18. "Ty wstrętny bydlaku!"
Biegła w jego kierunku paląc się ze złości, aż w końcu rzuciła się na niego z całej swojej siły go popychając.
- Ty wstrętny bydlaku! - krzyknęła. Jungkook odzyskując równowagę natychmiast obrócił się w stronę dziewczyny, zaskoczony nagłą sytuacją.
- Ło, nie przebierasz w słowach, dzieciaku - powiedział uśmiechając się na jej kipiący ze złości widok.
- Jak śmiałeś uderzyć Morę?! - wciąż krzyczała. Nie zwracała uwagi na to, że cały korytarz patrzył teraz właśnie na nich.
- Więc o to chodzi - zaśmiał się cynicznie - Dziewczyna nie myśli, co mówi, a ja tylko pokazałem jej, że warto czasami ugryźć się w język zanim się coś powie. Widocznie przebywanie z Tobą źle jej robi. Choć byłem pod wrażeniem jej odwagi, gdy do mnie podeszła.
- Czego chcesz? - zapytał widząc stającą przed nim dziewczynę.
- Musimy pogadać - warknęła zła.
- Musimy? Od kiedy ktoś taki ty mi rozkazuje? - zmarszczył brwi poirytowany.
- Przyszłam w sprawie Miki.
- No proszę, to może być ciekawe - uśmiechnął się zadowolony, gestem pokazując, aby kontynuowała.
- Widziałam co jej robisz, nie uważasz, że najwyższy czas z tym skończyć? - skrzyżowała ręce patrząc na niego z pogardą.
- Ja nawet blondyneczko jeszcze nie zacząłem. Zabawa nabiera tępa, a Mika w końcu nieźle się w niej zakręci - odparł dumnie, opierając się ręką o ścianę, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Bawisz się nią, ile ty masz lat? Sądziłam, że jesteś dojrzalszy, ale jak widać zatrzymałeś się na poziomie gówniarza - podniosła lekko głos.
- Hamuj się w słowach, dobrze wiesz z kim rozmawiasz. Po za tym nie ładnie jest wtrącać się w nie swoje sprawy - powiedział wrogo. Przestała mu się podobać ta rozmowa.
- Mika jest moją sprawą. Zdajesz sobie sprawę, że ona już dawno z tobą wygrała? Jest silniejsza niż myślisz, więc przestań robić z siebie idiotę! - warknęła. Wtedy niespodziewanie, poczuła silny ból wokół oka. Dziewczyna zachwiała się od uderzenia.
- Mam nadzieję, że to da ci wiele do myślenia, że pewnych rzeczy nie wypowiada się na głos. Trzymaj się z dala od Miki i ode mnie, bo na tym się nie skończy - wycedził i odszedł na końcu uderzając z całej siły o ścianę.
- Jesteś potworem! W domu nie nauczyli Cię, że nie podnosi się ręki na dziewczynę?! Swoją byłą też tak biłeś? W takim razie nie dziwię się, że postanowiła się zabić! - nie mogła opanować gniewu. Chłopak na te słowa rzucił się na nią przywierając ją mocno do szafek.
- Posłuchaj mały szczylu, postawiłaś o jeden krok za daleko. Nie zważasz na to, co mówisz, a dobrze wiemy, że takim ludziom nieźle się obrywa. Na twoim miejscu zastanowiłbym się kilka z razy, zanim wyjdzie coś twoich nie wyparzonych ust i dobrze pokazałem ci, co za to może grozić. Do tej pory starałem się być łaskawy i dać ci trochę fory, ale teraz wykończę cię szybko i boleśnie - mówił spokojnie, choć groźnie. Jej słowa bardzo go zdenerwowały.
- Możesz robić ze mną co tylko chcesz. Możesz mnie uderzyć, wbić nóż w plecy, a nawet żywcem zabić. Ale nigdy przenigdy nie pozwolę, abyś jeszcze raz skrzywdził moją przyjaciółką - powiedziała pewnie zabijając go wzrokiem.
- Jesteś pewna swoich słów? Uważasz, że twoja kochana przyjaciółka zrobiłabym dla ciebie to samo? Żałosne z ciebie dziecko, nie ma takiej osoby, która w jakikolwiek sposób mogłaby mi zaszkodzić - zaśmiał się rozluźniającej trochę uścisk.
- Nie obchodzi mnie to, czy jest ktoś taki czy nie. Mam już dość walki z tobą. Dzisiaj pokazałeś do czego jesteś zdolny, więc poddaje się - podniosła ręce do góry.
- Nie sądziłem że poddasz się tak szybko. Już od pierwsza dnia byłaś odważna i myślałem, że w końcu znalazłem godną siebie przeciwniczkę. Skoro dajesz mi wolną rękę, głupim było by gdybym nie skorzystał.
- Jesteś sam siebie wart, niszczysz ludzi, bo nie możesz znieść własnego cierpienia - cmoknęła z niezadowolenia.
- O czym ty znowu mówisz? - zmarszczył brwi nie rozumując.
- Myślę, że ty najlepiej wiesz o czym mówię - burknęła i odepchnęła go od siebie, aby następnie odejść stamtąd jak najszybciej zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego.
Wybiegła z internatu nie patrząc na zakaz i konsekwencje jakie za to grożą. W tym momencie pragnęłam znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Była w rozsypce. Coraz bardziej traciła siły i chęci do życia. Miała dość Jungkooka i jego dziecinnych zabaw z nią. Czuła się jak w więzieniu, w którym stosują silne kary w ramach zemsty. To było nie do zniesienia.
Dobiegła do znajdującego się niedaleko lasu i usiadła na kamieniu zalewając się łzami. Łączyło się to z bezsilnością. Wszystko zaczynało ją coraz bardziej przerastać.
- To nie tak miało wyglądać! - krzyknęła przez łzy rzucając patykiem.
Nie tego oczekiwała, gdy pierwszy raz przekroczyła próg tej szkoły. Chciała spełnić marzenia swojej zmarłej siostry, a w zamian tego została ofiarą szkolnego diabła, który nęka ją na każdym kroku. Do tego te nocne wydarzenia, coraz bardziej przekonują ją, że jest z nią coraz gorzej. Mało brakowało, aby skończyła jak NaMiko. Lecz teraz chciała, aby to właśnie ona przy niej była. Potrzebowała jej wsparcia i pomocy. Ona by ją zrozumiała.
- Czy to niesamowite jak bardzo się rozumiemy? - zapytała przytulając się do siedzącej obok siostry.
- Bo jesteśmy jak jedna osoba, dlatego wiemy czego nawzajem potrzebujemy - odpowiedziała dumnie.
- Chciałabym ci pomagać NaMiko za każdym razem, ale nie zawsze potrafię - posmutniała.
- Nie musisz mi pomagać Mika, ważne że jesteś i słuchasz - posłała jej uśmiech.
- To nie za mało?
- To jest, aż zbyt wiele. Wiem jaka jestem, znam swój trudny charakter, ale mimo tego mam serce i jestem ci wdzięczna za wszystko - pogładziła ją po włosach.
- Czasami mam wrażenie, że nie potrafię być dla ciebie wsparciem.
- Gadasz głupoty, nie ma takiego dnia, kiedy by cię przy mnie nie było i kiedy nie byłoby mnie przy tobie - zaśmiała się pukając ją w czoło.
- Mam nadzieję, że nie nadejdzie taki dzień, w którym nas nie będzie przy sobie - westchnęła smętnie.
- Nawet jeśli, to i tak pozostaniemy dla siebie tutaj - powiedziała pokazując miejsce, gdzie znajduje się serce.
NaMiko była jedyną osobą, która zawsze dotrzymywała jej towarzystwa. Odkąd umarła, Mika została z tym wszystkim sama, ponieważ nikt inny nie znał jej historii. Choć czasami przyprawiała ją o ból głowy, to jednak zawsze przy niej była. Teraz nie mogła już z nią porozmawiać. Powiedzieć jej, że miała rację i że przeprasza, iż nie wierzyła.
Ta szkoła to piekło. NaMiko męczyła się w niej każdego dnia, a Mika nie potrafiła tego zrozumieć. Teraz już rozumie. Nawet jeśli była ona chora psychicznie, to i tak te wszystkie historie na temat szkoły nie były jednak jej wymysłem, tylko rzeczywistością. Może i podkoloryzowaną przez chorobę, ale rzeczywistością. Teraz Mika musiała zapłacić za brak wiary w słowa starszej siostry, a jej kara przybyła w postaci Jungkooka i tak jak mówił "został zesłany z piekła, aby karać ludzi". Dziewczyna tak sobie to tłumaczyła, nie znalazła innego powodu, dla którego chłopak uwziął się na nią i powoli ją wykańczał. To była kara. Mika była tego pewna..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top