60. Przygotowania

Dekorowanie sali na zbliżający się bal świąteczny trwał już kilka godzin, a Mika miała już serdecznie dosyć wieszania kolejnej bombki na wielkiej choince. Do tego w grę wchodził jej lęk wysokości, przed którym starała się na tę chwilę uratować nie patrząc, co pięć sekund w dół, stojąc na dwumetrowej drabinie bez możliwości trzymanki.

    Stojący na dole Hoseok, który co chwilę krzyczał na nią, że dana bombka nie pasuje na dane miejsce, wcale jej tego nie ułatwiał, a gdyby tego było mało, Mora, która zarzekała się im pomóc, polazła gdzieś z Taehyungiem, z którym nie wiadomo kiedy nawiązała tak mocny kontakt. Nie wliczając w to, jej uczucia wobec niego, choć i tak już kilka razy Mika musiała patrzeć na docinki ze strony jej byłego chłopaka, SooYanga.

- Mam dość, schodzę stąd! - krzyknęła rzucając w ręce bruneta bombkę i szybko, lecz ostrożnie, zaczęła schodzić po drabinie.

- Mogłaś, chociaż ją powiesić - powiedział pokazując na rzuconą mu przez nią ozdobę.

- Sam sobie tam właz i wieszaj, ja nie mam zamiaru sterczeć na tej drabinie - warknęła zła tuptając nogą.

- Złość piękności szkodzi - zaśmiał się pukając ją w nos.

- Tak samo jak ten tekst, jest tak oblekany jak te bombki na tej choince - burknęła z pogardą patrząc na stające przed nią drzewo.

- Złościsz się, bo ciężka praca ci nie służy - powiedział żartobliwie.

- Oczywiście, bardziej mnie denerwuj. Idę i nie wracam już tutaj - machnęła napięcie włosami przy obrocie i kobiecym krokiem podążała do wyjścia.

    Otworzyła z siłą drzwi, przy okazji taranując osobę znajdującą się tuż za nimi. Wychyliła głowę dostrzegając Jungkooka, który trzymał się za głowę, iż prawdopodobnie w nią oberwał.

- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś może tutaj stać - mruknęła, jeszcze podenerwowana.

- Nie obraziłabym się, gdybyś jednak uważała - odpowiedział chłodno.

- Wybacz, że nie mam noktowizorów w oczach i nie ujrzałam Cię stojącego za drzwiami - powiedziała z wyczuwalną ironią w głosie.

- A szkoda, bo bardzo by ci się to przydało - syknął.

- Jeśli masz zamiar mi dokuczyć, to uwierz, że dzisiejszy dzień nie jest na to zbyt dobry - westchnęła krzyżując ręce.

    Nie patrząc na chłopaka zrobiła krok, aby odejść, ale już po sekundzie poczuła na swoim ramieniu jego mocny ścisk ręki, która ją odrazu pociągnęła na wcześniejsze miejsce.

- Miałem wrażenie, że jeszcze kantonowaliśmy rozmowę - podniósł jedna brew - czy my zawsze musimy rzucać się sobie do gardeł?

- To ty zawsze wszystko zaczynasz! - jęknęła jak małe dziecko.

- To skończmy to i zacznijmy jeszcze raz - powiedział spokojnie.

    Dziewczyna popatrzyła na niego zastanawiając się, czy utrzymywanie z nim kontaktu jest na miejscu. Nie ufała mu od początku, a po ostatniej rozmowę między nim, a JiSoo coraz bardziej miała wątpliwości, co do jego osoby, choć i tak prawie zaczęła mięknąć przez jego nagłą zmianę.

- Są przygotowania do balu świątecznego, spieszę się - powiedziała ponownie próbując odejść, ale diabeł jej na to nie pozwolił.

- Dobra, co tam się stało? Wyglądasz jakby przeszła przez ciebie lawina i to paląca - powiedział przez żart.

- Jak chcesz mogę cię nieźle poparzyć, jeśli sobie nie odpuścisz - syknęła mrużąc oczy.

- Tylko z tobą rozmawiam, zazwyczaj to ja nie szczędziłem sobie w słowach - przyznał.

- Ten dzień już i tak zaczął się fatalnie, nie mam ochoty na takie rozmowy - fuknęła poirytowana.

- Nawet nie dajesz żadnej szansy, tylko odrazu rzucasz mięsem - burknął, starając się nie wybuchnąć. Bardzo chciał tego uniknąć, ponieważ obiecał sobie, że najwyższy czas to zmienić.

    Dziewczyna przewróciła oczami i biorąc głęboki wdech starała się zapanować nad swoim gniewem.

- Mam tyle spraw na głowie odnośnie balu, a mam wrażenie, że zostałam z tym zupełnie sama - powiedziała na jednym wdechu, gestykulując przy tym.

- A Mora i Hoseok? - zapytał.

- Po dziurki w nosie mam pracy z nim, kiedy tylko słyszę, że znowu zrobiłam coś źle, a Mora polazła gdzieś z.. - przerwała przed wypowiedzeniem imienia jego przyjaciela, ponieważ wiedziała że jego reakcja na to może być groźna, zwłaszcza że nie znosi blondynki.

- Z Taehyungiem? Wiem, że utrzymują kontakt - powiedział machając ręką.

- Nie jesteś o to zły? Nienawidzisz Mory - zdziwiła się.

- Nie kłamiąc, skręca mnie na samą myśl, że mój własny przyjaciel wozi się gdzieś z tą durną blondyną..

- Ej, mówisz o mojej przyjaciółce! - przerwała mu z żalem.

- ...z tą dziewczyną - poprawił się - ale oboje jesteśmy już dorośli, więc będę zabijał ich tylko w myślach.

     Dokończył kiwając głową, na co dziewczyna lekko się zaśmiała.

- Zaskakujesz mnie - powiedziała z uśmiechem.

- Co masz niby na myśli? - zmarszczył brwi.

- Nie chcę zapeszać, więc żyj w niewiedzy i niech będzie dalej tak jak jest - droczyła się z nim.

- Nie podoba mi się to i albo mi powiesz, albo przygwożdżę cię to szafek na cały dzień i całą nos - zagroził poważnie.

- W takim momencie czar pryska i bajka się kończy - jej uśmiech zszedł.

- Życie to nie bajka. Nie ma gwarancji szczęśliwego zakończenia - prychnął chowając ręce do kieszeni skórzanych spodni.

- Zwłaszcza, gdy grasz tutaj główną rolę - zażartowała.

- Uwielbiam być w centrum uwagi, także nie ważne jak opisana będzie moja postać w scenariuszu, zawsze jestem idealny - powiedział dumnie, a dziewczyna przewróciła oczami.

- Przyznam ci racje, co do aktorstwa, potrafisz być idealnym graczem, tak, że widz nie wie czego się spodziewać i zazwyczaj wysadza mu mózg - powiedziała marszcząc nos i zaciskając usta.

- Dobra, teraz to już przegięłaś - stwierdził robiąc grymas.

- Nie, to twoja rzeczywistość - przekręciła głową.

- To błędy, a najważniejszym krokiem jest je dostrzec i więcej nie popełniać - powiedział.

- Ugadajmy, dlaczego to robisz? - skrzyżowała ręce na piersiach.

- Człowiek dochodzi do takiego etapu, kiedy zdaje sobie sprawę jakim idiotą był w paru rzeczach.

- Czy ty właśnie obraziłeś swoją idealną osobę?

- Pod żadnym pozorem, ja tylko powiedziałem do czego dochodzi każdy człowiek, a to jak ty zinterpretujesz nie jest moją sprawą - wzruszył ramionami.

- Dobrze, więc co taki CZŁOWIEK robi później? - podniosła brwi.

- Nie podkreślaj tego słowa w taki sposób, zdradzasz się - powiedział z lekkim oburzeniem.

- To rozmowa zaczyna tracić sens - przyznała.

- Też tak uważam, chyba ją zakończymy - przytknął bez chwili namysłu.

- Do widzenie, Panie Jeon - ukłoniła się.

- Oby nie tak szybko, dzieciaku - również się ukłonił, a następnie odszedł dumnym krokiem.

    Dziewczyna zaśmiała się patrząc jak znika za korytarzem. Czuła się dobrze z tym, że ich ostatni kontakt nie jest tak dramatyczny jak wcześniej, choć są miedzy nimi małe sprzeczki. Miała tylko nadzieję, że nie wróci on do dalszego wykańczania jej osoby, nawet jeśli mieliby stać się dla siebie kimś zupełnie obojętnym.

    Wróciła na salę, gdzie Hoseok zupełnie sam zajmował się dekorowaniem sali, co ani trochę mu nie wychodziło.

- Czerwony do białego - powiedziała odbierając od niego ozdobę i wieszając ją na odpowiednie miejsce.

- Myślałem, że już tutaj nie wracasz - uśmiechnął się.

- Zmieniłam zdanie, doceń to i nie waż się mnie od tego odwieść - powiedziała stanowczo, choć z szerokim uśmiechem.

- Nie wiem, co poprawiło ci humor, ale stosuj to częściej - zaśmiał się.

    Dziewczyna popatrzyła na drzwi, przez które niedawno weszła i gdzie jeszcze przed chwilą rozmawiała z Jungkookiem. Hoseok miał racje, to z pewnością przywołało dobre uczucia, gdyby zapomnieć, że dokonał tego sam diabeł..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top