52. "Jak się tutaj znalazłam?"

Średniego wzrostu, ciemnooka szatynka stała na rozstaju dróg zaciskając dłonie na zniszczonej sukience, po której ciągiem spływała jej własna krew. Twarz zalana była łzami, a potargane włosy opadały na jej bladą i martwą twarz. Jasne światło płynące w jej kierunku raziło spuchnięte od płaczu oczy. Dobrze wiedziała, gdzie się znajduje.

Umarła.

    Wysoka postać stanęła kilka metrów przed nią dokładnie ilustrując dziewczynę, która spuściła niedbale głowę. Tajemniczy byt ściągnął z głowy swój ciemny kaptur tym samym ukazując swoją twarz. Szatynka spojrzała w jego oczy i szeroki uśmiech przepełniony ciepłem.

- NaMiko.. - szepnęła niedowierzając.

    Widok jej utęsknionej osoby wywołał strumień łez i uczucie ogromnego szczęścia. Patrzyła na nią z nieopisywalną radością i zaczęła biec, aby ująć w swoich ramionach. Przezroczyste pole dzielące jej świat od świata NaMiko zatrzymał ją powodując ból po przez rażenie prądem. Nastolatka złapała się za klatkę piersiową sycząc z bólu. Spojrzała na NaMiko, która gestem nakłaniała ją, aby wykonała kolejną próbę. Wbiegła w pole, tym samym zadając sobie kolejny cios. Palące mrowienie w całym ciele wydobył z niej krzyk cierpienia. Opadła na kolona czując jak wewnątrz rozrywa ją coś z niemiłosiernym bólem. Jej dotychczas niebijące serce zaczęło panicznie wystukiwać rytm. Jej ciężki oddech ranił jej gardło, a głośne szepty i głos syren obijał się o jej głowę. Nie miała pojęcia co się dzieje. Krzyczała czując ponownie silne rażenie prądem w okolicy klatki piersiowej. Jasne promienie wydobywające się z jej ciała rozrywały każdą cześć.

Cierpiała.

    Wykonała ostatni krzyk roztrzaskując się na miliony kawałeczków.

- Doktorze, akcja serca została wznowiona.

~~~~
    Otworzyła oczy, a zalewające ją światło spowodowało ponowne ich zamknięcie. Mrugnęła kilka razy próbując przyzwyczaić wzrok do rażącego blasku. Spojrzała na znajdujący się nad nią biały sufit, który z pewnością nie należał do jej pokoju. Podniosła się delikatnie do siadu rozglądając dookoła. Znajdowała się w sali szpitalnej. Próbowała wrócić do ostatnich wspomnień, zamknęła oczy, gdy przypomniało się jej, co zamierzała zrobić.

"Ty idiotko"

    Powiedziała w myślach kręcąc głową z zażenowania. Do sali z kubkiem kawy w ręku i zmarnowaną twarzą weszła Mora. Przeniosła wzrok na wybudzoną nastolatkę, a widok jej żywej duszy, natychmiast ją wybudził.

- Mika, obudziłaś się! - krzyknęła podbiegając do niej - muszę wezwać lekarza.

   Szatynka zatrzymała jej rękę, przed wciśnięciem guzika wzywającego personel.

- Czemu tutaj jestem? - zapytała słabo.

- Nic nie pamiętasz? - usiadła na krześle przed jej łóżkiem.

- Pamiętam, ale nie wiem, dlaczego tutaj jestem - mruknęła ledwo mówiąc. Siedząca przed nią blondynka głośno westchnęła.

- Miałaś wiele szczęścia, gdy twoje serce przestało bić lekarze nie dawali ci praktycznie żadnych szans na jego wznowienie - powiedziała smętnie. Szatynka wzdrygnęła się na wzmiankę o "swoim" sercu.

- Tak, wiele szczęścia - prychnęła z pogardą.

- Powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś? - zapytała z żalem.

    Dziewczyna spuściła wzrok przełykając ślinę.

- Poznałam prawdę, już wszystko wiem - odpowiedziała cicho.

- Jimin mi powiedział, wiesz, że to co chciałaś zrobić nie było żadnym rozwiązaniem? - dotknęła jej zimnej dłoni.

- To nie miało być rozwiązanie - wzruszała ramionami - to miała być moja karma, za to zrobiłam.

- "Za to co zrobiłaś"? NaMiko była chora, wszystko sobie ubzdurała - jęknęła nie mogąc znieść tego, co mówi jej przyjaciółka.

- Ale zabiła się, abym ja mogła żyć. To ja noszę w sobie jej serce! Czuje się brudna - wychrypiała.

- Nie jesteś winna jej śmierci i niech w końcu to do ciebie dojdzie - powiedziała stanowczo.

- Byłam okłamywana przez tyle lat. NaMiko pogrywała sobie ze mną, żeby się do mnie zbliżyć. Niszczyła moją osobę na własną korzyść - powiedziała grobowo, śmiejąc się pod nosem z niedowierzania.

- Jej choroba zrobiła niezły zamęt i zniszczyła wiele spraw, to nie jest twoja wina, że sobie coś ubzdurała - przekonywała ją, ponieważ wiedziała, że ma rację.
 
- Wiesz jakie to uczucie nosić w sobie serce osoby, która była dla ciebie wszystkim? - zapytała ze śmiechem - w rzeczywistości byłaś tylko jej psem.

- Powinnaś skupić się na sobie, a nie na tym co było.

- Ja już nie wiem czy na pewno jestem sobą - przekręciła głową.

- Wmawiasz sobie bzdury. Chcesz tak skończyć? Do końca życia obwiniać się o coś, na co nie miałaś wpływu? - zapytała z żalem.

    Mika odwróciła od niej wzrok próbując znaleźć odpowiednią odpowiedz na to pytanie.

    Usłyszały odgłos otwieranych drzwi, przez co przeniosły na nie swoje oczy. Chwilę później do sali wparował Hoseok. Nastolatka spojrzała na niego zaskoczonym i uradowanym wzrokiem. Nie mogła uwierzyć, że stał tuż przed nią, gdy myślała wówczas, że już nigdy go nie ujrzy.

- Mika - szepnął i podbiegł do niej zamykając ją w szczelnym uścisku.

- Tak się cieszę, że żyjesz - powiedział do jej ucha mocniej ją przytulając.

    Mora wstała z krzesła i z uśmiechem na twarzy wyszła z sali zostawiając ich samych. Wiedziała, że bardzo za sobą tęsknili i że taka rozmowa jest im niezmiernie potrzebna.

- Hoseok, przyszedłeś - powiedziała szczęśliwie. Chłopak odsunął się od niej patrząc w jej piękne oczy.

- Ty idiotko, oczywiście, że przyszedłem. Gdy tylko dostałem wiadomość, o tym co się stało odrazu wsiadłem w samochód - powiedział ujmując jej twarz.

- Przepraszam - jęknęła zalewając się łzami - byłam załamana, gdy prawda wyszła na jaw. Czułam się winna i wiedziałam, że zasłużyłam na karę.

    Łkała, co chwilę pociągając swoim czerwonym nosem.

- Postąpiłaś jak ostatnia kretynka, ale dobrze, że jesteś wśród nas - powiedział śmiejąc się lekko.

- Jak się tutaj znalazłam? - zapytała, wciąż tego ciekawa.

    Brunet zabrał dłonie z jej policzków i westchnął siadając na krześle.

- Jungkook Cię przywiózł. Dzięki jego szybkiej reakcji, dało się ciebie jeszcze uratować - odpowiedział z trudnością, że ktoś taki jak Pan Ciemności był zdolny jej pomóc, zwłaszcza po tym co wyrządził.

- Jungkook? - otworzyła szeroko oczy - Jungkook mi pomógł?

- Wszyscy byliśmy zdziwieni. Pobiegł za tobą, gdy uciekłaś z internatu. Odrazu domyślił się, co miałaś w planach - mruknął.

    Dziewczyna wlepiła oczy w ścianę przed sobą. Nie docierało do niej, że Jungkook uratował ją od śmierci, skoro jeszcze nie dawno tak bardzo jej pragnął.

- Czemu to zrobił? Nie znosi mnie, chciał mnie zabić od samego początku - mruczała marszcząc brwi.

- Będziesz miała szansę go o to zapytać - powiedział wstając.

    Dziewczyna spojrzała zdziwionym wzrokiem jak chłopak kierował się w stronę drzwi. Chwycił za klamkę i otworzył je machając na kogoś ręką.

- Hoseok, co ty.. - przerwała widząc jak zza rogu wyjawia się czarna postać Pana Ciemności..

~

Wybaczcie, że taki krótki rozdział. Wynagrodzę wam to w następnym ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top