24. Pomoc.

Dochodziła godzina odwiedzin, więc wszyscy uczniowie grzecznie czekali albo w pokoju, albo przy głównym wejściu. Osoby pełnoletnie mogły wcześniej i samodzielnie opuścić internat. To nie dotyczyło Miki i Mory, także dziewczyny siedziały w pokoju blondynki.

- Dowiedziałaś się coś na temat podłożonego radia? - zapytała przeglądając się w lustrze i robiąc ostatnie poprawki w zakryciu swojego jeszcze posiniaczonego oka.

- Nie, nawet nie zaczęłam. Powiem ci szczerze, że nie mam ochoty szukać winowajcy - westchnęła rzucając się na łóżko.

- Nie interesuje Cię, kto truje twoje życie?

- Nie o to chodzi, po prostu nie mam na to sił. Od prawie dwóch miesięcy jestem wyczerpana, wystarczy mi, że Jungkook zaśmieca mi życie - wyjaśniła z lekkim podenerwowaniem w głosie.

- Masz jakieś podejrzenia?

- Cała szkoła ma mnie za wariatkę, mogę zgadywać.

- Jungkook przesadził rozpowiadając taką plotkę - burknęła siadając na łóżko obok Miki.

- Czy to nie pierwszy raz? Obiecał, że zostanę sama..

- Halo, jestem tutaj. Nie dam się mu omamić - parsknęła śmiechem.

- Nie śmiej się, bo ty i Hoseok będziecie następni. Myślisz, że odpuści? Jesteście moimi przyjaciółmi, zrobi wszystko żebyście odeszli - wymamrotała ze smutkiem.

- Właśnie, jesteśmy przyjaciółmi, więc nie mów że tak łatwo Cię zostawimy - przejechała po jej ręce.

- Teraz tak mówisz, ale najlepiej będzie jeśli odsuniemy się od siebie..

- Mika, przestań - przerwała jej.

- Nie chcę, żeby wam coś się stało, już wystarczy że przeze mnie Jungkook Cię uderzył.

- Za dużo o tym myślisz - zaśmiała się - będzie dobrze, dzisiaj nie poruszmy już tego tematu.

    Szesnastolatka opuściła pokój swojej koleżanki, ponieważ została wezwana przez opiekunkę. Jej rodzice już na nią czekają. Dziewczynę bardzo to ucieszyło, więc można rzec, że biegła na spotkanie z nimi. Nie zauważyła po drodze stającego znaku, który ostrzegał przed mokrą podłogą. Błyszczące laczki jakie miała na sobie wprowadziły ją w poślizg. Pomału zaczęła czuć ból, który czekał na nią po upadku. Dużo szczęścia dało jej to, że w tym momencie ktoś uchwycił ją w swoje ramiona.

- Powinnaś uważać - zaśmiał się bohater stawiając ją na równe nogi.

- Taehyung, to ty - uśmiechnęła się na jego widok.

- To ja i to w całej okazałości. Gdzie tak biegłaś?

- Do rodziców, czekają na mnie - odpowiedziała pokazując ręką.

- W takim razie, nie będą Cię zatrzymywać - posłał jej uśmiech, chcąc odejść.

- Tak dawno nie rozmawialiśmy  - zatrzymała go.

- To prawda, ostatni raz mieliśmy kontakt, gdy późną nocą wpadłaś w moje ramiona - powiedział śmiejąc się na to wspomnienie.

- No tak, pomogłeś mi wtedy - sięgnęła w pamięć.

- Zauważyłem, że Ciebie trzeba zawsze ratować - zaśmiał się.

- Masz racje, straszna ze mnie niezdara.

- To ty to powiedziałaś - podniósł ręce w obronie.

- Nie spędzasz dzisiaj czasu z rodzicami? - zmieniła temat.

- Wiesz, nie. Razem z Jiminem i Jungkookiem mamy taki "męski wypad" - odpowiedział. Mika wzdrygnęła się na wzmiankę o diable. Nagle pojawiła się przy nich zdyszana Mora.

- Mika, zostawiłaś telefon - wydyszała podając jej urządzenie.

- Dziękuję, nie przeżyłabym bez niego - odebrała go od niej. Dopiero wtedy blondynka ujrzała stojącego bruneta, który przeglądał się jej odkąd przybyła.

- Cześć, jestem Mora - podała mu rękę szeroko się uśmiechając.

- Taehyung - odwzajemnił, wciąż uważnie na nią patrząc.

- Znam Cię, to znaczy wszyscy Cię znają, przez Jungkooka - zająkała się nerwowo. Mika patrzyła na to z zaciekawieniem.

- Rozumiem - zaśmiał się delikatnie. Oboje wzbudzili w sobie silne zainteresowanie.

- Będę już szła, za chwilę przyjdą po mnie moi rodzice - powiedziała i ostatni raz zerkając na bruneta odeszła. Mika zdążyła jej tylko pomachać.

- To twoja przyjaciółka? - zapytał odrazu.

- Raczej tak.

- Jej chłopakiem jest SooYang, prawda? - dociekał.

- Niestety - westchnęła. Po minie Taehyunga można było wyczytać, że ta wiadomość mu się nie spodobała.

- Taehyung! Czekamy na Ciebie od dziesięciu minut! - usłyszeli za sobą. Po chwili stanął przy nich Pan Ciemności.

- Proszę, rozmawiasz z Miką, słodkie - powiedział z ironią, uśmiechając się cynicznie.

- Tak, właśnie miałem do was iść - wyjaśnił lekko spięty. Wiedział, że może on teraz dziewczynie nie odpuścić.

- Ale jednak coś Cię zatrzymało - fuknął przybliżając się do nastolatki.

- A raczej ktoś - dodał wlepiając w nią swój zły wzrok. Mika nie czuła się swojo.

- To może już chodźmy, bo się spóźnimy - popędzał go. Chciał odwieść diabła od planu dokuczenia jej.

- To idź, Jimin czeka w aucie. Dojdę do was - powiedział kiwając głową.

- Ale..

- Idź! - podniósł głos przerywając mu. Chłopak spojrzał na dziewczynę i zrezygnowany zaczął odchodzić.

- Jakim prawem z nim rozmawiasz? - zapytał, gdy jego przyjaciel zniknął.

- Uratował mnie przed upadkiem - odpowiedziała cicho.

- Co za bohater - uśmiechnął się, choć widać po nim było, że kipiał ze złości - a podziękowałaś chociaż?

- Mora nam przeszkodziła - wydukała.

- Mora? Mała, roztrzepana blondyna, która miała trzymać się do Ciebie z daleka - powiedział nie przestając się uśmiechać.

- Oddała mi tylko telefon, nie jest niczemu winna - broniła jej. Wolała, żeby nie miała ona żadnego kontaktu z diabłem.

- Ciekawe, a co TWÓJ telefon u niej robił? - zapytał podnosząc brwi.

- Odpuść - mruknęła odsuwając się od niego, na co on natychmiast ją do siebie przeciągnął.

- Mam już dość twojego ciągłego przeciwstawiania się mi, a gdyby tego było mało przywłaszczasz sobie mojego przyjaciela - warknął, a jego źrenice powiększyły się z widocznej wściekłości.

- Nie prawda, Taehyung mi tylko pomógł - wyjąkała starając się nie patrzeć mu w oczy.

- Myślisz, że jestem ślepy? Nie znoszę cię i on dobrze o tym wie, a mimo tego dalej trzyma twoją stronę! - krzyknął. Nastolatka zrozumiała, że wyrzucał on z siebie swoją frustrację.

- Widocznie nie jest taki jak ty - powiedziała cicho. Jungkook zacisnął usta, a następnie się zaśmiał.

- Racie, nie jest taki jak ja. Nie dorasta mi do pięt, ale z moją pomocą to się szybko zmieni - mruknął puszczając ją.

- Chcesz go popsuć? - zapytała z wyrzutem.

- Popsuć? Ja go naprawię - puścił jej oczko.

- Ty masz skłonności tylko do wyniszczania ludzi - burknęła.

- Takich pyskatych z czymś na sumieniu nastolatek z pewnością - powiedział z cynicznym uśmiechem.

- Nie mam nic na sumieniu - zmarszczyła brwi.

- Jesteś tego pewna? Twoja siostra powiedziałabym zupełnie coś innego.

- W co ty znowu grasz, Jungkook?! - warknęła już poirytowana rozmową z nim.

- Nie podnoś głosu, dzieciaku! - szarpnął ją za bluzę.

- Nie szarp mną! - odepchnęła go, co diabłu w cale się nie podobało.

- Mówiłem już coś, o twoim podnoszeniu ręki na  moją osobę - powiedział zdenerwowany, dziewczyna milczała patrząc na niego ze skruchą.

- Oboje poniesiecie konserwacje swoich czynów. Ty i Taehyung poczujecie mój gniew - wycedził i odszedł po drodze popychając ją na szafki.

    Dziewczyna opadła za ziemię i zaczęła płakać, zapominając o czekających na nią rodziców. Była na siebie zła, że przez swoją niezdarność Taehyung będzie cierpiał..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top