pytanie zniecierpliwiona.
- Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego. Ma połamane kilka żeber i nogę oraz rękę, wypadek był niebezpieczny - był załamany tym, co spotkało HaeSoo, żałował, że wówczas, nie mógł jej uratować.
- Jak to w ogóle się stało? - zapytała, wciąż mając mokre od łez oczy.
- Doszło do zderzenia między twoją mamą, a sprawcą wypadku, który uciekł odrazu po tragedii. Według policji, drugi kierowca wyszedł bez szwanku, skoro był zdolny uciec - wyjaśnił.
- Czyli nie wiadomo kim jest sprawca? - robiła się coraz bardziej zdenerwowana.
- Niestety nie, policja miała zamiar sprawdzić monitoring, ale okazał się być zepsuty. Wyglądało to tak, jakby ktoś to wszystko wcześniej przygotował.
Mika opadła na krzesło chowając twarz w dłoniach. Stojący obok niej Jungkook ukląkł i objął ją ramieniem, aby w jakiś sposób móc pocieszyć. Lecz nastolatka nie była w tym momencie załamana, tylko wściekła, gdyż była doskonale przekonana, kto jest sprawcą wypadku.
- Muszę pójść do łazienki - powiedziała, po czym wstała i szybko się wycofała.
Weszła do pomieszczenia, upewniając się że jest sama, następnie wyjęła telefon, aby napisać do tajemniczego numeru, który podejrzewała o próbę zabicia jej matki.
"Wiem, że to twoja sprawka. Przez ciebie wylądowała w szpitalu"
"Miałaś zostać w Busan, a jednak postanowiłaś mnie nie posłuchać. Tylko tak mogłam Cię zatrzymać"
"Jesteś nienormalna, mogłaś ją zabić!"
"Wszystko miałam idealnie wyliczone, wyszła by z tego"
"To i tak nie usprawiedliwia twojego czynu, gdy tylko wypiszą mamę ze szpitala, wyjeżdżam"
"Zostawisz ją w takim stanie?"
"To ty doprowadzasz do tego, że chcę stąd uciec. Przestań się ukrywać i w końcu spojrzyj mi w oczy"
"Powiedziałam, że do tego potrzeba czasu, więc zostań i czekaj"
"Nie będę czekać na coś, w co nie wierzę. Daj mi święty spokój i zniknij z mojego życia"
"Uważaj, doskonale wiem jak mogę wykorzystać twoje słabości. Jeśli mnie nie posłuchasz, twoi przyjaciele będą następni"
"Grozisz mi? I tak tego nie zrobisz, gdyż na to nie pozwolę"
"Znasz mnie, wszyscy wiemy, do czego potrafię być zdolna. Zacznij być posłuszna. Do usłyszenia"
Wkurzona wyłączyła pocztę i zjechała po ścianie plecami, aby opaść na ziemię. Jej oczy ponownie zalały się łzami, gdyż tak jak przypuszczała, doprowadziła do tego, że rodzina jak i jej przyjaciele, są w niebezpieczeństwie. Nie ma pojęcia, co z tym zrobić.
~~~~~~~~~~
Mijała kolejna godzina, odkąd Mika przybyła do szpitala. Pragnęła dostać się salę, gdzie leży jej matka, ale lekarz nie przynosił żadnych wieści na temat jej stanu. Obawiała się, że dzisiaj już nie ujrzy.
- Mika, powinniśmy wracać do domu - odezwał się jej ojciec.
- Nie, muszę wiedzieć co z nią jest - odpowiedziała słabo.
- Twój ojciec ma rację, jutro gdy wszystko będzie już jasne, przyjedziesz do niej - przytaknął Jungkook.
- Powiedziałam nie! - podniosła głos - póki jej nie zobaczę, nigdzie się nie ruszam.
Z sali badań wyszedł, wyczekiwany przez wszystkich, lekarz. Mika nie czekając na nic, rzuciła się w jego kierunku, chcąc natychmiast zapytać o stan zdrowia matki.
- Co z moją mamą? - zapytała.
- Czy jest tutaj ktoś dorosły? - zignorował jej pytanie.
- Tak, ja, mąż poszkodowanej - pojawił się obok ojciec nastolatki.
- Pacjentka jest bardzo słaba, ciężko walczyła, ale ostatecznie wyszła na dobrą drogę. Teraz będzie pod ostrą obserwacją, abyśmy mogli znać jej stan. Do tego czasu, musi zostać w szpitalu, przynajmniej dwa tygodnie - powiedział spokojnie, choć jego mina zdradzała, że jest czymś bardzo przejęty.
- Czy można ją dowiedzieć? - zapytała szatynka.
- Dzisiaj niestety nie, dopiero jutro, gdy pacjentce przybędą siły - odpowiedział - chciałbym porozmawiać z panem na osobności.
Zwrócił się do mężczyzny, na co ten kiwnął głową i oddalił się za lekarzem.
- Idziemy do hotelu? - Mora widocznie nie była już za siłach tutaj być.
- Dajcie mi chwilę - powiedziała i skierowała się do sali, gdzie leżała HaeSoo.
- Mika, gdzie ty idziesz? - zapytał Jungkook, ale nastolatka zdążyła już wejść do środka.
Podeszła powolnym krokiem do łóżka szpitalnego, na którym jej matka spała. Szatynka ledwo mogła patrzeć w jak okrutnym jest stanie i co gorsza, tylko ona wiedziała przez kogo.
- Jak się czujesz, mamo? - zapytała, choć i tak nie otrzymałaby odpowiedzi.
Po chwili jej telefon wydał z siebie dźwięk informując o kolejnej przybyłej wiadomości.
"Spójrz na nią, dalej chcesz wyjechać?"
"Miałaś dać mi spokój" - odpisała, nawet nie zastanawiając się jakim cudem nadawca numeru wie, co robi ona w danej chwili.
"Przestań w końcu ze sobą walczyć i przyłącz się do mnie"
"O czym ty mówisz?"
"Razem zdziałamy dużo, wyjedziemy z tego toksycznego kraju i zaczniemy żyć po swojemu"
"Nie będę z tobą w nic wchodzić. Jedyne czego chcę, to to, abyś odeszła"
"Niby byłaś przepełniona tęsknotą, gdy odeszłam, a teraz kiedy wracam, odpychasz mnie od siebie"
"Daj mi żyć i nie wmawiaj, iż jesteś NaMiko"
Ponownie wyłączyła pocztę i wsadziła telefon do kieszeni, wcześniej go wyciszając, aby nie słyszeć więcej przychodzących do niej wiadomości.
Wciąż próbowała walczyć ze sobą, że osoba, która do niej pisze, nie jest jej siostrą, ale im dłużej z nią pisała i im więcej o tym myślała, tym bardziej zaczynała wierzyć, że mogła ona rzeczywiście powrócić.
Drzwi od sali otworzyły się, a do środka weszła blond dziewczyna, aby poinformować ją, ze czas już ruszać.
- Jungkook się nie cierpliwi, powinnyśmy stąd już iść - powiedziała spokojnie, podchodząc do łóżka.
- Gdybym tutaj nie przyjechała, to ona wciąż byłaby zdrowa - mruknęła pod nosem, patrząc na śpiąca kobietę.
- Co ty znowu mówisz, Mika? - przewróciła oczami słysząc, jak po raz kolejny, szatynka się obwinia.
- Wypadek nie był tylko niebezpiecznym przypadkiem. To zostało zaplanowane, abym nie opuściła Busan - wyjaśniła grobowo.
- Twierdzisz, że NaMiko chciała zabić własną matkę?
- Nie zabić, ale uszkodzić, nie jesteśmy już bezpieczni..
~
Wcześniej nie mogłam tego zrobić, więc zrobię to teraz.
Chciałabym życzyć wam Szczęśliwego Nowego Roku. Aby ten rok był lepszy niż poprzedni i żebyście mogli spełnić swoje marzenia, które staną się waszymi celami w 2018 ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top