16. Groza nad stawem
*Może zawierać wulgaryzmy*
Mika z samego rana wymknęła się z internatu. Po wczorajszej nocy dziewczyna nie czuła się zbyt dobrze. Myślała o NaMiko, o tym, co powiedział jej Jungkook. Czuła, że chłopak ma silny powód, dla którego uwziął się akurat na nią. Wiedziała także, że pomału przestaje wierzyć w swoją siłę, gdyż zaczyna ją tracić. Trudno przyznać, ale w tym momencie Jungkook dopina swego i Mika bardzo na tym ucierpi. Mimo słów Jimina, nastolatka nie czuje mocy, aby dalej walczyć.
Doszła nad mały staw niedaleko szkoły. Na ten sam staw, o którym Jungkooku groził jej, że za swój niewyparzony język szybko tam trafi. Stanęła na brzegu i wpatrywała się w wodę. Na chwilę przeszło jej przez głowę, aby tam skoczyć i wyręczyć Pana Ciemności w jej śmierci. Ale odpuściła, ponieważ nie potrafiła tego zrobić. Nie chciała być jak NaMiko, odejść bez słowa i zostawić ludzi, których kocha i którzy kochają ją. Mimo, iż teraz jedyne o czym marzyła to o spokoju, musiała zmierzyć się z tym, co zesłał jej los.
Wpatrywała się w wodę, a raczej w swoje odbicie. Nie umalowana, potargane włosy i podkrążone oczy. Wyczerpanie i nieprzespane nocy, były widoczne gołym okiem. Po jej policzku spłynęła łza. Miała dość tej szkoły i ludzi w niej. To takie zaskakujące jak w tak krótkim czasie można kogoś wykończyć.
Usłyszała łamanie się gałęzi pod czyjąś nogą. Ktoś szedł w jej kierunku. Schowała się szybko za stającym niedaleko drzewem, aby przypadkiem nikt nie odkrył, że wymknęła się z internatu. Wychyliła delikatnie głowę i ujrzałam stającego nad stawem chłopaka.
- Jungkook? - wyszeptała na głos.
Przy brzegu stał Pan Ciemności i patrzył przed siebie czując na twarzy przewiew zimnego wiatru. Mika była zaskoczona jego widokiem, wyglądał spokojnie i inaczej, tak łagodnie. Wychyliła się bardziej zza drzewa, aby przyjrzeć się mu bliżej. Pech chciał, że wdepnęła w leżą obok butelkę po wodzie, wytwarzając tym hałas. Chłopak zwrócił głowę w jej kierunku i ujrzawszy ją uśmiechnął się cynicznie, po czym ruszył prosto do niej. Nastolatka pod wpływem emocji i strachu rzuciła do ucieczki. Nie chciała na niego wpaść i nie chciała, aby znów się na niej wyżywał. Bała się go.
Wbiegła na nieznany jej teren i zaczęła panicznie rozglądać się za możliwością ukrycia. Wtem nagle ktoś objął w pasie mocno ściskając. Miko dobrze wiedząc kto jest tą osobą, zaczęła się wyrywać.
- Kochanie, spokojnie, jeszcze masz siłę po bieganiu? - zaśmiał się próbując ją utrzymać.
- Puść mnie! - krzyczała czując silny ból wokół talii.
- Rozkazujesz mi, księżniczko? - zapytał odwracając ją do siebie i ściskając za ramiona. Dziewczyna spojrzała w jego oczy. Pierwszy raz zobaczyła jak bardzo są piękne. Naturalne, ciemnobrązowe i nie podkreślone czarną kredką. Wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle.
- Patrzysz, jakbyś się zakochała - prychnął wyrywając ją z transu.
- Powaliło cię? Po prostu zadziwia mnie twój teraźniejszy wygląd - zmarszczyła brwi oburzona. Chłopak słysząc te słowa zakrył szybko twarz swoją nieułożoną grzywką.
- Czy opiekun wie, że tutaj jesteś? - zmienił temat.
- O to samo mogę zapytać ciebie - burknęła nie spuszczając z niego wzroku.
- Można powiedzieć, że panują u mnie inne zasady, ale wracając do ciebie, to uważam, że będziesz mieć przerypane jak dowiedzą się o twoim wyjściu bez pozwolenia - powiedział złośliwie się uśmiechając.
- Masz zamiar mnie wsypać? - zapytała z ironią.
- Musiałbym się nad tym zastanowić, ale możemy puść na układ.
- Nie będę wchodzić z tobą w żadne układy - powiedziała stanowczo.
- Skoro tak, to już w tej chwili możemy puść do dyrektorki, a ja będę patrzeć jak pakujesz swoje walizki i stąd wypieprzasz - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Świetnie się bawił.
- Szantażujesz mnie? No proszę, a więc twoja popieprzona obsesja ma moim punkcie doprowadziła już do tego - zaśmiała się powodując, że w chłopaku coś nagle pęka.
- Twój język wciąż nie umie się pilnować, a ja ostrzegałem, co cię za to czeka - powiedział poważnie, chwycił ją za włosy i prowadził w powrotną stronę. Mika odrazu domyśliła się, co ma na myśli chłopak. Próbowała się wyrwać, a w głowie modliła się, aby jednak tego nie robił. Gdy w końcu doszli nad staw, Pan Ciemności zwrócił ją w swoim kierunku patrząc w jej wystraszone oczy.
- Jakieś ostatnie słowa? - zapytał z chamskim uśmiechem.
- Nie rób tego, proszę - szepnęła błagalnie.
- Ty mnie prosisz? Jakie to urocze, ale powinnaś zapamiętać, że ja nie lubię się powtarzać - powiedział klepiąc ją w policzek.
- Jungkook, nie! - krzyknęła, gdy chłopak nachylił jej głowę nad wodą.
- Od kiedy tylko cię ujrzałem przyprawiłaś mnie o zniesmaczenie, to nie wiarygodne jak potrafisz podnieść komuś ciśnienie samym widokiem - wymamrotał jej do ucha, po czym wsadził jej głowę do wody. Jednak nie trwało to dłużej niż dwie sekundy. Wyjął ją i odrzucił na bok patrząc jak dziewczyna próbuje się uspokoić. Gdy wyregulowała oddech, spojrzała na niego spod byka.
- Wstań - wydał rozkaz, ale dziewczyna go nie słuchała - wstań! - krzyknął, powodując u niej reakcje podskoczenia. Nastolatka ostatnimi siłami podniosła się z ziemi. Chłopak uważnie się jej przyglądał.
- Marnie wyglądasz - powiedział złośliwie, marszcząc brwi.
- Wybacz, nieprzespana noc - wydukała z ironią.
- Takim artystom jak ty to nie służy - podszedł do niej.
- Spałabym gdybym..
- Gdybyś nie wariowała? - dokończył za nią uśmiechając się cynicznie.
- Nie zwariowałam - zająkała się.
- Masz to po siostrze, ona też tak twierdziła, a potem wiadomo jak skończyła - przekręcił głową z niezadowolenia.
- O czym ty mówisz? Powiesz mi w końcu skąd wiesz tyle o mnie i NaMiko? - zapytała podenerwowana.
- Wiem dużo rzeczy o wielu osobach. Nic się przede mną nie ukryje - puścił jej oczko.
- Mam już cię dość - wycedziła.
- Chyba poczułem się urażony - jęknął łapiąc się za klatkę piersiową z oburzenia - ale nie martw się, ty w mojej głowie też się miło nie przewijasz.
- Ewidentnie, czekam na dzień, w którym dasz mi w końcu spokój.
- Żeby taki dzień nadszedł, musiałabyś umrzeć - powiedział jej prosto w twarz wysyłając mordercze spojrzenie.
- Jesteś potworem - szepnęła ze łzami.
- Nie ładnie tak mówić, ale mam dzisiaj dobry dzień, więc wezmę to za komplement - uśmiechnął się przeczesując jej włosy. Dziewczyna natychmiast odrzuciła jego rękę.
- Nie grzeczna, lubię takie, tylko ładniejsze - zmarszczył nos.
- Tak mi przykro, że nie spełniam twoich oczekiwań - burknęła sarkastycznie.
- Mam dość silne wymagania, nic dziwnego, że ci do tego daleko.
- Jakoś specjalnie się tym nie przejęłam - posłała mu uśmiech. Chłopak złapał ją nagle za sweter i przyciągnął do siebie, tak że patrzyli sobie w oczy.
- To naprawdę niewiarygodne jak jesteś do niej podobna. Czasami to jest, aż nie do wytrzymania i mdli mnie na samą myśl, że wiążą cię z nią więzy krwi - zniesmaczył się, po czym odepchnął ją od siebie powodując jej upadek.
- Zegar tyka, a twój czas pomału się kończy. Oglądaj się za siebie, nigdy nie wiadomo kto i kiedy cię zaatakuje - powiedział z grobowym wyrazem twarzy i odszedł.
Mika przez chwilę patrzyła jak znika zza drzewami, a gdy w końcu była pewna że została sama, zaczęła rzucać kamieniami ze wściekłości. Czuła się jak w klatce, w której musi walczyć o przetrwanie. Zaczynała coraz bardziej się gubić w swoich myślach. Wciąż zastanawiała się nad tym, co wspólnego mieli ze sobą NaMiko i Jungkook. Nigdy nie słyszała od starszej siostry na jego temat. Czyżby ją także nękał, a NaMiko bała się o tym jej powiedzieć? To wszystko zaczyna być coraz bardziej skomplikowane. Nastolatka staje się bezsilna, nie daje rady walczyć z diabłem i jest teraz skazana na niego.
Dziewczyna wróciła do internatu. Na szczęście po drodze nie wpadła na żadnego opiekuna, więc była bezpieczna. Nie zauważalnie skierowała się w kierunku swojego pokoju. Weszła do środka i podskoczyła wystraszona, gdy na łóżku siedziała zdenerwowana Mora.
- Gdzie byłaś? - zapytała patrząc na nią zmrużonymi oczami.
- W łazience - skłamała.
- Byłam tam i Cię nie zastałam - powiedziała wstając.
- Widocznie brałam prysznic - brnęłam w kłamstwach.
- Jesteś cała mokra, brałaś prysznic w ubraniach? - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Wymknęłam się z internatu, spotkałam Jungkooka, a on wsadził mi głowę do stawu. Proszę, zadowolona? - odpowiedziała na jednych wdechu, po czym rzuciła się na łóżko.
- Żartujesz sobie ze mnie? Jak mogłaś na to pozwolić? Tego jest już za wiele, już ja mu pokażę! - krzyczała idąc w kierunku drzwi.
- Mora nie! Nie mieszaj się w to. Dam radę, już za niedługo to się skończy - wymamrotała sama nie wierząc w swoje słowa.
- Mika, zawsze byłaś taka silna, nie pozwalaj na to. Wiem, że Cię przed nim ostrzegałam, ale nie mogę na to dłużej patrzeć - powiedziała zmartwiona.
- Wiem, naprawdę wiem..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top