79. "NaMiko uciekła" ?
Wielkie, bramowe drzwi otwierają się przed nimi, aby za słoną zapłatą, mogli wjechać na parking. Mika bacznie przygląda się dużemu budynkowi, z którego wychodzą lub wchodzą ludzie. Niektórzy z nich, zmęczeni życiem, przepełnieni depresją, a także chorzy psychicznie, szli wolno, patrząc tępo pod swoje nogi. Nie wyglądało to jak szpital psychiatryczny, tylko więzienie dla kosmitów, których zgnębią i maltretują.
Jungkook zatrzymuje pojazd, przejeżdżając wzrokiem po ogrodzie, na którym znajdowało się paru pacjentów szpitala. Patrzy na nich, marszcząc brwi i zastanawiając się, jak ludzie, potrafią doprowadzić się do tak strasznego stanu.
- Nie podoba mi się tutaj, czy musimy tam wchodzić? - zapytał siedzącej obok nastolatki, która w tej chwili skupiała swój wzrok na, jadącej na wózku inwalidzkim, dziewczynce.
- Musimy, to jedyna szansa, aby dowiedzieć się czegoś, co może nam pomóc - odpowiedziała nie przestając patrzeć na niepełnosprawną. Ten widok ją przytłacza.
- Spójrz na tych ludzi, to nie jest miejsce dla ciebie, jesteś na to za delikatna - nalegał.
- Skoro udało mi przetrwać czas szkolny z tobą, to nic mnie raczej już nie zniszczy - opuściła samochód.
Jungkooka westchnął lekko słysząc te słowa, iż musiała wypomnieć mu ten męczący dla obojga czas, po czym wyjął kluczyki ze stacyjki i również wyszedł.
- Myślisz, że nas wpuszczą? - stanął obok niej.
- Jeśli powiemy, że jesteśmy z rodziny, to jest szansa.
- Zawsze musisz kombinować - przekręcił głową - chodźmy już.
Jungkook złapał jej drobną dłoń i starając się trzymać blisko siebie, aby w razie czego, mogła być bezpieczna, weszli do środka. Recepcja znajdowała się tuż przy wejściu, więc nie było żadnego problemu ze znalezieniem jej.
- Dzień dobry - powiedziała szatynka próbując ukryć swoje podenerwowanie.
- Dzień dobry, państwo na odwiedziny? - zapytała dość starsza kobieta, która siedziała za ladą.
- Tak, przyszliśmy do Ming Chaebak - odpowiedziała.
Recepcjonistka wystukała coś na klawiaturze komputera, z poważną miną przeglądając foldery.
- Nie było żadnego zapisu, kim jesteście dla pacjenta? - popatrzyła na nich podejrzliwie.
- Jesteśmy rodzeństwem, bardzo chcieliśmy odwiedzić brata - złożyła ręce w geście proszącym.
- Nie powinnam wpuszczać was bez wcześniejszej konsultacji, ale są święta, a od kilku miesięcy, nikt nie raczył go odwiedzić - powiedziała z wyrzutem.
- Nie mieszkamy w Busan, przyjechaliśmy niedawno z Seulu - wyjaśnił Jungkook.
- No tak, wielkie miasto, jakby inaczej - parsknęła pod nosem - sala odwiedzin jest na końcu korytarza, pacjent za niedługo tam się pojawi.
Dała im przepustkę i machnięciem ręki wygoniła we wskazanym przez siebie kierunku.
- Milutka - warknął chłopak, chowając ręce do kieszeni.
- W tym miejscu raczej nie ma normalnych ludzi z dobrym serduszkiem - prztyknęła szatynka.
- Dlatego uważam, że nie powinnaś tutaj być - przypomina.
- Nie drąż ponownie tego tematu, już i tak jest za późno, aby się wycofać - burknęła, a chwilę później doszli do końca korytarza.
Weszli przez szklane drzwi, gdzie w środku siedziało sporo ludzi, którzy rozmawiali z pacjentami. Na żadnej z tych twarzy, na sekundę, nie pojawił się szczery uśmiech. Wszyscy patrzyli na siebie z bólem lub rezygnacją w oczach, składając nieporadne zdania. Wyglądało to tak, jakby byli tu z nie własnej woli.
Para zajęła stolik w rogu sali i czekali, aż wyczekiwanych przez nich pacjent się pojawi. Do tego czasu Mika bawiła się kartką papieru, z zapisanym jego nazwiskiem, a Jungkook wbijał swój wzrok w drzwi, licząc minuty, aż przekroczy on ich próg. Wtem drzwi otworzyły z siłą, a przez nie, z ochroną u boku, wszedł Chaebak. Wysoki chłopak, z podrapaną twarzą
- Idzie - odezwał się Jungkook kiwając na niego głową.
Mika odwróciła się powoli i ze strachem patrzyła jak pacjent się do nich dosiada.
Podniósł on niedbale wzrok i wbił go w siedzącą na przeciwko dziewczynę, mrużąc oczy. Miał wrażenie, że skądś ją znał.
- NaMiko? - zapytał zachrypniętym głosem.
Nastolatka wzdrygnęła się słysząc jego głos, po czym przełykając ślinę wyprostowała się.
- Nie, jestem Mika, siostra NaMiko - podaje mu rękę, ale widząc jego odpychający ją wzrok, natychmiast zabrała ją z powrotem.
- Po co tutaj przyszłaś?
- Porozmawiać - zająkała się - o NaMiko.
Chłopak poruszył się nerwowo na krześle, na jej imię, a następnie oparł się łokciami o stół.
- Czego chcesz? - zmarszczył brwi.
- Byłeś z NaMiko 9 stycznia, prawda? - zapytała.
- I co z tego? - wzruszył ramionami.
- NaMiko nie żyje, popełniła samobójstwo następnego dnia - powiedziała łapiąc się za serce.
Chaebak parsknął śmiechem pod nosem, kręcąc głową.
- Coś cię bawi? - zapytał Jungkook, czując jak jego postawa, zaczyna podnosić mu ciśnienie.
- Wasza wiara w bzdury - odpowiedział z uśmiechem - NaMiko uciekła.
Mika zamknęła oczy na te słowa, spuszczając głowę. Gdzieś w środku obawiała się, że usłyszy to od niego, ale w tym momencie była zła, że NaMiko naprawdę to zrobiła.
- Gdzie uciekła? - odezwał się diabeł, który również był w szoku, choć starał się to ukryć.
- Nikt z nas nie wie. NaMiko planowała to od miesięcy, ta impreza, miała być jej pożegnalną..
- Dlatego pójście na nią było takie ważne - przerwała mu dziewczyna.
- Tamtego dnia sporo wypiła, zaproponowała nam skok na nocny sklep, potrzebowała kasy. Coś poszło nie tak i chwilę później policja już po nas jechała. Złapali wszystkich, prócz NaMiko. Udało jej się uciec i z pewnością wyjechała z kraju - mówił półszeptem.
Szatynka chowa twarz z dłoniach, czując jak się załamuje. Bolało ją to, że NaMiko poważnie żyje i przez rok ich okłamywała.
- Policja, lekarze, a nawet rodzice potwierdzili jej tożsamość podczas zgonu, skoro to nie była ona, to kto? - wycedziła zła.
- Nie mam pojęcia, ona była szalona. Od jej ucieczki nie mieliśmy z nią żadnego kontaktu, jakby zapadła siebie pod ziemię. Obiecała, że wróci, ale nie powiedziała kiedy.
- Chyba to ten czas - odezwał się Jungkook - ona już tutaj jedzie.
- Musicie uważać, NaMiko narobiła sobie tutaj sporo problemów, i paru ludzi ją szuka. Przebywanie z nią jest niebezpieczne - ostrzegł ich.
- Wiesz, że gdzie może się zatrzymać w razie czego?
- Honghae-hu (wymyślona), to na skraju Busan, nikt tam nie przybywa, więc na pewno wybierze ten kierunek - odpowiedział szeptem.
- Jedziemy tam - rozkazał diabeł.
- Bądźcie ostrożni, teraz wszystko jest niebezpieczne - powiedział z przestrogą.
- Jesteś pewny, że NaMiko naprawdę uciekła? - zapytała dla pewności.
- Nie zabiła się, miała zbyt wiele do załatwienia i zbyt dobre wtyki, aby z tego zrezygnować. Ucieczka, była jedynym rozwiązaniem - był pewny tego, co mówi.
- W takim razie, nie możemy zwlekać, musimy ją znaleźć - westchnęła - dziękuję za pomoc.
- Nie dziękujcie, nie pomogłem wam, wówczas gdy ją odnajdziecie, zesłacie na siebie problemy.
- Poradzimy sobie, to nie pierwszy raz, gdy daje nam popalić - posłała mu lekki uśmiech, następnie wraz z Jungkookiem skierowała do wyjścia.
Oboje byli wstrząśnięci tym, czego się dowiedzieli. Nie mogło dojść do nich, że NaMiko może naprawdę żyć i obarczyła ich bólem, jakie wywołała jej ucieczka, o której nic nie wiedzieli.
Jungkook jest wściekły, że miłość jego życia, za którą tęsknił każdego dnia coraz mocniej, okłamała go i odeszła bez słowa, zostawiając go i zmieniając w potwora, aby zamazał w sobie ból.
- Jeśli to prawda i ona rzeczywiście tam jest.. - zaczął - ja ją chyba zabije.
- Będzie musiała nam dużo wyjaśnić, przede wszystkim kim była dziewczyna, która odebrała siebie życie 10 stycznia..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top