37. Nowa szansa, nowy trop

Siedzenie na ławce pustego parku, blask ciepłego słońca i przyjemny wiatr opatulający jej skórę, było czymś niesamowitym i niezmiernie relaksującym. Głos śpiewających ptaków umilał tę chwilę, a Mika czuła się z tym dobrze. Mogła w końcu normalnie odpocząć i nie przejmować się narazie niczym.

    W sobotę, jak to w zwyczaju, każdy uczeń opuszczał internat. Nastolatka z samego rana niezauważalnie wymknęła się z niego, aby spędzić dzisiejszy dzień w samotności i wszystko na spokojnie sobie poukładać. Ostatnie zdarzenia mocno namieszały w jej głowie, a ona potrzebowała to przemyśleć i być może jakoś wymazać.

    Miała zamknięte oczy, przez które próbowały przedostać się promienie słoneczne, gdy skierowała twarz w ich stronę. Ciepłe uczucie i szum liści totalnie wyciszyły jej myśli. Było tylko tu i teraz, taki układ był dla niej najlepszym rozwiązaniem.

    Poczuła wibracje w tylnej kieszeni swoich spodni. Otworzyła niechętnie oczy i leniwą ręką wyjęła telefon. Na ekranie ukazała się wiadomość od Mory

"Gdzie jesteś? Wybieram się z Hoseokiem do kina, idziesz z nami?

"Nie, trochę źle się czuje. Bawicie się dobrze sami"

    Odpisała i schowała telefon z powrotem do kieszeni. Nie miała dzisiaj ochoty na publiczne miejsca, ponieważ wolała jak narazie zostać zupełnie sama. Miał to być dla niej czas regeneracji i nikt nie mógł jej tego przerwać.

    Usłyszała z dala lecącą melodię graną na skrzypcach. Wstała powoli wsłuchując się w muzykę, aż zaczęła iść w jej kierunku. Czuła się jak w transie, nuty miło działały jej na słuch. Idąc spokojnych krokiem niespodziewanie ktoś rzucił się na nią wprowadzając ją w reakcje podskoczenie. Osoba, która się tego dokonała stanęła przed nią, a Mika nie cieszyła się jego widokiem.

- Co ty tutaj robisz? - zapytała oschle.

- A co się robi w parku? - zapytał ironicznie marszcząc brwi.

- Śledzisz mnie?

- Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż chodzenie za tobą - fuknął rozbawiony jej podejrzeniami.

- Więc, co cię tutaj sprowadziło? - dociekała.

- Może lepiej zajmijmy się czymś ciekawszym - zmienił ten irytujący dla niego temat - mam nadzieję, że twoje poszukiwania idą dobrą drogą.

- A, jakby ująć to w najprostszy sposób? Poddaje się - powiedziała, po czym wyminęła go i zaczęła iść w kierunku, w którym podążała wcześniej.

- Czekaj, czekają, bo chyba nie rozumiem. Jak to się poddajesz? - zatrzymał ją.

- Normalnie, wygrałeś - odpowiedziała przewracając teatralnie oczami i znowu zaczęła iść.

- Nie taka była umowa - złapał ją za rękę zdenerwowany - dałem ci zadanie, tak? Miałaś je rozwiązać.

- Ale nie rozwiązałam, nie dociera to do ciebie? - zmarszczyła brwi.

- No właśnie jakoś nie bardzo - przekręcił głową.

- Czego w takim razie nie kapujesz? - zapytała głośno wzdychając.

- Miało to inaczej wyglądać. Liczyłem na świetną zabawę patrząc jak zawzięcie próbujesz odkryć prawdę, a ty mówisz, że się poddajesz? - warknął wściekle. Nie podobała mu się jej podjęta decyzja.

- Czy ty w ogóle człowieku masz sumienie? - oburzyła się, a następnie wyrwała rękę z jego uścisku i wysyłając mu złowrogie spojrzenie oddaliła się. Niestety diabeł nie miał zamiaru odpuścić i łapiąc ją za ramiona przycisnąć do znajdującego się niedaleko drzewa.

- Co ty robisz? - jęknęła próbując wyrwać jego ręce z jej koszulki.

- Jak zwykle musisz mnie denerwować, nie nudzi ci się to? Nie tak łatwo dam ci się poddać, odkrycie prawdy wyjedzie tylko wszystkim na dobre - powiedział spokojnie.

- Próbowałam już wszystkiego, ale bez rezultatów. Jeśli, aż tak ci na tym zależy, to może mi pomożesz? - mruknęła licząc, że uda tym się go jakoś przechytrzyć by sam wyznał jej prawdę.

- Powinnaś porozmawiać ze swoimi rodzicami. Myślę, że obydwoje mogą mieć w zanadrzu odpowiedzi na nurtujące cię pytanie w tej sprawie - powiedział, po czym odsunął się od niej i odszedł bez dalszym słów.

    Patrzyła jak znika z jej pola widzenia. Mimo tego, że jego obecność za każdym razem robiła się coraz bardziej nie do zniesienia, jego końcowa wypowiedź bardzo ją zaintrygowała, ponieważ przekonała ją, że jej rodzice rzeczywiście mogą wiedzieć coś na ten temat. W momencie, w którym już miała się poddać, pojawia się nowy trop. Zostaje tylko pytanie : Odpuścić sobie tę idiotyczne grę w detektywa czy wziąć się w garść i za wszelką cenę odkryć prawdę?

    Kierowała się szybkim krokiem w kierunku szkolnej piwnicy, w której są skrywane wszystkie zawieruszone lub niepotrzebne papiery. W internacie nikt się nie kręcił, więc dostanie się tam nie było żadnym problem. Weszła do pomieszczenia, które na szczęście nie zostało zamknięte. Przed jej oczami stała sterta szaf, pełna różanych dokumentów. Podeszła do jej z nich, na który znajdowała się data uczęszczania jej siostry do szkoły. Otworzyła drążącą ręką szafkę i zaczęła przeszukiwać, aż natknęła się na imię NaMiko. Jej serce stanęło, a oddech stawał się głośniejszy. Wyjęła zakurzoną teczkę i spojrzała na nią.

- "Rok 2***-2***, dokumenty Panny Kim NaMiko" - przeczytała na głos.

    Nie wierzyła, że trzymała w ręce najpotrzebniejsze rzeczy jej siostry, których nigdy w życiu nie widziała. Była ciekawa jaką zawartość skrywa ta teczka, ale z jednej strony bała się, co może tam znaleźć. Choć była pewna, że znajdzie coś, co jej pomoże to jednak wahała się dobre parę minut. W końcu zamknęła szafkę i z teczką w ręce opuściła piwnicę, wcześniej upewniając się że nikogo nie ma.

    Stała przed leżącą na biurku teczką i zastanawiała się czy ją otworzyć. Czuła jak jej ręce drżą z przerażenia, a głos w głowie nakłania ją do natychmiastowego zajrzenia do środka. Wzięła głęboki wdech i niepewnie chwyciła dokumenty do ręki. Odpięła mały guzik i otworzyła. Zaczęła przeglądać każdy papier po kolei. Niestety narazie nie znalazła nic, oprócz wyników badań, danych osobowych i paru dyplomów.

- Co to? - zapytała na głos widząc folię zapełnioną spisami rozmów telefonicznych, wiadomości i listów.

     Wyciągnęła folię i odrzuciła teczkę na biurko. Przyjechała po niej ręką, aż w końcu wyjęła pierwszą kartkę. Był to przebieg rozmowy z 23 października, kilka miesięcy przed śmiercią NaMiko. Przejeżdżając przelotnie wzrokiem dostrzegła, że jest ona między jej siostrą, a jej mamą.

"Halo?"

"NaMiko? Halo?"

"Mamo, po co dzwonisz?"

"Kochanie, wróć do domu"

"Nie, nie wrócę tam, nie będę na to potrzeć. Macie mnie totalnie gdzieś"

"To nie prawda, wróć i porozmawiamy"

"Porozmawiamy? Uważasz, że to wszystko rozwiąże? Mam tego dość, chcę żyć w końcu spokojnie"

"NaMiko, nie gadaj głupot i wróć do domu!"

*Koniec rozmowy*

    Mika nie wiele z tego rozumiała. NaMiko uciekła z domu i ukryła się w szkole? Przekaz połączenia wyszedł ze szkolnego telefonu, więc musiała się tam schować. Dlaczego uciekła?

    Wyjęła kolejny papier, na którym ponownie znajdowała się telefoniczna rozmowa, ale tym razem z 8 stycznia, dwa dnia przed śmiercią NaMiko.

"Mamo, pomóż mi, ja nie daje sobie rady"

"Czego znowu chcesz? Takie sobie życie wybrałaś"

"Mamo! Nie możesz mi tego zrobić!"

"Ile razy ci z ojcem pomogliśmy?"

"Nie przypominam sobie, żebyście mi w ogóle pomogli"

"Ty bez wdzięczny dzieciaku! Na głowie dla ciebie stawaliśmy, a ty wybrałaś tego chłoptasia!"

"Odczep się od niego! Jungkook nie jest niczemu winny!"

- Jungkook?! - zdziwiła się. Nie mało była zaskoczona, gdy wyczytała to imię. Jej mama poważnie go znała, a mimo tego, wypierała się tego przez telefon. Co on miał z nimi wspólnego? Czy NaMiko uciekła wtedy z diabłem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top