☆Wschód☆

☆Kokichi pov☆

Cicho otwierając drzwi od swojego pokoju, ostrożnie z niego wypłynąłem, jednocześnie rozglądając się na boki aby upewnić się, że nigdzie nie było tego idioty.
Byłem na niego zły i postanowiłem zostać na niego obrażony, dopóki nie zacznie mnie błagać o przebaczenie. W końcu co on sobie wyobrażał zamykając mnie we własnym pokoju?! To był tylko mały, niewinny prank, nie było powodu aby się od razu bulwersować! Z drugiej strony gdyby nie to, prawdopodobnie "Maki-roll" już by mnie dopadła. Mimo wszystko, wolałem udawać, że śmiertelnie się na niego obraziłem.

Widząc, że nigdzie nie było mojego durnego, starszego brata, wypłynąłem z naszego domu i popłynąłem jak najdalej stamtąd. Nie byłem pewny gdzie chciałem pójść. Oczywiście prędzej czy później miałem zamiar wrócić do domu, ale to dopiero wtedy kiedy Kaito zacznie się o mnie martwić i myśleć, że od niego uciekłem. Na razie tylko chciałem udać się do jakiegoś nowego i nienudnego miejsca. W końcu, ile razy można pływać po tej samej okolicy?

Nie wiedząc gdzie płynąć dalej, zatrzymałem się aby zastanowić się co zrobić. Wiedziałem, że jeśli popłynąłbym prosto, dotarłbym do domu Himiko jednak znając ją pewnie spała i nie wpuściłaby mnie do środka, nawet gdybym walił w drzwi. Plus nie było to nic nowego i nic ekscytującego. Znaliśmy się od zawsze i jej dom był dla mnie prawie taki jak mój własny. W lewą i prawą stronę również nie było po co płynąć - też nie czekało mnie nic ciekawego.

Każdy możliwy wybór nie przynosił nic nowego...

...oprócz jednego.

Jednego za który Kaito nie wahałby się zamknąć mnie w pokoju do końca życia.

...W takim razie chyba powinienem wrócić do domu i przeprosić Kaito za prank, po czym grzecznie pójść spać. W końcu nie chciałem zezłościć mojego ukochanego brata.

...

Nahh, to było kłamstwo, kogo obchodzi Kaito i jego durne zasady?

Uśmiechając się sam do siebie zacząłem płynąć do góry. Jeszcze nigdy wcześniej nie czułem się tak podekscytowany. Odkąd pamiętam, zawsze wszyscy mi powtarzali, że lepiej nie wypływać na powierzchnię, ponieważ jest tam "niebezpiecznie". Podobno ludzie, którzy tam mieszkali, byli groźni i polowali na syreny, dla ich łusek. Samo to, wyglądało mi na kiepskie kłamstwo, a fakt, że głównie mówił mi to Kaito, który bał się...dosłownie wszystkiego tylko potwierdzał moje podejrzenia, że to wszystko było tylko jednym dużym kłamstwem, aby zastraszyć nie tylko mnie ale całe społeczeństwo. Najśmieszniejsze było to, że wszyscy to potwierdzali kierując się tylko słowami innych, jednak nigdy wcześniej nie słyszałem aby jakaś syrena zginęła z rąk człowieka, więc skąd mieli to wiedzieć? Jak zwykle byłem mądrzejszy od innych i skłamałbym gdybym powiedział, że nie dawało mi to satysfakcji. Kaito pewnie myślał, że mówiąc to wszystko zatrzyma moją ciekawość, jednak coś mu nie wyszło, ponieważ właśnie wynurzyłem głowę na powierzchnię.

Rozejrzałem się dookoła, obserwując co znajduje wokół mnie.
I choć wiedziałem, że będzie zupełnie inaczej niż pod wodą, to nie spodziewałem się, że będzie tak pięknie.

Po mojej prawej i lewej stronie było wzniesienie, na którym było pełno...kolorowych roślin? Uznajmy, że tak się nazywają. Za mną była kontynuacja rzeki w której byłem i z łatwością mogłem zobaczyć jej wpływ do morza.

Zachwycony wszystkim, podpłynąłem bliżej kolorowych cosiów i zerwałem jednego. Dopiero kiedy trzymałem go w ręce poczułem, że ma całkiem ładny zapach. Chcąc lepiej go poczuć przyłożyłem to bliżej nosa i lepiej powąchałem...co skończyło się tym, że jeden z płatków wpadł mi do nosa i zacząłem kichać.

-Walić to cholerstwo. - powiedziałem, rzucając kolorowycoś na bok. Pachniał ładnie, ale był podstępny i czyhał na moje życie.

Nie widząc tu już nic więcej co mogłoby zwrócić moją uwagę, popłynąłem wzdłuż rzeki, jeszcze bardziej oddalając się od morza. Z jednej strony wiedziałem, że nie powinienem się oddalać aż tak bardzo, a z drugiej wszystko mnie zbyt fascynowało abym miał już wracać do domu.

Takim sposobem, nie wiedząc nawet kiedy, wokół mnie znajdowało się coraz więcej zabudowań. Oprzytomniałem dopiero wtedy kiedy znalazłem się przed mostem, na którym siedział...człowiek.

Od razu kiedy tylko go zobaczyłem, schowałem się pod wodę. Oczywiście się go nie bałem, po prostu...nigdy wcześniej nie widziałem człowieka i najpierw wolałem się mu przyjrzeć.

Ostrożnie wysuwając głowę, tak że było mi widać tylko oczy, zacząłem patrzeć na tą osobę. Na szczęście widziałem go całkiem dobrze, ponieważ most nie był za wysoki, co równocześnie niestety oznaczało, że on z łatwością mógł zobaczyć mnie...

Mimo wszystko, postanowiłem zaryzykować i zobaczyć jak wygląda i co robi. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to był chłopak, jednak aby być pewnym na 100% musiałbym zobaczyć go z bliska. Drugie co zobaczyłem to to, że nosił ciemne ubrania i równie ciemną czapkę, która prawie się zlewała z kolorem jego włosów.

Jednym słowem był definicją bycia "Emo".

-Izuru ma konkurencję. - pomyślałem, śmiejąc się cicho, po czym jeszcze raz spojrzałem na tego człowieka.

Pan Emo, trzymał w ręce kartkę i długopis i coś pisał. Byłem ciekawy co, ale niestety nie miałem takiej możliwości aby to sprawdzić.

Zastanawiało mnie również co robił o tej porze. Nie było jeszcze aż tak późno, ale zachodziło już słońce i z tego co wiem to może...powinien wrócić do domu i iść spać? Lub zrobić cokolwiek innego co robią ludzie o tej porze? Chyba, że wszyscy zajmują się siedzeniem na moście przy zachodzie słońca. Jednak ta teoria odpadała ponieważ oprócz niego nie było nikogo innego.

Obserwowałem go jeszcze przez chwilę, kiedy nagle, pan emo oderwał wzrok od kartki i zaczął patrzeć na zachód. W tym momencie spanikowałem, bojąc się, że mnie zauważy i z głośnym pluskiem zanurkowałem pod wodę.

Niestety to był mój wielki błąd...

...ponieważ Pan Emo to usłyszał i spojrzał w moim kierunku.

-Cholera. - przekląłem pod nosem, nie wiedząc co robić.

Byłem pewny, że nieznajomy człowiek mnie widział lub przynajmniej wiedział, że coś było w wodzie.

-J-jest tu kto?- zapytał, jąkając się.

Już miałem zamiar głębiej zanurkować, kiedy nagle niezdarny ja zahaczyłem palcem o pływającą gałąź.

-OWWIE! - krzyknąłem, czując jak ostra część patyka, rani mnie w palec.

Słysząc mój krzyk emo człowiek podskoczył ze strachu, jednocześnie upuszczając swoją kartkę do wody

Chciałem się ruszyć i odpłynąć, jednak nie wiedzieć czemu zamiast to zrobić, podpłynąłem do kartki aby ją złapać. Niestety nie udało mi się tego zrobić dobrze i kiedy już ją miałem, była cała mokra od wody, z tuszem ściekającym po mojej ręce, która wystawała na powierzchnię.

Niestety pan emo, odebrał moją wystającą z wody rękę w zły sposób.

-A-ah! K-ktoś się topi! - krzyknął głośno, zbiegając z mostu.

Nie wiedziałem czy powiedział to do siebie czy po to aby inni ludzie mi "pomogli", jednak nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, zaczął wchodzić do wody i iść w moją stronę.

To nie było zbyt mądre z jego strony, ponieważ tam gdzie "stałem" było dosyć głęboko i wiedziałem, że jeśli tu podejdzie to na pewno woda pokryje go całego.

I wtedy faktycznie będziemy mieć topielca.

Z tym, że nie byłbym nim ja.

Nadal nie wiedząc jak zareagować po prostu stałem w miejscu, patrząc na dziwnego człowieka, który wciąż szedł w moją stronę. Choć powinien być mi obojętny, to nie chciałem aby coś mu się stało. W końcu był gotowy aby ocalić moje życie mimo iż nawet mnie nie znał, więc dlaczego ja miałbym patrzeć jak umiera?

-Uh czyżbym wyglądał jakbym się topił? - wydusiłem w końcu z siebie, myśląc, że moje słowa go zatrzymają.

I miałem rację, z tym, że nie do końca poszło tak jak chciałem.

-H-huh? - pan emo zdążył powiedzieć tylko tyle, zanim zrobił o krok za dużo i wpadł do głębokiej wody.

Westchnąłem tylko, załamany jego głupotą, po czym zanurkowałem za nim aby go załapać zanim nie będzie za późno. Nie musiałem go szukać, ponieważ w oczy od razu rzucił mi się ruszający na wszystkie strony, powoli tonący idiota.

Mimo wszystko, nie chcąc tracić więcej czasu, złapałem go i zacząłem ciągnąć ku górze.

Niestety jako iż pan emo wciąż był przytomny, od razu zobaczył mój rybi ogon. Musiałem jednak na razie to zignorować, ponieważ ważniejsze było to aby udało mi się wyciągnąć go z wody.
Oczywiście jako iż byłem super silny, po paru sekundach, wyciągnąłem go na powierzchnię i wciąż przytrzymując, podpłynąłem do wzniesienia i położyłem go na brzeg.

W tamtym momencie, jednym rozsądnym rozwiązaniem było to abym uciekł, ponieważ zostałem zauważony i według opowiadań Kaito, różnie to mogło się dla mnie skończyć. Jednocześnie wiedziałem jednak, że uratowany przeze mnie człowiek był bezbronny, a po jego wcześniejszym zachowaniu, miałem wrażenie, że był niegroźny.

Takim sposobem, obaj siedzieliśmy na brzegu, w milczeniu patrząc na siebie nawzajem. Emo człowiek, wyglądał na zszokowanego, od czasu do czasu otwierając i zamykając usta tak jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wiedział co. W tym czasie ja, mogłem się mu lepiej przyjrzeć. Wyglądał trochę tak jak ja, pod względem górnych części ciała. Głowa, ramiona, ręce - nic specjalnego. W zasadzie jedyne co nas różniło to to, że zamiast ogona miał...nogi? Chyba tak to się nazywało.
Kiedy wystarczająco długo, patrzyłem nw wszystko inne, z powrotem spojrzałem na jego twarz. Mimo trochę kobiecej urody, byłem już całkowicie pewny, że był chłopakiem. Oprócz tego wyglądał tak samo jak wcześniej, z tym, że teraz był mokry.

Oraz jakimś cudem, w ręce trzymał swoją czapkę, która nie zginęła w wodzie.

W końcu, oderwałem od niego wzrok i podążyłem wzrokiem na to na co patrzył on...

...czyli na mój ogon.

-J-jesteś...-zaczął mówić, nie odrywając ode mnie wzroku. -...s-syreną? - dokończył, po czym potrząsając głową, uszczypnął się w rękę, mówiąc ciche "ała".

-Wow faktycznie jesteś durniejszy niż myślałem! Po co to zrobiłeś, to oczywiste, że będzie cię boleć. - przewróciłem oczami, patrząc na zaczerwienione miejsce na jego ręce.

-A-ah u-um...- próbował coś powiedzieć, jednak w końcu tylko się zawstydził i założył czapkę na głowę, unikając mojego spojrzenia.

Jeszcze nigdy nie widziałem aby ktoś tak dziwnie się zachowywał.

Może u ludzi to było normalne?

-C-czyli...n-naprawdę jesteś syreną? - powtórzył pytanie, nieśmiało patrząc spod swojej czapki.

-Yup yup! W zasadzie "syrena" to określenie na kobiety, ale mów jak chcesz, wątpię aby taka niezdara jak ty widziała różnicę. - wzruszyłem ramionami, machając ogonem.

-Czyli jednak legendy były prawdziwe... - wymamrotał pod nosem, patrząc w ziemię.

-Legendy? - zapytałem, chcąc wiedzieć co miał na myśli.

-A-ah um, w legendach miejskich jest wspomniane o syrenach a-ale nigdy nie spodziewałem się, że są prawdziwe. - odpowiedział, jeszcze bardziej naciągając czapkę na twarz.

Czyli jednak ludzie mieli świadomość, że istniejemy.

Co nie oznacza, że Kaito od razu miał rację. Jeśli każdy człowiek był taki sam jak emo przede mną, to wątpiłem abyśmy w jakimkolwiek stopniu, byli zagrożeni.

Chcąc przerwać niezręczną ciszę, która nastąpiła, podałem emo człowiekowi przemoczony kawałek papieru, który pewnie i tak nadawał się tylko do wyrzucenia.

-Spadło ci to. Wątpię aby się przydało, ale prawdopodobnie lubisz zbierać śmieci. - powiedziałem, nie dbając o to, że byłem niemiły.

-S-skąd taki pomysł? Z-z resztą nieważne i-i tak to mi się na razie nie przyda. - westchnął, odkładając kartkę na bok.

-Tak czy inaczej...co pisałeś? - zapytałem, chcąc po raz kolejny zaspokoić swoją ciekawość.

-U-umm..pisałem...wiersz. - odpowiedział, znowu unikając mojego spojrzenia.

Nie wiedzieć czemu, miałem wrażenie, że to było kłamstwo.

-No tak, mogłem się spodziewać czegoś tak nudnego od emo człowieka jak ty. - uśmiechnąłem się złośliwie, chcąc mu dokuczyć.

-E-emo człowiek? - powtórzył, podczas gdy ja przewróciłem oczami.

-A jak inaczej mogę cię nazywać? Nie powiedziałeś mi jak się nazywasz! Chyba, że ludzie nie mają imion. - powiedziałem, nadal nie wiedząc nic o ludziach.

-M-mam imię! Nazywam się Shuichi...Shuichi Saihara. - przedstawił się, nadal patrząc w ziemię i bawiąc się swoimi palcami. - A ty?

-Oh ludzie mają imiona! Codziennie dowiaduję się czegoś nowego! Mniejsza z tym, ja nazywam się Kokichi. Kokichi Ouma. - odpowiedziałem mu, uśmiechając się lekko, widząc, że jest przestraszony. Jak miałbym się czegokolwiek dowiedzieć gdyby ode mnie uciekł?

-Nadal nie mogę uwierzyć, że rozmawiam z syreną.. - wymamrotał, ignorując to, że się przedstawiłem.

-Jak niemiło! Tracę na ciebie mój cenny czas, a ty nawet mnie nie słuchasz! - powiedziałem, udając, że jestem zły.

-N-nieprawda! Słuchałem cię, n-nazywasz się Kokichi. - obronił się Shuichi, nerwowo machając przed sobą rękami.

-Nuh uh, powiedziałem, że nazywam się Rantaro! Tak jak myślałem, jednak mnie nie słuchałeś. - skłamałem, wzdychając.

-J-jestem pewny, że powiedziałeś Kokichi.. - odpowiedział cicho Saihara, wyraźnie zaczynając wątpić w to, czy na pewno dobrze usłyszał.

-Nishishi to było tylko kłamstwo! Tak, nazywam się Kokichi i tym razem mówię prawdę. - powiedziałem, przyznając się, że go oszukałem.

-Oh. - wydusił z siebie tylko tyle, wyglądając tak jakby czuł się niekomfortowo.

Miałem do zadania jeszcze wiele pytań, jednak zaczęło robić się późno i Kaito na pewno już panikował. Oraz Shuichi nie był zbyt skłonny do gadania, więc nie chciałem go zmuszać do mówienia. Z resztą...miałem wrażenie, że jeszcze się spotkamy. I to nie raz.

-Tak czy inaczej, chyba powinienem się zbierać! Pewien idiota na mnie czeka i nie chcę żeby zszedł na zawał. - zaśmiałem się, widząc, że słońce prawie całkowicie zaszło, po czym ześlizgnąłem się z brzegu i zanurzyłem w wodzie.

-A-ah czekaj! - zatrzymał mnie krzyk Shuichiego, który pochylił się nad wodą.

-Hm? - podniosłem pytająco brew, wynurzając się.

-D-dziękuję za to, że mnie uratowałeś - powiedział, po raz kolejny zasłaniając pół twarzy czapką.

-Aw to nic takiego~! Z resztą to ty chciałeś uratować mnie pierwszy, więc zakładam, że byłoby to nie fair gdybym tak po prostu cię zostawił. - odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko.

Shuichi również lekko się uśmiechnął i wstał.

-W-w takim razie uh...do zobaczenia Kokichi? - pożegnał mnie niepewnie.

-Yup yup! Do kiedyś! - odpowiedziałem, machając ręką, po czym dodałem, robiąc straszną minę i mówiąc niskim głosem. - I nie mów nikomu, że zobaczyłeś syrenę, inaczej źle się to dla ciebie skończy..

-A-ah j-jasne! - pokiwał szybko głową Shuichi, podczas gdy ja tylko cicho się zaśmiałem i zanurzyłem w wodzie.

Choć moja ciekawość powinna być zaspokojona, byłem jeszcze bardziej ciekawy.

Ciekawy co przyniesie przyszłość.

...Oraz czy Kaito ma zamiar błagać mnie o przebaczenie..

☆☆☆☆

Wątpię aby ktokolwiek jeszcze pamiętał o tym koncie, ale oto macie kolejny ff.
Tak jak mówiłam będzie on krótki, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodoba XD

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale 🤚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top