1.
Miyeon obudziła się, wraz z nadejściem poranka. Na dworze było dzisiaj wyjątkowo słonecznie, patrząc na ostatni tydzień, który był obfity w deszcze.
Poczuła zapach kawy, którą każdego ranka robiła jej współlokatorka Soyeon. Wyszła z pokoju, jeszcze w piżamie, kierując się do kuchni. Soyeon była już od dawna na nogach, patrząc na to, że była już w pełni gotowa do pójścia na uczelnię.
Jej krótkie czarne włosy, były jak zwykle nienagannie ułożone, a biała koszula, idealnie komponowała się z typowo korporacyjną resztą stroju. Soyeon była studentką prawa, więc z tego powodu zaczęła się tak ubierać, aby przywyknąć do takich ubrań.
- No nareszcie, jaśnie królewna wstała. - powiedziała dziewczyna, podając Miyeon drugi kubek kawy, który widocznie przygotowała dla niej. - Pierwszy raz tak wcześnie, muszę to w kalendarzu zapisać.
- Ciebie też miło widzieć dzisiejszego ranka. - powiedziała udając oficjalny ton, który w jej wykonaniu, brzmiał wręcz zabawnie.
- Jedz śniadanie, kupiłam w sklepie jakieś drożdżówki. - powiedziała, wkładając brudny kubek po kawie do zlewu, po czym wzięła teczkę i ruszyła do wyjścia. - Ja się zbieram, widzimy się wieczorem.
Miyeon nawet nie zdążyła się odezwać, a Soyeon już nie było. Nie pamiętała, kiedy spędziły razem czas, chociażby na irytującej grze w chińczyka. Było to trochę dołujące, lecz blondynka wiedziała, że od października będą spędzać jeszcze mniej czasu w swoim towarzystwie, ponieważ i ona szła na studia.
Wyjęła z papierowej torebki, bułkę która okazała się być jagodzianką. Kiedyś może by i się zdenerwowała z powodu nietrafionej drożdżówki, ale żyjąc o samych zupkach chińskich, nie dało się wybrzydzać.
Włączyła telefon, podłączając się do głośnika w salonie. Puściła losową składankę daily mix na spotify, ponieważ, był to jedyny tryb z przewijaniem bez limitu piosenek.
Włączyła telefon, uruchamiając Instagrama. Od razu rzucił jej się w oczy post Sany, z jej licealnej klasy, która zaręczyła się ze swoją dziewczyną, Dahyun. Pogratulowała obu dziewczynom, życząc im szczęścia, ponieważ o to chodzi w życiu.
Jeśli chodzi o Miyeon, była beznadziejną romantyczką, wierzącą w czystą, prawdziwą i niewinną miłość. Zawsze chciała wierzyć, że ludzie mają dobre zamiary, lecz trochę się pogubili w życiu i trzeba im pomóc w odnalezieniu, prawdziwej osobowości.
Jej życie miłosne praktycznie nie istniało, ponieważ według wielu osób była zbyt dziecinna. Miała w sobie cząstkę tej dziecięcej radości, czego inni nie rozumieli. Była zakochana, przez całe liceum w jednej osobie, dziewczynie o imieniu Minnie.
Na nieszczęście, lub szczęście, obie były przyjaciółkami. Było to bolesne, patrząc na to z iloma dziewczynami Minnie się umawiała, podczas kiedy Miyeon nie potrafiła zrozumieć, dlaczego przyjaciółka jej nie zauważa.
Jej rozmyślania, przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Od razu weszła w czat z Minnie.
Minnie:
Muszę się dzisiaj z tobą spotkać.
To pilne.
Miyeon:
O której?
Minnie:
O 13:00 w parku, koło różowej wiśni.
Miyeon zaniepokoiła ta wiadomość, w końcu nie zabrzmiała ona pozytywnie. Co jeśli Minnie stwierdziła że nie chce się już z nią przyjaźnić?!
Szybko odgoniła od siebie te myśli, po czym posprzątała po śniadaniu i umyła naczynia. Tanecznym krokiem, w rytm muzyki, ruszyła do pokoju, otwierając szafę. Po przerzuceniu wszystkich rzeczy z szafy, postanowiła się poddać i zadzwonić do Yuqi, jej doradcy modowego, eksperta od tego typu sytuacji.
Miyeon:
Yuqiiiii
Yuqi:
Czego znowu chcesz?
Miyeon:
No bo...Dzisiaj Minnie chciała się ze mną spotkać
Yuqi:
Znowu nie potrafisz się ubrać?
Miyeon:
Pomożesz mi?
Yuqi:
Normalnie jak z pięciolatkiem.
Będę za dwadzieścia minut.
Miyeon:
Okii.
Równo dwadzieścia minut później, usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Podeszła do drzwi, zaglądając przez wizjer, po czym wpuściła dziewczynę do środka.
- Masz coś do żarcia? - spytała Yuqi, od razu wchodząc do kuchni. Otworzyła lodówkę, jak u siebie w domu, po czym zamknęła ją z trzaskiem, widząc puste półki.
- Mam jeszcze jagodziankę. - powiedziała Miyeon, biorąc torbę i rzeczy różowowłosej do pokoju. - Leży na blacie.
Szybko ogarnęła pokój, wysypując wszystkie ubrania z szafy na łóżko. Wiedziała że i tak Yuqi by je wywaliła, a tak to przynajmniej miała wgląd w swoje ubrania.
Do pokoju weszła Yuqi, z ostatnim kęsem jagodzianki w dłoni. Rozejrzała się dookoła, po czym obrzuciła wzrokiem ubrania blondynki.
Miyeon, kiedy tamta skończyła bułkę, wyciągnęła szybko chusteczkę nawilżaną, po czym podała Yuqi, aby mogła wytrzeć ręce z lukru.
- Gdzie się spotykacie? - spytała Yuqi, siadając na łóżku Miyeon, aby było jej wygodniej przeglądać ubrania.
- W parku, pod drzewami wiśni. - powiedziała Miyeon, przecierając, wciąż zaspane oczy.
- Dobra, czyli delikatnie i w jasnych kolorach. - powiedziała pod nosem Yuqi, przerzucając stos jej sukienek.
Grzebała w nich kilkanaście minut, co chwilę przewracając oczami, ponieważ według niej, Miyeon była totalnym bezguściem.
Po chwili jej oczy zabłyszczały momentalnie, po dostrzeżeniu jedynej nadającej się sukienki w jej szafie.
- Motyw kwiatowy, delikatny i jasny, a już nie dawałam twojej szafie szans. - zaśmiała się Yuqi, porównując ją z ciałem blondynki. - Zakładaj ją.
Miyeon wzięła od niej sukienkę, po czym poszła do łazienki, aby się ubrać. Sukienka była koloru białego, z minimalistycznymi fioletowymi kwiatami. Była lekko marszczona w talii, a rękawy posiadały bufki.
Kiedy już ją ubrała, wyszła z łazienki, lekko ją poprawiając.
- No i pięknie, teraz tylko fryzura, makijaż, dodatki i będziesz wyglądać jak bóstwo. - powiedziała, poprawiając rękawy sukienki. - Siadaj, ogarniemy teraz twoją szopę.
- Wypraszam sobie, tę szopę. - powiedziała Miyeon, krzyżując ręce na piersiach.
- No już, nie fochaj się, bo mam dużo do roboty. - powiedziała Yuqi, znikając w odmętach swojej torebki.
Wyjęła tonę przyborów do włosów, praktycznie cały zestaw. Miyeon popatrzyła się na nią, z niemałym szokiem.
- No nie gap się tak, przygotowałam się do tego. - powiedziała różowowłosa, wyjmując lokówkę i podłączając ją do kontaktu.
Zaczęła kręcić jej pojedyncze pasma włosów, ponieważ nie potrzebowały one, nie wiadomo ile kręcenia, ponieważ miały już naturalny skręt.
Kiedy już były pofalowane, zaczęła je układać, utrwalając całość wsuwkami. Po kilkunastu minutach, jej włosy były już gotowe.
Wtedy zabrała się za makijaż. Miyeon nie potrzebowała go dużo, ponieważ naturalnie miała dobry koloryt skóry. Yuqi nałożyła jej podkład i kilka innych utrwalających kosmetyków, po czym zabrała się za makijaż oczu.
Nałożyła lekko błyszczący cień, na jasno różowy cień do powiek. Całość dokończyła kilkoma kryształkami koło oczu. Do ust wystarczył tylko różowy brokatowy błyszczyk i całość była gotowa.
Miyeon obejrzała się w lustrze, nie mogąc uwierzyć, w metamorfozę, którą zafundowała jej Yuqi.
- Mówiłam, że będziesz wyglądać zajebiście. - zaśmiała się Yuqi, widząc zachwyt w oczach blondynki. - Teraz wyrwała byś nawet mnie, gdybym nie miała dziewczyny.
- Dziękuję, nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. - powiedziała Cho, przytulając starszą dziewczynę.
- Już się zbieraj, nie każ Minnie czekać, tak jak ostatnim razem. - powiedziała ze śmiechem, odklejając się od blondynki.
- Czemu wszyscy mi to wypominacie? - zapytała Cho, udając obrażoną. - To było dawno temu.
Ta historia była z perspektywy czasu komedią, którą wszyscy wypominali Miyeon. To był początek przyjaźni Minnie i Miyeon. Miała się wtedy spotkać z Minnie, ale była tym wszystkim tak przejęta, że ze stresu nie zdążyła na czas spotkania, ponieważ, była zbyt przejęta tym że będzie wyglądać jak menel.
- Ale wciąż wszystkich bawi. - wyjaśniła Yuqi, zarzucając torbę na ramię. - Lecę, bo Shuhua mnie zabije, że się spóźniam.
- Pozdrów ode mnie Shushu. - powiedziała na pożegnanie Miyeon.
- Oczywiście że ją pozdrowię. No to, do zobaczenia. - powiedziała Yuqi, przytulając młodszą na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - pożegnała się Miyeon, odwzajemniając uścisk.
Po chwili, rozległ się lekki trzask drzwi, oznaczający to, że Yuqi wyszła. Miyeon włożyła do białej torebki, telefon, portfel i słuchawki. Do sukienki, dobrała błękitne szpilki, oraz drobny naszyjnik i kolczyki.
Wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi, do spotkania zostało niewiele czasu, więc przyspieszyła kroku. Na niebie zebrały się pojedyncze chmury, co najprawdopodobniej zapowiadało deszcz.
Miyeon ruszyła tanecznym wzrokiem do parku miejskiego, cicho nucąc pod nosem. Jej nastrój był świetny, wręcz bardziej żywiołowy niż pogoda.
Kiedy dotarła na miejsce, Minnie jeszcze nie było. Na ławce, leżał tylko bukiet białych róż i koperta, z jej imieniem. Uśmiechnęła się, rozpoznając pismo Minnie.
Spodziewała się wybiegającej zza rogu tajki, rzucającej się, aby ją przytulić. Kiedy nic takiego się nie stało, zaniepokoiła się trochę, ponieważ było to do dziewczyny niepodobne.
Postanowiła otworzyć kopertę. W środku, znajdowały się ususzone polne maki. Miyeon nie spodziewała się, że Minnie pamięta o tym jakie pierwsze kwiaty, dostała od Miyeon.
Papierowy list, napisany na różowym ozdobnym papierze, adekwatnym do kwitnącej wiśni nad jej głową, był zawiązany jasnoróżową wstążeczką. Miyeon ściągnęła wstążeczkę, otwierając zawartość koperty.
Lecz od razu po otwarciu, na jej kolana, opadł kolorowy polaroid z kina, na premierze Minionków. Zdjęcie przedstawiało je obie, pozujące do zdjęcia z jakimś pracownikiem kina, przebranym za wielkiego minionka.
Miyeon, schowała zdjęcie z powrotem do koperty, zaczynając czytać treść listu.
Droga Miyeon!
Pewnie kiedy to czytasz, jest już po wszystkim. Czemu sama nie powiedziałam tego co chcę ci przekazać w tym liście? Nie wiem, po prostu byłam tchórzem.
Wszystko zaczęło się, kiedy przeniosłam się do twojej szkoły. Nie znałam nikogo, wtedy posadzono nas razem w ławce szkolnej. Byłaś taka radosna, taka dziecinna, ale to właśnie mnie w tobie urzekło.
Potem umówiłam się z tobą na pierwszy na przyjacielskie spotkanie, całkowicie o nim zapomniałaś, przez stres, ale to było urocze. Cała ty, byłaś urocza.
Wiesz dlaczego w tej kopercie znalazły się maki? Były to kwiaty, które zerwałaś na polu sąsiada u mojej babci na wsi. Oczywiście, potem musiałyśmy uciekać przed właścicielem pola, który gonił nas z widłami, bo pomyliliśmy jego rzepak z tym babcinym. Zachowałam te kwiaty, susząc w starym wydaniu Pana Tadeusza, na strychu, u mojej babci. To są właśnie te kwiaty.
Dodałam również polaroida, zrobiłyśmy to zdjęcie, będąc razem, na premierze ostatniej części Minionków. Pracownik kina chciał wtedy dostać twój numer, lecz okłamałam go że jesteśmy parą. Nigdy ci o tym nie powiedziałam, bo wtedy sama nie byłam pewna swoich uczuć.
Byłam głupia, myśląc że, umawianie się z tymi wszystkimi dziewczynami, pomoże mi o tobie zapomnieć. Zawsze cię kochałam, lecz wiedziałam że tego nie odwzajemnisz.
Często bolało mnie słowo "przyjaciółka" w naszej relacji, dla mnie byłaś kimś więcej.
Dlaczego mówię w czasie przeszłym? Kilku rzeczy ci nie powiedziałam, miałam raka, w zaawansowanym stadium, gdzie nie było już szans, abym mogła dalej żyć.
Ten list pewnie dostaniesz, kiedy będzie już po wszystkim. Nigdy nie odważyłam ci się tego powiedzieć prosto w twarz. Wiem że robienie sobie nadziei, że to odwzajemnisz, jest głupie. Lecz pozwolę sobie być głupią.
Poprosiłam Soojin, aby kiedy umrę, przekazała ci ten list, oraz białe róże. Tak niewinne i czyste, jak moja miłość do ciebie.
Przepraszam,
Twoja Minnie
Miyeon rozejrzała się dookoła, szukając jakiegoś znaku że to tylko żart. Lecz nic takiego się nie pojawiło. Niebo pokryły ciemne chmury, po czym spadły pierwsze krople deszczu.
To nie może być prawda, pomyślała Miyeon, chowając list do torebki, oraz biorąc bukiet róż pod ramię. Biegła, nie patrząc na ulewę, to wszystko musiało okazać się tylko nieśmiesznym żartem.
Dotarła pod budynek szpitala, wbiegła do środka, biegnąc do recepcji.
- Proszę mi powiedzieć, czy w tym szpitalu znajduje się Nicha Yontararak? - zapytała ze łzami w oczach.
- Nie możemy udzielić, nikomu, obcemu takiej informacji. - powiedziała recepcjonistka.
- Jak się pani nazywa? - spytała druga recepcjonistka, z plakietką z imieniem Joy.
- Cho Miyeon. - powiedziała blondynka, ciężko dysząc z powodu szybkiego biegu.
- Pacjentka udzieliła uprawnień, aby mogła pani dowiedzieć się informacji o jej stanie zdrowia. - powiedziała niewiele starsza dziewczyna, widocznie Joy była praktykantką. - Proszę pójść za mną, muszę z panią porozmawiać.
Miyeon ruszyła za Joy, która prowadziła ją w kierunku najprawdopodobniej jakiejś pustej dyżurki. Kiedy już znalazły się w śródku, podała jej wodę w papierowym kubeczku.
- Przepraszam, że to akurat ja, muszę panią o tym poinformować, ale pacjentka nie żyje. - powiedziała recepcjonistka, smutnym i przygnębionym głosem. - Zmarła dzisiaj rano i kazała to pani przekazać.
Recepcjonistka podała jej małe pudełeczko, w którym znajdowały się pierścionki dla par.
Miyeon po wyjściu ze szpitala, założyła pierścionek na palec, drugi chowając do kieszeni. Na dworze padał deszcz, przez co było bardzo ciemno, jakby był wieczór.
Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś, krzyczała w myślach Miyeon, pozwalając swoim łzom spływać po rozmazanym już makijażu.
Zdjęła buty, idąc gdzieś przed siebie bosymi stopami. Nie dbała już o to, czy się rozhoruje, teraz to nie było ważne.
Miyeon zaśmiała się, z powodu tego, że zawsze chciała przeżyć historię romantyczną, jak w tych komediach romantycznych. Lecz chyba nie doprecyzowała prośby, ponieważ życie zafundowało jej dramat romantyczny.
Szła przed siebie, nie patrząc na kierunek, w którym idzie. W końcu nic nie miało teraz znaczenia.
Przeszła przez przejście dla pieszych, lecz nie miała pojęcia, że ten ruch, spowoduje wielką tragedię.
Soojin jechała z autem, oczywiście nie obeszło się bez alkoholu. Chciała zapić ból. Ten okropny ból, który ją dusił. Gdyby wiedziała, że tego dnia spowoduje wypadek, to nie odważyłaby się wsiąść do samochodu, nawet trzeźwa.
Jedyne co poczuła, to jak w coś uderzyła. Mimo że alkohol płatał figle, w jej odbiorze rzeczywistości, wysiadła z auta, trzeźwiejąc jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Potrąciła kogoś na pasach, nikogo innego jak Miyeon.
- Miyeon, obudź się proszę! - krzyczała, żałując, żałując tego że wsiadła za kółko, że się upiła tym cholernym alkoholem.
Miyeon nie żyła, zmarła, pod kołami jej samochodu. Ten dzień przyniósł o wiele więcej smutku, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Soyeon już nigdy nie zagra z Miyeon w chińczyka, Minnie, wraz z Soojin, nigdy nie zjedzą razem jabłecznika.
Minnie i Miyeon nigdy nie zdążyły, przeżyć choć jednego dnia razem, móc oficjalnie powiedzieć, że są razem. Obie marzyły o wielkiej miłości, długiej i szczęśliwej, teraz wszyscy mają nadzieję, że ich miłość przetrwała, gdzieś daleko, gdzie nie dosięgnie ich ból i zło tego świata. Gdzieś gdzie będą szczęśliwe.
Ostatnim zadaniem jakie mogli wypełnić ich przyjaciele, było nałożenie drugiego pierścionka na palec Minnie, aby obie mogły się odnaleźć, tam, po drugiej stronie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Liczba słów: 2211
Hejka!
Mam nadzieję że spodoba wam się ten one shot, odrobinę dłuższy od pozostałych. Zepsułam końcówkę, ale jest dosyć późno, więc jestem zmęczona.
Kocham was misiaczki ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top