3. Niemiłe spotkanie.
Do rozpoczęcia zajęć Mika miała jeszcze pięć minut.
Dumnym krokiem kroczyła w stronę klasy w towarzystwie Mory i jej chłopaka, którego zdążyła już poznać. Przystojny i zadufany w sobie młodzieniec nie zdobył jednak jej sympatii. W całej swojej niezawodnej racji była pewna, że gdyby nie Mora najprawdopodobniej chłopak rzuciłby się na nią, w celu poderwania. Nie mogła znieść, że jej koleżanka jest na tyle naiwna, aby stać u jego boku jako jego dziewczyna. Podczas, gdy ona była zafascynowana rozmową z nim, on patrzył na Mikę jak na kanapkę.
Dziewczyna lekko zniesmaczona odeszła od nich niedaleko i usiadła na paracie. Jej zainteresowanie krążyło teraz wokół uczniów.
Przyglądała się im z dokładnością, nie widziała w nich nic złego, wręcz przeciwnie. Każdy wzbudzał w niej miłe uczucia, póki jej wzrok nie utkwił na chłopaku, który mocno się w nią wpatrywał. Oparty był o szafki umożliwiając dostęp do nich im właścicielom. Rozpoznała go, to był ten sam chłopak, który wypatrzył ją już wczoraj.
Tym razem jego podkreślone oczy nie były tylko zimne, ale i przepełnione nienawiścią. Mika zaczęła rozumieć, że chłopak ma z nią niemały problem.
Wysłała mu pytające spojrzenie, na co on tylko zmrużył oczy. Zabijał ją nimi, przynajmniej taki chciał uzyskać efekt.
Mika była jednak nie do zdarcia.
Patrzyli na siebie jakby prowadzili grę, kto pierwszy wymięknie. Trwało to do kiedy nie zadzwonił dzwonek informujący o rozpoczęciu się zająć.
Chłopak wyprostował się nie ściągając wzroku z dziewczyny, po czym zaczął odchodzić taranując po drodze kilku pierwszoklasistów. Mika prychnęła pod nosem. Jego zachowanie było dla niej żałosne i nie przyzwoite. Jak ktoś taki zdobył sympatie całej szkoły?
- Idziemy do klasy? - koło niej pojawiła się nagle Mora.
- Tak tak - odpowiedziała szybko i obydwie weszły do klasy.
Początek lekcji minął naprawdę ciężko. Jak zwykle każdy po kolei musiał się przedstawiać i powiedzieć parę słów o swoich zainteresowaniach czy nawykach, czyli coś czego Mika nienawidzi całym sercem. Może i jest odważna, ale mówienie o sobie przychodzi jej z niemiłosierną trudnością.
Koniec lekcji również nie był dobry. Mika pierwszy raz nie mogła się pożądane skupić. Jej myśli ciągle krążyły wokół zimnych oczu, które po raz kolejny uchwyciły jej osobę.
Była poirytowana zachowaniem ich właściciela. W jednej sprawie NaMiko miała racje. Niektórzy tutaj ludzie naprawdę potrafią zniszczyć komuś humor swoją wrogą postawą.
- Mówię ci, oni tylko udają takich dobrych, a tak naprawdę czekają tylko, aby cię zniszczyć - mówi z pełną w głosie złością.
- Jesteś pewna, że nie przesadzasz? - puka ją w czoło ignorując jej niepoważne słowa.
- To jak połączenie się z diabłem, kieruje nimi i każe wykańczać ludzi - nie przestaje tworzyć swoich wrogich teorii.
- NaMiko daj spokój, nie mogę jakoś w to uwierzyć, aby był ktoś taki w twojej szkole - śmieje się dając do zrozumie swojej siostrze, że bawią ją jej podejrzenia.
Po pierwszych trzech lekcjach odbywała się pora obiadowa, więc cała szkoła kierowała się na stołówkę. Mika jak to teraz przystało szła wraz z Morą.
- Wszystko w porządku? - zapytała nagle zwariowana dziewczyna.
- Tak, czemu miałoby nie być? - prychnęła w geście, że nie rozumienia jej pytania.
- Byłaś jakaś zła na lekcjach - wyjaśniła zmartwiona.
- No tak, miałam już dość zajęć - skłamała. Nie mogła Morze tak po prostu powiedzieć, że głowę zaprzątał jej Pan Ciemności.
- Nauczyciele są wymagający, to ci przyznam - westchnęła nakładając na tace porcję ryżu. Mika postąpiła tak samo, po czym we dwie ruszyły szukać miejsca. Znalazły je naprzeciwko stolika, gdzie siedzieli chłopcy ze starszej klasy. Mika poznała w nich tych samych, którzy stali wczoraj z Jungkookiem kiedy pierwszy raz go zobaczyła.
- Dzisiaj pieski bez swojego pana? - zaśmiała się chamsko.
- Jungkook nie jada o tych samych porach co szkoła, woli aż w stołówce zrobi się trochę mniej tłumu i wtedy przychodzi - odpowiedziała jej koleżanka.
- Książę potrzebuje wolnej przestrzeni, jakby inaczej - prychnęła z ironią.
- Nie lubi tłumu ludzi, których nie trawi, a znając go jest ich dość sporo - powiedziała dziewczyna.
- Jakim cudem jest tak lubiany? - zapytała oburzona.
- Przede wszystkim to zasługa jego ojca, nieźle go wypromował, a po za tym buźkę ma nie najgorszą - wytłumaczyła wkładając do ust trochę ryżu.
- Nie podoba mi się ten chłopak - mruknęła zniesmaczona.
- Nie podkładaj się mu, uwierz, to nie jest dobry pomysł - ostrzegła ją.
- Nie obchodzi mnie ten koleś, nie mam zamiaru nawet z nim gadać - powiedziała pewnie, po czym zajmuję się swoim jedzeniem.
Mora skończyła jeść szybciej, więc powiedziała, że poczeka na nią w jej pokoju.
Mika przystaje i kończy w spokoju swój posiłek.
Po chwili podniosła niedbale głowę i dostrzegła dwóch chłopaków ze stołu na przeciwko, którzy patrzyli się na nią z zaciekawieniem jak i współczuciem.
Lekko poirytowana wstała natychmiast z miejsca, odłożyła pusty talerz i szybkim krokiem zaczęła wycofywać się ze stołówki.
Pech chciał, że musiała akurat na kogoś wpaść.
- Przepraszam - powiedziała i podniosła głowę na osobę, którą staranowała.
Natychmiast milknie.
Przed nią stał on.
Pan ciemności.
Wbijał w nią swój wściekły wzrok, jakby chciał, aby to on mówił za niego. Cała stołówka zwróciła ku nim oczy, wiedząc, że może to się źle skończyć dla szesnastolatki.
- Nie nauczyli Cię chodzić, dziecko? - syknął nie odrywając od niej palących grozą oczu.
- Jak widać na chwilę zapomniałam - odpowiedziała równie nie miłym głosem. Chłopak ze złości się spiął.
- Radzę ci więcej o tym nie zapominać, bo inaczej ja Cię tego nauczę - wycedził przez zęby i wymija ją napięcie idąc w stronę stolika, gdzie czeka na niego już jego paczka. Mika jest oburzona i nieopisywalnie wkurzona na chłopaka. Jego bezczelność wobec młodszej koleżanki doprowadza ją do szału. Żwawym krokiem idzie w stronę swojego pokoju, aby następnie wpaść do niego z hukiem trzaskając drzwiami. Siedząca na jej łóżku Mora podskoczyła wystraszona.
- Co się tak palisz? - zapytała zaskoczona jej zachowaniem.
- Ten idiota działa mi już na nerwy, a to dopiero drugi dzień szkoły! - krzyknęła wściekła.
- Zacznij się przyzwyczajać, stać go na to, o czym ty nawet nie śniłaś w koszmarach - powiedziała poważnie. Mika siada na łóżku próbując się uspokoić.
- Po co ja się w ogóle nim przejmuje, to totalnie obojętny mi człowiek - westchnęła powoli odzyskując kontrolę.
- Po prostu nie wchodź mu w drogę i ignoruj go - powiedziała błagalnym głosem. Szesnastolatka wiedziała, żeby blondynka mam rację. Powinna zignorować zachowanie tego chłopaka. Nie chce mieć z nim nic wspólnego.
- Mika, ja już mam tego wszystkiego dość! - krzyczy oburzona przez telefon.
- Rozumiem, nie przejmuj się tym, zignoruj to - doradza tracąc już siły do ciągłych oskarżeń swojej siostry.
- Oni nie chcą dać mi spokoju - zaczyna płakać.
- Nie wchodź im w drogę i nie skupiał na sobie uwagi, odpuszczą - zapewnia, licząc, że przekonana swoją załamaną siostrę.
Mika dobrze wiedziała, że skorzystanie ze swojej własnej rady jest świetną opcją. NaMiko tyle razy żaliła się z powodu dokuczających jej uczniom, że doskonale wyrobiła się w tej sprawie. Nie miała zamiaru ujadać się z kimś, kto zachowuje się jak zadufane w sobie, rozpieszczone przez swojego tatusia dziecko. Nie mogła zrozumieć, że wielbi go cała szkoła. Czym ich do siebie przekonał? Raczej nie charakterem, bo z tym jest u niego niestety najgorzej. NaMiko znów miała rację. To jak połączenie się z diabłem, tylko tym razem to on jest nim w całej swojej okazałości..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top